GTFO - recenzja gry. Hardcorowy FPS wielką niespodzianką na zakończenie roku!

GTFO - recenzja gry. Hardcorowy FPS wielką niespodzianką na zakończenie roku!

Mateusz Wróbel | 16.12.2021, 15:30

"GTFO nie jest zwykłą strzelaniną. To gra dla osób lubiących poważne wyzwania". Dokładnie tak brzmi streszczenie opisu gry na Steamie, z którym - po spędzeniu z recenzowanym tytułem kilkunastu godzin - jestem w stanie się zgodzić.

Grudzień zawsze jest miesiącem, w którym ciężko o hity. Deweloperzy odpoczywają, a wydawcy dwoją się i troją, aby przygotować się na kolejny rok kalendarzowy. 2021 jest pod wieloma względami inny - również w przypadku gier wideo, ponieważ w przeciągu ostatnich dwóch tygodni otrzymaliśmy ChorusHalo Infinite, zaraz światło dzienne ujrzy The Gunk, a w tym wszystkim wmieszało się również recenzowane dzisiaj GTFO. Nie ma nudy, prawda?

Dalsza część tekstu pod wideo

GTFO to coś nowego?

GTFO - recenzja gry. Hardcorowy FPS wielką niespodzianką na zakończenie roku!

Przechodząc do samego GTFO, zainteresowani mają tutaj do czynienia z soczystym, wręcz hardkorowym FPS-em, który kładzie ogromny nacisk na kooperację. Bierzemy udział w specjalnych ekspedycjach w tajemniczym ośrodku badawczym, który został "przejęty" przez wrogo nastawione do nas istoty. Mimo tego, iż produkcja ekipy 10 Chambers miała ogromny potencjał na opowieść fabularną, to twórcy zdecydowali się w pełni na sieciowe doświadczenie.

Pierwsze godziny z GTFO mogą wydawać się, a nawet na pewno będą chaotyczne dla większości osób, ponieważ projektanci nie przygotowali jakiegokolwiek samouczka zapoznającego z podstawowymi mechanikami gry. To, jak dostosować wyposażenie w swojej zbrojowni, w jaki sposób sterować towarzyszami, jak uzupełniać i zużywać zapasy zdobywane w trakcie rozgrywki, jak wykonywać cele postawione przez dowództwo, musimy odkryć samodzielnie.

Z jednej strony jest to intrygujące, ale z drugiej wprowadza pewne zamieszanie i niezrozumienie, bo nawet po spędzeniu ponad 15 godzin z recenzowaną grą dalej nie jestem pewny w 100%, które rodzaje przeciwników słyszą nasze kroki, a które są niewrażliwe na dźwięki.

Sieciowe doświadczenie, które ciągle zaskakuje

GTFO - recenzja gry. Hardcorowy FPS wielką niespodzianką na zakończenie roku!

Tak, jak zostało to wspomniane już wyżej, w GTFO podejmujemy się specjalnych misji, w których musimy wykonać powierzone naszej ekipie zadanie, a przy tym przetrwać. Każdą ekspedycję gracze rozpoczynają z pewną ilością amunicji i dodatkami (te wybieramy przed zabawą), a w trakcie eksplorowania poszczególnych lokacji zdobywają nowe przedmioty pomagające w przetrwaniu. Są to przede wszystkim apteczki, amunicje do zwykłych, jak i specjalnych giwer, granaty, strzykawki z adrenaliną, latarki dalekiego zasięgu czy środki usuwające mgłę. 

Przedmioty do zebrania są sprytnie ukryte w skrzynkach, szafkach czy na zniszczonych półkach, więc przechodząc przez kolejne pokoje trzeba mieć oczy dookoła głowy. W GTFO liczy się każdy zasób, nawet jeden magazynek do broni, który może przydać się w każdej minucie zabawy. Nie bez potrzeby wspomniałem właśnie o nim - najbardziej pożądaną rzeczą w trakcie rozgrywki jest właśnie amunicja, która z sakw przypiętych do ubrań znika w mgnieniu oka. 

Hardocorowy FPS pozwala po cichu eliminować wrogów za pomocą potężnego młota czy daleko sięgającej włóczni, ale jest to bardzo utrudnione szczególnie w głębiej (im dalej, tym cięższe są misje) położonych poziomach kompleksu. Niejednokrotnie zdarzy się, że cztery, współpracujące ze sobą osoby to za mało, aby po cichu wyeliminować wszystkich wrogów patrolujących dane pomieszczenie, bo zawsze znajdzie się ten jeden, który w najmniej odpowiednim momencie odwróci się i zauważy obecność "ekipy sprzątającej". A gdy tak już się stanie, wszystkie potwory z okolicy rzucają się na nas. Najgorsi są Ci, którzy dodatkowo potrafią wezwać kolejnych pomocników swoim przerażającym krzykiem.

Oprócz amunicji trzeba dbać również o zdrowie. Jeśli spadnie poniżej 20% będzie regenerowało się zawsze do tego poziomu, ale jak na wyzwanie, które oferuje GTFO, mając tylko jedną piątą paska życia musimy liczyć się z tym, że dwa, maksymalnie trzy celne ciosy wymierzone w naszą postać i giniemy. W porównaniu z amunicją, apteczki nie są jedynym rodzajem leczenia, bo w grę wchodzą także strzykawki. Te jednak zwiększają poziom infekcji (podobnie jak niektóre formy ataków wrogów potrafiących wypluwać w naszą stronę trujące śliny), a jeśli osiągnie on bardzo wysoki, wręcz górny poziom, zaczniemy się źle czuć, co wpływa na rozgrywkę.

GTFO to kooperacyjno-taktyczny majstersztyk

GTFO - recenzja gry. Hardcorowy FPS wielką niespodzianką na zakończenie roku!

GTFO najlepiej smakuje w kooperacji liczącej cztery osoby. Jeśli nie mamy z kim zagrać pozostają dwie opcje. Pierwsza z nich to skorzystanie z dopracowanego matchmakingu, który pozwala nawet wybrać preferowany dla nas język. Twórcy zadbali o Polaków nie tylko przygotowując polską lokalizację, ale dbając również o polskie sesje, do których dołączymy dzięki wyżej wymienionemu systemowi. Oczywiście z nieznanymi dotąd graczami z naszego kraju możemy porozumieć się chociażby za pomocą wbudowanego do produkcji komunikatora głosowego, który zdaje egzamin. W ustawieniach odpowiadających za dźwięk bez problemu każdy zainteresowany dostosuje, czy jego mikrofon ma być sczytywany cały czas, czy też tylko wtedy, gdy przytrzymamy odpowiedni przycisk.

Drugą opcją są towarzysze kierowani przez sztuczną inteligencję. Masz jednego czy dwóch znajomych online i brakuje Ci jednej osoby, a nie chcesz brać "randoma" do sesji z różnych powodów (jeśli masz na myśli toksyczność, nie musisz się o nią martwić - społeczność GTFO jest bardzo dojrzała), nic straconego. Pozostałe miejsca/e wypełni bot. Jemu wyposażenie wybierze host gry i zazwyczaj to właśnie jemu będzie towarzyszył w trakcie całej ekspedycji (w skrócie: chodził za nim i pomagał mu w krytycznych sytuacjach).

Co jednak ciekawe, towarzysze SI nie są wykrywani przez wrogów, gdy się skradamy i bardzo rzadko zabierają jakiekolwiek przedmioty z półek. Dzieje się tak tylko wtedy, gdy jest nią np. apteczka czy skrzynka z amunicją i zostanie ona przez nas porzucona. Gdy takowa rzecz trafi w ręce bota, od razu ją zużyje na sobie czy innym graczu. Prawie nigdy nie zachowa jej na później, co w moim odczuciu jest dobrym rozwiązaniem. Jeśli coś przypadkowo pominiemy, towarzysz sterowany przez komputer pomoże nam to odnaleźć.

SI w GTFO nie jest głupie i w dodatku możemy wydawać im wiele komend. Jedne z nich dotyczą niesienia jakiegoś przedmiotu, pozostania w miejscu, podążania za nami, a drugie wykorzystaniu we wskazanym przez nas miejscu gadżetu typu mina czy piana spowalniająca wrogów. Są przydatni, ale tylko wtedy, gdy poświęcimy im trochę czasu i wskażemy krok po kroku, co mają zrobić. Z racji tego, że w kolejnych ekspedycjach ważny jest szybki czas reakcji, lepiej sprawdzą się oczywiście prawdziwi gracze, którzy będą wiedzieć bez naszych podpowiedzi, co muszą obecnie robić.

Będąc jeszcze przy plusach recenzowana produkcja od ekipy 10 Chambers zasługuje na pochwałę również za gęsty, mroczny klimat, który potrafi zmrozić krew w żyłach w wielu sekcjach ośrodku badawczego. Jest tajemniczo i zachęcająco do schodzenia na coraz to niższe poziomy kompleksu w celu poznania kolejnych lokacji i ukręceniu łbów kolejnym potworom.

Kilku elementów zabrakło

GTFO - recenzja gry. Hardcorowy FPS wielką niespodzianką na zakończenie roku!

Przechodząc powoli do minusów, niewielkich, ale wciąż minusów, trzeba wspomnieć o ograniczonej ilości broni. Na niektórych ekspedycjach możemy skorzystać z nowych, wymyślnych giwer, ale zazwyczaj ograniczają się one do kolejnej strzelby, pistoletu czy karabinu automatycznego z różniącą się szybkostrzelnością, zasięgiem, pojemnością magazynka oraz celnością.

W GTFO nie ma systemu progresji, który pozwalałaby odblokowywać na kolejnych poziomach doświadczenia nowe, bardziej zabójcze bronie (podobnie wygląda to w przypadku gadżetów), a całe wyposażenie jest dostępne już od początku zabawy. Nie pogardziłbym nawet jakimś systemem umiejętności, który pozwalałby stopniowo zwiększać nasze zdrowie czy prędkość biegu.

W trakcie zabawy zdobywamy wyłącznie przedmioty kosmetyczne wpływające na wygląd naszego bohatera oraz specjalne "hacki", które na jedną misję mogą przyśpieszyć regenerację, zwiększyć udźwig i inne tego typu rzeczy. To w moim odczuciu troszkę za mało.

Ogólnie rzecz biorąc z GTFO spędziłem kilkanaście godzin i nawet przez myśl mi nie przeszło, abym uważał ten czas za stracony. Kooperacyjna strzelanka rzeczywiście jest "hardkorowym FPS-em", który uczy i bawi. Obecnie kupić mogą ją jedynie posiadacze komputerów osobistych, ale jeśli odniesie sukces na tej platformie, deweloperzy będą zastanawiać się nad portem na konsole Xbox i PlayStation.

GTFO poleciłbym każdemu, kto jest fanem strzelanek kooperacyjnych zmuszających do analizowania i taktycznego podchodzenia do powierzonych mu zadań. Zainteresowani nie muszą także martwić się o samą optymalizację, bo ta stoi na wysokim poziomie, jednocześnie zachowując wysoką jakość grafiki. W moim przypadku rozgrywka na karcie 3060 Ti i procesorze i5 8600K zaczynała i kończyła się stabilnymi 75 FPS-ami w rozdzielczości 1440p na ustawieniach Ultra.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry GTFO

Atuty

  • Masa wyzwań i możliwość zabawy w pojedynkę
  • Niegłupi towarzysze kontrolowani przez system
  • Zmusza do taktycznego podejścia przez ograniczoną amunicję itp.
  • Poszczególne poziomy prezentują się zacnie
  • W kooperacji smakuje niesamowicie dobrze
  • Dobra optymalizacja
  • Popremierowe wsparcie

Wady

  • Trochę za mało broni i gadżetów
  • Przydałby się system progresji lub/i umiejętności
  • Brak samouczka, przez co pierwsze godziny są chaotyczne

GTFO to naprawdę porządna produkcja, w której świetnie będzie bawił się każdy fan kooperacyjnych strzelanek. Można śmiało brać, o ile lubicie wyzwania.
Graliśmy na: PC

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper