Zgubiony telefon (2023)

Zgubiony telefon (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. O zdradliwej potędze technologii

Piotrek Kamiński | 19.02.2023, 20:00

Na-Mi spędza więcej czasu w telefonie niż w prawdziwym życiu. Tłumaczy to faktem, że jest to również jej narzędzie pracy, lecz trudnej relacji z ojcem tym nie usprawiedliwi. Całe jej życie staje na głowie, kiedy zgubiony po imprezie telefon ląduje w rękach mężczyzny, który wie, jak wykorzystać go przeciwko niej. 

Większość ludzi nie zastanawia się nad tym jak dużo o sobie zostawiają w sieci. Z miłą chęcią dzielą się osobistymi informacjami, danymi telekontaktowymi, bez mrugnięcia okiem podają cztery ostatnie cyfry numeru telefonu, jeśli tylko ich o nie poprosić w głupim memie. Później natomiast dziwią się ilością spamu, tak w skrzynce mailowej, jak i w esemesach. A przecież sami chętnie rozdają informacje na swój temat. To jednak można rozliczyć jako brak wiedzy, młodzieńczą głupotę, czy po prostu naiwność. Problem pojawia się, kiedy ktoś zaczyna korzystać z naszych danych, przełamuje naszą prywatność bez naszej wiedzy. Na przykład trzymanie zdjęć w chmurze oznacza, że wszyscy jesteśmy podatni na ujawnienie naszych prywatnych spraw, na co najlepszym dowodem są wszędobylskie, prywatne, rozbierane zdjęcia dziesiątek, jeśli nie setek gwiazd i gwiazdeczek Hollywood dostępne za kilkoma kliknięciami myszki. To właśnie przed tego typu zagrożeniami, między innymi, próbuje nas ostrzec dzisiejszy film.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zgubiony telefon (2023) - recenzja filmu [Netflix]. Prosta historia

Na-Mi i jej ukochany telefon

Nieopatrznie zgubiony telefon Na-Mi zostaje odnaleziony przez najgorszą z możliwych osób - człowieka, która wie jak wykorzystać technologię przeciwko jej właścicielowi. I nie robi tego wyłącznie po to, aby zepsuć życie naszej bohaterce (choć, pod pewnymi względami, chodzi mu dokładnie o to), ale ponieważ ma własne demony, które musi nakarmić. Tak więc, choć tego nie wie, Na-Mi znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, z którego uwolnić się pomóc jej mogą tylko intymnie z tą sprawą związani policjanci z innego rejonu.

Fabularnie film bardzo szybko informuje widza na czym będzie się skupiał i nie odchodzi już od tej narracji właściwie do końca czasu projekcji. Taka koncentracja tematu ma swoje plusy, ale potrafi też zirytować, jeśli nie rozcieńczyć jej odrobinę pobocznymi wątkami. Problem w tym, że w "Zgubionym telefonie" właściwie nie ma wątków pobocznych. Jest wątek równoległy detektywa, który ściga naszego stalkera z osobistych pobudek, ale jest to integralna część wątku głównego, a więc rozgraniczenie ich niespecjalnie jest możliwe. Ale jest to, paradoksalnie, również jeden z plusów filmu debiutującego na stołku reżysera Tae-Joon Kima. 

Zgubiony telefon (2023) - recenzja filmu [Netflix]. Słabo nakreślone postacie

Pan stalker

To jeden z tych filmów, które proszą aby dać się porwać sytuacji, kompletnie wsiąknąć w opowiadaną historię. Miejscami może to nie być takie proste, ponieważ film swoje za uszami ma, lecz jeśli pozwolić sobie wczuć się w sytuację, to każda kolejna minuta precyzyjnie i całkiem wiarygodnie pokazuje jak przerażająco łatwo jest dzisiaj dowiedzieć się o kimś wszystkiego. Na-Mi żyje swoim życiem, a jej stalker wypisuje sobie kolejne istotne informacje o jej życiu - kody do domofonów i kont bankowych, którędy zwykle się przemieszcza, z kim utrzymuje kontakt. Następnie wykorzystuje te informacje aby spróbować odciąć ją od wszystkich, zostawić tylko sobie. Sprawia to, że film może wydawać się być odrobinę monotonny i przewidywalny, choć ja osobiście byłem mocno wkręcony w wydarzenia na ekranie i dopiero końcówka trochę zaczęła mnie zawodzić.

Problemem filmu może być również główna bohaterka. Nie jestem pewien, czy to kwestia aktorki, czy nie dającego jej zbyt wielkiego pola do popisu scenariusza, ale Na-Mi jest zwyczajnie nieciekawą postacią. Jest bardzo bierna, przez cały film po prostu... Jest. Odrobinę ciekawszy zdaje się być detektyw tropiący seryjnego mordercę, który najprawdopodobniej jest przy okazji jego własnym synem. Niestety, ostatecznie jego wątek trochę się rozmywa i pozostawia widza z uczuciem niedosytu, tak jak i całe zakończenie.

"Zgubiony telefon" miejscami przypomina bardziej reklamę słuchawki, niż film, ale jeśli wciągnąć się w proces wykradania danych w nim przedstawiony, to można spędzić z nim niezłe 100 minut. Postacie są raczej nijakie, a fabuła - cały konflikt, dlaczego akurat Na-Mi trafiła na celownik swojego stalkera i dokąd to wszystko zmierza - odrobinę przypadkowa, bez mocnego zawiązania, które mogłoby zrobić wrażenie w ostatnim akcie. Od czasu do czasu dostajemy jakieś pojedyncze ciekawe ujęcie i to już właściwie tyle. Tak więc to, czy film się widzowi spodoba zależy niemalże w całości od tego, czy sposób działania przestępcy będzie dla niego ciekawy, czy nudny. I nawet jeśli będzie to ta pierwsza opcja, jak w moim przypadku, nie ma co nastawiać się na nie wiadomo jak dobre kino. Ot, taki tam jednorazowy film. Z braku laku można sprawdzić.

Atuty

  • Ciekawie i całkiem wiarygodnie pokazuje jak łatwo można dowiedzieć się o kimś wszystkiego za pomocą telefonu;
  • Dobre tempo;
  • Kilka intrygujących ujęć.

Wady

  • Nijacy bohaterowie;
  • Ostatecznie trochę miałka fabuła;
  • Kilka mało wiarygodnych sytuacji. 

"Zgubiony telefon" to dosyć byle jaki film, choć w bardzo ciekawy sposób pokazujący proces wykradania informacji za pomocą telefonu. Nudni bohaterowie i ostatecznie nijaka fabuła ciągną go mocno w dół, ale może się podobać, jeśli skupić się na mechanizmie działania przestępcy.

5,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper