Patrz jak kręcą (2022)

Patrz jak kręcą (2022) - recenzja, opinia o filmie [Disney]. Zagadka inspirowana zagadką inspirowaną życiem

Piotrek Kamiński | 14.09.2022, 21:00

Film na podstawie ikonicznej „Pułapki na myszy” Agathy Christie, przy czym sama sztuka również jest elementem fabuły. Fabuła jest należycie zakręcona, a jeszcze lepiej docenią ją ci, którzy znają i sztukę, choć nie jest to niezbędne. Można po prostu usiąść i popatrzeć jak kręcą.

Film otwiera narracja Leo Kopernicka (Adrien Brody), reżysera mającego zająć się adaptacją filmową popularnej sztuki Agathy Christie. Leo nie jest fanem kryminałów typu "whodunit", czyli tych, w których samotny detektyw rozpracowuje powoli kto z grupki podejrzanych dokonał morderstwa. Twierdzi, że jeśli widziało się jeden, to widziało się już wszystkie, po czym wymienia listę struktur narracyjnych, których można spodziewać się po tego typu opowieści. Obeznany w temacie widz natychmiast zaczyna się zastanawiać, czy twórcy filmu pójdą w takim razie pod prąd, czy zgodnie z oczekiwaniami powtórzą wszystko, co postać w ich filmie właśnie powiedziała. I choć odpowiedź na to pytanie poznajemy całkiem szybko, to jednak jest to tylko jeden z kilku elementów składających się na niesamowicie ciekawą, pełną odniesień i hołdów dla oryginału intrygę. Tak ambitną, że może wręcz aż do przesady. Ale o tym za chwilę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Patrz jak kręcą (2022) - recenzja filmu [Disney]. Saoirse Ronan jest przekomiczna!

Detektyw Stoppard i posterunkowa Stalker

Podczas imprezy z okazji wystawienia po raz setny "Pułapki na myszy" Agathy Christie na londyńskim West Endzie, zamordowany zostaje członek ekipy szykowanej właśnie adaptacji filmowej, a jego zwłoki porzucone zostają na deskach teatru. Na miejsce szybko trafia zniszczony życiem detektyw Stoppard (Sam Rockwell) i zaczyna podejrzewać praktycznie wszystkich obecnych, choć nie dzieli się z nimi swoimi przemyśleniami, w przeciwieństwie do młodziutkiej posterunkowej Stalker (Saoirse Ronan), która swą nadgorliwością mogłaby spokojnie obdarzyć cały posterunek i jeszcze sporo zostałoby dla niej. Rozpoczyna się wyścig z czasem, ponieważ nikt nie powiedział, że była to tylko jednorazowa zbrodniami.

Sercem całego filmu bez dwóch zdań jest postać posterunkowej Stalker, która swą pasją i entuzjazmem nadaje rytm całemu obrazowi. Ronan po raz kolejny udowadnia swoją klasę jako aktorka. Jej postać po mistrzowsku łączy cechy osób niemożliwie irytujących, przeuroczo komicznych i do tego wrażliwych i przestraszonych, dając w efekcie występ w którym nie sposób się nie zakochać. Oczywiście nie jest jedyną godną uwagi aktorką w całym projekcie. Jej rozwijająca się bardzo powoli, acz nieprzerwanie relacja z detektywem Stoppardem jest tak wyraźnie kontrastująca i udana ponieważ Rockwell jak zawsze daje radę stworzyć intrygującą kreację, nawet kiedy scenariusz nie daje mu zbyt wielkiego pola do popisu. Jak opisał to na początku filmu pan Kopernick, to po prostu kolejny zgryźliwy, przeżuty przez życie detektyw, który nie za bardzo ma nawet ochotę być tam, gdzie jest. Dostał niby kilka scen wyłącznie dla siebie, ale przyznam, że nie wiem czemu - jeśli czemukolwiek - miały służyć.

W pozostałych rolach zobaczymy jeszcze chociażby Ruth Wilson jako właścicielkę St. Martin's Theatre, czy Harrisa Dickinsona jako aktora grającego w spektaklu "Pułka na myszy", Richarda Attenborough. To niezmiennie dziwne kiedy aktorzy grają innych aktorów, zwłaszcza tych znanych. Richard był starszym bratem prawdopodobnie najbardziej charakterystycznego lektora filmów dokumentalnych i przyrodniczych w historii, wciąż cieszącego nas swoim głosem Davida Attenborough i na przykład w mojej pamięci na zawsze już będzie przede wszystkim Johnem Hammondem, wypowiadającym legendarne "Welcome, to Jurassic Park". Tymczasem na ekranie widzimy młodzika z niedawnego "Kingsman: Pierwsza misja". Miejscami zapominałem przez to, że patrzę, teoretycznie, na ludzi, którzy kiedyś faktycznie żyli i chodzili po tym świecie, choć może w tym przypadku to akurat dobrze, ponieważ scenarzysta, Mark Chappell, napisał dla nas fikcyjne wersje rzeczonych osób, często wyolbrzymione i przerysowane dla osiągnięcia bardziej komediowego efektu.

Patrz jak kręcą (2022) - recenzja filmu [Disney]. Klimatyzna wizja Londynu lat pięćdziesiątych

Śliski Leo Kopernick

Najważniejszą postacią jest jednak sam teatr, a szerzej również i Londyn lat pięćdziesiątych. Artyści od scenografii przepięknie przenoszą widzów o siedemdziesiąt lat w przeszłość. Budynki i ich wnętrza aż ociekają szykiem i elegancją, a w parze z bardzo przemyślanym oświetleniem, świetnymi kostiumami i precyzją aktorów potrafią na pierwszy rzut oka kojarzyć się ze stylem Wesa Andersona. Co ważne, dialogi i muzyka również utrzymane są w epoce, bez zbędnych odniesień do teraźniejszości, dzięki czemu złudzenie przeniesienia się do lat minionych jest kompletne.

Intrygująco wypadają też praca kamery i montaż. Reżyser, Tom George, regularnie serwuje intrygujące ujęcia, albo budujące klimat, jak w przypadku pierwszego i drugiego morderstwa, albo pięknie rymujące się ze scenami wyciągniętymi ze spektaklu. Następnie odpowiedzialny za montaż Jamie Ramsay klei to wszystko w sprawny, skoczny sposób. Rytm wydarzeń pozostaje niezachwiany praktycznie przez cały film, dzięki czemu sto minut mija, jak z bicza trzasnął. Klasyczny montaż równoległy podpięty pod odpowiednio narastającą muzykę i klimatyczną narrację sprawia, że serce podchodzi człowiekowi do gardła, nawet jeśli od dawna już domyśla się rozwiązania zagadki i właściwie tylko równoległe ujęcia pokazywane na przedzielonym ekranie nie za każdym razem przypadły mi do gustu. W paru momentach ujęcia były na tyle podobne, a technika na dłuższą metę zbędna, że stawałem się nieprzyjemnie świadom tego, że siedzę jedynie w kinie i oglądam film.

"Patrz jak kręcą" to bardzo ambitny film, zwłaszcza jak na reżysera z tak niewielkim bagażem doświadczenia, jak pan George. To film o filmie na podstawie sztuki na podstawie autentycznych wydarzeń, który sam w sobie również jest swoistą adaptacja tejże sztuki. Incepcja pełną gębą, lecz mam wrażenie, że w tym przypadku wąż zaczął już powoli zjadać własny ogon. Samoświadomy scenariusz z jednej strony imponuje błyskotliwością i lekkością, z jaką strzela w kierunku widza kolejnymi dowcipami, z drugiej rujnuje trochę własną zagadkę, choć nie powiem dlaczego, aby nie sugerować zbyt wiele. W tym wypadku jednak droga do rozwiązania jest na tyle zajmująca, że i tak absolutnie warto jest przekonać się o tym samemu. I nie ważne, że, jak to powiedział o tego typu kryminałach Leo Kopernick: "jeśli widziałeś jeden, to widziałeś już je wszystkie".

Atuty

  • Świetna obsada, ze szczególnym wyróżnieniem dla Saoirse Ronan;
  • Pięknie odwzorowany Londyn połowy dwudziestego wieku;
  • Oryginalny, a przy tym mocno czerpiący z "Pułapki na myszy" scenariusz;
  • Świetny humor;
  • Relacja postaci Ronan i Rockwella;
  • Meta komentarz wprowadza dodatkowy stopień zawiłości do intrygi;
  • Klimatyczna ścieżka dźwiękowa. 

Wady

  • Być może trochę zbyt jasno komunikuje widzowi rozwiązanie zagadki;
  • Pojedyncze, niewnoszące niczego nowego sceny;
  • Podzielony ekran przynosi miejscami więcej chaosu niż pożytku.

"Patrz jak kręcą" to jeden z bardziej intrygujących kryminałów z morderstwem w centrum uwagi, jakie miałem przyjemność oglądać. W "Na noże" Rian Johnson wydestylował czystą esencję tego gatunku, natomiast tutaj Tom George dodaje do niej coś nowego i wyjątkowego. Nie jest to film idealny, ale absolutnie godny uwagi.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper