The Elder Scrolls V: Skyrim (Switch) - recenzja gry

The Elder Scrolls V: Skyrim (Switch) - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 29.11.2017, 20:38

Po sześciu latach od pierwotnej premiery smoki powróciły. Jeden z najlepszych i największych RPG-ów w historii nadleciał na nową platformę Nintendo i od pierwszej chwili z tytułem powróciły wszystkie wspomnienia. Skyrim to nadal Skyrim.

Gry towarzyszą mi od wielu długich lat, ale pomimo ogromnego natłoku najróżniejszych produkcji, premiery kilku pamiętam wyjątkowo dobrze. Jedną z takich pereł jest bez wątpienia The Elder Scrolls V: Skyrim, bo tytuł wyrwał z mojego życia masę godzin i w swoim czasie bardzo chętnie wracałem do tego świata. Gdy usłyszałem o wersji na Nintendo Switcha pomyślałem, że jest to głupi żart, jednak w tym wypadku jesteśmy po prostu świadkami pięknego rozwoju technologicznego. Czy ktokolwiek mógłby nawet pomarzyć o walce ze smokami w poczekalni u lekarza lub w pociągu?

Dalsza część tekstu pod wideo

„Jakby to było wczoraj”

Pierwsze włączenie The Elder Scrolls V: Skyrim na platformie Nintendo to świetna kuracja odmładzająca. Po chwili miałem wrażenie, że z mojej głowy zniknęło kilka siwych włosów, a ja mogłem już zatopić się w świecie, z którego trudno wyrwać się choćby na chwilę. Produkcja Bethesdy oferuje kawał sentymentalnego powrotu, bo pod względem oprawy mamy tutaj do czynienia z tytułem pomiędzy wersją oryginalną a odświeżoną edycją – gra śmiga w rozdzielczości 1080p podczas podłączenia do dużego telewizora, a w 720p gdy zamierzamy skorzystać z małego ekranu konsoli. Niezależnie od wybranego wariantu zabawy – przygoda prezentuje się bardzo pozytywnie. Nie możemy tutaj mówić o wybitnie ostrych detalach, zaawansowanej metodzie cieniowania, czy też oświetleniu wolumetrycznym, ale autorom udało się przenieść magię uniwersum na mały sprzęt Japończyków. Twórcy zdecydowali się zamknąć zabawę na 30 klatkach na sekundę i podczas zabawy nie odczułem większych problemów z płynnością animacji. Wyraźnie skrócone zostały ekrany wczytywania, od czasu do czasu nietrudno dostrzec poprawione oświetlenie względem wersji na siódmą generację, a pewnie wielu czytelników PPE ucieszy się z opcji szybkiego zapisu – akurat w tym tytule warto pamiętać o wykonaniu kontrolnego save’a.

Na papierze 720p przy 30 fps nie wygląda jak przepis na sukces, jednak w tym wypadku atmosfera gęstnieje z każdą kolejną chwilą i smakowicie ponownie wsiąknąć w tytuł. Gra jest przesiąknięta starym klimatem, podczas przemierzania świata nie napotkałem na choćby jeden nowy błąd, ale jednocześnie ostrzegam, że Skyrim ma już swoje lata, więc nie można tutaj oczekiwać pojedynków na miarę współczesnych RPG-ów – tytuł powraca ze swoimi unikalnymi zaletami, lecz oczywiście także małymi wadami.  Największą przyjemność daje mi w tym wypadku rozgrywka w wersji przenośnej, bo mogę włączyć go dosłownie wszędzie, a gdybym zdecydował się na rozgrywkę na dużym telewizorze, to zdecydowanie chętniej sięgnąłbym po wersję na PlayStation 4/Xboksa One. Oczywiście w tym wypadku nic nie stoi na przeszkodzie, by płynnie przeskakiwać pomiędzy ekranami, korzystać z Pro Controllera, jednak mimo wszystko Skyrim w wersji przenośnej to ciekawe doświadczenie.

„Ja to już znam”

Posiadacze Nintendo Switchów w tej sytuacji może i nie mogą liczyć na obłędną oprawę, ale za to nie mogą za głośno narzekać na zawartość. Bethesda upchnęła do produkcji nie tylko podstawę, ale również trzy dodatki (Dragonborn, Dawnguard i Hearthfire), więc poznanie wszystkich przyjemności zajmie zainteresowanym przynajmniej 49 godzin lub nawet dobre ponad 250 godzin. Skyrim to ogromna piaskownica przepełniona najróżniejszymi sekretami i ponownie przechadzając się po świecie nietrudno wejść do jednej z jaskiń, by… Przepaść na dobre 2-3 godziny. Szukanie skarbów, zakamarków, rozwijanie bohatera, czy też walka z przeciwnikami – wszystkie te elementy ponownie sprawiają sporo radości, więc miłośnicy uniwersum będą wprost wniebowzięci.

Twórcom nie udało się niestety wrzucić do zestawu najważniejszego elementu z ubiegłorocznego Special Edition, czyli modyfikacji. Gra nie pozwala na proste wgranie dodatków przygotowanych przez fanów i jest to bez wątpienia jeden z największych minusów produkcji. Bethesda miała wszystkie niezbędne elementy układanki, by wrzucić na Nintendo Switcha kompletną edycję Skyrima i na ostatnim zakręcie zdecydowała się zrezygnować z tak ważnej i dodającej produkcji ostatecznych walorów, funkcji. Drugim poważnym problemem dla niektórych czytelników PPE będzie fakt, że tytuł został wydany przez Nintendo i wydawca nie zdecydował się na wrzucenie do tytułu polonizacji. Nie mówię tutaj o dubbingu, jednak sześcioletnia opowieść nie otrzymała nawet pospolitych napisów, które są dostępne w produkcji od… 2011 roku. Jest to olbrzymi idiotyzm, który trudno zrozumieć, bo spolszczenie zostało przygotowane wiele lat temu, prezentuje odpowiednią jakość i kupując tytuł w polskiej dystrybucji, płacąc za niego sporą kwotę, lokalizacja powinna być standardem. Dość nietypowy problem pojawia się również w przypadku dźwięku - od czasu do czasu na słuchawkach traciłem muzykę, innym razem pojawiał się nietypowy pisk i za każdym razem dopiero reset pomagał. Błąd nie występuje za każdym razem, jednak Bethesda wzięła się do pracy i ma naprawić te niedogodności w najbliższym czasie.

Bethesda wykorzystuje pełną moc Nintendo Switch i obok czerpania garściami z trzech trybów konsoli, możemy również skorzystać z mocy Amiibo. Z każdej figurki skorzystacie raz na 24-godziny i w tym wypadku wrzucicie do produkcji skrzynki, które posiadają losowe przedmioty. Obok złota, mięsa, czy też bieda sprzętu, możemy zgarnąć strój oraz bronie Linka. Deweloperzy zadbali również o małe kontrolery Nintendo i po odłączeniu Joy-Conów od konsoli pojawia się opcja machania mieczem, celowania lub otwierania zamków za pomocą sterowania ruchem, jednak nie jestem fanem tej propozycji. Zdecydowanie lepiej (celniej!) działa standardowa rozgrywka i w tym wypadku jest to tylko i wyłącznie mały dodatek.

„Niby znam, ale chcę więcej”

Na wstępie napisałem „Skyrim to nadal Skyrim” i trudno przedstawić tę grę innymi słowami. Pomimo upływu lat, produkcja Bethesdy broni się ogromnym światem, przyjemną rozgrywką, głębią opowieści oraz niepowtarzalnym klimatem. Nie wszystko w najnowszym wydaniu błyszczy, ale sympatycy gatunku nie powinni narzekać, bo do niedawna biegania po tym świecie w każdym miejscu i o każdej porze było wyłącznie marzeniem. Czy warto wrócić do produkcji Bethesdy? Musicie tak naprawdę odpowiedzieć sobie na dwa pytania – będzie Wam brakować modyfikacji i polskiej wersji językowej? Jeśli jednak nigdy nie zmierzyliście się z tą legendą, to nie powinniście się zastanawiać. To ogromna przygoda przepełniona obłędnym zestawem najróżniejszych zadań. To po prostu Skyrim.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Elder Scrolls V: Skyrim Special Edition.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Elder Scrolls V: Skyrim Special Edition

Atuty

  • Skyrim w każdym możliwym miejscu
  • Mnóstwo treści
  • Wszystkie tryby
  • Ta gra wciąż sprawia tonę frajdy

Wady

  • Gdzie te polskie napisy?
  • Małe błędy z dźwiękiem
  • Niektórym będzie brakować modów

Solidny port ogromnego RPG-a na genialnym sprzęcie. Nintendo Switch doczekał się kolejnej mocnej produkcji. Grałeś? Warto spróbować ponownie!
Graliśmy na: NS

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper