Puchatek: Krew i miód 2 (2024)

Puchatek: Krew i miód 2 (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Jest lepiej!

Piotrek Kamiński | 03.06, 21:00

Ponieważ pierwszy "Krew i miód" był totalnym szajsem, skleconym na szybko, bez budżetu, byleby wyrobić się przed innymi, ale przy tym kosztował dosłownie drobniaki - 50 tysięcy dolarów to mało nawet na nasze warunki - wiadomym było, że na siebie zarobi. Cała masa ludzi uderzyła do kin dla jaj, z ciekawości, aby sprawdzić jak bardzo zły film zrobił pan Rhys Frake-Waterfield. Tak więc powstanie kontynuacji było jedynie kwestią czasu (niedługiego, jak się okazuje). Ale "Krew i miód 2" to nie jest taki tam zwykły sequel.

Tym razem posiadając faktyczny budżet, pan reżyser mógł sobie pozwolić na zatrudnienie profesjonalnego scenarzysty, niejakiego Matta Alvareza, dla którego był to już... Trzeci scenariusz - budżet budżetem, ale nie można też przesadzać. W efekcie, dzisiejszy film naprawdę przypomina kształtem prawdziwe kino. Są postacie, dialogi, zwroty akcji, jakaś tam stawka - gigantyczny krok naprzód w stosunku do pierwszej części. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Rzecz w tym, że ten nowy lore nie do końca zgrywa się z wydarzeniami z jedynki, więc sprytni scenarzyści zrobili z niej "film w filmie" - jest to tania fabularyzacja "prawdziwych" wydarzeń sprzed kilku miesięcy. Trzeba przyznać, że pomysł to całkiem niezły, pozwalający zrobić coś na wzór miękkiego rebootu w płynny, sensowny sposób.

Puchatek: Krew i miód 2 (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Znajomi starzy i nowi

Kto pierwszy mrugnie

Pozwoliło to filmowcom bezboleśnie wymienić aktora w roli Krzysia (tym razem gra go jeden z producentów filmu, Scott Chambers) i zaktualizować maski i w ogóle kostiumy antagonistów na odrobinę mniej komiczne. Sam Kubuś wygląda teraz naprawdę sensownie, z niemal zawsze wykrzywioną w złośliwym uśmiechu twarzą, która może się teraz nawet częściowo ruszać. Słabiej wypadają natomiast nowi mieszkańcy Stumilowego lasu - Tygrysek i Sowa. Ten pierwszy nie jest nawet marginalnie podobny do oryginału, nie bryka, nie jest wiecznie hiperaktywny - co mogłoby być solidną bazą, na której możnaby zbudować ciekawie wykolejonego mordercę. Zamiast tego, jest to po prostu kalka Freddy'ego Kruegera. Pojawia się znikąd, atakuje szponami, ma cholernie głęboki głos i bodajże każde jedno zdanie kończy słowem "bitch". Sowa natomiast głównie gada złowieszczo, mało co faktycznie robiąc (chociaż jedno zabawne morderstwo na koncie ma)! Trochę zmarnowany potencjał, moim zdaniem.

Tym razem jednak to nie zwierzaki są głównymi bohaterami, a pan Christopher Robin, u nas nazywany Krzysztofem albo Krzysiem, co daje przekomiczny efekt, kiedy Puchatek i Tygrysek mordują całe dziesiątki uczestników jakiegoś rave'a (bo czemu nie, przynajmniej można pokazać dużo golizny), a spanikowana i przerażona koleżanka głównego bohatera dzwoni do niego i gada do słuchawki coś w stylu: "No odbierz telefon, Krzysiu". Najbardziej niewłaściwy moment na używanie uroczych zdrobnień ever. Po wydarzeniach pierwszego filmu, Krzyś stara się wrócić jakoś do normalnego życia. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ spora część mieszkańców miasta nie uwierzyła w historię o morderczych ludzio-zwierzętach, szepcząc po kątach, że to zapewne sam Robin jest mordercą. Jak ten wątek wpłynie na resztę fabuły? Otóż... Wcale, ponieważ już chwilę później film zupełnie o nim zapomina i nigdy już do niego nie wraca.

Puchatek: Krew i miód 2 (2024) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Specyficzny, nietrafiony sposób na zaoszczędzenie budżetu

Tygrysek

Większy budżet oznacza również, że film zwyczajnie wygląda lepiej. Plany zdjęciowe nie straszą już plastikiem i są nawet w miarę zróżnicowane. Zobaczymy wnętrza domów, las, dyskotekę, miasteczko, laboratorium - no jest tego trochę (zabawne, bo zapewne w żadnym innym filmie nie zwróciłbym na coś takiego większej uwagi). Może nawet trochę aż za bardzo, bo wciąż uważam, że ten rave z końcówki został tam wepchnięty na siłę i pasuje do reszty filmu jak pięść do nosa, ale czymś trzeba przecież ten licznik zgonów podkręcić. 

Same morderstwa też są teraz znacznie ciekawsze i bardziej sugestywne. Urywane głowy i kończyny robią pozytywne wrażenie, a spalona głowa jednej z postaci z samego początku filmu jest jednocześnie komicznie nabrzmiała od niemałej ilości makijażu nań nałożonych oraz odrzucająco obrzydliwa, pełna dziur i blizn. Nie rozumiem jedynie, dlaczego w większości sytuacji sam moment przebicia ciała pozostawiony jest poza kadrem, a my widzimy tylko rezultat. Nie mówię żeby wszystkie sceny gore były kręcone na gigantycznym zbliżeniu, żeby wszystko było jak najdokładniej widać, bo budżet spuchłby do nieprzyjemnych rozmiarów, ale chociaż kilka takich akcji pokazujących, że "tym razem mamy pieniądze" byłoby mile widzianych. Kiedy widzę, jak Kubuś wyrywa komuś przedramię, okłada go nim, po czym cięcie pokazuje coś innego (nie pamiętam już dokładnie co) i sekundę później widzimy już, jak oprawca odchodzi od ciała z ręką wepchniętą w gardło, to czegoś mi brakuje. To jakby w piłce nożnej pokazywali cały mecz, ale na momenty, w których zawodnicy strzelają gole przeskakiwali na chwilę na trybuny albo minę trenera stojącego z boku.

"Puchatek: Krew i miód 2" jest nieskończenie lepszym filmem od części pierwszej. Wygląda i brzmi jak film - czego nie dało się powiedzieć o oryginale - fabuła naprawdę stara się zrobić z tymi postaciami coś nowego i intrygującego (szkoda jedynie, że nie ma w niej zbyt wiele sensu, jeśli się tak sekundę nad nią zastanowić), a sceny śmierci potrafią rozbawić. Ostatecznie jednak jest to kiepsko zrobiona, dziurawa opowieść, pełna zapożyczeń z innych, dużo lepszych horrorów, a w scenach gore wciąż wychodzi na wierzch raczej skromny budżet. Gdyby nie marka "Kubuś Puchatek", nikt by się tym filmem nie zainteresował.

Atuty

  • Kilka solidnych pomysłów, którym zwykle brakuje jednak rozwinięcia;
  • Garść ciekawych patentów na zadawanie śmierci;
  • Słabą, bo słabą, ale wypada docenić, że dwójka przynajmniej ma jakąś fabułę, dialogi, konflikty, rozterki.

Wady

  • Niby brutalny, a sam moment przebicia ciała zwykle zostaje poza kadrem;
  • Rekontekstualizacja zwierzątek z lasu nie klei się logicznie z tym, co o nich wiemy;
  • Sceny ataków straszą chaotycznym, pełnym błędów montażem;
  • Niechlujnie rozwija i porzuca zaproponowane wątki i koncepcje;
  • Tygrysek i Sowa to bardziej analogii innych, znanych postaci, niż oryginalne twory.

"Puchatek: Krew i miód 2" jest niezaprzeczalnie filmem lepszym od jedynki pod każdym względem, ale kiedy poprzeczka jest wkopana w ziemię, raczej nietrudno ją przeskoczyć. Widać tu kilka nawet niezłych pomysłów, ale realizacyjnie wciąż wieje amatorszczyzną. Wynik zrobi mu wyłącznie star power Kubusia.

3,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper