
Zapomniane arcydzieło, które Netflix ukrył w szafie. Psychodeliczny serial, który zdecydowanie warto odkopać
W 2018 roku Netflix wypuścił serial tak szalony, że nawet sam twórca przyznał, że to "kompletnie zwariowana" idea. "Maniac" z Emmą Stone i Jonahem Hillem w rolach głównych to produkcja, która kosztowała platformę około 100 milionów dolarów, ale szybko zniknęła z radarów widzów. Czy słusznie? Ten miniserial to albo niedocenione arcydzieło science fiction, albo najbardziej pretensjonalna porażka dekady. Jedna rzecz jest pewna - nie znajdziecie drugiej takiej produkcji.
W alternatywnym Nowym Jorku, gdzie reklamy krzyczą z każdego kąta, dwoje nieznajomych trafia do laboratorium Neberdine Pharmaceutical. Annie Landsberg (Emma Stone) i Owen Milgrim (Jonah Hill) zapisują się na eksperymentalny test leków, który obiecuje "definitywne rozwiązanie wszystkich problemów". To brzmi jak typowa dystopia, ale "Maniac" przedstawia alternatywną rzeczywistość osadzoną blisko współczesnego Nowego Jorku i opowiada znacznie więcej, niż początkowo się wydaje.
Patrick Somerville, twórca serialu znanego wcześniej z pracy nad "The Leftovers", stworzył coś, co sam nazywa "kompletnie zwariowaną" ideą. Nie przesadza. "Maniac" to 10-odcinkowy miniserial, który co kilka epizodów kompletnie zmienia gatunek - od komedii przez thriller po fantasy. To nie przypadek, że bohaterowie łączą się w swoich snach - serial eksploruje najtrudniejsze tematy: żałobę, traumę i choroby psychiczne.





Kiedy gwiazdy Oscara spotykają się z szaloną wizją
„Maniac” to projekt, który od samego początku budził ogromne emocje. Za kamerą stanął Cary Fukunaga, reżyser pierwszego sezonu „Detektywa” i przyszły twórca ostatniego Bonda z Danielem Craigiem. To on nadał serialowi niepowtarzalny styl wizualny, łączący estetykę lat 80. z futurystyczną wizją świata. „Maniac to nie jest serial czysto rozrywkowy” – mówił sam Fukunaga w jednym z wywiadów. I miał rację.
Serial opowiada historię Annie Landsberg (Emma Stone) i Owena Milgrima (Jonah Hill) – dwojga nieznajomych, którzy spotykają się podczas eksperymentalnych badań nad lekiem mającym wyleczyć wszystkie dolegliwości psychiczne. Annie zmaga się z traumą po śmierci siostry i uzależnieniem od pigułek, Owen zaś żyje z diagnozą schizofrenii, będąc czarną owcą bogatej rodziny Milgrimów.
„Nikt z nas nie jest normalny” – stwierdziła Emma Stone w wywiadzie promującym serial. Ta prosta prawda stała się kluczem do zrozumienia całego projektu. Stone, świeżo po Oscarze za „La La Land”, zdecydowała się na rolę, która wymagała od niej pokazania całej gamy emocji – od desperacji po nadzieję.

Wizualna uczta dla oczu i umysłu
To, co wyróżnia „Maniaca” na tle innych seriali Netfliksa, to przede wszystkim jego niesamowita oprawa wizualna. Fukunaga stworzył świat retro-futurystyczny, gdzie technologia z lat 80. miesza się z zaawansowaną sztuczną inteligencją.
„Duży wpływ na to ma też oprawa wizualna „Maniac”, która po prostu zachwyca” – pisali krytycy.
Każdy odcinek to wizualna gratka – od neonowych laboratoriów przypominających estetykę Stanleya Kubricka, po średniowieczne krajobrazy fantasy. „Scenografia, efekty wizualne i nadzwyczajne problemy” – zachwycali się fani na forach. Serial celowo żongluje konwencjami gatunkowymi – jeden odcinek to kryminał noir z lat 40., kolejny to fantasy z elfami, a następny szpiegowski thriller na Islandii.

Gdy lemur staje się kluczem do terapii
Jedną z najbardziej pamiętnych sekwencji w serialu jest odcinek „Futra Sebastiana”, gdzie Annie i Owen wcielają się w Lindę i Bruce’a – małżeństwo próbujące uratować lemura o imieniu Wendy. To pozornie absurdalne zadanie staje się metaforą ich prawdziwych problemów.
„Po zażyciu pigułki B Annie i Owen trafiają w środek skomplikowanego przekrętu na Long Island lat 80. Kluczową rolę odgrywa w nim pewien lemur”.
Ta sekwencja doskonale pokazuje, jak twórcy wykorzystują pozornie szalone pomysły do opowiadania o prawdziwych ludzkich emocjach. Lemur Wendy staje się symbolem utraconej niewinności i potrzeby ratowania tego, co wydaje się przegrane.

Krytyczne uznanie perełki
„Maniac” otrzymał 85% na Rotten Tomatoes i średnią 7,6/10 na IMDb. Krytycy chwalili przede wszystkim wizualne aspekty i występy aktorskie.
Jonah Hill, znany głównie z komedii, pokazał zupełnie inną stronę swojego talentu. Jego Owen to postać złamana, ale i pełna nadziei, a Hill zagrał ją z wyjątkową wrażliwością. Emma Stone z kolei stworzyła Annie jako kobietę będącą na granicy załamania, ale jednocześnie niesamowicie silną. Jej kreacja to połączenie desperacji, gniewu i ukrytej delikatności.
Serial otrzymał nominacje do nagród Satelita dla Emmy Stone oraz do Writers Guild of America Awards za scenariusz. Mimo to, wiele osób przegapiło tę produkcję, być może właśnie przez jej nietypową formę.

Norweska inspiracja z amerykańskim szaleństwem
„Maniac” to luźna adaptacja norweskiego serialu z 2015 roku. Jednak Fukunaga i Patrick Somerville stworzyli coś zupełnie nowego. „Nasza wersja - w przeciwieństwie do norweskiego oryginału - będzie opowiadać o dwóch postaciach zamiast jednej” – wyjaśniał Fukunaga. To oznaczało podwojenie emocjonalnej głębi i możliwości narracyjnych.
Oryginalny norweski serial był komedią o mężczyźnie żyjącym równolegle na kilku płaszczyznach, podczas gdy jego ciało spoczywało w szpitalu. Amerykańska wersja przekształciła ten pomysł w znacznie bardziej złożoną refleksję nad zdrowiem psychicznym i ludzką potrzebą nawiązywania więzi.

Dlaczego warto obejrzeć?
„Maniac” to serial, który wymaga od widza zaangażowania, ale nagradza go niezapomnianymi wrażeniami. „Od „Maniaca” trzeba się oderwać po każdym obejrzanym odcinku, aby sobie wszystko przemyśleć i poukładać w głowie” – trafnie zauważył jeden z recenzentów.
To produkcja, która nie boi się zadawać trudnych pytań o naturę szczęścia, sens cierpienia i możliwość nawiązania prawdziwej więzi między ludźmi. W czasach, gdy większość seriali stara się być łatwo strawna, „Maniac” wybiera trudniejszą drogę – i właśnie dlatego warto go odkurzyć lub odkryć na nowo.
Serial kończy się sceną, która pozostawia widzów z ważnym pytaniem, ale nie udziela jednoznacznej odpowiedzi, idealnie podsumowuje całą produkcję – czasem najważniejsze nie jest to, co jest prawdziwe, ale to, co pozwala nam przetrwać i znaleźć sens w chaosie naszych myśli.
Podsumowanie
„Maniac” to dowód na to, że Netflix potrafi tworzyć dzieła ambitne i bezkompromisowe. W erze serialowych hitów i łatwej rozrywki, ten 10-odcinkowy eksperyment pozostaje unikalnym doświadczeniem – być może właśnie tak wiele osób go przegapiło. Ale dla tych, którzy zdecydują się na tę podróż czeka nagroda, ponieważ to jeden z najbardziej oryginalnych seriali ostatniej dekady.
Przeczytaj również






Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych