Dungeons & Dragons: złodziejski honor - recenzja filmu

Dungeons & Dragons: Złodziejski honor (2023) – recenzja i opinia o filmie [UIP]. Tak się robi adaptacje

Roger Żochowski | 05.04.2023, 22:08

Zawsze byłem fanem japońskiej szkoły tworzenia gier RPG, dlatego zarówno ze stołową wersją Dungeons & Dragons, jak i grami wykorzystującymi ten system, nie było mi pod drodze i nadrabiałem je po latach. Pomijając fakt, że były to często tytuły dostępne na peceta, a ja od zawsze należałem do drużyny Amigi i konsol. Na „Dungeons & Dragons: Złodziejski honor” szedłem bez wielkich oczekiwań. I co?  Dostałem jeden z najlepszych filmów popcornowych od czasu premiery ostatnich przygód Doctora Strange'a.

Marka Dungeons & Dragons kojarzona jest przede wszystkim przez tzw. nerdów (w pozytywnych tego słowa znaczeniu) i nie jest tak popularna jak komiksy Marvela, choć dzięki takim serialom jak „Stranger Things”, coraz częściej trafia do mainstreamu. Nigdy nie była to jednak rozrywka dla mas. Ta fabularna gra, w której wiele zależy od wyobraźni grających i rzutu kostką, zaczynała przyciągać fanów już pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, by z czasem trafić też na poletko gier. Na systemie Dungeons & Dragons oparte były bowiem tak kultowe tytuły w naszym kraju jak seria Baldur’s Gate, Eye of the Beholder, Neverwinter Nights czy Icewind Dale.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dungeons & Dragons: Złodziejski honor (2023) – recenzja filmu [UIP]. Złodziej kocha najbardziej

Dungeons & Dragons: złodziejski honor - recenzja filmu

Z adaptacjami filmowymi było różnie. O ile kreskówka Dungeons & Dragons z lat 80. bardzo zgrabnie wprowadzała widzów w uniwersum, tak na trylogię filmów produkowanych w latach 2000-2012 najlepiej spuścić zasłonę milczenia. „Dungeons & Dragons: Złodziejski honor" to więc teoretycznie zupełnie nowe otwarcie, choć każdy fan z miejsca się tu odnajdzie. Bard Edgin (Chrisie Pine) i wojowniczka Holga (Michelle Rodriguez) to para złodziei i głównych bohaterów. Po nieudanym skoku trafili do więzienia w skutej lodem krainie. Po dwóch latach odsiadki podejmują jednak udaną próbę ucieczki, a ich celem staje się odnalezienie dawnego wspólnika, Forge'a (Hugh Grant), który na czas pobytu za kratami miał zajmować się Kirą, córką barda. Forge w międzyczasie porzucił jednak rolę złodziejaszka i stał się bardzo ważną osobistością zdobywając władzę w Neverwinter i bratając się z Czerwonymi Magami, konkretnie przepotężną czarodziejką Sofiną (Daisy Head) władającą czasem i knująca za kulisami. A to dopiero początek złych wiadomości dla Edgina i Holgi.  

Film konstrukcją przypomina trochę grę fabularną, gdzie każdy gracz kieruje postacią o zróżnicowanych profesjach i możliwościach, a stawką jest zdobycie wielkiego skarbu. Tu jest podobnie. W „Dungeons & Dragons: Złodziejski honor” zanim bohaterowie staną do walki muszą zebrać drużynę i wątek ten mimo swojej prostoty wypada naprawdę dobrze. Właśnie takiej narracji brakowało w serialu „Wiedźmin: Rodowód krwi”. Każda z wprowadzanych postaci jest "jakaś", ale nie tylko barwne charaktery są tutaj motorem napędowym. Równie ważne jest umiejętne budowanie  relacji między nimi i chemia jaką udało się wytworzyć. Edgin to niesamowicie sympatyczny krętacz, teoretycznie przywódca grupy, który zawsze ma w głowie jakiś plan, ale jednocześnie pełni rolę komika. Jest w nim coś z Jaskra z Wiedźmina, choć kwadratowa szczęka i zawadiacki urok osobisty pędzą bardziej w stronę Nathana Drake'a z Uncharted. Hugh Grand z kolei gra chciwego, charyzmatycznego złoczyńcę i znakomicie sprawdza się w roli czarnego charaktera kradnąc niejedną scenę.

Michelle Rodriguez dość klasycznie gra twardą i świetnie władającą bronią białą towarzyszkę na dobre i złe. To trochę taki Conan w spódnicy, ale jej złośliwe komentarze i miłość do byłego męża, którego chce odzyskać, są nieco sprzeczne i na swój sposób komediowe. Do drużyny trafia też skłonny do pomyłek i niezdarny młody czarodziej Simon (Justice Smith), potężny paladyn Xenk (Regé-Jean Page), którego kompas moralny jest mocno przerysowany oraz Doric (Sophia Lillis), zmiennokształtna broniąca społeczności leśnych elfów, na których po przejęciu władzy uwziął się Forge. To buzujący i pełny sympatii i animozji tygiel. Każda z postaci ma coś do udowodnienia, odzyskania, a wspólnym celem jest pokonanie czającego się w Neverwinter zła. I obsada doskonale wie co robi, by widz mógł zobaczyć na ekranie bohaterów z krwi i kości.   

Dungeons & Dragons: Złodziejski honor (2023) – recenzja filmu [UIP]. Komu popcorn? 

Dungeons & Dragons: złodziejski honor - recenzja filmu

Tak, to kino popcornowe, rodzinne, przygodowa komedia na modłę „Strażników Galaktyki”. Czasami mroczna, częściej jednak idąca w parodię, co nie każdemu może przypaść do gustu. To w końcu opowieść hołdująca klasycznej formule kina przygodowego rodem z Indiana Jonesa, gdzie sceneria zmienia się dość często, a bohaterowie muszą parać się kolejnych zadań zbliżających ich do ostatecznego celu. Jasne, fabuła jest dość uproszczona, czasami sporo tu zbiegów okoliczności, humoru sytuacyjnego, a i postacie drugoplanowe to kalki znanych bohaterów z innych produkcji fantasy (czasami aż nazbyt naiwnych), ale to wszystko działa. Spora w tym zasługa świetnie nakręconych scen akcji. Niesamowicie zrealizowany pościg w zamku czy pojedynek ze smokiem to kwintesencja popcornowego kina akcji, a jednocześnie coś, od czego ciężko oderwać wzrok. Gwarantuję, że takiego smoka jak w „Dungeons & Dragons: Złodziejski honor” jeszcze nie widzieliście. Do tego dochodzi całkiem zgrabna choreografia walk, bardzo dobre kostiumy i scenografia, niezłe efekty specjalne (choć są momenty, w których CGI mogłoby być lepsze) oraz przepiękne plenery, wszak film kręcony był na Islandii i w Irlandii Północnej

Czy produkcja przytłoczy osoby niezwiązane z uniwersum? W żadnym wypadku. Choć przewija się tu cała masa elementów znanych fanom, rycerze, magowie, nekromanci, gadające trupy, znane z kanonu bestie, przeróżne gildie i nazwy własne krain i wiosek, to zupełnie nie ma to znaczenia dla odbioru filmu przez osobę postronną. Nie chcę też zdradzać do jakich miejsc trafi i z jakimi przeciwnikami stoczy walkę "drużyna pierścienia", by nie psuć niespodzianek, ale fani będą bawić się doskonale, bo poza ester eggami są też ciekawe występy gościnne.

„Nie mam zielonego pojęcia czym jest Dungeons & Dragons, ale bawiłam się lepiej niż na Marvelu"- powiedziała po seansie moja partnerka. I to doskonała puenta tej recenzji. Fani będą czerpać radość z odnajdywania odniesień do bogatego świata Dungeons & Dragons, ale znajomość świata nie jest potrzebna, by cieszyć się filmem. To nieco odlschoolowy obraz, nie ma tu specjalnie niczego odkrywczego, ale bohaterowie, sceny akcji i sam świat są na tyle świeże, że ogląda się to z wielką przyjemnością.  Produkcja nie traktuje narracji zbyt poważnie, co chwila puszcza do widza oko, bawi się formą i sprawia wrażenie wysokobudżetowej. I bardzo chciałbym zobaczyć więcej ciekawych historii w tym uniwersum, ale film przy budżecie 150 milionów dolarów do tej pory zarobił niespełna 80. Ja bawiłem się dużo lepiej niż na wszystkich niedawnych produkcjach Marvela, wliczając w to ostatnie odsłony Thora, Czarnej Pantery czy Ant-Mana i Osy. 

Atuty

  • Świetna pierwszoplanowa obsada i kreacje bohaterów
  • Sceny akcji i wątki przygodowe
  • Bardzo dobra realizacja i scenografia
  • Nieźle napisane, zabawne dialogi
  • Historia choć prosta, wciąga od początku do końca

Wady

  • Niektóre efekty CGI
  • Drugoplanowe postacie nie zawsze dotrzymują kroku tym na pierwszym planie
  • Nie wszystkim przypadnie do gustu komediowy charakter narracji

Zabawne i bardzo dobrze zrealizowane fantasy. Dla fanów marki i nie tylko.

8,5
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper