The Bear (2022)

The Bear (2022) - recenzja, opinia o 2 sezonie serialu [Disney]. Fine dining wśród seriali

Piotrek Kamiński | 02.08.2023, 21:00

The Original Beef of Chicagoland zamknęło swoje drzwi, ale już wkrótce po raz pierwszy otworzy się jego następca, The Bear. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. Najpierw trzeba zmienić... Prawie wszystko, łącznie ze swoim nastawieniem do pracy. Nie będzie lekko, a zegar tyka!

"The Bear" spadł na rynek streamingu niczym grom z jasnego nieba i zupełnie jak restauracja, w której praktyki odbywać będzie jeden z bohaterów serialu w tym sezonie, natychmiast stał się absolutnym hitem, zgarniając tonę pochwał i nagród - zarówno od krytyków jak i reszty widzów, co ostatnimi czasy zdarza się niezwykle rzadko. Ludzie natychmiast pokochali to zestawienie całkiem realistycznego życia restauracyjnego (sam przeżyłem wiele podobnych, a czasami wręcz niemal identycznych sytuacji podczas swojej dziesięcioletniej przygody z gastronomią) z ludzkimi tragediami i mozolną pracą nad samym sobą. Ponieważ tak naprawdę gotowanie jest tu tylko mocno wyeksponowanym tłem. Można - częściowo -zobaczyć jak robi się lody, pianki, żele, demi-glace, jak udekorować talerz, zgrać zespół, przygotować kuchnię na serwis, ale tak naprawdę istotni są pracownicy, co się z nimi dzieje, jak radzą sobie ze swoim metaforycznym bagażem. I tak jak już pierwszy sezon robił pod tym względem mocną robotę, tak druga paczka odcinków jest nawet lepsza.

Dalsza część tekstu pod wideo

The Bear (2022) - recenzja, opinia o 2 sezonie serialu [Disney]. Długa droga do stania się lepszą wersją siebie 

Nazywam się Carmen i jestem uzależniony

Poprzedni sezon zakończył się decyzją o przerobieniu baru kanapkowego Michaela na restaurację z prawdziwego zdarzenia i to właśnie o tym procesie zmiany opowiada debiutujących dzisiaj dziesięć odcinków sezonu drugiego. Część odcinków poświęcono pracom technicznym, dogadywaniu detali i relacjom interpersonalnym ekipy restauracji (cała obsada powraca na drugą rundę), lecz najważniejsze i zarazem najlepsze odcinki poświęcone są konkretnym postaciom. Co ciekawe, ich jakość tylko rośnie z każdym kolejnym podejściem. Najpierw dostajemy krótką, ale pięknie nakręconą podróż Sydney (Ayo Edebiri) za inspiracją, później wymagający trening deserowy Marcusa (Lionel Boyce) pod okiem Willa Poultera, a w środku sezonu prześwietny, retrospekcyjny odcinek świąteczny, poświęcony rodzinie Carmena (Jeremy Allen White), w którym wreszcie mamy szansę zobaczyć jaką osobą był człowiek, od którego wszystko to się zaczęło, Michael Berzatto (mocny, gościnny występ Jona Bernthala). Myślałem, że oto zobaczyłem klejnot koronny tego sezonu - odcinek długi, ale jak świetnie skrojony, jak wiele mówiący o całej rodzinie i ich przyjaciołach, tłumaczący wiele spraw, o których niesamowicie chciałbym się tu rozpisać, ale nie wypada. To jeden, sześćdziesięciominutowy kawałek telewizji, który najlepiej jest po prostu obejrzeć, nie czytać nawet o nim wcześniej za bardzo. A później nadeszła historia Ritchie'ego (Ebon Moss-Bachrach) i serial znowu przebił sam siebie - bardzo subiektywna opinia!

"Kuzyn" Carmy'ego był jedną z moich ulubionych postaci jeszcze w pierwszym sezonie. Z wierzchu kompletny buc - głośny i leniwy, lecz z czasem jasnym stało się, że była to jedynie fasada mająca na celu schowanie jego strachu przed byciem niepotrzebnym, przed pokazaniem jak nikomu niepotrzebną jest osobą. Ale przy tym chłopak był też zabawnym nerdem (masa odniesień do wyłapania dla kolegów nerdów), ogarniętym gadułą, a w smutku bijącym z jego oczu można było się wręcz utopić, co zawdzięczamy świetnemu występowi Moss-Bachracha. W drugim sezonie widzimy naturalną kontynuację jego wątku i tak jak wspomniana już retrospekcja pozwala lepiej zrozumieć jego osobowość, tak siódmy odcinek jest pięknym momentem jego transformacji, odnalezienia prawdziwego powołania i przy tym świetnie budującą lekcją na temat tego, co tworzy prawdziwie świetną restaurację. Jeszcze po żadnym odcinku "The Bear" nie czułem się tak pozytywnie naładowany, jak właśnie po tym. Sposób w jaki twórcy serialu budują tę historię, jak z chaosu i negatywizmu przechodzą powoli w delikatną harmonię i czystą radość z pracy to coś niesamowitego. Miód na serce. Czysto technicznie i dramaturgicznie szósty odcinek jest lepszy, ale to ten zostanie ze mną na dłużej.

The Bear (2022) - recenzja, opinia o 2 sezonie serialu [Disney]. Techniczny majstersztyk

Pilna nauka

Twórcy serialu ponownie imponują widowni absurdalnie długimi ujęciami, z kamerą płynnie przechodzącą od jednej postaci do drugiej, śledzącą kilka wątków na zmiany. Oczywiście nie byłoby to aż tak imponujące, gdyby nie absurdalny wręcz natłok wydarzeń i gigantyczne zamieszanie zwykle im towarzyszące. Najważniejszą, najbardziej imponującą tego typu sceną jest, cóż... Znaczna część finałowego odcinka. Sezon od samego początku nie ukrywa do jakiego punktu kulminacyjnego zmierza więc pozwolę sobie bardzo ogólnie o nim wspomnieć. Rzecz dzieje się podczas wielkiego otwarcia "The Bear" - kuchnia działa na pełnych obrotach, kierownik sali i kelnerzy krążą między jednym pomieszczeniem, a drugim, a kamera, niczym satelita, podąża za nimi, od czasu do czasu przechodząc na inną orbitę, po to tylko aby zaraz ponownie przeskoczyć na kogoś innego. Przy stolikach rozgrywają się różne historie, na kuchni zaczyna robić się coraz większy chaos, z pomniejszymi historiami poszczególnych postaci powoli wyłaniającymi się z niego, a wszystko to przy akompaniamencie ponownie świetnie dobranej ścieżki dźwiękowej, składającej się właściwie z samych hitów. Jakim cudem oni to wszystko zgrali? Nie mam pojęcia. Nakręcenie tak ambitnej sekwencji musiało zająć niedorzecznie dużo czasu, ale efekt jest zwyczajnie piorunujący.

Celowo prawie nic nie wspominam o głównym bohaterze tego dramatu, Carmym. Nie myśl sobie, że White zszedł w tym sezonie na dalszy plan - cały czas jest absolutnie integralną częścią historii "The Bear", jej rdzeniem, a jego trudne relacje z pracownikami, z toksyczną matką (doskonała Jamie Lee Curtis), czy z postacią graną przez Molly Gordon jednocześnie zachwycają i przyprawiają człowieka o depresję, ale mam wrażenie, że czegokolwiek bym o nim nie napisał, będzie to za dużo. Powiem więc krótko - mało kto dzisiaj gra ból (ten wewnętrzny) tak wiarygodnie jak Jeremy Allen White. Sposób w jaki serial opowiada o depresji, o uzależnieniu, niepewności i przemocy psychicznej wynosi go na absolutne wyżyny tego, co można w tej chwili obejrzeć na telewizyjnym ekranie.

Czy wszystko w tym sezonie zagrało? Nie do końca. Podobnie jak w pierwszej paczce odcinków, od czasu do czasu miałem problem ze zrozumieniem, z pogodzeniem się z eskalacją napięcia między pracownikami restauracji. Nie jest to jednak duży problem, zwłaszcza że ta wybuchowa aura miejsca pracy i próby jej poprawienia są istotnymi motywami całego serialu, których rezultaty zaczynamy powoli zauważać bliżej końca tej części opowieści. Wciąż jednak jest to praca w toku i aż strach pomyśleć, dokąd historia i demony rodziny Berzatto zabiorą nas następnym razem. Wiem tylko, że już nie mogę się doczekać co dalej.

Atuty

  • Niedorzecznie dobra obsada (nawet pojedyncze, gościnne występy);
  • Świetne scenariusze;
  • Długie, doskonale zgrane i złapane w kamerę sceny;
  • Dojmująco smutny i budujący jednocześnie;
  • Wypełniona hitami ścieżka dźwiękowa;
  • Nawet sprzątanie restauracji jest tu wciągające;
  • Nie boi się pokazywać różnych odcieni pracy w gastronomii.

Wady

  • W paru miejscach miałem problem z uwierzeniem w rosnący z sekundy na sekundę konflikt.

"The Bear" wraca z drugim sezonem i analogicznie do tego, jak Carmy wnosi restaurację swojego brata na wyższy poziom, twórcy serialu robią to samo ze swoim dziełem. Świetna reżyseria, aktorstwo, scenariusze i cała reszta. Zdecydowanie jeden z najlepszych seriali na obecnym rynku. Polecam serdecznie.

9,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper