SaGa Emerald Beyond

SaGa Emerald Beyond - recenzja i opinie o grze [PS5, PS4, NS, PC, Mobile]. Wchodzimy na wyższy poziom?

Igor Chrzanowski | 08.05, 06:00

SaGa Emerald Beyond jest pierwszą nową odsłoną marki SaGa od wielu lat, ale dalej pozostaje ważne pytanie. Czy Square Enix odpowiednio dba o niszową markę? Odpowiedź w naszej dzisiejszej recenzji!

Seria SaGa ma na karku ponad 3 dekady i przez ten czas trzymała się niestety na uboczu, będąc ciągle spychaną na drugi, a może nawet i trzeci plan w wydawnictwach Square Enix. Ostatnio dostaliśmy serię remasterów i innych odświeżeń klasycznych odsłon cyklu, ale na zupełnie nową odsłonę musieliśmy czekać blisko dekadę, bo aż 8 długich lat. Czy po SaGa: Scarlet Grace Japończycy znów uderzyli w rynek z grą wartą naszej uwagi?

Dalsza część tekstu pod wideo

Jak się domyślacie, odpowiedź na to pytanie znajdziecie w naszej recenzji, aczkolwiek już na wstępie warto zaznaczyć, że jest to jeden z tych tytułów, który ciężko się ocenia. Ma to w sobie potencjał na coś wybitnego, ma też potencjał na bycie ultra crapiszonem. Co zatem poszło dobrze, a za co Square Enix powinno zebrać baty?

SaGa Emerald Beyond - 5 historii, 6 herosów i stek bzdur

SaGa Emerald Beyond

Seria SaGa ma na karku prawie 35 lat i przez cały ten czas jej autorzy próbowali swoich sił z różnymi formułami, pomysłami i systemami, aczkolwiek w ostatnich latach wykreowała się dość ciekawa wizja tego, czym SaGa może wyróżniać się na tle innych flagowych marek z gatunku - po pierwsze cykl miał oferować unikalny styl eksploracji świata i narracji, po drugie przygotowano system walki oparty na łączeniu sił drużyny w efektowne i efektywne combosy. Najnowsza recenzowana dziś SaGa Emerald Beyond kontynuuje nieco ten trend, aczkolwiek podchodzi do niego na swój sposób, eksperymentując z formułą fabularną, co na moje oko niestety nie wyszło grze na dobre.

Dlaczego? Teoretycznie był tu naprawdę fajny potencjał. 6 bohaterów i aż 17 różnych światów do odwiedzenia mogło dać nam mega ciekawie poprowadzoną intrygę, jakąś teorię multiwersum czy coś na wzór połączonych losów wszystkich bohaterów, mimo iż ci pochodzą z różnych wymiarów. Niestety zamiast tego najnowsze dzieło Square Enix oferuje nam chyba najgorszy, najbardziej nijaki i nieangażujący scenariusz w dziejach tego gatunku. Po pierwsze każda z przedstawionych nam opowieści nie jest powiązana z innymi - mamy zatem 5 opowieści, które można przechodzić w dowolnej kolejności, ale nie dostajemy żadnej naprawdę ciekawej nagrody za ogranie ich wszystkich.

Na domiar złego każdą z nich można przejść w około 5-7 godzin, co zależy głównie od poziomu waszych umiejętności i tego, czy chcecie wejść w każde interaktywne "drzwi" jakie pokazuje wam mapa. Dlaczego to źle, że te historie są krótkie? A no dlatego, że są tragicznie przedstawione. Dajmy na to takiego Tsunanori Mido - to jegomość pochodzący z rodu Mido, który od lat buduje swoją pozycję w Japonii. Przyjeżdżamy do hotelu jego wuja, gdzie nagle (po 2 minutach gry) okazuje się, że jesteśmy wybrańcem z Cathedral Project, który ma przywrócić równowagę we wszech świecie.

Nawet nie umiem wam tego jakoś sensownie wytłumaczyć. Po prostu zaczynasz grę, jesteś super uber wybrańcem, ale nie wiesz po co, dlaczego, kto cię wybrał, po jakiego grzyba masz coś tam ratować i dlaczego ma ci na tym zależeć. Innym razem dwie policjantki gonią jakiegoś bandziora i trafiają do magicznego świata, gdzie u ich boku walczą dzikie magiczne koty. Dlaczego? Co się dzieje? Po co dalej gonić tego typka? Nie ważne. Lecisz dalej! A tam w kolejnej opowieści trzeba zapobiec wojnie kilku frakcji - ale żadna nie mówi ci dlaczego masz ją wspierać, kto wywołał wojnę, jaki jest jej cel, ani jakie mają motywacje. Po prostu masz pomóc, bo tak i koniec dyskusji. 

Naprawdę chciałem się w to zaangażować, czytałem od deski do deski każdy dialog. Problem w tym, że absolutnie nic z tego nie wynika. Weźmy na to krainę skutą lodem. Naszym celem jest w niej odmrożenie mieszkańców, ale niestety mamy mniej jednostek mocy, niż ludności tego miejsca, dlatego musimy uważnie wybierać kogo chcemy odmrozić. Niby fajny motyw, ale spierniczony po całości. Niby różne decyzje powinny odmienić osiągnięte zakończenie, ale ma to tak znikomy wpływ na dosłownie cokolwiek, że nie warto się tym przejmować. Na dodatek gra nie ułatwia nam tego zadania, bowiem naszą decyzję musimy podjąć na podstawie opisów przypominających coś takiego; "To Zenek, kowal.", "To Stasiek, major miasteczka", "To jakiś pracownik kopalni". Niestety, nie żartuję. 

SaGa Emerald Beyond - rozgrywka ratuje sytuację?

SaGa Emerald Beyond

No dobra, skoro fabularnie to taka kiszka i absolutnie nic specjalnego, to może chociaż gameplay obroni tę produkcję? No cóż, tutaj też nie jest perfekcyjnie. Zacznijmy sobie od eksploracji świata, która tutaj po prostu nie istnieje. Gdy jesteśmy na mapie, musimy się skupić i wtedy gra pokaże nam trasę do różnokolorowych kart reprezentujących punkty do interakcji. Niebieskie są rozmową, czerwone gwarantują walkę, a zielone ważny punkt dla historii. Światy są na tyle maciupcie, że nie da się w nich zgubić, nie ma w nich co zwiedzać, a do żadnej lokacji na mapce imitującej dioramę nie da się nawet wejść. 

Ot po prostu interakcja z drzwiami daje nam dialogi, po czym dostajemy kolejne rozmówki, a następnie jeszcze więcej dialogów. No i od czasu do czasu walkę. Po takim maratonie odblokowują się kolejne karty interakcji i lecimy od nowa schemacik. Ja rozumiem, że to miała być dość średnio budżetowa gierka i że twórcy przybrali taką konwencję. Ale mogliby chociaż dać nam jakieś poczucie tego, że każdy z tych światów ma coś do odkrycia - jakąś tajną ścieżkę, skarb, legowisko potworów, czy cokolwiek ciekawego. A tak to latamy od okna dialogowego do okna dialogowego, co autentycznie sprawiło, że podczas ogrywania recenzowanego SaGa Emerald Beyond jakieś ze 3 razy po prostu usnąłem. Może to wina grania do 1-2 w nocy, ale może też tego, że brakuje tu po prostu jakichkolwiek ciekawych opcji - nawet zabrakło sklepikarzy, u których kupimy przedmioty. Czasem możemy przyjąć dodatkowe wyzwania do wykonania w boju, ale już ustawianie drużyny, mocy ataków i taktyki bojowej jest rozwiązane dość mizernie. 

Jedynym aspektem sprawiającym, że w nową odsłonę kultowej SaGi chce się jeszcze jakkolwiek grać, jest walka. Bo co jak co, ale to jeden z fajniejszych i bardziej satysfakcjonujących systemów walki w tym gatunku. O naszych ruchach decydują tutaj gwiazdki ruchu, a z racji tego, że każdy atak ma swoją określoną cenę, trzeba jakoś pokombinować z tym czego i dlaczego chcemy użyć. W menu wyboru taktyki możemy wybrać scenariusz z inicjatywą i mniejszą liczbą gwiazdek, albo większe roszady w szyku i więcej możliwości na start. To ma kluczowe znaczenie dla ataków w jakie wyposażymy swoich towarzyszy.

Dlaczego zapytacie? A no chodzi o wspomniane już combosy. Jeśli na osi kolejności wykonywania ruchów w danej turze, nasi wojownicy mają kolejki obok siebie, łączą ataki w super kombinacje dające 200 albo nawet i więcej procent skuteczności bojowej, co przekłada się na wyższy damage zadawany oponentom i szybsze zwycięstwo. Trzeba mieć jednak na uwadze to, że rywale mogą przerywać nasze plany swoimi ruchami, my możemy użyć umiejętności obronnych, wabików i innych zagrywek, co robi z każdej tury coś na wzór ciekawych szachów. Kto tym razem będzie sprytniejszy i sprawi, że to jego strona wykona więcej kombinacji. Daje to sporo frajdy, pozwala zobaczyć efekciarskie animacje, a całości towarzyszy niezwykle przyjemna muzyczka. 

SaGa Emerald Beyond - czy warto zagrać?

Jak zatem widzicie, SaGa Emerald Beyond to nie jest ani w 100% dobra ani zła produkcja. Fabularnie wieje nudą, przedstawiony świat bywa nudnawy, choć miałby potencjał na coś szalenie ciekawego, a system walki to prawdziwe złoto w całym tym gatunku. Jeśli kochacie jRPG-i, możecie spróbować swoich sił z dziełem Square Enix, ale nie obiecujcie sobie za wiele. Tak po prostu. 

Ocena - recenzja gry SaGa Emerald Beyond

Atuty

  • System walki to najlepszy element gry
  • 5 historii i aż 17 światów
  • Świetna muzyka
  • Oprawa graficzna może się podobać

Wady

  • Fabularnie wieje nudą
  • Żaden bohater ani świat nie angażuje jak powinien
  • Powtarzalność rozgrywki

SaGa Emerald Beyond jest grą, którą trudno jest kochać, ale ciężko też ją całkowicie nienawidzić. Dla walki? Warto! Dla fabuły? Zdecydowanie nie.
Graliśmy na: PS5

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper