Święta rządzą! (2023)

Święta Rządzą! (2023) - recenzja, opinia o filmie [Disney]. Poczuj magię tych świąt

Piotrek Kamiński | 20.11.2023, 21:00

Klasyka pełną gębą - główny bohater nie wierzy w Świętego Mikołaja, bo miał kiepskie dzieciństwo, więc kiedy spotyka na swojej drodze czarnego ziomeczka z farbowaną brodą, ma go za niegroźnego wariata. Jego córka jest natomiast innego zdania. Czy uda jej się przywrócić ojcu wiarę w Boże Narodzenie?

Chciałbym zobaczyć kiedyś komedię o Mikołaju, w której absolutnie nikt z dorosłych nie jest zdziwiony jego istnieniem - skądś się przecież te prezenty pod choinką biorą, a dobrze wiedzą, że oni ich nie kupowali. Tymczasem w filmach i serialach, gdzie okazuje się, że gruby jest jednak prawdziwy, czyta listy, zjada ciastka i dostarcza prezenty, każdy rodzic jest zawsze w wielkim szoku jak to w ogóle możliwe. I jasne, w filmach takich jak ten dzisiejszy, zagadka czy ten dobroduszny, lekko szurnięty facet naprawdę jest Świętym Mikołajem zazwyczaj stanowi całkiem spory element fabuły całego filmu, ale jestem pewien, że dałoby się zrobić w tej materii coś nowego, ciekawego i przy okazji nie gwałcącego aż tak mózgu widza.

Dalsza część tekstu pod wideo

Z drugiej strony, w filmach świątecznych najważniejsze jest to, że poprawiają nam nastrój, przypominają młodzieńcze lata, kiedy magia była jeszcze w naszych oczach prawdziwa, więc osobom, które postanowią dać temu Mikołajowi szansę proponuję spróbować cofnąć się do tamtych czasów, przymrużyć oko na charakterystyczne dla gatunku głupotki i po prostu przeżyć krótką, dziewięćdziesięciominutową przygodę - najlepiej wieczorem, z dziećmi. Jest w tym filmie magia świąt, obiecuję. Świątecznym klasykiem raczej nie zostanie, ale znam gorsze sposoby na spędzenie wolnego wieczoru.

Święta Rządzą! (2023) - recenzja, opinia o filmie [Disney]. Klasyczna opowieść, ale na czarno 

Mikołaj i jego nie-elfy

Głównym bohaterem filmu jest Eddie (Lucadris), pracujący dla policji pracownik socjalny, którego misją w życiu jest pomaganie osobom tej pomocy potrzebującym - choćby i za cenę własnej wygody. Podejście to sprawiło, że jego żona postanowiła odejść od niego, bo miała dosyć bycia zawsze na drugim albo nawet i trzecim miejscu, bo na drugim zawsze jest córka, Charlotte (Madison Skye Validum). Oczywiście to nie tak, że Eddie jest złośliwie złą głową rodziny. Kiedy był mały, poprosił Mikołaja w centrum handlowym aby ten przyniósł jego tacie wędkę i podpisał, że to od mamy, dzięki czemu przestaliby się kłócić. Mikołaj miał w sobie jednak coś z Billy Boba Thorntona - był złodziejem. Święta nie wyszły tak jak powinny, a mały Eddie na zawsze stracił wiarę w Mikołaja i magię. Wydarzenia te zakorzeniły w nim głęboki lęk przed utratą bliskich i dały początek jego mantrze, że nigdy nie wolno zostawić osoby, która jest smutna i potrzebuje pomocy samej. To dlatego, kiedy trafia na kolejnego świra w stroju Mikołaja (Lil Rel Howery), który wyraźnie jest po prostu pomylonym złodziejem, postanawia odstawić go do swojego miejsca pracy, gdzie ktoś na pewno mu pomoże.

Jak mówiłem - nie ma w tej fabule niczego odkrywczego, to historia stara jak świat, do kompletu z umiarkowanie złym, ale ostatecznie niezbyt szkodliwym czarnym charakterem, granym przez znanego z "The Office" Oscara Nuñeza. Całe novum polega na tym, że... Jakby to powiedzieć, żeby nie zabrzmieć jak rasista... Mikołaj jest czarny. Oczywiście tego typu zagrania też już nieraz widzieliśmy, jak choćby z czarnym Jezusem i trzynastym apostołem w "Dogmie" Kevina Smitha. Tym, co różni leniwie inkluzyjne filmy i seriale takiego Netflixa od dzisiejszej propozycji jest fakt, że tutaj twórcy robią sobie z tego żarty, są świadomi, że Coca-Cola wbiła nam wszystkim do głów wizerunek grubego, białego dziadka w czerwonym kubraczku, więc wykorzystują tę okazję żeby dorzucić do jego mitologii kilka swoich, niedorzecznych groszy. Choć ostatecznie trzeba przyznać, że scenariusz i tak jest raczej bezpieczny, można było wycisnąć z tej sytuacji znaczenie więcej. Zdaje się, że twórcy nie chcieli za bardzo torpedować klimatu świąt.

Święta Rządzą! (2023) - recenzja, opinia o filmie [Disney]. Mało ambitny, ale z sercem

Rodzinne święta

Ludacris popisuje się w filmie tą samą energią sceniczną, którą znamy z większości (wszystkich?) jego filmów. Czytaj: jakby postawić go obok kartonowego standu z jego podobizną, można by mieć problem ze wskazaniem tego prawdziwego. Wbrew pozorom,  był to całkiem natchniony casting - Eddie nie trawi świąt, nie udziela mu się nastój, męczy się z przypominającym mu złodzieja z dzieciństwa Howerym. Ta naturalna betonoza pana Ludacrisa Bridgesa idealnie pasuje więc do charakteru postaci i aktor z większą charyzmą zwyczajnie by się tu nudził albo wręcz po prostu nie pasował.

Od energii i świątecznego nastroju mamy natomiast Howery'ego i młodziutką Validum. Oboje są głośni, entuzjastycznie nastawieni do wszystkich i wszystkiego, często dosyć chybotliwe tańcząc na granicy bycia uroczymi i irytującymi. Powiedziałbym jednak , że w kontekście tej konkretnej fabuły ta ich przesada nie przeszkadza jakoś bardzo - taka to konwencja. Pocący się brokatem, pierdzący na cynamonowo, lubiący karaoke, czarny Mikołaj to dziwny koktajl, ale tu pasuje. Niestety, reszta obsady nie jest już tak wyrazista. Teyonah Parris jako mama wydaje się być znudzona, wynajęte zbiry Nuñeza są niemal slapstickowo nieogarnięci, a sam Nuñez to właściwie złol z kreskówki dla maluchów. Jest jeszcze śledząca Mikołaja rodzina fanatyków Bożego Narodzenia (dziwne, ale raczej niezbyt zabawne) i pomocnicy Mikołaja, o których nie da się powiedzieć dużo więcej ponad to, że ciekawie się ubierają. Praktycznie cały film spoczywa więc na barkach trójki głównych bohaterów.

"Święta Rządzą!" to film z rodzaju tych infantylnych, krojonych pod bardzo młodego widza. Proponowany humor i historia są raczej niewysokich lotów i pewnie wystawiłbym mu znacznie niższą ocenę, gdyby nie to, że finalnie poruszyła mnie nawet warstwa emocjonalna filmu. Niby nic wielkiego, ja przecież ryczę na prawie wszystkich filmach, ale uważam, że warto w dzisiejszych czasach docenić świąteczny film, który nie próbuje nam niczego pchać i tłumaczyć, nie jest złośliwy, ani sztucznie kontrowersyjny. To po prostu lekka, czasami zabawna komedyjka o duchu świąt. Można obejrzeć.

Atuty

  • Lil Rel Howery jest całkiem udanym Świętym Mikołajem;
  • Relacja Mikołaja i Charlotte;
  • Regularnie jest się z czego pośmiać;
  • Ładny, ciepły finał - można się nawet wzruszyć.

Wady

  • Miejscami nawet dla mnie zbyt infantylny;
  • Byle jakie postacie drugoplanowe;
  • Sporo sucharów;
  • Zero oryginalności - chociaż maluchom raczej nie będzie to przeszkadzać.

"Święta Rządzą!" Nie tyle nie wynajduje koła na nowo, co wręcz bierze jego elementy z innych kół, łączy w całość i na koniec dokleja jedynie swoje logo. Widziałeś tę historię już nie raz i nie dwa razy, ale nie zmienia to faktu, że Timowi Story'emu wyszła całkiem przyjemna, ciepła historyjka o świętach i potrzebie zachowania tej dziecięcej wiary w Mikołaja, magię i wszystko inne, o czym stare zgredy dawno już zapomniały.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper