Am I OK? (2022)

Am I OK? (2022) - recenzja, opinia o filmie [HBO]. Nijaki film o szukaniu siebie

Piotrek Kamiński | 05.06, 21:01

Lucy nie ma męża, narzeczonego, chłopaka, kolegi z którym okazjonalnie by się przespała. Ma za to dobrego przyjaciela, który z całą pewnością wcale nie jest nią zainteresowaną. Gdy jednak okazuje się, że jest, a ona nie potrafi choćby go pocałować, przychodzi pora na twarde spojrzenie na fakty. W wieku 32 lat, Lucy odkrywa, że jest lesbijką.

Historia o odkrywaniu samego siebie, o uczeniu się jak zaakceptować swoją odmienność w świecie, w którym wciąż wiele osób uważa homoseksualizm za chorobę, którą można leczyć, mogłaby być ważnym głosem pokrzepienia dla młodych ludzi nie do końca rozumiejących co się z nimi dzieje i jak sobie z tym poradzić. Za scenariusz i reżyserię odpowiadają trzy homoseksualne kobiety, więc wydawać by się mogło, że doskonale rozumieją problem i będą w stanie przekuć go w wartościową historię.

Dalsza część tekstu pod wideo

Sęk w tym, że ostatecznie wcale tak nie jest. Po zapoznaniu się z fabułą i spokojnym jej przemyśleniu, stwierdzam, że jedynym sensownym morałem, jaki udało mi się w "Am I OK?" znaleźć, jest żeby nie ładować się w pierwszy lepszy związek, tylko dlatego, że akurat nadarza się okazja. Niby zawsze coś, ale jednak dla mnie trochę za mało.

Am I OK? (2022) - recenzja, opinia o filmie [HBO]. Mogła być bomba

Koleżanki na burgerze

Naszą główną bohaterkę, Lucy (Dakota Johnson) poznajemy w trudnym dla niej okresie. Z zawodu jest malarką, ale ostatnio kompletnie nie ma weny, przepalając się przez kolejne dni w towarzystwie swojej najlepszej przyjaciółki, Jane (Sonoya Mizuno) i jej chłopaka, Danny'ego (Jermaine Fowler). Kiedy Jane dostaje propozycję awansu, powiązaną z koniecznością przeprowadzki do Wielkiej Brytanii, Lucy czuje, że grunt pali się jej pod nogami. Kolejne tygodnie upłyną jej na próbach zdefiniowania swojej seksualności oraz pogodzenia się z faktem, że najbliższa jej osoba wyjeżdża na drugi koniec świata.

W praktyce, scenariusz Lauren Pomerantz jest trochę nijaki. Dzieje się tu niby kilka rzeczy - prócz wspomnianej przeprowadzki, dziewczyny idą też do lesbijskiego klubu, aby znaleźć Lucy jakąś partnerkę, naszą główna bohaterka przypuszcza, że jej masażystka, Brittany (Kiersey Clemons), może ją podrywać i do kompletu jest też zazdrosna o przyjaźń Jane z szaloną i przebojową koleżanką z pracy, Kat (Molly Gordon). Jeśli wszystko to brzmi jak po prostu przypadkowe wydarzenia, niespecjalnie ze sobą połączone, to dlatego, że dokładnie tak właśnie jest. Film jest sympatycznie krótki - niecałe 90 minut - a i tak potrafi się ciągnąć, bo nigdy nie ma się wrażenia, że fabuła dokądś zmierza. Rzeczy po prostu dzieją się, aż w końcu przestają się dziać. I niby dostajemy jakieś tam zakończenie, ale jest ono zasadniczo oderwane od reszty filmu, nagłe i byle jakie.

Am I OK? (2022) - recenzja, opinia o filmie [HBO]. Mocny duet Johnson i Mizuno 

Masażystka

Tym, co twórcom naprawdę się udało, jest casting, a zwłaszcza dwie główne role kobiece. Johnson i Mizuno mają świetną chemię, są niczym yin i yang albo może nawet dwa przyciągające się magnesy - niby swoje absolutne przeciwieństwa w kwestii charakteru, a jednak idealnie do siebie pasujące właśnie ze względu na te różnice. Lucy jest wstydliwa, cicha, raczej introwertyczna, podczas gdy Jane nie ma czasu ani cierpliwości na owijanie w bawełnę, lubi się dobrze bawić i chyba tylko dzięki niej nasza główna bohaterka ma jakiekolwiek życie towarzyskie. Rzucę zaraz jednym, jakby spoilerem. Jeśli to problem, to zapraszam do następnego akapitu. Już? Dobra. No więc, przez chwilę myślałem, że scenariusz zamierza ostatecznie pójść w banał i uzmysłowić przyjaciółkom, że od zawsze były dla siebie stworzone, Jane niech rzuca w cholerę Danny'ego i jazda, lecz nie! Niby taka opcja dalej pozostaje w kartach, ale jak już mówiłem, "Am I OK?" nie ma żadnego konkretnego zakończenia, więc nawet na coś takiego nie można liczyć. To zresztą, moim zdaniem, najtrudniejszy do uwierzenia element w całym filmie - ja w pół sekundy zostałbym lesbijką dla Sonoyi Mizuno!

Czysto technicznie film brzmi i wygląda całkiem solidnie. Zdjęcia nie pozwalają przesadnie imponującą kompozycją czy oświetleniem, pozostając przy raczej prostych, użytkowych kadrach. Biorąc pod uwagę charakter głównej bohaterki, nie ma również co liczyć na jakieś bardziej odważne "momenty", a ścieżka dźwiękowa jest dokładnie tym, czego spodziewasz się po tego typu melodramacie - lekko smętne, senne utwory z przyjemnym delikatnym wokalem, pomieszane z kilkoma bardziej skocznymi, imprezowymi kawałkami i oryginalną muzyką Craiga Wedrena. Muzyka nie jest jednak jakoś bardzo wszechobecna w filmie Stephanie Allynne i Tig Notaro. Dialogi często prowadzone są w ciszy, co nadaje im sympatycznie intymny charakter.

"Am I OK?", pyta się widza dzisiejszy film. Ja zaś odpowiadam: tak nie do końca. Nie powiem żeby był to kompletnie stracony czas, o co zadbały Johnson i Mizuno - uważam, że Madame Web potrafi być całkiem solidną aktorką, kiedy dać jej do zagrania odpowiednią postać, bo zbyt wszechstronną artystką, to ona nie jest i Lucy to właśnie jest jedna z takich postaci, które wychodzą jej całkiem dobrze. Mam jednak wrażenie, że scenarzystka całkiem mocno upuściła piłkę, bo to mogła być naprawdę dobra, ważna dla wielu ludzi historia, a wyszła wydmuszka, przez półtorej godziny przestępując z nogi na nogę, ale do niczego nie zmierzając. Takie filmy najtrudniej jest komuś polecić, bo nie widzę tu ani niczego godnego szerszej uwagi ani też niczego tak złego, że można by sobie zafundować seans dla beki. Taki to trochę film dla nikogo. Szkoda.

Atuty

  • Chemia Johnson i Mizuno;
  • Banalny, ale przyjemny muzycznie;
  • Momentami nawet zabawny.

Wady

  • Ostatecznie to taki film o niczym;
  • Zmarnowany potencjał koncepcji;
  • Kulawe zakończenie wyciągnięte z czterech liter;
  • Ciągnie się.

"Am I OK?" miał być mocną historią o odkrywaniu siebie, a ostatecznie jest mało ciekawą opowieścią o dziewczynie, która przez półtorej godziny nie może się na nic zdecydować. A później na coś się decyduje. Koniec. Raczej szkoda zachodu, chyba że ktoś jest giga fanem aktorek w głównych rolach.

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper