Szczęście Mikołajka (2022)

Szczęście Mikołajka (2022) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Wreszcie jakaś oryginalna animacja

Piotrek Kamiński | 26.01.2023, 21:00

Mikołajek jest kilkuletnim chłopcem, który widzi otaczający go świat tak jak, cóż... Widzą go dzieci. Stał się szalenie popularną postacią właśnie dzięki temu, że w książkach o swoich przygodach to on jest narratorem, tak więc to on opisuje czytelnikom swoje przemyślenia i obserwacje. Pozwala im poczuć się jakby sami znowu byli dziećmi. Stworzyli go rysownik Jean-Jacques Sempé oraz pisarz i scenarzysta, René Gościnny. To właśnie o tej trójce opowiada dzisiejszy film.

Filmowe przygody Mikołajka ostatnim razem nie zaskoczyły mnie zbyt pozytywnie. "Skarb..." był raczej taką sobie komedią, z drugim wątkiem rodziców niemalże kompletnie oddzielnym od głównej części opowieści i przed ostrzejszą krytyką ratował go właściwie tylko uroczy morał o dziecięcej przyjaźni. Wielka szkoda, bo pierwsze dwie części uważam za flagowe przykłady potęgi francuskiej komedii. Można zrozumieć dlaczego obawiałem się delikatnie idąc na kolejny film o małych Paryżaninie, w dodatku wypuszczony względnie niedługo po poprzednim. Jak się okazuje raczej niepotrzebnie, bo to nie jest taki tam zwyczajny film. I wcale nie mam na myśli faktu, że mamy do czynienia z animacją.

Dalsza część tekstu pod wideo

Szczęście Mikołajka (2022) - recenzja filmu [Monolith]. Trochę o Mikołajku, a trochę o Gościnnym 

Mikołajek i jego rodzice

Można powiedzieć, że film Amandine Fredon i Benjamina Massoubre to swego rodzaju geneza postaci. Ale nie taka, jak robi je zwykle Marvel, czy inne DC. To w równej mierze film o samej postaci, jak i jej autorach. Zaczynamy od Sempé gnającego przez Paryż na rowerze, omijającego korki, co chwila prawie wpadającego na ludzi. Spieszy się do kawiarni, gdzie umówiony jest z Gościnnym, uznanym autorem przygód Lucky Luke'a, Asterixa, Obelixa, czy wezyra Iznoguda. Rozmawiają o tym aby stworzyć coś wspólnymi siłami. Gościnnemu w oko wpada szkic małego chłopca. Nadają mu imię Mikołaj, które bardzo szybko zdrabnia się do Mikołajek. Niedługo po tym chłopiec dosłownie wychodzi z kartki i zaczyna dyskutować ze swoimi autorami, którzy opowiadając mu o sobie, powoli przekuwają wspomnienia w pierwsze przygody chłopca.

Za każdym razem, kiedy dowiadujemy się czegoś o Gościnnym albo Sempé, autorzy chwilę po tym pokazują nam jakąś niewielką przygodę Mikołajka nawiązującą do tych nowych informacji. Stopniowo dowiadujemy się jak powstawali jego rodzice, do kogo nawiązaniem jest przyjaciel chłopca, Ananiasz, dlaczego pani nauczyciela wygląda tak, a nie jak, na przykład Marilyn Monroe, a także co stoi za wesołymi wyjazdami wakacyjnymi chłopca i ogólnie radosnym nastrojem jego przygód.

Pomysłodawczynią projektu jest Anne Gościnny, córka René, tak więc prócz samego chłopca, duży nacisk położony został również na postać autora, jej taty. Dowiemy się gdzie się wychowywał, jak tęskno było mu do kraju, który pokochali jego rodzice po wyjeździe z Polski. Od początku czuć, że to bardzo osobista historia. Gościnny od swojej pierwszej sceny roztacza wokół siebie aurę tajemniczości, elegancji, ale i serdeczności - jest tym słynnym autorem, którego widz pragnie poznać bliżej, a film stopniowo mu to umożliwia. Jest to też raczej smutna historia, biorąc pod uwagę nagłą śmierć Gościnnego w wieku ledwie 51 lat. Scenariusz bardzo skutecznie wykorzystuje postać Mikołajka aby jeszcze bardziej podkreślić tragedię tego wydarzenia.

Szczęście Mikołajka (2022) - recenzja filmu [Monolith]. Małe dzieło sztuki 

Mikołajek w swoim pokoju

Nietrudno zauważyć, czytając poprzednie akapity, że "Szczęście Mikołajka" nie jest typowym filmem dla dzieci. Te krótkie historyjki z samym chłopcem są dostatecznie proste i wesołe aby wywołać szybką salwę śmiechu, ale sama konstrukcja scenariusza i ciężar materiału mogą nie przypaść do gustu tym najmłodszym widzom, którzy chcieliby aby film był o chłopcu, a nie jego twórcach. Powiedziałbym że jest to produkcja dla młodzieży w już raczej dwucyfrowym wieku, a przede wszystkim dla osób, które na Mikołajku się wychowały, lub jak ja, zostały fanami w późniejszym wieku.

Unikałem tego tematu dosyć długo, ale w końcu trzeba powiedzieć to wprost: Jak ten film pięknie wygląda! Dawno już nie widziałem animacji, która zrobiłaby na mnie tak wielkie wrażenie (choć nie oglądałem jeszcze "Kota w butach" a słyszałem, że tam też styl jest niebanalny) . W dzisiejszych czasach większość filmów wygląda z grubsza tak samo. Krągłe rysy, duże, ekspresyjne oczy, raczej nie za wiele detali w samych postaciach i tła w zależności od zapotrzebowania - taki typowy "disney look". Na szczęście od czasu do czasu pojawiają się produkcje w stylu "Spider-Man Uniwersum", czy "Mitchellowie kontra maszyny", które udowadniają, że medium ma jeszcze niejedno do zaoferowania. Mikołajek pociągnięty jest akwarelą, sprawiając wrażenie jakby Sempé rysował go i wypełniał kolorem na naszych oczach. Kiedy oglądamy autorów, obrazki są bardziej szczegółowe, w pełni pokolorowane, ale wciąż posiadają tę estetykę krzyczącą, że oglądamy ruchomy szkic artysty, namalowany na kartce, być może jeszcze mokry. Natomiast kiedy opowiadamy o Mikołajku, obraz otacza biała ramka, stale przypominająca, że patrzymy się na kartkę. Dopiero środek ekranu zawiera kształty, kolory, akcję. Kiedy bohaterowie wchodzą w kadr, najpierw widzimy jedynie ich kontury, powoli wypełniające się kolorem, kiedy zbliżają się do środka kadru. Coś pięknego.

Reżyserzy i artyści ochoczo korzystają z zalet wybranego stylu. Największe wrażenie zrobiło na mnie teoretycznie proste przejście, kiedy na ekranie widzimy dom Mikołajka. Właśnie znalazł się w nim nowy nabytek - telewizor - tak więc tego dnia na zewnątrz nie działo się już nic. Przechodzimy więc płynnie w wieczór i noc, kiedy to Sempé upuszcza w kilku miejscach spore krople granatowej farby, tym prostym gestem zamieniając dzień w noc. Artyści niejednokrotnie zaimponują też widzom swoim talentem przy doborze kadrów. A te potrafią otworzyć szerzej oczy, jak choćby kiedy Mikołajek rozmawia z Gościnnym w jego gabinecie i w pewnym momencie wpada do środka jego maszyny do pisania. Następne ujęcie pokazuje świat z perspektywy znajdującego się przy czcionkach Mikołaja, z wielką twarzą René stojącą nad ułożonymi w równym rządku literami.

"Szczęście Mikołajka" to zdecydowanie godna uwagi animacja, sprytnie łączącą kulisy powstania tytułowej postaci z odrobiną biograficznego materiału o autorach. Obawiam się jednak, że połączenie to może być trochę zbyt egzotyczne dla najmłodszych widzów, z kolei ci starsi zwrócą uwagę na lekki narracyjny chaos i mało konkretną konstrukcję fabularną projektu. Ostatecznie jednak jest to film na którym można się i pośmiać i popłakać, a przy tym wygląda wręcz zjawiskowo, więc szczerze zachęcam aby dać mu szansę, kiedy wejdzie na ekrany naszych kin trzeciego marca.

Atuty

  • Niesamowicie pięknie to wygląda;
  • Intrygujące połączenie fikcji z rzeczywistością;
  • Bawi i wzrusza;
  • Porządny dubbing;
  • Dobre tempo. 

Wady

  • Trochę chaotyczny;
  • Dla dzieci może być miejscami zbyt poważny albo wręcz nudny. 

"Szczęście Mikołajka" może nie podejść najmłodszym widzom, a dla starszych pewne jego elementy mogą okazać się być zbyt infantylne, ale ostatecznie i tak jest to wprost cudownie wyglądająca animacja, która potrafi i wzruszyć i rozbawić. Polecam.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper