Pajęczyna (2023)

Pajęczyna (2023) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Horror, ale pod względem jakości

Piotrek Kamiński | 31.07.2023, 21:00

Kilkuletni Peter ma wybujałą wyobraźnię i nie jest przesadnie lubiany w szkole. Pewnej nocy słyszy żeński głos dobiegający ze ściany jego sypialni. Do kogo należy i czy na pewno może wierzyć w jego prawdomówność?

Jaki ten film jest skandalicznie zły. Nie chodzi nawet o to, że jest niestraszny - akurat budowanie klimatu idzie mu całkiem nie najgorzej - ale jak niedorzeczna, pozbawiona logiki, sensu i konsekwencji jest jego fabuła. W pewnym momencie cały tor opowieści ulega kompletnej zmianie i pierwsza połowa zupełnie przestaje mieć znaczenie, tajemnica ja nie zostają rozwiązane, specyficzne cechy bohaterów niewytłumaczone, cały film staje się czymś zupełnie innym. Do kompletu postacie podejmują absurdalne decyzje - każdorazowo podyktowane tym, że scenarzysta chciał doprowadzić do konkretnego celu, a nie ponieważ ktokolwiek w danej sytuacji zachowałby się właśnie tak. W trakcie seansu regularnie śmiałem się z niedorzeczności tego co oglądam, pod koniec już zupełnie nie traktując filmu poważnie. Chyba nie o to chodziło.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pajęczyna (2023) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Miejscami widać przebłyski geniuszu twórców

Taki tam Homelander

Obsadzenie Anthony'ego Stara w roli kochającego tatusia jest albo najgłupszym albo najcwańszym pomysłem wszechświata. Ponieważ jego twarz stała się już tak rozpoznawalna, tak nierozerwalnie połączona z postacią wszechpotężnego psychopaty jakim jest Homelander z "the Boys", że zwyczajnie nie jestem w stanie kupić go w roli normalnego faceta, kochającego męża i ojca. Tak więc zabierając się za "Pajęczynę" natychmiast spodziewałem się, że coś będzie z nim nie tak, że problemem nie jest głos zza ściany, tylko sam ojciec Petera. Można oczywiście wykorzystać te oczekiwania widowni aby ją zaskoczyć, lecz do tego potrzebny byłby talent i zamysł. Reżyser Samuel Bodin i scenarzysta Chris Thomas Devlin przez jakiś czas zdają się iść w podobnym kierunku, lecz żonglerka wątkami i motywami zupełnie im nie wychodzi - pod koniec nie tyle "upuszczają piłkę", co wszystkie piłki i jeszcze sami się o nie przewracają.

Tak więc mamy specyficznych rodziców (Lizzy Caplan do pary ze wspomnianym Starem), uroczą, opiekuńczą panią nauczycielkę o bardzo subtelnym nazwisku Devine (Cleopatra Coleman), głos zza ściany i nawet szkolnego łobuza, który istnieje tylko po to aby zwiększyć liczbę postaci, czy tam zwłok przed kamerą. Jeszcze żeby chociaż ten jego wątek został jakoś sensownie poprowadzony, ale nie! Dzieciak jest po prostu proszącym się o kopa w twarz bydlakiem, a to co dzieje się z nim w trzecim akcie to kpina tak monumentalnych rozmiarów, że nie wiedziałem czy śmiać się, czy płakać.

Pajęczyna (2023) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Chociaż brzmi i wygląda klimatycznie

Typowa mama

Więc może film nadrabia chociaż interesująco rozpisanymi relacjami między bohaterami albo jakimś metaforycznym, drugim dnem całej opowieści? Krótko: nie. Każda jedna postać w filmie jest płaska jak kartka papieru, a dialogi prostackie i pozbawione niuansów. Nie wiem, czy rodzice żywią do siebie jakieś uczucia, kochają czy nienawidzą swojego syna. O pani Devine nie potrafię napisać nic ponad to, że przedkłada dobro dzieci nad własne, ale nie czuję aby jej relacja z Peterem była w jakiś sposób specjalna, intrygująca, urocza albo właściwie jakakolwiek. Nie potrafiłbym również napisać o co właściwie chodzi głosowi zza ściany. Ta fabuła to po prostu jedna, wielka sieczka.

Jedynym, choć zdaję sobie sprawę, że w głowach wieku widzów najważniejszym, pozytywem całego filmu są jego zdjęcia. Nocne ujęcia zawsze skąpane są w bardzo przyjemnej estetycznie mieszance bladej zieleni i wściekle pomarańczowego światła, dodatkowo zaakcentowanych długimi, głębokimi cieniami. Do tego interesujące kadry autorstwa Philipa Lozano, długie, ciągnące się, budujące napięcie ujęcia i okazjonalnie przyjemna praca kamery połączona z przemyślanym montażem sprawiają, że to po prostu przyjemny wizualnie kawałek kina. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że finałowa sekwencja gubi gdzieś odrobinę tej wizualnej wirtuozerii na rzecz bardziej użytkowych, chowających niedostatki budżetu kadrów.

"Pajęczyna" to dla mnie mocny kandydat do miana jednego z najsłabszych horrorów tego roku. Solidne zdjęcia i przemyślane przeciąganie scen celem podbicia klimatu nie dadzą rady w pełni zamaskować skandalicznie marnego, dziurawego i piekielnie chaotycznego scenariusza. Może gdyby kompletnie wyłączyć mózg, byłby to całkiem sympatyczny seans, ale jeśli choć przez pół sekundy zastanowić się nad tym, co się tutaj dzieje, cały film staje się mało śmieszną parodią horroru. Nie polecam.

Atuty

  • Ładne zdjęcia i praca kamery;
  • Miejscami całkiem imponujący montaż;
  • Pierwsza połowa solidnie i długo buduje klimat niepewności i paranoi.

Wady

  • Druga połowa filmu dewoluuje w niedorzeczną sieczkę, torpedując tym samym dokonania pierwszych 45 minut;
  • Postacie z tektury;
  • Masa bezsensownych zachowań i dziur w logice;
  • Cały wątek łobuza znęcającego się nad Peterem;
  • W finałowej sekwencji widać braki budżetowe.

Homelander udaje dobrego tatę w tym pozbawionym sensu, za to całkiem krwawym i ładnie nakręconym horrorze o dziecku, któremu nikt nie chce uwierzyć. Był tu potencjał na film wręcz świetny, ale twórcy postanowili pójść w innym, bardziej brązowym kierunku.

3,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper