Plan lekcji (2022)

Plan lekcji (2022) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Nowy hit twórców "Bartkowiaka"

Piotrek Kamiński | 29.11.2022, 21:00

Po zakończonej tragedią akcji policyjnej, Damian zostawił służbę i oddał się piciu na umór. Jednak, kiedy jego przyjaciel traci życie w szemranych okolicznościach, postanawia zebrać się w sobie, odnaleźć winnych i dokonać zemsty.

Nabieram nowego szacunku do duetu Daniel Markowicz i Daniel Bernardi (jaki kraj tacy "The Daniels"). Ich poprzednie dzieło, "Bartkowiak" było dla mnie gigantycznym nieporozumieniem - wszystko w tym filmie, od głównego bohatera, przez scenariusz, na scenach walk kończąc, zwyczajnie nie działało. Czuć było, że chłopaki kochają stare, głupie filmy z Chuckiem Norrisem, czy innego "Wykidajło" z Patrickiem Swayze i chcieliby zrobić coś podobnego, ale zabrakło, cóż... Właściwie to wszystkiego. Nie poddali się jednak i ledwie rok później wracają z kolejnym projektem. Czy krytyka, którą zebrali po poprzednim filmie pomogła im dojrzeć i stworzyć coś faktycznie dobrego? 

Dalsza część tekstu pod wideo

Plan lekcji (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Komicznie "twardy" świat i bohaterowie 

Karate w policyjnym wydaniu

Rzecz dzieje się głównie w pewnym liceum. Na mieście pojawił się jakiś czas temu nowy narkotyk, jakiś dziwny dopalacz, najprawdopodobniej rozpowszechniany właśnie w szkole. Bliski przyjaciel Damiana (Piotr Witkowski) pracował tam jako nauczyciel i najprawdopodobniej odkrył za dużo, ponieważ jego zwłoki zostały odnalezione przez policję niedługo po tym jak poprosił przyjaciela o pomoc. Wstrząśnięty Damian postanawia znaleźć zatrudnienie w szkole i odkryć kto stoi za śmiercią kolegi...

Trzeba przyznać, że scenariusz tym razem wyjątkowo trzyma się kupy. Jasne, akcja filmu dzieje się w jakimś alternatywnym świecie, w którym policjanci są mistrzami sztuk walki, dzieciaki z liceum to zatwardziali gangsterzy, policja nie robi dosłownie nic, a kobiety czują gigantyczną ochotę na seks dosłownie minuty po tym, jak prawie zostały zgwałcone, lecz w najszerszych pociągnięciach pędzla, w najbardziej ogólnych słowach, fabuła całkiem logicznie posuwa się naprzód. Należy przy tym dodać, że jest piekielnie przewidywalna, ale to dosyć naturalne, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z pracą bardzo mocno wzorowaną na dawnych klasykach. Trochę jak gdyby Daniele obejrzeli świetny pierwszy sezon "Reachera" na Amazon Prime (książka na podstawie której powstał serial została wydana w 1997)i stwierdzili, że oni też chcą zrobić coś takiego. Tylko że bez budżetu i z nieporównywalnie mniejszym talentem.

Plan lekcji (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Kopniaki z półobrotu i drętwe dialogi 

Pilni uczniowie

Twórcom należą się duże brawa za przygotowanie solidnie rozpisanych walk. Widać, że na każdy pojedynek był pomysł, że ruchy są przemyślane i kręcone szeroko, tak żeby widz dobrze widział co się dzieje i mógł je docenić. Jeden problem - aktorzy. To mogły być świetnie wyglądające walki, gdyby ekipa była lepiej przygotowana. Nie wiem, czy to kwestia talentu, czy może po prostu braku czasu, ale prawda jest taka, że choć choreografie wyglądają bardzo fajnie, to ostatecznie ciosom brakuje mocy, ruchom prędkości, która pozwoliłaby te walki sprzedać. Finalnie więc nie wygląda to zbyt dobrze.

Kolejny raz dostajemy głównego bohatera, który jest tak niesamowitym drewnem, że aż widać na nim drzazgi. Nie kojarzę poprzednich ról Witkowskiego, więc nie wiem, czy to po prostu on jest nijakim aktorem, czy reżyser nie potrafił nim pokierować. Patrząc na to, co działo się w "Bartkowiaku", jestem skłonny uwierzyć w drugą opcję. Jego Damian robi w kółko jedną minę, wszystkie swoje dialogi podaje tym samym, monotonnym głosem, a w jednej scenie, w której miał okazję pokazać trochę emocji, postanowił poprzestać na prostym wykrzyczeniu swojej kwestii. Dobrze chociaż, że one-linery ma mocne (chociaż czerstwe jak tygodniowy chleb!) więc można się chociaż pośmiać. Reszta obsady wypada niewiele lepiej - jeśli w ogóle. Antonina Jarnuszkiewicz gra koleżankę z pracy Damiana, której główną rolą jest zjadanie go wzrokiem. W niewielkiej roli pojawia się Roma Gąsiorowska, ale nie ma za bardzo co grać, pan od chemii to Rafał Zawierucha, wciąż udowadniający, że podarowanie mu roli przez Tarantino było błędem, a dyrektorem szkoły został Jan Wieczorkowski. Ten ostatni wypada nawet ciekawie.

Najbardziej naturalnie grają jednak dzieciaki. Ci źli są oczywiście do granic możliwości przerysowani, tak jak wymaga tego konwencja, ale przynajmniej oglądanie ich sprawia jakąś frajdę. Królem, jak dla mnie, był Daniel Namiotko, jako Jarek - chłopak tak mroczny i trzymający wszystko i wszystkich w szachu, że mógłby zapewne sam być szefem całej organizacji i być może nawet całego miasta. Za każdym razem, kiedy mówi "Dzień dobry, pani profesor/panie profesorze", człowiek mimowolnie się uśmiecha.

"Plan lekcji" to nie jest głębokie kino. Mało tego - tu nie ma absolutnie żadnej głębi. Nie po to jednak ta produkcja postała. To do bólu proste kino kopane (dobrze, że Ci źli wolą bić się wręcz, zamiast zwyczajnie zastrzelić bezbronnego głównego bohatera), całymi garściami czerpiące ze wspomnianego już "Reachera" i świetnego "21 Jump Street" z 2012 roku. Siedział gdzieś w nim potencjał na absolutnie poprawny i przyjemny film, co udowadniają choćby prawie dobrze nakręcone sceny walk, lecz czegoś ponownie zabrakło. Czy była to lepsza obsada, lepszy reżyser, czy może obie te rzeczy, tego dowiemy się, kiedy Daniele wypuszczą swój kolejny film! Skłamałbym jednak mówiąc, że nie bawiłem się całkiem dobrze, więc jeśli jesteś fanem tego typu produkcji, to jest szansa, że docenisz to, co reżyser próbował tu zrobić. I na pewno trochę się pośmiejesz. 

Atuty

  • Progresja scenariusza nawet trzyma się (jakoś) kupy;
  • Nieźle rozplanowane walki;
  • Młodzi aktorzy fajnie grają. 

Wady

  • Mizerna reżyseria;
  • Scenariusz może i idzie wartko przed siebie, ale wciąż jest raczej durny;
  • Kompletnie płaski główny bohater;
  • Scenom walki brakuje mocy;
  • Mógłby być choć odrobinkę mniej przewidywalny. 

"Plan lekcji" to hołd złożony filmom karate lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Zupełnie kulawy, przygotowany jakby przez nadpobudliwe dziecko, ale jednak zauważalnie intencjonalny. To nie jest dobry film, ale przy odpowiednim nastawieniu można się przy nim nieźle bawić.

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper