Cesarzowa Sisi (2024) – recenzja i opinia o 2. sezonie serialu [Netflix]. Utrzymać cesarstwo w ryzach
W historii nie brakuje osobistości, które na trwałe wpisały się w świadomość współczesnych odbiorców – a Netflix ochoczo korzysta z przeszłości, tworząc produkcje oryginalne. Obok tej serii, która niedawno otrzymała nowe odcinki, nie mogłam przejść obojętnie – i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że się nie zawiodłam. Zapraszam do recenzji 2. sezonu „Cesarzowej Sisi”.
Lubię produkcje historyczne – zarówno te, które z szacunkiem i ogromną dbałością o szczegóły odnoszą się do przeszłości, ukazując bez jakichkolwiek ozdobników, uprzedzeń wynikających z obecnego stanu wiedzy czy współczesnego światopoglądu tamtejsze zdarzenia, jak i te obrazy, które bawią się formą i przekazem, ze swobodą pokazują ważne losy świata, ale trzymają twórców w pewnych ryzach, dostarczając sporej rozrywki.
Cesarzowa Sisi, a właściwie Elżbieta Bawarska, żona cesarza Franciszka Józefa I, jest tą postacią historyczną, którą darzę ogromną sympatią. I to nie tylko ze względu na serial animowany, który swego czasu był emitowany na Jetix i TVN-ie, ale przede wszystkim na austiacko-niemiecką trylogię dostępną na MGM, przy której jako dziecko spędzałam godziny. Postać cesarzowej, podejście do ludu, które miało realny wpływ na politykę jej męża, było pod wieloma względami inspirujące. Dlatego ze sporym optymizmem przyjęłam pomysł stworzenia przez Netflix niemieckiej serii , która po debiucie pierwszego sezonu szybko została przedłużona o kolejne odcinki. „Cesarzowa Sisi” została doceniona nie tylko przez subskrybentów platformy (ponad 150 mln zobaczonych w godzin w dwa tygodnie po premierze), ale została nagrodzona Międzynarodową Nagrodą Emmy dla Najlepszego serialu dramatycznego. A jak sprawdza się 2. sezon serialu? O tym w dalszej części recenzji.
Cesarzowa Sisi (2024) – recenzja i opinia o 2. sezonie serialu [Netflix]. „Każdy traci dziecko – to normalne”
Elżbieta na dobre osiadła na dworze cesarskim i próbuje radzić sobie w roli kobiety, której główną rolą jest wydanie na świat następcy tronu. W chwili, gdy rozpoczynamy 2. sezon spodziewa się ona kolejnego potomka – nie tylko Franz, ale przede wszystkim możni czuwający nad monarchią oczekują, że niepokorna władczyni wywiąże się z zadania i sprowadzi kolejnego Habsburga na świat. Los jednak bywa przewrotny i rodzi się druga już córka – Gizela. Ten fakt jeszcze mocniej wpłynął na niepokój na dworze, w państwie – a przede wszystkim w Europie, gdzie z każdej strony władcy tylko czyhali na osłabienie pozycji cesarstwa.
Cesarstwo Austrii jest w kulminacyjnym momencie historii. Państwa na południu Europy coraz mocniej dopominają się o uzyskanie niepodległości – pomimo coraz większych nakładów na wojsko oraz starań dyplomatycznych w regionie, sytuacja jest coraz bardziej napięta. Nie bez znaczenia wydaje się umacniająca się pozycja Napoleona, który perfekcyjnie podbijał i czekał na osłabienie cesarstwa Habsburgów – a jak wiemy z kart historii, doskonale udało mi się wzmocnić swoje wpływy. Franciszek jednak ciągle pozostaje wierny roli – jako głowa państwa stara się więc za wszelką cenę podejmować słuszne decyzje. Czasami nawet te ostateczne. Recenzowana „Cesarzowa Sisi”, choć rozgrywa się przede wszystkim w efektownych salach pałacowych i gabinetach, bardzo dobrze oddaje atmosferę napięcia, jaka w tym czasie panowała na dworze i na całym kontynencie. W przeciwieństwie do 1. sezonu, w nowych odcinkach odstąpiono od wielu scen płomiennych uniesień na rzecz ukazania gry politycznej na najwyższych szczeblach władzy. Bo Franz musi mierzyć się z wieloma przeciwnościami, by utrzymać władzę w ryzach. Ta zmiana może jednak zdecydowanie nie spodobać się widzom.
Główna twórczyni recenzowanej „Cesarzowej Sisi” nie traci jednak celu sprzed nosa i konsekwentnie realizuje założenia fabularne tego dramatu historycznego. Oś narracji przede wszystkim koncentruje się na dwóch głównych bohaterach, co bardzo mi się podoba. Elżbieta, choć jest teraz matką, nie pozostaje obojętna na losy ludu – nadal mocno krytykuje imperialistyczne zapędy swojej teściowej Zofii, z którą relacja ani trochę się nie poprawia, zwraca szczególną uwagę na państwa, które są pod jarzmem cesarstwa. Sisi pozostaje uczuciowa, nieokiełznana i uczciwa. Oczywiście, czasy się zmieniają, panowanie nad cesarstwem i rola cesarzowej wpływają na relację Franza oraz Sisi, jednakże przez cały 2. sezon widać, że nadal pałają oni do siebie uczuciem i oddaniem – pomimo licznych kryzysów i tragedii. Spora w tym zasługa aktorów, czyli Devrim Lingnau oraz Philipa Froissanta, który zostali przyzwoicie dopasowani do swoich ról, choć na wyżyny aktorskiej gry nie powinniśmy liczyć. Na ekranie między ich postaciami czuć chemię i dobrą energię, a przede wszystkim dobrze się na nich patrzy, bo we wspólnych scenach bardzo dobrze się uzupełniają i tworzą zgrany duet. W grze aktorskiej jednak zdecydowanie ustępuje im reszta obsady – lecz muszę oddać sprawiedliwość grającej arcyksiężną Zofię Melice Foroutan, która kradnie niemal każdą scenę. Przy takiej ekipie jednak to niezbyt duża sztuka.
Cesarzowa Sisi (2024) – recenzja i opinia o 2. sezonie serialu [Netflix]. „Czasem jedna osoba musi się poświęcić, by ocalić miliony”
Od pierwszego odcinka netflixowa „Cesarzowa Sisi” odznacza się dbałością w wszelkie detale. Co prawda, praca kamery nie jest aż tak spektakularna, ujęcia zamykają się w głównej mierze w ciasnych kadrach, a sceny rozgrywają przede wszystkim w zamkniętych pomieszczeniach, jednakże elegancji i bogactwa scenografii nie sposób odmówić. Och, jakie piękne i misternie zdobione są suknie Elżbiety oraz Zofii, jak efektownie wyglądają wnętrza, w których niemal każdy szczegół wydaje się dopasowany do realiów projektu telewizyjnego – bo o zgodności z realiami i oddaniu atmosfery drugiej połowy XIX wieku raczej nie ma mowy. Scenografowie i kostiumografowie wykonali jednak kawał dobrej roboty, tworząc całe tło pasujące do stylu serialu.
2. sezon „Cesarzowej Sisi” to bardzo solidnie, szczegółowo i z przymrużeniem do kart historii zrealizowana produkcja. Jest ona jak najbardziej poprawna – nie próbuje na siłę zbulwersować, zmanipulować widza czy wywołać ogromny popłoch wśród entuzjastów historycznej poprawności, choć pewne odstępstwa od faktów można zauważyć. Nie jesteśmy jednak tutaj, by weryfikować twórców ze zgodności z zapisaną przeszłością – o ile oczywiście mieści się to w ramach twórczej ekspresji i nie niszczy przekazu opowieści. Atutami serialu są fabuła, zrealizowana w bardzo dobrym tempie i kładąca nacisk na najważniejsze zdarzenia w ówczesnym Cesarstwie Austriackim, oraz bardzo mocni i charakterni bohaterowie, do których pała się sympatią. Jeżeli pierwsze odcinki propozycji Netflixa przypadły Wam do gustu, to podczas seansu nie powinniście być zawiedzeni. Cieszę się, że platforma inwestuje również w tego typu projekty i mam nadzieję, że zostanie on zrealizowany do końca.
Atuty
- Przyzwoite kreacje oraz chemia pomiędzy Devrim Lingnau i Philipem Froissantem,
- Znakomite tempo opowiadania historii,
- Kunsztowna charakteryzacja i niezwykle bogata scenografia,
- 2. sezon jest niezwykle spójny fabularnie.
Wady
- Niektóre poboczne wątki nużą,
- Aktorzy drugoplanowi nie spisują się zbyt dobrze,
- Entuzjaści historii zapewne będą zbulwersowani.
2. sezon „Cesarzowej Sisi” trzyma poziom pierwszych odcinków, ale wprowadza widzów w znacznie bardziej brutalne realia – z epizodu na epizod coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że romansu w tym serialu będzie już coraz mniej. Muszę jednak przyznać, że Netflix ma w swoim katalogu naprawdę przyjemną i solidną produkcję. Nie jest ona spektakularnie zrealizowana, nie podburza, choć wywołuje emocje, ale przede wszystkim jest elegancko zrealizowana. 6 odcinków mija aż za szybko.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych