POCO F6 Pro

POCO F6 Pro - test i opinia o smartfonie. Wydajny średniopółkowiec z dobrym aparatem

Maciej Zabłocki | 05.06, 22:00

Kilkanaście dni temu miałem przyjemność polecieć do Dubaju na gorącą premierę najnowszych smartfonów POCO F6 i POCO F6 Pro. Po tym czasie mogę już podzielić się z Wami rzetelną opinią o drugim z nich. Wydajniejszym, droższym, ale przy tym niepozbawionym wad modelu, którego używanie mimo wszystko sprawiało mi dużo radości. 

Nie potrafię ukryć, że to doprawdy wygodny telefon i w dodatku bardzo przyjemnie leży w dłoniach (chociaż bez pokrowca łatwo się wyślizguje). Wykonany jest z metalowych ramek, a plecki pokryto szkłem "Velvet Glass" barwionym w taki sposób, jakby był delikatnie wytarty (na testy otrzymałem białą wersję kolorystyczną). Wyspa z aparatami nie wystaje zbytnio poza obudowę, a boczne ramki są kwadratowe - czyli wpisują się w trendy ostatnich lat. Urządzenie sprzedawane jest w Polsce w dwóch wariantach pojemnościowych - 12/512 GB za 2799 zł oraz 16 GB/1 TB za 3199 zł. Ja na testy otrzymałem tą drugą wersję. Widzę też, że aktualnie nie jest ona dostępna w sklepach, a u niektórych dostawców model 12/512 GB można dostać nawet za 2499 zł. 

Dalsza część tekstu pod wideo

No i tutaj muszę przyznać, że zostałem natychmiast zaskoczony zarówno samym ekranem, jak i zastosowanym rodzajem pamięci RAM i na dane użytkownika. POCO zastosowało praktycznie najszybsze rozwiązania, czyli 16 GB LPDDR5X oraz 1 TB w standardzie UFS 4.0, co na papierze gwarantuje znakomite prędkości i powinno pozytywnie wpłynąć na odczucia płynące z użytkowania tego urządzenia. Praktyczne testy rozpocząłem tuż przed wyruszeniem na lotnisko, skąd miałem wylecieć do Dubaju, by na własne oczy zobaczyć premierę na samym środku pustyni. W opuszczonych i nieco już zapomnianych halach Expo 2020. Niemniej za zaproszenie bardzo dziękuję firmie Xiaomi. 

POCO F6 Pro należy do znanej i lubianej w Polsce serii POCO F, która swego czasu była "pogromcami" flagowców

POCO F6 Pro - dwa kolory

Mimo, że POCO F6 Pro kosztuje "tylko" 3199 zł w najdroższym wariancie, to od pierwszych minut sprawiał wrażenie telefonu flagowego. Oczywiście, Xiaomi HyperOS potrzebuje chwilę czasu, by załadować wszystkie aplikacje i doczytać odpowiednie funkcje, ale po kilkudziesięciu minutach ten telefon dosłownie śmiga niczym głodny człek po mięso na schabowe w niedziele. Wszystko za sprawą nadal dobrego, chociaż już nie aż tak flagowego procesora. Ale o tym, co umieszczono w środku, przeczytacie poniżej. 

  • Procesor: ośmiordzeniowy Qualcomm Snapdragon 8 Gen 2 (1x 3,19 GHz, 2x 2,8 GHz, 2x 2,8 GHz i 3x 2,0 GHz). 
  • GPU: Adreno 740 
  • Pamięć: 16 GB RAM LPDDR5X i 1 TB UFS 4.0 na dane użytkownika (dostępna jest także wersja 12/512 GB)
  • System operacyjny: Xiaomi HyperOS oparty na Android 14
  • Wyświetlacz: WQHD+ Flow AMOLED DotDisplay 6,67″, 3200x1440p, 526 PPI, 4000 nitów (szczytowo), 120 Hz częstotliwość odświeżania, do 2160 Hz próbkowania dotyku, 12-bitów (68 miliardów kolorów), Dolby Vision, HDR, wyświetlacz PRO
  • Aparat tylny: 50 MPIX + 8 MPIX + 2 MPIX (więcej szczegółów, cóż to są za obiektywy, znajdziecie w tekście)
  • Aparat przedni: 16 MPIX
  • Łączność: WiFi 7, 6E, 6, Bluetooth 5.3, 2x2 MIMO, NFC, obsługa 5G i LTE
  • Funkcje: Dolby Atmos, czujnik zbliżeniowy, czujnik światła otoczenia 360°, akcelerometr, kompas elektroniczny, żyroskop, emiter podczerwieni, czujnik migotania
  • Bateria i ładowanie: 5000 mAh, ładowanie 120W HyperCharge
  • Waga i wymiary: 160,8 x 74,9 x 8,2 mm, 201 g 
  • Cena: 3199 zł (w dniu publikacji recenzji)

Jak widzicie, to doprawdy przyzwoita konfiguracja, którą nieco zaburza marny (na papierze) zestaw aparatów. O ile główny obiektyw jest podobny do tego zastosowanego w Xiaomi 14, o tyle pozostałe pozostawiają nieco do życzenia. Przyjrzałem się temu dobrze w Dubaju, ale najbardziej imponujący zdawał mi się wyświetlacz. Duża rozdzielczość, kosmiczna jasność, wysoka częstotliwość odświeżania i próbkowania dotyku, a do tego aż 12-bitowa matryca. No i wiecie co, to właśnie od ekranu zacznę swój materiał. 

Bo to ekran jest w tym telefonie głównym bohaterem i robi duże wrażenie. Tak wysoka rozdzielczość sprawia, że treści są idealnie ostre i czytelne. W ogóle zagęszczenie pikseli na poziomie aż 526 PPI to jest wartość flagowa i nie sposób na nią narzekać. Całości dopełnia 120 Hz odświeżanie i kontrast 5 mln:1. Na stronie producenta widnieje informacja, że standardowa jasność sięga 700 nitów, przy HBM 1200 nitów, a szczytowo nawet 4000 nitów (!). Nie było więc lepszego miejsca do zweryfikowania tych informacji niż palące, Dubajskie słońce. Nie zawiodłem się ani na moment, treści pozostawały cały czas doskonale czytelne, mimo błyszczącej powłoki ekranu (po testowaniu Galaxy S24 Ultra nic już nie jest takie samo w tym aspekcie). 

POCO chwali się na swojej stronie internetowej, że wyświetlacz ma jasność zwiększoną nawet 8-krotnie, a do tego wspiera Dolby Vision i HDR10+. Ma też imponujące 68 miliardów kolorów i wysokie pokrycie palety barw DCI-P3, co natychmiast rzuca się w oczy. Kolory są świetne i nasycone, a można je jeszcze podkręcić w ustawieniach. Oglądanie czegokolwiek na tym wyświetlaczu sprawia mnóstwo przyjemności, szczególnie gdy do głosu dojdzie Netflix albo Disney+. Treści są wyraźne i nie wiem czy ktokolwiek mógłby na ten ekran narzekać, bo jest absolutnie topowy w swojej klasie. W dodatku wspiera tzw. "Wet Touch" czyli sprawnie odczytuje dotyk, gdy wejdziemy z telefonem pod prysznic albo dopadnie nas jakaś ulewa w drodze do domu. 

Co ważne, ekran wyposażono w 3840 Hz przyciemnianie PWM, w zamyśle chroniące nasze oczy. Urządzenie otrzymało też trzy certyfikaty od TUV i potrafi redukować migoczące, niebieskie światło. Wbudowany pod ekranem czytnik linii papilarnych spisuje się bardzo dobrze (i potrafi odczytywać tętno). Krawędzie ekranu są płaskie (chwała za to!), dzięki czemu nie zdarzy się, że wciśniemy coś przypadkowo. Sam telefon nie jest tak duży, jak największe z flagowców, przez co dobrze leży w dłoni, a zaokrąglone rogi ułatwiają trzymanie go w rękach. Ale koniecznie w pokrowcu (w zestawie znajdziecie czarne, silikonowe etui), bo bez niego smartfon może się łatwo wyślizgnąć co kilkukrotnie mi się zdarzyło. Ale na szczęście bez przykrych konsekwencji. 

Zresztą jego design może się podobać. Przód pokryto szkłem ochronnym Corning Gorilla Glass 5, a tył wykonano z barwionego szkła "Velvet Glass" z przetarciami i atrakcyjnym wzorem. Mnie to się podoba, wygląda nietypowo i atrakcyjnie. Doceniam także, że wyspa z aparatami nie wychodzi mocno poza obrys obudowy. Czarny wariant ma dodatkowo złote dodatki w postaci ringów wokół obiektywów. Prezentuje się nieco bardziej biznesowo, schludnie i sprawia wrażenie premium. 

Jeśli zaś chodzi o system operacyjny, to Xiaomi HyperOS pokazywałem i omawiałem przy okazji testów Xiaomi 14 Ultra. Tutaj dodam, że nadal irytuje mnie ogromna ilość pre-instalowanych aplikacji. Jest całe mnóstwo gier czy apek o których nawet nie pomyślałem, że są mi potrzebne. Dodatkowo POCO dokłada swoją o nazwie "POCO Community", gdzie znajdziemy forum użytkowników smartfonów tej serii, którzy dzielą się swoimi zdjęciami, przemyśleniami i poradami. Mamy też dostęp do sklepu "Mi Store" z atrakcyjnymi promocjami od Xiaomi. Nie brakuje "ShareMe" do przenoszenia danych, panelu sterowania, sprzątacza do zwalniania pamięci RAM czy przeglądarki, apki do maila i odtwarzania muzyki. Ogromnie tego dużo i z większości z tych rzeczy w ogóle nie korzystałem. Jak wygląda system operacyjny, możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach. 

Ale pomijając kwestię tych wszystkich zbędnych aplikacji, to bardzo wygodny i sprawnie działający system operacyjny z wieloma możliwościami personalizacji i konfiguracji. W swojej estetyce i zamyśle zbliżony jest do iOS od Apple, co uważam za spory plus. Belka do sterowania głównymi funkcjami też jest wygodna, aczkolwiek w standardzie pozbawiona podpisów danych funkcji. Po samych obrazkach niekiedy trudno się zorientować o co chodzi, dlatego polecam włączyć podpisy w menu zaraz po aktywowaniu urządzenia. Dla graczy przewidziano specjalny "Game Center" z wieloma opcjami, w tym zwiększeniem wydajności. Dla miłośników fotografii jest wygodny panel do zdjęć z funkcjami SI, a dla wszystkich pozostałych przygotowano system, który po prostu dobrze działa. Reklamy są tylko w panelu sterowania i czasem pojawiają się rekomendowane aplikacje przy wchodzeniu do folderów (wyskakujące na dole). Nie przeszkadzało mi to zbytnio, ale na początku byłem zaskoczony. 

Nie ma już zbyt wielu kłopotów ze wsparciem trybu ciemnego (kiedyś nieczytelne były niektóre czcionki). Teraz czasem zdarzy się, że jakaś aplikacja przy przełączeniu nie zadziała w nowej kolorystyce i treści, zamiast przeskoczyć na białe, pozostają czarne, przez co są nieczytelne. To jednak rzadko już występujące drobnostki. Najważniejsze, że nie miałem problemów z działaniem żadnych apek, nie było zwiech, restartów czy mikroprzycięć. Wszystko śmiga dobrze, ale też mało czasu minęło od pierwszego uruchomienia. Żebym mógł to rzetelnie zweryfikować, musiałbym wydać opinię po miesiącach użytkowania. Xiaomi HyperOS z pewnością znajdzie swoich zwolenników. Chcesz coś natychmiast pokazać na ekranie TV? Wystarczy tylko wcisnąć "projekcja". Potrzebujesz większej personalizacji? Nie ma sprawy, można nawet odtworzyć wygląd iOS, jeżeli tylko masz taką ochotę. Co natomiast ważne - nie ma wsparcia dla eSIM. Nie ma też obsługi kart pamięci microSD. Chociaż wątpie, by były potrzebne przy 512 GB, a co dopiero przy 1 TB, to ten fakt należy odnotować. Nie ma też ładowania bezprzewodowego i zwrotnego. 

Jeśli zaś chodzi o głośniki stereo - są przyzwoite, ale też bez szału. Grają standardowo, donośne, ale nie da się ich określić mianem flagowych. Jest trochę płasko, bez basu, dźwięk idzie nieco stłumiony. Telefon ma zainstalowane ogniwo o pojemności 5000 mAh, co sprawia, że powinien trzymać na baterii co najmniej jeden dzień. Dokładnie tak jest. W takim codziennym użytkowaniu takie 10 i pół godziny z podświetlonym ekranem bez problemu osiągniemy. A gdy zabraknie baterii, w zestawie znajdziemy 120W ładowarkę, która naładuje ten sprzęt od 1 do 100% w ok. 19 minut. To akurat znakomita sprawa. Co ważne, POCO F6 Pro wspiera tzw. tryb hibernacji. Gdy bateria spadnie do poziomu poniżej 5%, wówczas możemy go włączyć i zyskać tym samym dostęp wyłącznie do najbardziej niezbędnych funkcji, jak dzwonienie czy pisanie SMS. W tym trybie telefon zużywa maksymalnie 1% baterii na 2 godziny. 

Jeśli zaś chodzi o samą jakość połączeń głosowych, to ogólnie nie mogłem na to narzekać, aczkolwiek to nie jest jakość flagowców czy choćby Xiaomi 14 Ultra. Dźwięk jest nieco bardziej płaski i cichy, ale też nigdy nie miałem problemów z obsługą sieci i pasmem 5G. Połączenie przez WiFi 7 odbywało się bez komplikacji, ale w Dubaju jest słaby internet, więc tam trudno było to zweryfikować. Niemniej, po powrocie do polski wszystko odbywało się w iście ekspresowym tempie. Zaskoczeniem było dla mnie coś innego. Nie mogłem uruchomić żadnych testów wydajności w takich aplikacjach jak 3DMark, AnTuTu (w końcu się udało) czy GFXBench. Telefon po prostu nie potrafił (albo nie chciał?) połączyć się z serwerami, by pobrać benchmarki. Nie mogłem więc przeprowadzić standardowej palety testów i musiałem posiłkować się tym, co się dało. 

POCO F6 Pro - jak się na tym gra? 

Zacznę może od tego, że poniżej znajdziecie wszystkie wyniki testów, które udało mi się odpalić i ukończyć. Geekbench 6 na szczęście zadziałał. Podobnie jak sprawdzenie szybkości wbudowanej pamięci na dane. Ku mojemu zaskoczeniu i mimo zastosowania formatu UFS 4.0, nie była tak szybka, jak we flagowych smartfonach. Dalej jednak jest wystarczająca, żeby nie narzekać ani na szybkość instalowania aplikacji ani na ogólne zachowanie telefonu i otwieranie na nim czegokolwiek. Wszystkie wyniki znajdziecie poniżej. 

A jak się na tym gra? Tak, jak wspominałem wcześniej, w telefonie zaimplementowano specjalne "centrum gry". Prowadzi to do możliwości wyboru specjalnego systemu zwanego "WildBoost" w trybie "Game Turbo", który znacznie zwiększa zegary, kasuje wszystkie aplikacje i co za tym idzie, podbija wydajność. W Genshin Impact rezultaty były doprawdy imponujące, bo nagle z poziomu 33 klatek na ustawieniach wysokich (nie maksymalnych) zrobiło się ok. 50, więc faktycznie ta funkcja działa. Same gry, jeśli mają taką możliwość, uruchamiają się na maksymalnych detalach (jak seria GTA), chociaż nie działają oczywiście tak dobrze, jak na tegorocznych flagowcach. Niemniej, próbkowanie dotyku jest wystarczające, wszystkie działania na ekranie przenoszone były natychmiast, a samo granie na takim ekranie z taką liczbą kolorów sprawiało mi wiele frajdy. 

Panel nie odbiega od tego, do czego przyzwyczaił nas system Xiaomi HyperOS. Wystarczy go wysunąć, przesuwając palcem w lewym, górnym rogu do środka ekranu, a pod ręką znajdziemy też odniesienia do wybranych i ostatnio używanych aplikacji. Ponieważ pod palcami nie ma wielkiej wyspy z aparatami, to też łatwo chwycić ten telefon we właściwy sposób i to niezależnie od tego, czy obrócimy go w jedną czy drugą stronę. Pod obciążeniem metalowe ramki wyraźnie się nagrzewają. Producent chwali się zastosowaniem nowego systemu chłodzenia z dużą płytką grafenową. Po dwóch godzinach nieprzerwanego grania w GTA nie zauważyłem na szczęście żadnych spadków wydajności (pomijając fakt, że gra działała w maksymalnej rozdzielczości na granicy 30 klatek). 

POCO F6 Pro - jakie robi zdjęcia? Słów kilka o zastosowanych aparatach 

No i tutaj przechodzimy do najbardziej nurtującej kwestii w POCO F6 Pro. Moje subiektywne odczucie podczas robienia zdjęć tym telefonem było takie, że łatwo o jakąś pomyłkę, ale też prosto jest cyknąć doprawdy ładne zdjęcie. Mają one dobrą kolorystykę, nieco podkręconą, a przy tym niewiele szumów i elegancko wychwytują np. punkt ostrości, jeśli wcześniej skorzystamy z funkcji aparatu SI. 

Niestety, testowane POCO F6 Pro jest pod względem fotek bardzo nierówne. Z jednej strony mamy dostęp do 50 MPIX matrycy głównej, ale z drugiej strony zdjęcia do selfie wychodzą koszmarnie. Używam tego słowa niestety nie bez przyczyny. Podczas premiery w Dubaju miałem wiele okazji, by uchwycić przednią kamerą różnych ludzi czy sytuacje. Za każdym razem, gdy chciałem to zrobić szybko, bo miałem mało czasu, efekt był bardzo marny. Żadne ze zdjęć nie było ostre i żadne nie nadawało się do użycia. Tym bardziej fotki nocne, na których już w ogóle nie było widać jakichkolwiek szczegółów. Dopiero za dnia, przy dużym spokoju i przy pewnej i stabilnej ręce zdołałem zrobić ładne zdjęcie. Ale to wymagało skupienia i chwili wytchnienia, na co często nie mamy czasu w codziennym biegu. 

Niemniej, tylny aparat w POCO F6 Pro zasługuje na pochwałę, bo potrafi zrobić znakomite zdjęcia zarówno za dnia, jak i w nocy. W dodatku sprawnie działa optyczna stabilizacja obrazu i rewelacyjnie spisuje się ustabilizowanie kadru przy nagraniach w 4K. Zresztą, telefon potrafi nagrywać i w 8K i 24 klatkach. W 4K przy 24, 30 i 60 klatkach oraz w 1080p przy 960 klatkach i w 720p nawet w 1920 klatkach na potrzeby zwolnionego tempa. Nagrania wychodziły świetnie i to niezależnie czy były realizowane za dnia czy w nocy, aczkolwiek to zdjęcia zrobiły na mnie największe wrażenie. A jaki jest dokładnie zestaw aparatów w POCO F6 Pro? 

  • Aparat główny 50 MPIX, przetwornik obrazu Light Fusion 800, Super Pixel 4-w-1 2,0 μm, ƒ/1,6, Rozmiar czujnika 1/1,55 cala, 6-elementowy obiektyw z OiS
  • Aparat szerokokątny 8 MPIX, ƒ/2,2, 119 stopniowe pole widzenia
  • Aparat makro 2 MPIX, f/2,4

Niestety, wielkość matrycy też jasno sugeruje jakość zdjęć z obiektywu szerokokątnego, które niestety pozostawiały sporo do życzenia. W pełnym słońcu - jasne, to oczko potrafi uchwycić atrakcyjne zdjęcie, chociaż szumów jest sporo i to raczej zabawa dla chętnych. W nocy wypada jeszcze słabiej, kompletnie niewspółmiernie do efektów generowanych przez matrycę główną (z maksymalnym, dwukrotnym optycznym zoomem). Aparaty w POCO otrzymały też takie funkcje jak: tryb seryjnych zdjęć 2.0 (pozwala uchwycić do 30 fotek na sekundę i 50 ujęć na 1 zdjęcie), tryb 50 MP, aparat filmowy, tryb dokumentu, tryb Pro. panorama, rejestrowanie ruchu, tryb nocny, tryb pionowy i długa ekspozycja HDR. 

Rezultaty wszystkich tych zdjęciowych przygód zobaczycie w powyższej galerii. Ja byłem bardzo zadowolony, ale musiałem brać pod uwagę, że zdjęcia w ruchu nie wychodziły już tak imponująco, jak w sytuacji w której miałem chwilę, by się zatrzymać. Producent coś tam wspomina o rejestrowaniu momentów, ale to akurat średnio wychodziło. By nie powiedzieć - marnie. Jeżeli cyknąłem zdjęcie i natychmiast odszedłem, wówczas było rozmazane (jak choćby Audi na jednej z powyższych fotek). Musiałem zaczekać. A na to czasu nie ma i często się o tym zapomina. Niemniej, za każdym razem, gdy robiłem zdjęcie nocne z POCO F6 Pro, byłem pod wrażeniem czystości tej fotki i ilości uchwyconych detali. W swojej klasie myślę, że to duża zaleta tego smartfona. 

POCO F6 Pro - podsumowanie testu i kilka słów na koniec 

Mimo moich subiektywnych odczuć i ogólnej sympatii do marki POCO, nie mogę ocenić F6 Pro tak pozytywnie, jakbym tego chciał. To urządzenie, które dobrze leży w rękach, dobrze się na nim gra, ma fenomenalny wyświetlacz, dużo pamięci RAM i miejsca na dane użytkownika. Nie kosztuje przy tym majątku, szybko się ładuje i wytrzymuje na baterii ponad 1 dzień, a w trybie oszczędzania energii spokojnie i dwie doby podziała. Robi za to słabe zdjęcia selfie, ma sporo różnych aplikacji pre-instalowanych w systemie i brakuje obsługi kart microSD oraz ładowania bezprzewodowego. Nie ma też wsparcia dla kart eSIM, a szkoda. Niemniej, to nadal telefon, który działa na niemal flagowym procesorze, a przy tym nie zacina się i może dostarczyć sporo frajdy. Jeśli szukacie znakomitego ekranu (wręcz najlepszego w swojej klasie) z kapitalną jasnością, chcecie na nim grać, a przy tym wydać ok. 3000 zł, to POCO F6 Pro jest godnym polecenia sprzętem. Tylko nie róbcie nim za dużo selfie, albo weźcie poprawkę na to, jak pewny i stabilny chwyt macie w rękach. Lub używajcie gimbala. Wtedy będzie dobrze. 

W redakcji mamy już POCO F6, którego test również dla Was przygotowuje i który przeczytacie na PPE.pl już niebawem. To według mnie znacznie ciekawszy smartfon od testowanego dziś POCO F6 Pro, bo nie dość, że ma ekran pokryty szkłem Corning Gorilla Glass Victus (a więc lepszym od tego z POCO F6 Pro), to na dodatek procesor jest nowszy (i niekoniecznie taki słabszy), a sam telefon tańszy o tysiaka i przy tym równie zaskakujący, jeśli chodzi o zestaw aparatów i komfort użytkowania. Może być nawet lepszym wyborem, ale tego dowiecie się w najbliższym czasie. 

Atuty

  • Bardzo dobry ekran z wysoką rozdzielczością
  • Wygodny w użyciu i dobrze wykonany
  • Bardzo dobre zdjęcia w ciągu dnia i w nocy
  • Szybkie 120W ładowanie
  • Etui, ładowarka i folia ochronna na ekranie w zestawie
  • Mimo wszystko wydajny procesor, chociaż to flagowiec poprzedniej generacji
  • Duża ilość pamięci RAM (16 GB) i miejsca na dane użytkownika (1 TB)
  • Szybka pamięć LPDDR5X i UFS 4.0
  • Nakładka Xiaomi HyperOS dobrze się sprawdza i jest wygodna w użyciu

Wady

  • Szkło ochronne Corning Gorilla Glass 5, a więc gorsze niż w tańszym POCO F6
  • Bardzo słabe zdjęcia selfie
  • Zrobienie dobrego i ostrego zdjęcia wymaga dłuższej chwili
  • Bez włączenia trybu turbo, w grach jest przeciętna wydajność. Po włączeniu trybu turbo telefon dość mocno się grzeje, szczególnie boczne ramki
  • Problemy z uruchomieniem benchmarków takich jak 3DMark, GFX Bench czy AnTuTu, a problemy wystepowały też przy innych aplikacjach
  • Brak obsługi kart eSIM i kart pamięci microSD

POCO F6 Pro kontynuuje uznaną serię smartfonów POCO, które mogą pochwalić się bardzo dobrymi "bebechami" w przystępnych pieniądzach. Telefon ma dobry wyświetlacz, niezłą baterię i robi bardzo dobre zdjęcia za dnia i w nocy. Nie nadaje się natomiast do zdjęć selfie (wychodzą często rozmyte i pozbawione szczegółów). Ma także problemy z utrzymaniem płynności w grach i dość mocno grzeje się pod obciążeniem. Nie mogłem też sprawdzić wszystkich benchmarków, gdyż... po prostu nie łączyły się z siecią. Ani 3DMark, ani też GFXBench, a zwykłego AnTuTu z poziomu aplikacji nie dało się zainstalować. Dziwnie to wygląda i nie spotkałem się jeszcze z czymś takim. Niemniej, urządzenie na pewno znajdzie swoich zwolenników, bo dobrze leży w dłoni i dostępne jest w pakiecie z 1TB miejsca na dane użytkownika.

7,5
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper