Tylko jedno spojrzenie (2025) - recenzja serialu [Netflix]. Harlan Coben po raz trzeci, ale forma spada

Tylko jedno spojrzenie (2025) - recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Spadek formy

Roger Żochowski | 05.03, 13:37

Netflix w ramach kontynuacji współpracy z Harlanem Cobenem, jednym z najbardziej znanych autorów kryminałów, przygotował dla polskiego widza kolejny serial oparty tym razem na książce „Tylko jedno spojrzenie". Niestety to chyba najsłabsza z trzech ekranizacji słynnego pisarza wyprodukowana w Polsce.

Na początku przyznaję się bez bicia, że nie miałem okazji przeczytać „Tylko jednego spojrzenia", więc ciężko mi będzie odnieść się do tego, jak na tle książki wypada serial. Znając jednak poprzednie ekranizacje Netfliksa można brać za pewnik, że część elementów scenariusza jest zmieniona, a część dostosowana do polskich realiów, wszak serial toczy się na ulicach Warszawy pokazując życie klasy średniej w Stolicy. Oceniam więc produkcję Netfliksa przede wszystkim pod kątem tego jak wypadła intryga, scenariusz i budowanie napięcia, również pod kątem konkurencji, wszak kryminały to ostatnio jeden z ulubionych gatunków polskich twórców seriali.

Dalsza część tekstu pod wideo

Początek jest bardzo obiecujący. Greta (w tej roli naprawdę niezła Maria Dębska) zmaga się z traumą z przeszłości, gdy podczas koncertu lokalnej gwiazdy wybuchł pożar, w którym zginęło 28 osób. Greta cudem przeżyła odnaleziona żywa pod gruzami stając się ulubienicą mediów. Dziewczyna straciła jednak częściowo pamięć z tamtego feralnego wydarzenia. Obecnie stara się o tej traumie zapomnieć prowadząc szczęśliwe życie z mężem Jackiem (Cezary Łukaszewicz) i dwójką dzieci.

Tylko jedno spojrzenie (2025) - recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Zdjęcie z przeszłości

Tylko jedno spojrzenie
resize icon

Wszystko zmienia dzień, kiedy po odbiorze wywołanych zdjęć Greta odkrywa nieznaną jej odbitkę, na której znajduje się między innymi jej mąż oraz dziewczyna z przekreśloną markerem twarzą. Gdy Greta pokazuje zdjęcie Jackowi uruchamia łańcuch zdarzeń, w których jeden dramat goni kolejny,  a mąż niespodziewanie znika z domu i wyłącza telefon. Tak się składa, że to samo zdjęcie dostaje też prokurator Borys Gajewicz (obecny już praktycznie w każdym większym serialu Mirosław Zbrojewicz), a osoba z przekreśloną twarzą to jego córka, która jak się okazuje nie zginęła w trakcie wypadku samochodowego tylko zaplanowanego zabójstwa.

Borys i Greta rozpoczynają własne śledztwa – dziewczyna chce odnaleźć męża, prokurator rozwikłać zagadkę śmierci córki i jak się zapewne domyślacie, cała sprawa ma drugie dno. Pikanterii dodaje fakt, że z więzienia wychodzi właśnie po 15 latach odsiadki piroman, który podłożył ogień pod feralny koncert, a niejako protektorem Grety i jej rodziny jest lokalny mafioso (Andrzej Zieliński), który w pożarze stracił syna będącego wówczas w związku z… Gretą.

Tylko jedno spojrzenie (2025) - recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Kryminał pod linijkę 

Tylko jedno spojrzenie
resize icon

To wszystko jedynie szczyt góry lodowej, bo wątków jest tu znacznie więcej (choćby z wokalistą Jimmim granym przez Piotra Stramowskiego, który skrywa mroczną tajemnicę kryjącą się za wydarzeniami na backstage'u koncertu), a w każdym odcinku bohaterowie odkrywają jakieś nowe wątki z przeszłości. Niestety największą wadą serialu jest cała masa niewiarygodnych wręcz zbiegów okoliczności oraz momentów, które wydają się totalnie irracjonalne w czym przoduje opieszałość policji i zupełnie nieadekwatne do sytuacji wybory bohaterów.

Ogląda się to wszystko z zainteresowaniem, bo nie można serialowi odmówić momentów, w których intryga naprawdę wciąga (świetnie wypada choćby budująca nastrój muzyka), ale to po prostu kolejny, zrobiony na tym samym schemacie kryminał, który ostatecznie niczym się nie wyróżnia. Miałem też wrażenie, że twórcy nie postarali się jakoś specjalnie, by dwa plany czasowe, między którymi mamy przeskok 15 lat, różniły się od siebie, co niestety widać też po charakteryzacji postaci.

To wciąż bardzo dobrze nakręcony serial, ze świetną scenografią, znakomitą obsadą (niewspomniany jeszcze Mirosław Haniszewski w roli złola wypada rewelacyjnie), kilkoma błyskotliwymi dialogami i tropami, które mają mylić widza, by chwilę później szokować nieznanymi faktami. Mimo scenariuszowych głupotek serial można zaliczyć za jednym posiedzeniem, wszak to tylko 6 odcinków. Szkoda, że mnogość wątków i postaci czasami bardziej szkodzi niż pomaga dlatego poprzednie polskie seriale na bazie historii Cobena – „W głębi lasu” i „Zachowaj spokój” - stawiam nieco wyżej. Ale na weekendowy seans dla fanów kryminałów bez wielkich oczekiwań „Tylko jedno spojrzenie" będzie jak znalazł.

Atuty

  • Bardzo dobra obsada
  • Mirosław Haniszewski w roli złola
  • Intryga potrafi monetami wciągnąć
  • Realizacja i montaż scen

Wady

  • Niewiarygodne zbiegi okoliczności
  • Momentami chaos w poszczególnych wątkach
  • Scenariuszowe głupotki
  • Kryminał jakich wiele

Kryminał jakich wiele, nie wychodzi poza schemat, ale i nie nudzi. Ot, niezobowiązujący seans bez wielkich oczekiwań.

6,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper