Persona 5 - recenzja gry

Persona 5 - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 09.04.2017, 08:31

Renesans. Trudno inaczej nazwać sytuację, której jesteśmy świadkami od czterech miesięcy. Twórcy z Kraju Kwitnącej Wiśni dostarczają na Zachód produkcje wybitne, a najlepszym przykładem tych słów jest najnowsza gra studia Atlus. Japończycy wracają do gry serwując jRPG-a z krwi i kości.

Wyobraźcie sobie sytuację – wracacie pewnego dnia do domu, a po drodze zauważacie, jak pewien mężczyzna szarpie, dobiera się, a nawet chce zaciągnąć do samochodu kobietę, która krzyczy i błaga o pomoc. Pomożecie, czy pójdziecie w swoją stronę? Na szczęście takie sytuacje nie zdarzają się w każdy piątek, choć protagonista Persona 5 stanął przed właśnie taką niekomfortową sytuacją i zareagował. Podszedł, wywiązała się szarpanina i zmieniło się całe jego życie. Następnego dnia oskarżenie, przeniesienie oraz łatka „przestępcy”. Nie tak wyobrażał sobie sytuację bohater, który może i nie oczekiwał sztandaru w zestawie z trzema pomnikami w Tokio za swój mężny czyn, ale chciał po prostu pomóc.

Dalsza część tekstu pod wideo

Za najbardziej słuszną reakcję w tak trudnym momencie nie usłyszał nawet dziękuję, a musi rozpocząć całkowicie nowe życie. Zostaje przeniesiony do innego miasta, gdzie otrzymuje pokój w mieszkaniu pewnego mężczyzny prowadzącego kawiarnię. Nikt nie pyta o incydent, nikt nie próbuje zrozumieć, nikt nawet nie zamierza wysłuchać, a wszyscy widzą w szesnastolatku kryminalistę. To nie jest komfortowa sytuacja, jednak nie możemy się załamywać i już następnego dnia po szybkiej przeprowadzce, a zarazem pogadance w stylu „zrób coś złego, a już nikt Ci nie pomoże”, rozpoczynamy zupełnie nowe życie w Shujin Academy.

Historia nie jest jednak od początku podana na tacy przepełnionej wszystkimi oczywistościami. Na starcie obserwujemy akcję, która dzieje się tak naprawdę sześć miesięcy po wspomnianej akapit wcześniej sytuacji, gdy główny bohater w nietypowym stroju śmiga po budynku, a po chwili zostaje złapany przez kilkudziesięciu policjantów. Zaplanowana akcja, przynęta i głupia ofiara, która teraz staje w oko w oko z pewną kobietą, której musi opowiedzieć o swoich wszystkich ostatnich grzeszkach… A jest ich naprawdę sporo, bo właśnie te wszystkie „złe uczynki” to przepełniona rozmowami, akcją i walką historia z Persona 5.

Persona 5 miasto

Persona 5 walka

Zwykła opowieść w niezwykłym świecie 

Jesteście zmęczeni wszystkimi opowieściami, w których nad bohaterem od urodzenia ciąży „wielka misja” uratowania całego świata? Ja właśnie tak miałem i z tego powodu z niezdrowym podnieceniem od przeszło roku wyczekiwałem na premierę najnowszej gry Atlusa. Persona to Persona i trzeba mieć od początku świadomość, że autorzy w najmniejszym stopniu nie rewolucjonizują swojej serii, ale w przypadku najnowszej przygody dopracowali w zasadzie najmniejsze detale.

Przygoda rozkręca się zdecydowanie za długo – dopiero po pierwszych piętnastu godzinach mamy poczucie pewnej swobody w rozgrywce – choć tutaj z każdą kolejną chwilą wpadamy w mocniejszą intrygę, w której uczestniczy się z dziką satysfakcją. Jako uczeń wspomnianej szkoły przeżywamy od początku dramat. Wiecie jakie katusze musi przeżywać nastolatek w nowej szkole, gdy na każdym kroku słyszy „ty, to ten morderca?”, „ej, uważaj na niego podobno jest niebezpieczny”, „co zrobił? Nie wiem, ale nie chce go nawet widzieć”. Podobnych komentarzy jest więcej i więcej, ale w tym wypadku nie można się załamywać, a trzeba szukać najmniejszych pozytywów.

Te pojawiają się dość szybko, bo główny bohater prędko odkrywa, że jego paskudny żywot nie musi się skończyć na cichej i beznadziejnej egzystencji. Pewnego dnia zauważa w telefonie tajemniczą aplikację, przez którą trafia do alternatywnej rzeczywistości nazwanej Metaverse. To właśnie w tym miejscu przywdziewając strój „złodzieja” staje do walki z cieniami i w prostych słowach stara się pomóc ludziom. Pewnie niejednokrotnie spotkaliście na swojej drodze przykładowo faceta, który na każdym kroku chciał Was wkurzyć, upokorzyć, poirytować, czy nawet zaatakować? To właśnie z takimi czarnymi charakterami walczą Phantom Thieves of Hearts, której przedstawicielem jest oczywiście gracz, bo to naszym zadaniem jest uzdrowienie społeczeństwa. Na szczęście w tej zwariowanej przygodzie nie jesteśmy osamotnieni – od początku jednym ze współtowarzyszy broni jest Morgana, czyli tajemniczy kot znający realia „drugiego świata” i wprowadzający gracza w realia produkcji. To właśnie za pomocą tego zwierzaka otrzymujemy niezbędne informacje dotyczące wszystkich przygotowanych systemów i to dobry sposób na nauczenie podstaw. Nie ukrywam przy tym, że ten cały tutorial mógłby skończyć się kilka godzin wcześniej, bo wstęp w tym wypadku jest szczególnie przydługi.

Do zespołu dołączają kolejni uczniowie, czy też inni mieszkańcy miasta i szczerze mówiąc – każda postać ma… Duszę. To nie są puste kukły czekające na rozkazy, a każdy z bohaterów ma wiele do zaoferowania, mnóstwo do opowiedzenia i potrafi rozbujać historię. To jednak nie jest tak, że od 5 godziny gry otrzymacie do dyspozycji cały zespół i będziecie manewrować składem wybierając najlepszą czwórkę, bo Persona 5 to wyjątkowo długa przygoda, w której wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Wątek główny na 80 godzin? I tak trudno ukończyć go w takim czasie, bo świat to przepełniona aktywnościami piaskownica, w której nietrudno się zatracić. Nie musicie się przy tym obawiać, że autorzy zamęczą kogokolwiek durną i rozwlekłą przygodą, bo akurat pod względem opowieści Persona 5 zaskakuje na każdym kroku.

Persona 5 szkoła

Persona 5 baseball

Persona 5 starcie

Zwykła codzienność w wyjątkowych okolicznościach

Tak jak już wspomniałem, w tym wypadku nie otrzymujemy opowiastki, w której jeden mężczyzna pokonuje całą armię, wyzwala oblegane od lat królestwo i na końcu spija nektar z piersi wszystkich dworzanek. To historia o szesnastolatku z problemami, który natrafia na przyjaciół z jeszcze większym bagażem doświadczeń. Ich głowy nie są trapione najazdem armii na sąsiadującą ziemię, a muszą poradzić sobie z egzaminem, szykanowaniem ze strony innych uczniów, czy po prostu walczą o reputację. To przyziemne problemy ubrane w niezwykły strój i najpewniej dlatego tak dobrze gra się w Personę 5. Dodać do tego trzeba piekielnie mocne dialogi, nad którymi zespół zajmujący się lokalizacją się napracował. Trzeba mieć jednocześnie świadomość, że przygoda nie jest na każdym kroku naszpikowana walką, starciami i wielkimi bitwami. Tutaj często trzeba przystanąć, pogadać, pomyśleć, a niektóre dyskusje trwają nawet do kilku minut. O lokalizacji na mowę Mickiewicza możemy oczywiście zapomnieć, a ja nie będę ukrywał aż tak sporego wkręcenia się w poznawanie kolejnych smaczków z fabuły, że… W kilku momentach sprawdzałem trudniejsze słowa w słowniku. Jak za starych dobrych lat? Po części tak, choć teraz działa to o wiele szybciej, ale niech to będzie rekomendacja siły dialogów, których nie chciałem po prostu „przeklikać”, a poznać każdy najmniejszy fakt przedstawiony przez postacie. Twórcy spędzili mnóstwo czasu na wykreowaniu opowieści przepełnionej trudnościami współczesnego społeczeństwa XXI wieku i właśnie z tego powodu niełatwo odejść od telewizora nawet przy skrajnych godzinach. W trakcie rozgrywki dobrze wziąć jednocześnie pod uwagę, że autorzy osadzili wydarzenia w Japonii i niektóre tematy są bardziej eksponowane ze względu na kulturowość Kraju Kwitnącej Wiśni, ale to bez wątpienia dodatkowe smaczki dla fanów tego kraju.

Ta „przyziemna” strona fabuły jest oczywiście naszpikowana mocnymi scenami. Samobójstwo, nękanie, zdrada, poszukiwanie prawdy, gangi, korupcja i wiele innych trudnych tematów przewija się w trakcie rozgrywki, a ta zmiana klimatu może się wielu naprawdę podobać. Bez wątpienia zaletą pozycji są postacie, których łatwo można polubić (prawie całą ekipę!) i szybko znienawidzić (wszyscy bossowie!), a jedynym mankamentem pozostaje główny bohater. Niema postać zdecydowanie odstaje od pozostałej ferajny i jest mniej ciekawa.

Dużym atutem gry jest to „co zwierzaki lubią najbardziej”, czyli system rozgrywki. W tym wypadku ponownie bohater po odłożeniu maski złodzieja jest typowym nastolatkiem, który większość dnia spędza w szkole, a w wolnej chwili może przykładowo wyrwać się ze znajomymi na sushi, grać w gry, czytać książki, łowić ryby, uczyć się, gotować, szkolić się na baristę, grać w baseball, ćwiczyć, czy po prostu pójść do pracy. Każda czynność trwa wyznaczony czas, niektóre aktywności możemy robić tylko w określone dni, inne o odpowiedniej pogodzie, więc przydaje się bogate rozeznanie. Im dłużej gramy, tym odkrywamy kolejne rejony na mapie, w których nie brakuje przyjemnych możliwości spędzania wolnego czasu. W odpowiednim zarządzaniu czasem pomaga sieciowa usługa nazwana Thieves Guild – to specjalny notes pozwalający podpatrzeć na aktywności wykonywane przez innych graczy danego dnia. Jest to przydatna opcja, która pozwala lepiej zaplanować dobę i wycisnąć z niej 101%... A dodatkowo niektórzy mogą skorzystać z pomocy sieciowych-sprzymierzeńców podczas pojedynków.

Oczywiście aktywność wpływa na bohatera, rozwija go, pozwala mu zwiększyć swoje statystyki, nauczyć się nowych zdolności, czy po prostu lepiej poznać niektórych ludzi. Ten ostatni element przydaje się wyjątkowo często, bo w Persona 5 trzeba dbać o relacje ze społecznością. Nie mam tutaj nawet na myśli „walkę o dobre imię”, czy też problemy z popularnością (temat mocno eksponowany!), ale w grze nie zabrakło social linków (nazwane Confidant), dzięki którym budujemy relacje z innymi osobami. Idąc na wspólny spacer, biegając, jedząc razem smakołyki, czy po prostu dzięki odpowiedniej rozmowie zdobywamy zaufanie i polepszamy nasze „powiązanie społeczne”. Jest to niezwykle istotne, bo wpływa w znaczący sposób na rozgrywkę – przykładowo możemy zyskać nowe zdolności lub móc brać udział w dodatkowych wydarzeniach w trakcie czasu wolnego.

Persona 5 dyskusja

Persona 5 pojedynek

Zwykła walka z Personami w tle

Oczywiście przedstawiciele Phantom Thieves of Hearts nie tylko gadają, grają na konsoli i przejmują się kolejnymi pryszczami. Najsmaczniejszym mięskiem w pozycji jest możliwość eksplorowania kolejnych miejscówek i walka z przeciwnikami. „Złodzieje Serc” wchodząc do alternatywnego świata biegają po „Pałacach”, czyli sporych rozmiarów budynkach-lochach-podziemiach, w których napotykamy na oponentów. Na duże brawa zasługuje sama budowa „Pałaców”, które są wyśmienicie rozplanowane i przygotowane – to bez wątpienia jedne z lepiej zrealizowanych lochów w historii gatunku, bo przygotowane miejscówki nie męczą, a zachęcają do odkrywania. Rywale swobodnie chodzą po korytarzach, a my możemy się do nich zakraść, by następnie zaatakować. Wtedy kamera płynnie przechodzi do walki i prezentuje turowe starcie. W trakcie pojedynku atakujemy, wykorzystujemy broń, bronimy się, wydajemy polecenia lub przywołujemy Personę. Należy tutaj na pewno wspomnieć również o możliwym wykorzystywaniu słabych stron oponentów – chociaż autorzy przygotowali turowy system walki, to jednak bez problemu możemy „obejść” tury korzystając z odpowiednich ataków. Nic nie daje takiej satysfakcji jak opanowanie sytuacji na polu bitwy jednym herosem, który dosłownie miażdży oponentów.

Tytułowe „stwory” są ikonicznymi elementami pozycji i pozwalają wykorzystywać specjalne moce – zazwyczaj każdy bohater posiada wyłącznie jedną Personę, jednak protagonista może nimi żonglować niczym Pokemonami. Porównanie pojawia się nie bez powodu, bo otrzymujemy możliwość „łapania” potworków, zmieniania ich, czy też nawet łączenia. Atlus nie pomyślał jednak o typowych Personaballach, gdyż w trakcie rywalizacji oponent może zostać przez nas przygwożdżony i wtedy możemy go zaatakować super-kombinacją lub porozmawiać z nim. W trakcie dyskusji pojawia się opcja „dołączenia do drużyny” lub wymuszenia na przeciwniku nagrody. Nie myślcie jednak, że każdy stwór chce dołączyć do naszej ekipy i stać się Personą głównego bohatera. Czasami takie dyskusje po wybraniu złych odpowiedzi kończą się fiaskiem i zostajemy zaatakowani lub przeciwnik ucieka. Pojedynki są świetne, bo są wymagające. Lochy są duże, często brakuje leczenia, a gdy zostaniemy zaskoczeni przez przeciwników (oni zaatakują pierwsi), musimy szykować się na spore problemy. Podczas misji naszym zadaniem jest oczywiście „wyleczenie” złych ludzi, ale gdy zawędrujemy do „Pałaców” (główny wątek), pojawia się dodatkowa możliwość skradania (jak na złodziei przystało!), czy też natrafiamy na zagadki logiczne, większe przeszkody w formie szukania klucza lub odpowiedniego przejścia. Mniej zajmujące są misje poboczne polegające na eliminowaniu wyznaczonych rywali, ale akurat w tym wypadku zawsze wpadamy do lochów generowanych losowo (nazwane Mementos) i możemy szybko rozwijać postać lub zarobić dodatkową gotówkę.

Ogólnie temat pieniędzy przewija się przez całą opowieść, bo Persona 5 została dobrze zbalansowana. Bohaterowie zbierają doświadczenie, uczą się nowych umiejętności, identycznie zresztą jak ich Persony, ale i tak nietrudno tutaj natrafić na potężnego rywala, więc zawsze warto trochę przyoszczędzić, kupić dodatkowe leczenie lub zainwestować w mocniejszy sprzęt. 

Pod względem oprawy Atlus nie zawiódł. Gra jest śliczna i od początku do końca prezentuje swój unikalny charakter. Biegając po mieście, wchodząc do „Pałaców”, czy też siedząc w szkole – tutaj każdy element wygląda dobrze i został przygotowany z pomysłem. Podobnie zresztą jak wspomniane przed chwilą Persony – nie wszystkie są wybitnie piękne, ale można ponapawać się nad świetnymi jednostkami. Twórcy dopracowali również soundtrack, który wpada w ucho i nawet nie męczą powtarzane często motywy. W angielskiej wersji nie znalazł się japoński dubbing, ale można go pograć za darmo z PlayStation Store. A na pewno wielu ucieszy również informacja, że podczas rozgrywki na PlayStation 4 Pro nie odnotowałem jakichkolwiek problemów – jest płynnie i bez bugów.

[ciekawostka]

Dla jednych ideał, dla innych koszmar

Persona 5 to Persona. Bez dwóch zdań Atlus wywiązał się z obietnic serwując najlepszą produkcję z tego uniwersum, ale jednocześnie deweloperzy nie zaskakują. Produkcja w żaden sposób nie wyznacza nowych standardów, a „tylko” prezentuje piekielnie mocny poziom pod względem opowieści, bohaterów (bez protagonisty), walki i całego świata. Jedynym większym zgrzytem dla mnie okazał się przydługi wstęp, który może wielu odstraszyć. Musicie jednocześnie wiedzieć, że gra czerpie garściami z poprzedników i z tego powodu jeśli wcześniej nie zakochaliście się w serii, to teraz odpadniecie w przedbiegach. Mimo to dla wielu będzie to spełnienie mokrych marzeń, bo tytuł po prostu potrafi zachwycić.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Persona 5

Atuty

  • Historia przepełniona świetnymi wątkami
  • System walki zachwyca
  • Gra potrafi wymęczyć
  • Dobrze napisane i zrealizowane postacie
  • W tym świecie nietrudno się zatracić
  • Przyjemna dla oka oprawa

Wady

  • Zdecydowanie za długi wstęp
  • Protagonista wypada blado na tle przyjaciół

Kolejna japońszczyzna najwyższych lotów. Takie gry pokazują, że Japonia wciąż nie musi wzorować się na Zachodzie, a może kreować przygody na swój unikalny sposób.
Graliśmy na: PS4

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper