Kirby and the Forgotten Land

Kirby and the Forgotten Land – recenzja i opinia o grze [Switch]. Różowy odkurzacz w akcji

Wojciech Gruszczyk | 23.03.2022, 13:09

Bez wielkiej kampanii marketingowej, wielu materiałów i przesadzonego pompowania balonika. Nintendo wrzuca na rynek kolejną grę, która nie cieszyła się wielkim marketingiem, ale okazuje się, że firma ponownie nie zawodzi dostarczając na rynek ciekawą i angażującą propozycję. Jaki jest Kirby and the Forgotten Land? Przeczytajcie naszą recenzję.

Nintendo zaplanowało na 2022 rok kilka dużych premier, które nie bez powodu ekscytują wielu graczy, ale jestem przekonany, że recenzowany Kirby and the Forgotten Land nie zalicza się do ścisłej czołówki „najbardziej wyczekiwanych produkcji” wśród wszystkich posiadaczy Nintendo Switchów. Gra nie była specjalnie promowana, co tylko potwierdza jedno – Japończycy mają w następnych miesiącach jeszcze kilka wielkich hitów. Fani trójwymiarowych platformówek nie powinni jednak zapomnieć o przygodzie Różowej Kulki, ponieważ na rynek zmierza kawał ciekawej, choć może i trochę za krótkiej przygody, która w ostateczności zapewnia sporo frajdy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kirby and the Forgotten Land zaprasza do nowego świata i to w pełnym 3D

Kirby and the Forgotten Land - recenzja - zdziwiona kulka

Nintendo nie tylko zaskoczyło prezentacją nowej gry z Kirbym w roli głównej, ale po pierwszym zwiastunie gra została okrzyknięta połączeniem Breath of The Wild z The Last of Us. W rzeczywistości otrzymaliśmy pierwszy tytuł z głównej serii, którego akcja została umiejscowiona w pełnym 3D. Kirby tym razem zostaje wessany do gwiezdnej szczeliny i trafia na brzeg „Zapomnianej Krainy”, nowego świata, w którym wylądowały także Bandana Waddle Dee i Waddle Dee, ale okazuje się, że urocze postacie zostają porwane... I właśnie zadaniem głównego bohatera jest bieganie od lokacji do lokacji i ratowanie towarzyszy. Trudno tutaj mówić o większej fabule – choć w pewien sposób twórcy zarysowują wydarzenia, ponieważ w świecie pojawia się także znany rywal. Nie mogę jednak powiedzieć, by scenarzyści zadbali w tym miejscu o angażującą przygodę – choć raczej nie jest to zaskoczeniem.

Założenia produkcji nie są w tym miejscu specjalnie odkrywcze, ale w pewien sposób są skuteczne, ponieważ po chwili spędzonej w Kirby and the Forgotten Land otrzymujemy dostęp do zniszczonego miasta, które służy protagoniście za HUB. Ratując kolejne Waddle Dee możemy odbudowywać lokację, a zarazem otrzymujemy dostęp do kolejnych dodatkowych aktywności.

Wracając jednak do samego głównego wątku – cała opowieść nie została umiejscowiona w otwartym świecie, a wydarzenia rozgrywają się w sześciu lokacjach, w których możemy swobodnie podchodzić do różnych misji. Twórcy zapewniają szereg głównych wyzwań, jednak w każdej z lokacji możemy dodatkowo wziąć udział w wielu aktywnościach, które mają duże znaczenie do rozgrywki, ponieważ pozwalają nam między innymi ulepszyć możliwości protagonisty.

Kirby and the Forgotten Land i historia z serii „uratuj ich wszystkich”

Kirby and the Forgotten Land - recenzja - może trzeba coś podnieść?

Głównym zadaniem we wszystkich misjach fabularnych jest pomoc Waddle Dee – za samo przejście mapy ratujemy kilku towarzyszy, ale następnie mamy okazję odnaleźć 3-4 postacie, a dodatkowo w każdej misji znajdują się 3 kolejne wyzwania, które pozwalają nam pomóc kolejnym małym mieszkańcom. Nie musicie znaleźć wszystkich Waddle Dee w każdym świecie, by ukończyć opowieść – z doświadczenia wiem, że fani będą jeszcze długo wracać, by mierzyć się z sekretami i przesyłać do miasta kolejne okazy.

Podstawowy wątek jest związany z przejściem lokacji z punktu A do punktu B, ale misje poboczne skupiają się na zróżnicowanych aktywnościach – nie brakuje tutaj strzelania do celów, jeżdżenia samochodem czy też wysadzania wyznaczonych przeciwników. Na papierze wyzwania mogą nie wydawać się specjalnie skomplikowane, ale im dłużej gramy w recenzowany Kirby and the Forgotten Land, tym napotykamy na mocniej wyśrubowane questy.

Kirby and the Forgotten Land - recenzja - strzelamy!

Bardzo spodobała mi się korelacja głównego wątku z questami pobocznymi, ponieważ w Kirby and the Forgotten Land to właśnie dodatkowe wyzwania pozwalają nam w ciekawy sposób rozwijać protagonistę – w mieście znajduje się sklep z bronią, gdzie możemy przynieść zdobyte schematy, by ulepszyć przedmioty zdobywane podczas questów. Kirby musi jeszcze zgromadzić specjalną walutę, a tę znajdziemy właśnie w mniejszych zadaniach. Do ewolucji sprzętu musimy zbierać monety oraz gwiazdki, a dzięki inwestowaniu w przykładowo miecz możemy zwiększyć jego moc oraz szybkość ataków. Usprawnienia wpływają nie tylko na sferę wizualną, bo choć Kirby na początku biega z małym mieczykiem, to później może tachać ze sobą potężny oręż, który jest nawet większy od samego protagonisty, a ponadto gracz może korzystać z nowych i wcześniej niedostępnych ataków. Bardzo dobrze sytuację przedstawia „Fire” – czapka pozwala na początku rzucać ognistymi kulami, ale ulepszając ją do poziomu „Volcano Fire” mamy możliwość szybkiego podpalenia wrogów, co okazuje się bardzo skuteczne podczas starć z bossami.

Istotnym tematem gry jest właśnie poziom trudności, bo choć deweloperzy zadbali o dwie opcje, to zdecydowanie polecam grać na „Wild Mode” – dopiero ostatni świat może stanowić jakiekolwiek wyzwanie. Nie ukrywam, że produkcja mogłaby być odrobinę trudniejsza, ale to nie jest największy problem Kirby and the Forgotten Land, ponieważ napisy końcowe z gry zobaczycie po około 8-9 godzinach. W trakcie rozgrywki miałem wrażenie, że produkcji zabrakło 2-3 dodatkowych światów, dzięki którym moglibyśmy spędzić w pozycji kolejne 2-3 godziny. Nie zrozumcie mnie źle – we wspomnianym czasie nie ukończycie produkcji na 100%, nie uratujecie wszystkich Waddle Dee i nie zgromadzicie wszystkich znajdziek, ale chętnie pozwiedzałbym jeszcze dodatkowe okolice i zmierzył się z następnymi wrogami.

W Kirby and the Forgotten Land możemy połknąć prawie wszystko

Kirby and the Forgotten Land - recenzja - jestem lampą

Twórcy Kirby and the Forgotten Land zdecydowali się umiejscowić akcję w pełnym 3D, ale nie oznacza to, że założenia rozgrywki zostały całkowicie przebudowane. Kirby może się swobodnie poruszać, co pozwoliło deweloperom na tworzenie bardziej rozbudowanych lokacji, a podczas gry ponownie mamy opcję połykania przedmiotów lub przeciwników, by następnie rzucać niedokończonym posiłkiem. Protagonista może ponownie unosić się w powietrzu, ale jego zdolność jest ograniczona, co do wysokości oraz długości lotu. Znacznie ciekawszą opcją jest oczywiście połykanie przedmiotów, które zapewniają postaci umiejętności – powracają między innymi opcje rzucania bomb, bumerang, młot, miecz, lód i kolce... A wśród nowych propozycji mogę wymienić między innymi kopanie w ziemi niczym kret oraz strzelanie z broni. To co jednak bardzo przypadło mi do gustu w przypadku zdolności, to wykorzystanie skilli w otwartym świecie – deweloperzy w mądry sposób wykorzystują zdolności do tworzenia różnych zagadek, dzięki którym mamy opcję ratować kolejnych Waddle Dee.

Zupełnie nową zdolnością w recenzowanym Kirby and the Forgotten Land jest Mouthful Mode – w tej sytuacji Kirby połyka lub raczej przejmuje większy przedmiot i otrzymuje jego możliwości. Jak to wygląda? Różowy Żarłok niemal w całości połyka samochód, więc później może brać udział w czasowych wyzwaniach, innym razem staje się pachołkiem drogowym, dzięki któremu rozwala podłogę lub otwiera rury, stając się paralotnią mamy okazję polatać przez kilka lokacji, połykając schody możemy wskoczyć na wyższy teren, napełniając bohatera wodą z hydrantu myjemy kilka terenów, przejmując możliwości automatu do napojów strzelamy puszkami, a mamy też okazję wcielić się w żagiel lub lampkę. Kapitalnie wypada ta ostatnia umiejętność, ponieważ w kilku ciemnych lokacjach mamy okazję oświetlać sobie drogę za pomocą „wbudowanej” żarówki, ale nie możemy jej za długo wykorzystywać, ponieważ może to spowodować, że zostaniemy zaatakowani przez przeciwników.

Mouthful Mode nie jest prawdziwym game-changerem, jednak w bardzo dobry sposób rozbudowuje gameplay, ponieważ za każdym razem przedmioty pojawiają się w takim miejscu, by znacząco ubarwić rozgrywkę i zapewnić graczowi ciekawą odskocznię od standardowego szukania Waddle Dee czy też przejmowania umiejętności z przedmiotów. Deweloperzy jednak trochę za szybko rzucili na stół wszystkie karty, ponieważ szczególnie pod koniec gry miałem wrażenie, że w produkcji zabrakło 2-3 mechanik, które dodatkowo ubarwiłyby główny wątek.

Kirby and the Forgotten Land to dobry przystanek...

Kirby and the Forgotten Land - recenzja - po walce

Twórcy zamiast rozbudowywać główny wątek postanowili zająć się zapewnieniem większych atrakcji w mieście – ratując kolejne Waddle Dee odblokowujemy nowe atrakcje i niektóre propozycje są naprawdę angażujące. Deweloperzy opracowali restaurację, gdzie możemy zjeść posiłek, ale także zawalczyć ze znajomym w serwowaniu jedzenia. W wolnej chwili warto wskoczyć nad rzeczkę, gdzie możemy łowić ryby, a w grze znalazła się także mini-gra związana z doprowadzeniem piłki do celu – podczas zabawy manewrujemy konsolą, by przedmiot nie wypadł z drewnianej planszy. Autorzy opracowali nawet koloseum, gdzie mamy okazję zmierzyć się z potężniejszymi rywalami oraz kino do oglądania wcześniej odblokowanych przerywników filmowych. Te wszystkie zabawy nie zapewnią rozgrywki na setki godzin, ale są miłym dodatkiem do głównego wątku oraz misji pobocznych – musicie również pamiętać, że wszystkie questy z opowieści możecie przejść ze znajomym w kooperacji. Wystarczy tylko włączyć tryb w menu, by do akcji wkroczył Bandana Waddle Dee.

Gameplay w recenzowanym Kirby and the Forgotten Land okazał się do mnie znakomitą odskocznią od wszystkich otwartych światów, które debiutowały na rynku od początku roku. Misje nie są specjalnie długie, co pozwala na szybkie sesje, a gdy macie pod ręką znajomego, to warto choć na chwilę włączyć kooperację. Japoński tytuł wyróżnia się także oprawą – trudno tutaj mówić o nowej jakości, ale pozycja zapewnia dobrą różnorodność biomów oraz przeciwników. Największe wrażenie zrobił na mnie ostatni świat, w którym biegamy po lokacjach związanych z wulkanem – w tych zadaniach poziom trudności może już stanowić małe wyzwanie.

Czy warto sięgnąć po Kirby and the Forgotten Land?

Japończycy zapewnili kolejną solidną platformówkę, która może i nie wnosi za wiele do gatunku, to jednak jest dobrą propozycją – szczególnie dla graczy zmęczonych kolejnymi otwartymi światami. Twórcy Kirby and the Forgotten Land w dobry sposób przenieśli akcję do trójwymiaru, rozbudowali rozgrywkę o pochłanianie coraz większych obiektów i ostatecznie gra zapewnia solidne atrakcje na kilka godzin... A fabuła to w tym wypadku sam początek zabawy.

Ocena - recenzja gry Kirby and the Forgotten Land

Atuty

  • Kirby dobrze odnajduje się w 3D
  • Kapitalne wykorzystanie mocy bohatera
  • Przejmowanie coraz większych obiektów dobrze rozbudowuje grę
  • Mnóstwo zawartości po zakończeniu głównego wątku
  • Biorąc pod uwagę ostatnie premiery – Kirby relaksuje

Wady

  • Opowieść mogłaby być odrobinę dłuższa
  • Twórcy za szybko rzucają wszystkie najciekawsze pomysły

Różowy Odkurzacz w Zapomnianej Krainie? Dobra zabawa, sporo ciekawych mocy i Kirby jako automat wyrzucający puszki... Sympatycy serii oraz gatunku mogą liczyć na mnóstwo przyjemnej zabawy.
Graliśmy na: NS

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper