Chłopiec i czapla (2023)

Chłopiec i Czapla (2023) - recenzja, opinia o filmie [Nowe Horyzonty]. Wszystko przemija

Piotrek Kamiński | 22.01, 21:00

Legendarny współzałożyciel Studio Ghibli, reżyser Hayao Miyazaki, wraca z emerytury, aby dać światu jeszcze jeden, ostatni popis swojej maestrii (przynajmniej dopóki znów nie zmieni zdania). Tym razem opowiada bardzo osobistą historię wzorowaną do pewnego stopnia na swojej młodości. I jak zawsze na koniec czeka na widza piękny morał i wiele wiele wzruszeń, lecz zanim do nich dotrze... Istnieje szansa, że zaśnie w kinowym fotelu.

Nieziemsko precyzyjny styl reżysera, w połączeniu z wesołą zabawą samą animacją, od zawsze mnie fascynowały. Miyazaki regularnie zrywa z tradycjami, jeśli tylko pozwoli mu to uzyskać jakiś ciekawy efekt. Klasycznie anime rysowane są na co trzecią klatkę animacji, czyli nowy rysunek co trzy ze standardowych dwudziestu czterech komórek. Zachodnia animacja - ta kinowa - to natomiast pełen klatkarz, podczas gdy do telewizji rysowało się co drugą komórkę. Animacje Miyazakiego natomiast korzystają... Ze wszystkich tych technik w obrębie jednego filmu, zależnie od tego, jak daną scenę widzi reżyser, co jego zdaniem będzie lepiej wyglądało. W jego starszych produkcjach można by nawet logicznie wyłożyć co i dlaczego rusza się z daną płynnością, lecz w "Chłopcu i Czapli" - którego obejrzałem tylko raz, przyznaję - często nie miałem pojęcia czemu ma ten klatkarz służyć, jak choćby kiedy bliżej końca Mahito i Himi idą za rękę wzdłuż ogrodu Pana Wieży. Dlaczego akurat tam ta zwiększona płynność? Może powtórne seanse pozwolą poznać powód.

Dalsza część tekstu pod wideo

Drugim elementem, z którego słynie reżyser, jest jego żywa wyobraźnia, podsuwająca mu regularnie pomysły tyleż magiczne i niczym ze snów, co i dziwne, czasami wręcz straszne. I nie inaczej przedstawia się "Chłopiec i Czapla". Tytułowa Czapla z wolna ujawnia swoją prawdziwą postać - małego, łysiejącego człowieczka z gigantycznym, czerwonym nochalem, który jedynie ubiera skórę ptaka, aby móc się w niego zmienić. Już samo to, jak z początku wystają jej z dziobu jedynie pokracznie nieodpowiednie do reszty ciała zęby, później jeszcze nochal, a czasami jedno oko, sprawiają, że człowiek może poczuć się niekomfortowo - zdecydowanie warto zapoznać się ze zwiastunem i poczytać, że jest to jedno z najpoważniejszych dzieł japońskiego reżysera, zanim zdecyduje się zabrać dziecko na seans. Jasne, są tu i wesołe, białe kulki idące do nieba, aby móc się narodzić, jest i ta bardziej niewinna magia, ale są też samookaleczenie i matka głównego bohatera, płonąca żywcem w szpitalu, bo wybuchła wojna...

Chłopiec i Czapla (2023) - recenzja, opinia o filmie [Nowe Horyzonty]. Kiedy cały świat staje dla ciebie w miejscu 

Macocha i bobki

Fabuły nie ma tu tak naprawdę jakoś bardzo dużo - liczy się ta prowadząca do wewnętrznej przemiany eksploracja spirytystycznego świata - lecz coś tam jednak można o niej opowiedzieć. Główny bohater, wspomniany już Mahito, stracił właśnie mamę. Jego zajęty pracą w fabryce produkującej szklane kokpity myśliwców biorących udział w wojnie, nie ma jednak czasu porządnie opałakać żony, prawie natychmiast wiążąc się z drugą kobietą i płodząc kolejnego potomka. Samotny, nie potrafiący pogodzić się ze stratą rodzicieli Mahito ucieka do magicznego świata, w którym jego matka być może wciąż jeszcze żyje...

Ten początek filmu, w którym przygnębione dziecko stara się jakoś odnaleźć w tej nowej rzeczywistości, z "nową matką", starającą się zdobyć jego akceptację, w zupełnie nowym miejscu, na wsi, bo Tokyo jest teraz zbyt niebezpieczne, potrafi zamordować entuzjazm widza swoim tempem. Ja naprawdę rozumiem, że ten powolny rytm i cholernie długie wpatrywanie się w otoczenie, ludzi i przedmioty symbolizują wewnętrzny ból głównego bohatera, nie potrafiącego, nie chcącego pogodzić się z tym, co się stało, mającego żal do ojca i macochy, że tak po prostu żyją dalej. Kiedy film się kończy, a widz zaczyna rozmyślać nad tym, co zobaczył, wszystkie (no dobra, prawie wszystkie, bo paru rzeczy kompletnie nie zrozumiałem) te drobne elementy narracji zaczynają nabierać sensu i można je docenić, ale przebijanie się przez nie w trakcie seansu jest tak nieziemsko mozolne, że prawie w pewnym momencie przyznałem, mimo że wcale nie szedłem na seans jakiś przesadnie zmęczony. Dobrze, że druga godzina jest bardziej zajmująca.

Chłopiec i Czapla (2023) - recenzja, opinia o filmie [Nowe Horyzonty]. Mówi o wielu rzeczach, ale nie rozwija żadnej 

Pan Czapla

W świecie snów, magii, czy czym by on tam nie był, reżyser odpływa zupełnie, racząc nas swoimi przemyśleniami na wiele tematów - każdorazowo w postaci jakiejś metafory, oczywiście. Dopatrzyłem się tam nawiązań do działań wojennych japońskiego rządu, zmuszania ludzi do zabijania się nawzajem. Jest o przyjaźni i dualizmie ludzkiej natury, lecz przede wszystkim jest to film o przemijaniu, godzeniu się z nieuniknionym końcem, jednym słowem - o żałobie. I tak jak sam finał jest, jak to zwykle u Miyazakiego, ładnie krzepiący, tak nie uważam, aby droga do niego była w pełni satysfakcjonująca. Tu i ówdzie dostajemy kilka naprawdę pięknych, potężnych momentów, jak choćby scena, w której Mahito znajduje w końcu żonę ojca, ale już sama ta końcowa przemiana wydaje mi się być zdecydowanie zbyt nagła, zbyt wymuszona i niezasłużona, a ostatnia scena za krótka i niedopowiedziana.

Muzycznie, jak to zwykle bywa w tego typu kinie japońskim, mamy przede wszystkim dużo pianina i smyczków autorstwa Joe Hisaishiego, który zrobił już dla Miyazakiego kilka ścieżek dźwiękowych, jak choćby do ikonicznych "Spirited Away: w krainie bogów" i "Księżniczki Mononoke". Słychać tu też wpływ zachodu, jako że "Chłopiec i Czapla" jest kolejnym już filmem, w którym muzyka częściowo opiera się na rytmicznych, melodyjnych dźwiękach wydobywających się z kobiecego gardła - jęki, dźwięczne chuchnięcia, pojedyncze głoski powtarzane pod metronom. Podobnie jak w innych filmach, tak i tu mają one natychmiastową moc, sprawiając, że natychmiast zaczynamy odczuwać pewien niepokój. Na koniec zaś z kina wyprowadza nas wokal Kenshiego Yonezu, śpiewającego piękne "Spinning globe". Można poczuć nową chęć do życia, nie powiem, że nie. 

"Chłopiec i Czapla " to film, który bardzo chciałem pokochać tak, jak dawne dokonania mistrza, ale ostatecznie nie potrafię. Mam wrażenie, że pod wieloma względami jest to film za bardzo przypominający wcześniejsze produkcje Miyazakiego, pierwszy akt filmu się dłuży, później następny skręca w metafory i obrazowość tak mocno, że ciężko połapać się w tym, co właściwie się ogląda, a finał - tak jak mocny tematycznie - jest jakiś taki zbyt prędki, nie zapracowuje na to, co się w nim dzieje. Czysto audiowizualnie to wciąż najwyższa półka, a i fabularnie tu i tam widać przebłyski dawnego geniuszu autora, lecz koniec końców oczekiwałem czegoś więcej. Czego by jednak nie mówić, poniżej pewnego poziomu Ghibli nie schodzi. Może jeszcze podniosę mu ocenę o pół oczka po kolejnym seansie.

Atuty

  • Piękna animacja studia Ghibli;
  • Klimatyczna ścieżka dźwiękowa;
  • Temat żałoby na odległym tle Drugiej wojny światowej;
  • Pomysłowe potwory, bóstwa i co tam jeszcze.

Wady

  • Pogmatwany do przesady;
  • Nie do końca zasłużone zakończenie;
  • Nie w pełni wykorzystuje wszystkie te postacie i wątki;
  • Kilka fałszywych emocjonalnie nut;
  • Pierwsza godzina potrafi zmęczyć.

"Chłopiec i Czapla" to kolejny piękny wizualnie spektakl pokazujący jak bogata jest wyobraźnia Miyazakiego. Do tego dostajemy ścieżkę dźwiękową Joe Hisaishiego, a i temat wydaje się być interesujący, lecz czegoś zabrakło, nie porwał mnie tak, jak być może powinien.

6,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper