Mów do mnie (2023)

Mów do mnie (2023) - recenzja, opinia o filmie [M2 Films] Wywoływanie duchów zawsze kończy się dobrze, prawda?

Piotrek Kamiński | 20.08.2023, 22:16

Garstka australijskich dzieciaków bawi się w przywoływanie duchów za pomocą posążka ręki, być może należącej do dawno nieżyjącego medium. Sęk w tym, że to nie jest tylko zabawa, a brak ostrożności może kosztować uczestników nawet życie...

Lubię głupie horrory, ale muszą gdzieś istnieć jakieś granice. Jeśli bohaterowie filmu wiedzą, że zabawa w wywoływanie duchów jest jak najbardziej prawdziwa i ktoś stracił już z tego powodu życie - o czym bardzo bezpośrednio informuje nas pierwsza scena filmu - a mimo to wciąż chcą kusić los i jeszcze bawi ich, kiedy ktoś znalazł się zbyt blisko punktu, z którego nie ma już powrotu, to przepraszam bardzo, ale absolutnie zasługują na to aby stało się im wszystko to, co dzieje się w filmie. A ponieważ widzowi towarzyszy uczucie słuszności na widok obserwowanych wydarzeń, trudno jest wczuć się w klimat grozy, faktycznie bać się o to, co się stanie. Bo jak martwić się o kogoś, kiedy naszym zdaniem ta osoba aż prosi się o kłopoty?! 

Dalsza część tekstu pod wideo

Mów do mnie (2023) - recenzja, opinia o filmie [M2 Films]. Solidnie pokazana groza 

Prawda czy wyzwanie?

W teorii, debiutancki film Danny'ego i Michaela Philippou jest całkiem kompetentnym straszakiem. Sceny z duchami nacechowane są solidną dawką klimatu - chłopaki wiedzą ile pokazać, na których elementach się skupić, jak grać światłem i cieniem. Warstwa audiowizualna filmu absolutnie nie jest problemem - jak trzeba podnieść napięcie, to i oko da radę komuś wydłubać! Chłopaki regularnie budują atmosferę niepewności, zamykając bohaterów wraz z widzami w ciasnej klatce, nie pozwalając wyjrzeć, co czeka na nich dalej - a to poprzez mocne zbliżenia, a to za sprawą skupienia się na warstwie audio, przybliżając oddech, szmery i inne odgłosy wytwarzane przez nasze ciała. Efektem są ujęcia, w których czujemy się niemal jak gdybyśmy sami, osobiście wtulali się w postacie, przeżywali wszystko razem z nimi.

Główną bohaterką filmu jest Mia (Sophie Wilde), sympatyczna nastolatka - chyba - której życie potoczyło się inaczej niż by sobie tego życzyła, skutkiem czego jest obecnie gościem w domu Sue, Jade i Riley'ego (odpowiednio: Miranda Otto, Alexandra Jensen oraz Joe Bird). Choć nie łączą ich więzy krwi, rodzina traktuje ją jak swoją. Mia i Jade postanawiają wybrać się razem na imprezę, w trakcie której odbędzie się seans, o którym wspominałem pobieżnie wyżej. Od tego wieczoru rozpoczną się problemy, które zagrożą zdrowiu i, potencjalnie, życiu naszych bohaterów.

Mów do mnie (2023) - recenzja, opinia o filmie [M2 Films]. Niedopieczony scenariusz 

To ta ręka

Młodzi bohaterowie spisują się właściwie bez zarzutów. Tworzą postacie charakterystyczne, kiedy są sobą, a w trakcie przywołań grają i wyglądają na tyle inaczej, aby bez problemu sprzedać, że patrzymy chwilowo na kogoś innego. Czy są to rzeczywiście interesujące persony, dodające historii głębi, to już inny temat, ale bez wątpienia aktorzy sprzedają je pierwszorzędnie. Słabiej wypada natomiast starsze pokolenie, a zwłaszcza mama Jade i Riley'ego, Sue, której cała postać sprowadza się do martwienia się o swoje dzieci i zarzucania ich jak najbardziej niekomfortowymi tekstami o waginach, penisach I innych takich. Na jej przykładzie widzimy również najlepiej brak konsekwencji przy pisaniu scenariusza - Sue w jednej sekundzie jest absolutnie słusznie wściekła, w następnej zaś pełna wybaczenia, mimo że nic się przecież nie zmieniło.

Podobnych, niezapowiedzianych zmian osobowości jest w filmie znacznie więcej i większość z nich kręci się wokół głównego wątku. To właśnie one najbardziej psują cały seans, jako że wypaczają nasze wyobrażenie na temat opowiadanej historii. Byłem wręcz przerażony tym jak absolutnie idiotyczny w niektórych momentach był scenariusz, ale zwyczajnie trzeba było popchnąć fabułę w danym kierunku, więc oto dostawaliśmy zlepek pozbawionych sensu wydarzeń, w których bohaterowie zachowywali się tak, jak wymagała tego historia, a nie logicznie, w oparciu o przemyślane decyzje, jak zareagowaliby naturalnie.

"Mów do mnie" jest filmem o tyle wyjątkowym, że będącym również debiutem reżyserskim Danny'ego i Michaela Philippou. I tak jak absolutnie nie można odmówić chłopakom talentu do budowania sytuacji, które można uznać za straszne i klimatyczne, tak w temacie wiarygodnych, trudnych do przerobienia interakcji międzyludzkich ich scenariusz regularnie kuleje, przez co ciężko wczuć się w klimat, który starają się stworzyć. To całkiem ciekawa historia, lecz brakuje jej głębi, która pozwoliłaby jej w pełni wybrzmieć. Polecam tym, którzy ponad historię, cenią sobie sam klimat.

Atuty

  • Młodzi aktorzy spisują się bardzo zadowalająco;
  • Dobrze buduje, a później utrzymuje klimat;
  • Kilka ciekawych, całkiem świeżych pomysłów.

Wady

  • Fabuła ostatecznie raczej zawodzi;
  • Miranda Otto wypada sztucznie;
  • Trudno jest polubić (wszystkich) bohaterów i tym samym wczuć się w sam film.

"Mów do mnie" to oklepana do bólu koncepcja, która nadrabia swoje braki mocną warstwą techniczną. Głównych bohaterów łatwo polubić, tak samo jak i ogólny klimat, lecz całkiem mocno ciągnie je w dół oklepana, miejscami niedopracowana fabuła.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper