Nawiedzony dwór (2023)

Nawiedzony dwór (2023) - recenzja, opinia o filmie [Disney]. Kolejna adaptacja kolejnej przejażdżki 

Piotrek Kamiński | 30.07.2023, 20:08

Samotna matka przyjeżdża z młodym synkiem do nowego domu. Po spędzeniu weń nocy, przekonują się, że budynek jest nawiedzony i to przez setki różnych duchów. Zdesperowani, postanawiają poszukać pomocy...

Z racji tego, że dopiero co wróciłem z wakacji, dzisiejszy film musiałem oglądać na szybko, z rana. O tej porze nie grali jeszcze wersji z napisami, którą zdecydowanie wolałbym sprawdzić, jako że nie jestem fanem dubbingu w filmach live-action. Ja wiem, że to bajka, więc dla większości dzieciaków lepiej żeby była ta polska wersja,mnie neguję potrzeby powstania takiej wersji - po prostu lubię słyszeć znajomy głos, kiedy widzę znajomą twarz. Dawid Muszyński z "NaEkranie" ostrzegał mnie, że brak oryginalnych głosów ujmuje odrobinę uroku całej produkcji, co widać zwłaszcza na przykładzie Owena Wilsona, tak przecież charakterystycznego aktora, o niepodrabialnym głosie i stylu (no dobra, bardzo podrabianym bo widziałem setki osób robiących jego "wow" na YouTube). No i miał rację. To po prostu nie jest to. A sam film?

Dalsza część tekstu pod wideo

Nawiedzony dwór (2023) - recenzja, opinia o filmie [Disney]. Zgraja sympatycznych bohaterów

A co to?

Odnoszę wrażenie, że niektórym za bardzo przeszkadzała infantylność całej produkcji. I niby jest to do jakiegoś tam stopnia zrozumiałe, bo przecież "Piraci z Karaibów" też byli filmem kręconym na podstawie rodzinnej przejażdżki z Disneylandu, a mimo to byli zwyczajnie dobrym kinem przygodowym, które z miłą chęcią pokazałem nie tak dawno temu pierworodnemu i wciąż, dwadzieścia lat po premierze, bawiliśmy się przy nim bardzo dobrze. Z drugiej strony, są to jednak zupełnie innego rodzaju marki - Piraci zawsze będą dobrą propozycją dla młodzieży, nawet na pół-poważnie, ale już duchy w takim stylu dla dziesięciolatków się nie nadadzą. To musi być lekki film, ze straszakami krojonymi pod kilkulatków. Grunt żeby postacie i przygoda robiły dobrą robotę. I, po mojemu, z grubsza robią.

Cały film jest dosłownie wyładowany postaciami większymi niż życie. Od samego Stanfielda, który wygląda jakby szykował się do roli live-action Doktora Facilier z "Księżniczki i Żaby", choć ostatecznie można go spokojnie określić jako najbardziej stonowanego ze wszystkich bohaterów w filmie, do pary z samotną mamą, Gabbie (Rosario Dawson). Ale już cała reszta to chodzące i samodzielnie mówiące dowcipy. Jest ksiądz oportunista (Owen Wilson), który na wszystko ma "boską" odpowiedź, a później nawet i zabawny twist co do swojego charakteru. Niedługo po nim do nawiedzonego dworu wpada pani medium (Tiffany Haddish), ubrana i zachowująca się dokładnie tak, jak sobie to wyobrażasz. Dosłownie chodzący stereotyp, ale właśnie dzięki temu wypada całkiem komicznie - trzeba tylko pamiętać, że wszystkie te oczywistości i banały nie są nimi dla maluchów, które nigdy nie widziały tego typu filmu. Zestaw głównych bohaterów zamyka Bruce (Danny DeVito), jako trochę naukowiec, trochę wykładowca i w stu procentach pozbawiony społecznych hamulców świr - prawdopodobnie najzabawniejsza postać w całym filmie. Cała ekipa zabawnie ze sobą współpracuje, zwłaszcza na gruncie komediowym. Kompletnie natomiast nie czułem wątku romantycznego między Stanfieldem, a Dawson, mimo że od samego początku oczywistym było, że do tego dąży scenariusz.

Nawiedzony dwór (2023) - recenzja, opinia o filmie [Disney]. Ale scenariusz mógłby być lepszy

Bu!

Tak naprawdę skłamałem odrobinę... Jest jeszcze jedna postać, którą można nazwać główną i jest nią syn postaci Dawson, Travis (Chase Dillon). Nie mam nic do młodego aktora, radzi sobie całkiem nie najgorzej, jak na swój wiek - nic, co zwiastowało by wielką karierę, ale poprawnie i bezboleśnie. Ale już jego postać działała mi trochę na nerwy. Dzieciak nosi się jak osiemnastowieczny mości pan, nie rozumie dlaczego nikt go nie lubi kiedy kabluje na każdą, najmniejszą drobnostkę do nauczycielki i tego typu kwiatki. Ja wiem, wszyscy bohaterowie filmu są celowo przerysowani do bólu, ale uważam, że w przypadku młodego scenarzyści poszli w niewłaściwą stronę. Jeszcze do kompletu z jego postacią wiąże się całkiem gruby zwrot akcji, który... Absolutnie nie trzyma się kupy. To znaczy, kiedy odpowiedni moment zbliżał się w filmie, byłem wczuty na tyle mocno, że z niemałym przejęciem dzieliłem się z synem swoimi domysłami (sam poczułem się jakbym miał dziesięć lat, a to akurat bardzo dobrze świadczy o filmie), ale kiedy zastanowiłem się przez ćwierć sekundy nad ramami logicznymi tego konkretnego kawałka fabuły, złapałem się za głowę jaki on naiwny, jak wiele dobrej woli wymaga aby go zaakceptować.

Efekty wizualne są... Komputerowe. To właściwie tyle, co można o nich napisać. Nie znajdziemy tu intrygujących wizualnie pomysłów, wszystkie efekty cząsteczkowe i im podobne znajdują się wyraźnie na innej płaszczyźnie niż aktorzy, duchy to w zasadzie postacie z kreskówek wykonane metodą CGI - to akurat można zrozumieć, bo nie mogło być zbyt strasznie. Jedynym aspektem, który faktycznie przykuł moją uwagę jest fakt, że wszystkie duchy zasadniczo cały czas pozostają przeźroczyste, więc w zależności od ustawienia i oświetlenia, prócz ubrań widać również i ich kości. Dlaczego nie nagie ciała i mięśnie? Bo tak, nieważne! Efekt i tak jest niezły, zwłaszcza w porównaniu z całą resztą.

Ostatecznie trudno jest nazwać "Nawiedzony dwór" dobrą produkcją. Przy ponad 120 minutach projekcji film jest zwyczajnie zbyt długi, fabuła w okolicach środka zaczyna się trochę ciągnąć zanim ostatecznie nabierze solidnego tempa. Wypada jednak przyznać, że ekipa głównych bohaterów jest całkiem zabawna i sympatyczna, a gagi w filmie częste i w większości celne. Jeśli masz dziecko w wieku około dziesięciu lat, to śmiało możesz uderzać. Starsze będą raczej przewracały oczami, a dorośli w ogóle nie mają tu za bardzo czego szukać, bo wszystko to już gdzieś, kiedyś widzieli. Niezła opcja na seans z latoroślą - tylko i aż tyle.

P.S. Ale "Piraci z Karaibów" to nie są! Nie ma co porównywać.

Atuty

  • Plejada barwnych postaci;
  • Sporo solidnego humoru;
  • Kilka niezłych (dla dzieci) momentów grozy;
  • Niezła ścieżka dźwiękowa;
  • Potrafi nawet wzruszyć.

Wady

  • Środek trochę się dłuży;
  • Piekielnie naiwny finał;
  • CGI jak w "Scooby Doo" sprzed ponad 20 lat;
  • W odróżnieniu od "Piratów z Karaibów", dorosły widz nie ma tu czego szukać.

"Nawiedzony dwór" to lekka komedyjka z elementami grozy skrojonymi pod kilkuletniego widza. Czai się gdzieś w niej lepszy, 90 minutowy film, ale jak na letni wypad do kina z dzieckiem albo za jakiś czas wieczorne, domowe kino na D+ nada się całkiem nieźle. Werdykt dziewięciolatka: 7.5

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper