Tomb Raider I-III Remastered

Tomb Raider I-III Remastered - recenzja i opinie o grze [PS5, PS4, XSX, XOne, NS, PC]. Lara Croft powraca!

Igor Chrzanowski | 21.02, 00:25

Lara Croft szykuje się do pełnoprawnego powrotu w nowej serii gier, która to ma łączyć pierwszą panią archeolog z jej drugą iteracją. zanim to nastąpi dostajemy odświeżoną klasykę w postaci Tomb Raider I-III Remastered. Sprawdzamy ją w naszej recenzji!

Przygody słynnej panny archeolog skończą w tym roku aż 28 lat, co oznacza, że od blisko 3 dekad i aż pięciu generacji konsol możemy wyruszać na poszukiwanie przygód u boku uroczej, aczkolwiek diabelnie niebezpiecznej dziedziczki majątku rodu Croft. Crystal Dynamics wykupiło prawa do marki Tomb Raider od Square Enix, dzięki czemu mogą kreować przyszłość tego genialnego IP w 100% po swojemu. Jesteśmy już dość blisko zapowiedzi kolejnej pełnoprawnej gry z Larą Croft w roli głównej, ale zanim to nastąpi, możemy powrócić do samych początków tej historii.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dzięki Tomb Raider I-III Remastered miałem okazję znów odwiedzić kultową jaskinię w Peru, zwiedzić Atlandytę, zobaczyć Mur Chiński, czy też zobaczyć zapierającą dech w piersiach Nevadę. Czy była to udana podróż i czy klasyczne Tomb Raidery przetrwały trudną próbę czasu? Wszakże od czasów fantastycznej trylogii z PSX-a minęło mnóstwo czasu, a branża poszła bardzo do przodu. Tego dowiecie się z naszej recenzji!

Tomb Raider I-III Remastered - Lara Croft kontra wilki

Tomb Raider I-III Remastered przeciwnicy

Jeśli jesteście dinozaurami gamingu, albo jak ja spędzaliście wczesne lata grania na konsolach z pierwszym PlayStation, na pewno graliście w którąkolwiek część Tomb Raidera zachwycając się wtedy oszałamiającymi efektami, realizmem i klimatem przygód Lary Croft. To co szokowało blisko 30 lat temu, dziś nie jest już tak imponujące, a większość współczesnych graczy raczej uznałaby klasyczne Tomb Raidery za raczej relikt przeszłości, niż coś w co da się faktycznie pograć. Właśnie dlatego całej serii potrzebny był ten remaster, który miałem przyjemność ogrywać do naszej recenzji. Tak, dobrze czytacie, była to dla mnie czysta frajda i przyjemność i już wyjaśniam dlaczego.

Może moja opinia wydać się dość kontrowersyjna, ale ostatnia trylogia przygód panny Croft nie podeszła mi do gustu aż tak jak te stare kultowe i nieco drewniane odsłony serii. Za dużo było w nich walki, za mało przygody i rzeczywistego poszukiwania tych wszystkich skarbów, rozwiązywania zagadek i tym podobnych rzeczy. Co prawda reboot z 2013 ukończyłem nawet na 100%, ale nadal mi czegoś brakowało. Teraz gdy zagrałem w recenzowane Tomb Raider I-III Remastered, doskonale wiem o co chodziło. 

Klasyczne odsłony Tomb Raidera były dużo bardziej kameralne - tylko ja, Lara Croft, delikatny ambiencik tła, niekiedy klaustrofobiczne albo zawiłe lokacje i ta niepewność. Co będzie dalej? Kiedy wyskoczy na mnie jakiś wilk, niedźwiedź, nietoperz, czy krwiożercza mumia. Współczesne dzieła Crystal Dynamics są dość przewidywalne - lecisz z karabinem, rozwalasz armie wrogów niczym Nathan Drake i od czasu do czasu masz jakąś tam łatwą zagadkę. Ten nostalgiczny powrót do przeszłości przypomniał mi jednak za co wszyscy pokochaliśmy Larę w latach dziewięćdziesiątych. 

Tomb Raider I-III Remastered - powrót (nie) idealny

Tomb Raider I-III Remastered - zagadki

Trylogię oryginalnych Tomb Raiderów z PSX-a cechuje kilka wyjątkowych jak na nasze czasy kwestii. Przede wszystkim nie jesteśmy zalewani setkami samouczków, których brak jest moim zdaniem sporą zaletą remastera przygotowanego przez Aspyr Media. W każdej misji musimy samemu wykombinować gdzie trzeba iść, co należy zrobić oraz jak podejść do tematu, gdy zdaje nam się, iż rozgryźliśmy tę zagadkę. O ile pierwsze misje w każdej z trzech pozycji są relatywnie proste (no może sekwencją pułapek w Tomb Raider II), tak im dalej w las tym ciężej. To co dziś deweloperzy nazywają zagadkami, przy dawnych przygodach Lary Croft jest jak wycieczka przedszkolaków do parku na spacer. Jako Lara musimy nie tylko znaleźć odpowiednie rozwiązanie, ale także pokonać szereg arcytrudnych pułapek, wykonać setki mierzonych na milimetry skoków, przepłynąć kilka diabelnie trudnych podwodnych tras, a na dodatek walczyć z czasem.

Serio, dawno żadna współczesna gra nie dała mi takiego kopniaka na twarz i takiej lekcji pokory jak odświeżona trylogia Tomb Raider I-III Remastered. Zaliczenie wszystkich trzech historii wraz z ich dodatkowymi epizodami to minimum 60-65 godzin naprawdę wymagającej zabawy. Ale jeny, ile to daje satysfakcji - może takie porównanie jest trochę kretyńskie, ale może zobrazuje poziom trudności tych gier nowemu pokoleniu. Jak rozwiążesz ciekawą łamigłówkę w Tomb Raiderach I-III, poczujesz się jeszcze lepiej niż po ubiciu trudnego skurczybyka w grach From Software. Ulga, radość, ekstaza i satysfakcja. No po prostu poezja. Na szczęście zarówno "jedynkę" jak i "trójkę" można zapisywać po ludzku kiedy się chce, bez męczących kryształów zapisu jak te 28 lat temu, aczkolwiek na śmiałków czekają odpowiednie trofea, jakie wpadają za zapisanie mniej niż na przykład 86 razy przez całą grę. 

Dobra, zachwycam się nad tym jak epickie i fantastyczne to były i nadal są przygody. Ale czy ten remaster to prawdziwy remaster z krwi i kości? Ależ owszem! Na pewno widzieliście już nie jedno porównanie, które jasno pokazywało, że odrestaurowana trylogia wygląda znacznie lepiej niż klasyka z PSX-a. Na szczęście mamy tutaj wybór. Jeśli chcemy grać retro, możemy po wciśnięciu przycisku Options na padzie przełączyć szatę graficzną na oryginalną, a następnie natychmiast powrócić do nowej w dowolnym momencie. A powiem wam, że będziecie naparzać w ten guzior dość często. Dlaczego?

Tomb Raider I-III Remastered - Ciemno tu jak w....

Tomb Raider I-III Remastered - oprawa graficzna

Deweloperzy pragnęli dostarczyć nam bardziej realistyczną wizję starej dobrej Lary, ale niestety miejscami nie wyszło to na dobre, albowiem dosłownie w wielu miejscach jest ciemno jak w... no wiecie gdzie. Nic nie widać, nie wiadomo gdzie leżą przedmioty do podniesienia, ani gdzie stanąć by coś przełączyć lub rozwalić. Na szczęście możliwość powrotu do oryginalnej oprawy naprawia sprawę, bo no co jak co, ale idealne oświetlenie sprzed 3 dekad bywa czasem dużo bardziej czytelne. Wielkie uznanie mam jednak do twórców za to, że poprawiając oprawę graficzną uszanowali dziedzictwo klasyka i w powiedzmy 95% miejsc nie zmieniali ogólnej geometrii terenu i przedmiotów. Dlaczego to ważne? 

A no dlatego, że jak już wspominałem skoki Lary czasem trzeba było mierzyć co do kroku, a kombinowanie przy nowej geometrii mogłoby zepsuć kruchy balans rozgrywki z czasów pierwszego PlayStation. Ponadto to właśnie dzięki temu tak łatwe jest przełączanie się pomiędzy oprawą graficzną, co naprawdę jest warte odnotowania. Niestety twórcom nie poszło jednak eksperymentowanie z nowym sterowaniem. Oczywiście, dzięki niemu Lara Croft nie rusza się już jak betonowy kloc, a wykonywane przez nią czynności są bardziej naturalne.

Niemniej jednak klasyczne Tomb Raidery zostały zbudowane z myślą o tym niesławnym sterowaniu, przez co przynajmniej w moim wypadku wyglądało to tak, że pani archeolog stawała się zbyt zwinna. Może to głupio brzmi, ale tak jest. Wiecie, aby podejść i aktywować dźwignię trzeba stanąć centralnie przy niej wciskając wichajster do machnięcia w twarz Lary, co wymaga czasem korekty ustawienia bohaterki w dość specyficzny sposób. Nowe sterowanie to na swój sposób utrudnia. To co jednak pozostało przez te blisko 30 lat niezmienne, to fatalna praca kamery. Autorzy recenzowanego dziś Tomb Raider I-III Remastered nie dali rady usprawnić jej pracy, przez co nadal potrafi odwalić nam fikołka w połowie ważnego skoku, podnosząc ciśnienie o jakieś 400%. Ale no, kto grał w oryginalną trylogię na "szaraku" będzie wiedział jak sobie z tym poradzić - rada jest prosta. Cierpliwość. Dużo, naprawdę mega dużo cierpliwości.

Tomb Raider I-III Remastered - czy warto zagrać?

Czy zatem warto sięgnąć po remaster trzech pierwszych odsłon marki Tomb Raider? Cóż, to bardzo trudne pytanie, bowiem odpowiedź w zależności będzie się różnić od waszego gamingowego doświadczenia. Jeśli graliście w przygody Lary Croft na pierwszym PlayStation lub innym sprzęcie tamtych czasów, wchłoniecie całą trylogię wraz z dodatkami niczym najsłodszy napój bogów. To stara dobra Lara - ze wszystkimi swoimi zaletami jak i wadami. Nie znajdziecie tu wartkiej akcji, setek wrogów, karabinów, ani filmowych scen akcji jak w trylogii rebootów. To bardziej kameralne, osobiste i wymagające doświadczenie, od którego bardzo łatwo się odbić, jeśli nie ma się pewnej tolerancji na archaizmy czasów piątej generacji konsol.

Ocena - recenzja gry Tomb Raider I-III Remastered

Atuty

  • Trzy fantastyczne przygody!
  • Wierność oryginalnym produkcjom
  • Wymagająca rozgrywka
  • Masa easter eggów
  • Kilka małych usprawnień

Wady

  • Kamera, oj ta kamera...
  • Nowoczesne sterowanie jest nieintuicyjne
  • Nowa oprawa jest często zbyt ciemna
  • Brak platyn na PlayStation 5
  • Przydałyby się jakieś materiały zakulisowe

Klasyczna Lara Croft powraca w chwale, by ponownie pokazać nam, że odkrywanie grobowców może być fascynujące i wymagające. To klasyka pełną gębą, co ma swoje plusy jak i minusy.
Graliśmy na: PS5

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper