Noc której obudził się Laurier (2022)

Noc, której obudził się Laurier (2022) - recenzja, opinia o serialu [Canal+]. Xavier Dolan w stanie czystym

Piotrek Kamiński | 04.03, 21:09

Madeleine Larouche właśnie zmarła. Jednym z jej życzeń było, aby do trumny przygotowała ją córka, która opuściła rodzinne miasto lata temu. Jej pojawienie się w mieście sprawia, że na jaw wychodzić zaczynają dawne, rodzinne sekrety. Kim jest Laurier Gaudreault i co dokładnie wydarzyło się w jego domu pewnej nocy, roku 1991?

Nie jestem przekonany, czy rozciąganie sztuki teatralnej na 5 godzin telewizji to taki świetny pomysł. Xavier Dolan potrafi opowiadać o ludziach i ich dramatach, jasne, ale moim zdaniem tym razem trochę przedobrzył. Oryginał dzieje się w całości w jednym miejscu - w klinice gdzie przygotowywane do pochówku jest właśnie ciało Madeleine - tymczasem serial rozgrywa się w domach, barach, motelach, w budynkach i na powietrzu, w czasach obecnych i w latach dziewięćdziesiątych. Miejscami robi się przez to straszny chaos, zwłaszcza kiedy z początku nie ogarniamy jeszcze kto jest kim, a akcja raz za razem przeskakuje od przeszłości, do teraźniejszości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mam czasami wrażenie, że Dolan automatycznie dostaje dodatkowe punkty za sam fakt, że to on. Jasne, "Zabiłem moją matkę" był nie lada debiutem reżyserskim, w dodatku zrobionym w bardzo młodym wieku jak na tę branżę, ale to nie znaczy, że teraz wszystko, czego się facet dotknie, musi automatycznie zamieniać się w złoto. "Noc, której obudził się Laurier" jest bardzo dobrze zagranym kawałkiem telewizji, ale ma swoje problemy. Nie trzeba piać z zachwytu nad czymś, tylko dlatego, że za sterami siedzi znana/lubiana/utalentowana osoba. Brzmi trochę, jakbym zamierzał kompletnie obsmarować dzisiejszy serial, ale nie, bez przesady. Po prostu widzę na IMDb oceny typu 9 czy 10 i nie rozumiem skąd aż tak wielki zachwyt. Wiadomo, każdy ma inny gust (sam też wystawiłem w życiu kilka kontrowersyjnych ocen), ale żeby od razu 10?

Noc, której obudził się Laurier (2022) - recenzja, opinia o serialu [Canal+]. Bohaterowie ciekawski niż opowieść wokół nich

Syn marnotrawny

Zacznijmy od tego, że sama zagadka, jak i jej rozwiązanie nie należą do przesadnie ciekawych. Praktycznie od samego początku twórcy rzucają widzowi fragmenty odpowiedzi, z której całkiem szybko można zacząć sobie układać co się wydarzyło. Oczywiście nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać, ale właśnie w tym rzecz - kiedy w ostatnim, piątym odcinku widzimy dokładnie co się wydarzyło, jakież to wydarzenie "zniszczyło" życie Larouche'ów. W dzisiejszych czasach też obserwujemy po prostu codzienne życie rodziny, poznajemy ich, patrzymy jak szykują się do pogrzebu. Najbardziej trzymający w napięciu scenariusz to nie jest.

Tym jednak, co sprawia, że serial chce się oglądać są jego bohaterowie. Dolan zatrudnił prawie całą obsadę oryginalnego spektaklu, który miał okazję obejrzeć w 2019 roku. Szczególnie ciekawą kreację tworzy Julie LeBreton jako Mireille Larouche, jedyna córka denatki. Z początku mamy myśleć, że to niesympatyczna kobieta, która zostawiła całą rodzinę za sobą żeby robić karierę. Szybko jednak zauważamy, że pod wieloma względami jest osobą całkiem sympatyczną, a później, że również odrobinę odkręcona psychicznie, z mocno specyficznymi preferencjami seksualnymi. Tak naprawdę każdy z głównych bohaterów jest w jakimś stopniu popsuty i to na powolnym odkrywaniu ich tajemnic skupia się fabuła serialu. Już w pierwszym odcinku widzimy jak swój czas wolny lubi spędzać jeden z braci, że drugi jest ostrym ćpunem (żaden to spoiler, wiemy o tym od początku) i gra go oczywiście sam Dolan, który nie mógł odmówić sobie zagrania w swoim projekcie.

Noc, której obudził się Laurier (2022) - recenzja, opinia o serialu [Canal+]. Piękna warstwa techniczna

Bal

Zdjęcia Andre Turpina tworzą świetny klimat. Są wręcz lekko oniryczne, senne. Reżyser regularnie raczy nas intrygującymi kadrami i sekwencjami. Wie jak postawić kamerę aby stworzyć piękny kadr. Oczami wyobraźni wciąż widzę wyraźnie time lapse z ostatniego odcinka - sylwetka mężczyzny na środku kadru, korytarz z oknem na końcu, wbijające się przez nie, pomarańczowe światło i sylwetki ludzi, krążących na dużym przyspieszeniu między pomieszczeniami. Pięknie to wygląda. Ale w maestrii tych ujęć nie chodzi wyłącznie o to, aby były niewiadomo jak oryginalne. Czasami wrażenie robi kontrast: Mireille szyję ranę na czole swojego najmłodszego brata, rozmawiają, poznają się - to całkiem uroczy, rodzinny moment, który tylko trochę psują przykryte niedbale narzutą zwłoki w trakcie balsamowania. Albo otoczony kwiatami, skąpany w świetle letniego słońca fotel na werandzie, w którym siedzi wtedy jeszcze żywa matka (Anne Dorval), a chwilę później ten sam fotel, ale tym razem pusty i przy znacznie gorszej pogodzie. Ponieważ sam obrazek wyraża więcej, niż tysiąc słów.

Piękne zdjęcia i mocna obsada to bardzo duże atuty już same w sobie, a do nich dodać można jeszcze bardzo mocną, klimatyczną ścieżkę dźwiękową autorstwa duetu David Fleming i Hans Zimmer. To w większości bardzo smutne dźwięki, pełne smyczków i długich nut, ale czasami kompozytor wchodzi na dźwięki tak przenikliwe, że ma się wrażenie, jakby oglądało się dreszczowiec. Jak widać, wszystko w tym serialu gra, jak trzeba. Wszystko poza główną intrygą - bądź, co bądź, dosyć istotny mankament. Ah! No i nie obraził bym się na odrobinę mniej ujęć jąder i penisów, ale w sumie nie narzekam, kiedy filmowcy nie szczypią się z pokazywaniem kobiecego ciała, więc nie wypada abym jakoś bardzo czepiał się odwrotnej sytuacji.

"Noc, której obudził się Laurier" to pięknie zagrany, nakręcony i udźwiękowiony dramat rodzinny - gatunek bardzo bliski reżyserowi i dobrze przezeń rozumiany - który ma jednak jeden, dosyć istotny problem. Scenariusz nie robi dostatecznie dużo, abym zainteresował się kim jest Laurier I jaki jest jego problem. Natomiast po pięciu godzinach wodzenia widza za nos, odpowiedź na te pytania jest, cóż... Zupełnie niesatysfakcjonująca. Szkoda, bo gdyby nie to, faktycznie byłoby dzieło sztuki.

Atuty

  • Bardzo dobra obsada;
  • Świetne zdjęcia;
  • Hanz Zimmer i wszystko jasne;
  • Świetnie opowiada historię obrazem.

Wady

  • Główna intryga i zagadka raczej zawodzą;
  • Okazjonalnie narracyjny chaos.

"Noc, której obudził się Laurier" opowiada o czwórce zepsutego na różne sposoby rodzeństwa. Jeśli masz ochotę na pięć godzin depresyjnego jak diabli klimatu i nietuzinkowego aktorstwa, to może to być propozycja dla ciebie. Jeśli natomiast szukasz porywającej opowieści, trzymającej w napięciu intrygi to... Szukaj dalej?

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper