Jung_E (2023)

Jung_E (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Nieprzyjemna wizja przyszłości

Piotrek Kamiński | 21.01.2023, 20:00

Za lekko ponad sto pięćdziesiąt lat ziemia stanie się trudnym miejscem do życia. Ludzie uciekają więc w kosmos - ten bliski, na księżyc. Z początku pomaga to zawalczyć z przeludnieniem, lecz kiedy kilka siedlisk postanawia ogłosić swoją niepodległość, wybucha wojna domowa. Aby ograniczyć żniwo śmierci, doktor Seo-hyun próbuje stworzyć doskonałego androida bojowego na bazie mózgu utytułowanej najemniczki.

Sam jakimś wielkim fanem "Zombie Express" nie jestem, choć doceniam jego prostotę i skoncentrowanie na czystej zabawie z zombiakami, ale podejrzewam, że informacja o nowym filmie od tego samego reżysera dla wielu będzie powodem do otwierania szampana. I faktycznie, gdyby "Jung_E" był tak nieskomplikowaną, skoncentrowaną na sieczce produkcją jak tamten film, byłby zapewne absolutnie przyjemnym, 90 minutowym odmóżdżaczem, w sam raz do oglądania w towarzystwie i podziwiania szalonych pomysłów reżysera. Niestety, warto również pamiętać, że ten sam reżyser dał nam dwa lata temu serial "Hellbound" - również dostępny na Netflixie - który prócz komicznych demonów/aniołów wpadających po swoje ofiary razem ze ścianą, próbuje również mieć głębszą, bardziej wielowymiarową fabułę. I tak jak napisałem w swojej recenzji, być może jeszcze okaże się, że cały serial jest genialny, ale sam pierwszy sezon był dla mnie sporym zawodem. I to właśnie uczucia towarzyszące mi przy tej drugiej produkcji najlepiej oddają to, co myślę o "Jung_E". Szkoda.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jung_E (2023) - recenzja filmu [Netflix]. Nierówno zagrany 

Atak klonów

Film całkiem szybko odkrywa przed widzem swoje karty. Dowiadujemy się, co łączy Seo-hyun i androida nad którym pracuje, co w teorii tworzy emocjonalną stawkę. Nie jestem pewien, czy to kwestia słabego scenariusza, kiepskiej reżyserii, czy po prostu drętwego aktorstwa, ale moim zdaniem wątek ten zupełnie nie działa. Nie było mi szkoda żadnej z postaci, ani nie wzruszyłem się na finałowych scenach. Gdybym miał strzelać, to powiedziałbym jednak, że problemem jest aktorstwo - wcielająca się w Seo-hyun Kang Soo-youn cały film przelatuje na jednej, szczerze mówiąc trochę dziwnej minie. Nawet najbardziej druzgocące wiadomości przyjmuje na klatę z tym samym wyrazem twarzy. Być może chodziło o pokazanie jej analitycznego, naukowego umysłu, nie wiem. W każdym razie nie wyszło.

Znacznie lepiej wypada tytułowa Jung_E, zarówno w scenach dziejących się w czasach obecnych, jak i retrospekcjach pokazujących nam jej życie zanim stała się jedynie cybernetycznym mózgiem zamontowanym w robocie. Jej historia należy do tych tragicznych i wcielająca się w nią Kim Hyun-joo robi co może aby pokazać widzowi różne aspekty jej osoby - od piekielnie skutecznego mordercy, po kochającą matkę. Szkoda, że scenarzyści postawili na raczej tanie, zgrane motywy i zbiegi okoliczności, bo przez to cała jej opowieść podszyta jest farsą i ciężko brać ją na poważnie. Skłamałbym jednak mówiąc, że nie zrobiło mi się ze dwa razy smutno, więc na jakimś tam poziomie scenariusz działa i jest absolutnie możliwe, że inni widzowie dadzą się ponieść emocjom znacznie bardziej niż ja. Chociaż nie nastawiał bym się na to jakoś bardzo.

Jung_E (2023) - recenzja filmu [Netflix]. Sympatyczna praca kamery i CGI z ubiegłego wieku 

W środku akcji

Sceny akcji, jak to często bywa w kinie azjatyckim, potrafią urzec doborem kadrów, pomysłowością i długością ujęć. Na ekranie wyprawiają się niestworzone rzeczy, ludzi (I roboty) skaczą na linach, wpadają płynnie przez okna, robią dzikie uniki i pozy. Kamera pozostaje przy tym blisko akcji, nie tracąc nigdy kontroli nad nią. Z kolei na początku filmu dostajemy ujęcia z ręki, gdzie operator musiał biegać za główną bohaterką, co w bardzo przyjemny sposób pozwala widzowi poczuć się jakby był nas polu bitwy razem z nią. Raz jeszcze - całość przez cały czas pozostaje bardzo czytelna. Szkoda, że to właściwie jedyne dwie tego typu sceny w całym filmie, a reszta z tych 90 minut to niemrawe gadanie, knucie, wbijanie sobie noży w plecy.

Pomysły i praca kamery to jedno, ale efekty wizualne to już zupełnie inna para kaloszy. Można by powiedzieć, że film trzyma poziom innych tego typu produkcji z półwyspu koreańskiego, ale nie zmieniałoby to faktu, że CGI w "Jung_E" wygląda komicznie, karykaturalnie wręcz. Trochę jak FMV z czasów Playstation 2 - niby są detale, płynność i ogólny przepych, ale jednak niezaprzeczalnie mamy do czynienia ze sztucznotą. Wielki robot, z którym Jung walczy na początku filmu wygląda jak żywcem wyciągnięty z jakiejś gry w stylu "Final Fantasy", walące się ściany i stalowe bele nie mają chyba zrobionej symulacji fizyki, bo przyklejają się do robota i ziemi jak przyciągane mocnym magnesem, a panorama miasta... Oh. To po prostu trzeba zobaczyć. Dwadzieścia lat temu byłbym zachwycony, gdybym zobaczył tak przygotowane filmiki w jakiejś grze. Ale właśnie - dwadzieścia lat temu i w grze.

"Jung_E" nie powtórzy sukcesu "Zombie Express". To film, który próbuje być trochę akcyjniakiem, trochę dramatem i trochę traktatem na temat człowieczeństwa i wolności, ale żadnego z tych tematów nie dopina na tyle, aby mógł zrobić wrażenie i wybrzmieć w pełni. Fani reżysera mogą sprawdzić, ale moim zdaniem nie warto. 

Atuty

  • Krótki;
  • Zgrabnie nakręcona akcja;
  • Ma kilka ciekawych pomysłów... 

Wady

  • ...ale żadnego w pełni nie wykorzystuje;
  • Okropnie niedzisiejsze CGI;
  • Kiepsko zagrana główna rola;
  • Emocjonalnie niedopracowany i scenariuszowo leniwy. 

"Jung_E" ma kilka ciekawych pomysłów, ale nie robi z nimi niczego interesującego. Nudna główna bohaterka, słaby scenariusz i mocno niedzisiejsze efekty sprawiają, że ciężko polecić go nawet entuzjastom twórczości Sang-ho Yeona. Szkoda, bo potencjał był.

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper