Recenzja: de Blob 2 (PS4)

Recenzja: de Blob 2 (PS4)

Adam Grochocki | 13.03.2018, 18:13

de Blob 2 siedem lat temu zadebiutowało na konsolach poprzedniej generacji. Co prawda gra nie zapisała się w historii gier złotymi głoskami, ale to nie przeszkodziło THQ Nordic dorzucić do swojego portfolio wersję przygotowaną z myślą o PlayStation 4.

Tytułowy Blob to stworzony z bliżej nieokreślonej substancji glutowaty stworek. Dołącza on do Kolorowego Podziemia Prisma City, ponieważ władzę nad miastem przejął Comrade Black, założyciel INKT Corporation i przywódca wyznawców czarnego tuszu. Organizacja dosłownie wyprała z kolorów całe miasto i jego mieszkańców. Jedyną nadzieją jest działający skrycie ruch oporu, który rozpaczliwie potrzebuje zdolnego lidera. Głupawa historyjka w platformówkach z reguły jest jedynie pretekstem do podsuwania graczom kolejnych misji. Nie inaczej jest i tutaj, ale w zamian de Blob 2 oferuje świetne przerywniki filmowe. W ramach wprowadzenia do misji oglądamy miłe dla oka, (mimo że średniej jakości) filmy zrealizowane w stylu popularnych minionków. Te bawią stylistyką, a nieporadność ich bohaterów wywołuje szczery uśmiech. I to w zupełności wystarczy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rozgrywka nie jest zbyt skomplikowana. Blob absorbuje farbę i dzięki temu koloruje wszystko, czego dotknie. Naszym zadaniem jest przywrócenie barw miastu i mieszkańcom, więc celem misji zawsze jest coś związanego z kolorami – malowanie budynków i skaczących wokół nich ludków, napełnianie wysuszonych zbiorników farbą, kolorowanie propagandowych plakatów i tym podobne aktywności. Przeszkadzają nam różnego rodzaju przeciwnicy, na których trzeba zastosować odpowiednią taktykę.

Jedna misja składa się z kilku okręgów, które odblokowujemy, zaliczając powierzone zadania. Zlecenia są urozmaicane różnymi zmiennymi, ale mimo to gra jest monotonna. Rozpoczęcie każdego etapu wygląda tak samo, ponieważ trzeba wykonać niemalże identyczne zadania wstępne. Później jest nieco lepiej, ale po trzech-czterech z dwunastu lokacji miałem już tego dość. A należy dodać, że nad wszystkim czuwa zegar, który na normalnym poziomie trudności może dać mocno popalić. Jeśli nie zrobimy wszystkiego na czas, całą misję trzeba zaczynać od początku. Dużo lepiej wypadają łamigłówki we wnętrzach budynków prezentowane w 2,5D. Side-scrollowa część gry oferuje proste wyzwania, ale o wiele bardziej zróżnicowane niż malowanie miasta. Dużo lepiej bawiłbym się, gdyby całość wyglądała właśnie w ten sposób.

Zastosowany styl graficzny sprawił, że oprawa de Blob 2 bardzo się nie zestarzała. Wygląda to wszystko schludnie, lecz działa dużo gorzej. Animacja na otwartych przestrzeniach mocno zwalnia, co przy tak starej grze jest po prostu śmieszne. Oprócz spapranej wydajności nie zrobiono nic z kamerą, która szaleje, gdy znajdziemy się przy ścianie, pod mostem czy w jednym z tysięcy zaułków. W misjach 2,5D nie ma żadnego z tych problemów.

Na koniec powinienem wspomnieć o namiastce multiplayera. Nowa wersja pozwala grać w kooperacji, gdzie drugi gracz jest lewitującym pomocnikiem/celownikiem strzelającym do przeciwników, a także posiada kilka misji rywalizacyjnych na podzielonym ekranie. Są to słabiutkie zapychacze, których raczej nie włączycie drugi raz i które nie sprawią, że de Blob 2 będzie czymś więcej niż średniakiem.

Grę do recenzji dostarczyło nam THQ Nordic.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry de Blob 2

Atuty

  • Misje side-scrollowe
  • Zabawne filmiki

Wady

  • Monotonność i wtórność
  • Problemy techniczne

Dość długa gra, która bawiła oryginalnością przed erą indyków. Dzisiaj potrzeba czegoś więcej, by zdobyć uwagę graczy.

Adam Grochocki Strona autora
cropper