Tonia (2022)

Tonia (2022) - recenzja, opinia o filmie [TVP]. Pomysłowa dziewczynka i jej nawalony tatko

Piotrek Kamiński | 14.05.2023, 20:00

Kiedy tatko dostaje propozycję pracy z granicą, jedenastoletnia Tonia postanawia zrobić wszystko, byle tylko zatrzymać go przy sobie. Jej starania otworzą puszkę Pandory, której zawartości żadne z nich nie chciało widzieć.

Niełatwo jest znaleźć przekonujących, młodych aktorów. Nawet olbrzymie, wielomilionowe produkcje potrafią mieć z tym problem, że wspomnę choćby tylko o tym jak sztywno w pierwszym filmie wypadli aktorzy z serii o Harrym Potterze, a przecież tam castingi trwały piekielnie długo, z dosłownie tysiącami dzieci liczącymi, że padnie akurat na nie. Znalezienie kolejnego geniusza obdarzonego naturalnym talentem graniczy z cudem, więc może nie ma się za bardzo czym przejmować i po prostu wziąć kogoś, kto będzie po prostu 'okej'? Reżyser dzisiejszego filmu, pan Marcin Bortkiewicz, poszedł z tym nawet o krok dalej - zatrudnił do tytułowej roli własną córkę, Mariannę Ame. Nepotyzm pełną gębą, chociaż trzeba przyznać, że akurat w tym przypadku może mieć swoje plusy - tata na pewno wie jak pracować ze swoją córką, nie muszą się docierać. Z drugiej strony, może nie zauważać też pewnych jej niedociągnięć.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tonia (2022) - recenzja filmu [TVP]. Trochę do śmiechu, trochę do łez

Tonia

Fabularnie, dzisiejszy film jest raczej prosty. Tatko (Adam Bobik) wychowuje główną bohaterkę z pomocą swojej mamy (Małgorzata Zajączkowska). Żona zmarła wkrótce po urodzeniu Toni, co mocno odbiło się na psychice ojca. Zaczął zaglądać do butelki, szukać ukojenia na jej dnie. Po wypiciu raczej nie robi się agresywny, ale wzór cnót z niego żaden. Kocha córkę, a ona kocha jego. Tak więc kiedy babcia usiłuje wysłać go do pracy do Włoch, myśląc że pomoże mu to utrzymać fason i przy okazji pozwoli odłożyć trochę pieniędzy, zdesperowana Tonia postanawia zrobić wszystko, aby zatrzymać go w domu.

Ta raczej smutna rzeczywistość przefiltrowana jest przez niewinny umysł dziecka. Tak więc kiedy dziewczynka zastanawia się, jak by tu zatrzymać ojca przy sobie, wpada na raczej fatalne w skutkach pomysły, które jej wydają się być absolutnie logiczne i niewinne. Wie na przykład, że tatko musi być trzeźwy aby móc wyjechać, więc doskonałym pomysłem wydaje się pilnowanie żeby był przez cały czas pijany albo znalezienie mu dziewczyny. Każdy jeden z tych pozornie niewinnych pomysłów kończy się momentami dojmującego smutku i tak jak pijany w trzy dupy Bobik siedzący na podłodze w przedpokoju i żalący się na los swojej żony, a przez to również swój, to popis świetnego aktorstwa i żywych emocji, tak nie zgrywa mi się on za specjalnie z lekkim tonem reszty filmu. Być może chodziło o ten kontrast, o takie brutalne wejście w dojrzałość, ale nie wyszło to najlepiej. Zwłaszcza, że chwilę po tych smutnych scenach wchodzą kolejne wesołe i tak kilka razy, aż finał w końcu jest, jaki jest.

Tonia (2022) - recenzja filmu [TVP]. Nierówne aktorstwo i piękne zdjęcia 

Wyjazd

Adam Bobik staje się powoli istotnym elementem czołówki polskich aktorów młodego pokolenia. Udowadniał już, że potrafi zagrać sympatyczną gapę, praskiego cwaniaczka, mundurowego. Wypada przekonująco kiedy stroi sobie żarty, ale potrafi też wiarygodnie zacisnąć mięśnie twarzy w złowrogim grymasie. Jego kreacja kochającego ojca, walczącego ze swoimi demonami zdecydowanie jest najjaśniejszym punktem całego filmu, a dodatkowo podkreśla i uwydatnia ją rzeczowa, mocno tradycyjna rola Zajączkowskiej. Niestety, nie o wszystkich aktorach w filmie można powiedzieć to samo. Jeszcze Karolina Adamczyk jako koleżanka Jagoda jest nawet w porządku, ale większa część obsady wypada nieziemsko sztucznie. Zastanawiam się na ile jest to kwestia dialogów, na ile reżyserii, a na ile po prostu talentu aktorów. Kiedy główna bohaterka od czasu do czasu zabrzmi jakby recytowała tekst, a nie grała rolę, to można to usprawiedliwić jej młodym wiekiem i brakiem doświadczenia. Ale kiedy zupełnie dorośli aktorzy podają tekst bez zastanowienia, bez przekonania, jak w jakimś tanim skeczu, to uszy widza zaczynają deczko krwawić.

Bardzo pozytywnie wypadają za to zdjęcia autorstwa Andrzeja Wojciechowskiego. Rzecz dzieje się w bliżej nieokreślonej przeszłości - z obowiązkowymi szarymi klatkami schodkowymi i "elegancką" boazerią w przedpokoju - a z podobnymi klimatami pan Andrzej miał już do czynienia nie raz i nie dwa razy, że wspomnę choćby bardzo sympatyczną "Zupę nic" sprzed dwóch lat. Jednak prócz sielankowych, nostalgicznych klimatów wczesnego postkomunizmu, Wojciechowski regularnie dobiera też po prostu ciekawe ujęcia, zawsze absorbująco wypełniając kadr. Korzysta z luster, przejść między pomieszczeniami, wszystko aby ustawić tematycznie obrazek.

"Tonia" nie jest złym filmem, ale mam wrażenie, że artystyczne zapędy reżysera bardziej przeszkadzają produkcji, niż pomagają. Tonalnie film lubi kłócić się sam ze sobą, aktorstwo jest bardzo nierówne, a samymi ładnymi obrazkami zajmującego dzieła nie zrobimy. Musiałem naszukać się aby znaleźć kino, które w ogóle go puszcza, ale jeśli mam być szczery, to nie polecam podobnego poświęcania się. Można sprawdzić przy okazji, ale nie meczyłbym się aby specjalnie go teraz wyszukać.

Atuty

  • Ładne zdjęcia;
  • Adam Bobik.

Wady

  • Drętwe aktorstwo;
  • Tonalnie kłóci się sam ze sobą;
  • Mało konkretny.

"Tonia" jest trochę komedią, a trochę ciężkim dramatem i tak jak da się te dwa gatunki połączyć, tak filmowi Bortkiewicza się to nie udaje. Ładne zdjęcia, płaska historia, trochę strata czasu.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper