My i wy (2023)

My i wy (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Komedia romantyczna bez ikry 

Piotrek Kamiński | 30.03.2023, 21:09

Biały Żyd i czarna Muzułmanka przypadkiem odnajdują się w wielkim mieście. Pół roku później on jest już tak przekonany o swoich uczuciach, że postanawia się oświadczyć. Nie poznał jednak jeszcze przyszłych teściów, a w sumie wypadałoby. Czołowe zderzenie z ojcem przyszłej narzeczonej może jeszcze skutecznie ostudzić jego zapał...

Bardzo chciałem zobaczyć ten film w okolicach jego premiery, a więc już dobre dwa miesiące temu. Nowa komedia z dwoma takimi asami jak Jonah Hill i Eddie Murphy? To przecież aż szkoda byłoby przegapić. Tak więc skoro teraz, na koniec miesiąca wskoczyło mi okienko do zagospodarowania, postanowiłem cofnąć się odrobinę w czasie i go nadrobić. Cóż. Najbardziej żałuję nie tego, że można było wybrać jakaś nowość, ale że nie zapytałem o jakieś polecajki. To mogły być dobrze spędzone dwie godziny. Mogły.

Dalsza część tekstu pod wideo

My i wy (2023) - recenzja filmu [Netflix]. Znany temat 

Teść i zięć

Dwadzieścia trzy długie lata temu ukazała się prosta komedyjka romantyczna, w której Ben Stiller próbował przypodobać się swojemu przyszłemu teściowi, prawilnie poprosić go o rękę jego córki i po prostu być w porządku gościem. Nie wiedział jednak, że tata jego wybranki, Robert De Niro, jest kompletnym świrem i byłym agentem CIA. Uwielbiałem ten film. Wciąż go uwielbiam. Prosta koncepcja dawała szerokie pole do popisu głównej obsadzie i wszyscy po kolei, od Stillera, przez jego przyjaciela Owena Wilsona, po bezbłędnego De Niro strzelali non stop ze wszystkich dział. Nakręcono dwie kontynuacje, z których pierwsza broniła się całym worem świeżych pomysłów i dopiero druga dawała jasno do zrozumienia, że pora już kończyć. Tak, czy inaczej jest to przeurocza seria, którą absolutnie polecam wszystkim fanom lekkiego kina komediowego. Dlaczego w ogóle wspominam o tym relikcie przeszłości? Ponieważ gdyby tak wziąć tę samą koncepcję, ale zabrać całe serce, to skończylibyśmy z czymś na wzór "My i wy".

Sama idea nie jest zła. Temat ścierania się z trudnymi teściami nie jest w dzisiejszej kinematografii jakoś przesadnie często eksploatowany, a i próba połączenia tego z komentarzem na temat różnic rasowych i religijnych nie jest złym pomysłem. Na papierze, ponieważ wykonanie zostawia bardzo wiele do życzenia. Tak naprawdę to, że Ezra (Jonah Hill) i Amira (Lauren London) są odpowiednio Żydem i Muzułmanką nie ma żadnego znaczenia. To znaczy, jasne, religia staje się w pewnym momencie jedną z wielu kości niezgody, ale scenariusz nigdy nie eksploruje tego tematu w żaden godny wspomniana sposób. Nie zagłębiamy się w meandry wyznań, dlaczego połączenie tego typu mogłoby być dla kogoś problematyczne i tak dalej. Film może po prostu wprowadzić dzięki temu kilka minut konfliktu, który za moment zostanie rozwiązany i cześć. Różnice rasowe są przynajmniej podłożem dla kilku gagów, jak choćby szczerze zabawna scena, w której Murphy próbuje ośmieszyć Hilla, zachęcając go do gry w kosza z lokalnymi, czarnymi chłopakami. Nie przewidział jednak, że akurat piłką rzucać to jego zięć lubi. Ostatecznie jednak wątek rasowo-wyznaniowy nie został porządnie wykorzystany. Zupełnie jakby ktoś chciał po prostu kupić nim fundusze na film, albo zachęcić wielkie, czerwone N do nabycia praw co dystrybucji. Kto wie, kto wie...

My i wy (2023) - recenzja filmu [Netflix].ba gdzie humor? 

Państwo młodzi i ich rodzice

Zarówno humorystycznie, jak i emocjonalnie film przez większość czasu dosłownie leży i błaga o dobicie, okazjonalnie wyskakując z bajora przeciętności na ułamek sekundy aby zaprezentować nam szczerze zabawną scenę, czy choćby pojedynczy tekst. Boli mnie, że tak wielkie nazwiska na jak Hill i Murphy dostarczają nam ostatecznie tak niewiele powodów do radości. Jonah zostaje nawet wymieniony wśród scenarzystów, choć ostatecznie najprawdopodobniej przepisał po prostu pod siebie kilka gagów i na tym jego scenopisarstwo się skończyło. Scenariusz jako całość nie zachwyca. Miejscami idzie się zaśmiać, ale ostatecznie oglądając "My i wy" częściej kończymy sceny zastanawiając się co właściwie autor miał na myśli, niż bawiąc się razem z nim. 

Chociaż nie, kłamię! Zwykle dobrze wiem na czym polega żart. Po prostu, nawet pomimo najszerszych chęci, nie potrafię się z tych gagów śmiać. Komedia nigdy nie powinna wychodzić z butów aby rozbawić widza. Jeśli twój scenariusz wymaga tłumaczenia, aby można się było z niebo zaśmiać, to znaczy, że coś zrobiłeś nie tak. Raz na jakiś czas na widza czeka szczerze zabawny gag, który zrobi mu dzień, ale nie po to oglądamy filmy komediowe żeby uśmiechnąć się kilka razy na cały film.

"My i wy" nie jest dobrą komedią romantyczną. Tak naprawdę nie jest nawet niezłą komedią romantyczną, bo cały związek głównych bohaterów wypada blado, od czasu do czasu jedynie pozwalając się szczerze uśmiechnąć. Motyw etniczny filmu pozostaje niewykorzystany, podobnie zresztą jak całkiem mocna przecież obsada, aby finalnie dać nam film który niby da się obejrzeć... Tylko po co? Dwa miesiące później ja zmarnowałem swój czas aby móc ostrzec przed "My i wy" was. Nie trwońcie tej okazji. Obejrzycie coś innego...

Atuty

  • Hill i Murphy;
  • Parę niezłych żartów. 

Wady

  • Zupełnie brakuje emocji;
  • Większość żartów nie trafia;
  • Mizerne tempo. 

"My i wy" to film który miał potencjał, ale w ogóle go nie wykorzystał. Niezła obsada męczy się z byle jakim scenariuszem i ostatecznie daje nam film kompletnie  nijaki. Szkoda, bo Jonah Hill i Eddie Murphy zdawali się być gwarantem jakości... 

3,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper