Recenzja: Syndrome (PS4)

Recenzja: Syndrome (PS4)

Laughter | 15.10.2017, 23:19

Syndrome to horror od niezależnej ekipy, która zapowiadała powrót do najlepszych cech survivalów grozy. Coś im jednak nie do końca wyszło i efekt końcowy pozostawia wiele do życzenia.

Syndrome ani przez moment nie sili się na oryginalność i już od pierwszych chwil jesteśmy świadomi, że mamy do czynienia z totalnie niewyróżniającym się horrorem w klimatach science fiction. Fabuła rozpoczyna się od wybudzenia ze snu kriogenicznego, kiedy to główny bohater odkrywa, że na statku stało się coś złego. Większość załogi zginęła, a część przemieniła w groźne, prymitywne potwory. Naszym zadaniem jest przetrwać przy ograniczonych zasobach, więc zamiast otwartej walki, lepiej jest się skradać. Zabawa polega na przemierzaniu mrocznych zakątków niszczejącej stacji kosmicznej i wykonywaniu prostych celów, otwierając tym samym drogę do kolejnych pokładów placówki. Mamy też proste elementy survivalu, które nieco urozmaicają trzon rozgrywki, lecz to wciąż za mało. Sztampowość absolutnie każdej cząstki gry nie byłaby może minusem, gdyby poszczególne składowe prezentowały przyzwoitą jakość. Tak niestety nie jest i naprawdę trudno wskazać tutaj dobrze wykonane elementy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Syndrome PS4 #1

Rozgrywka przypomina niedorozwiniętego kuzyna gry Obcy: Izolacja, a nieciekawie zaprojektowana stacja w żaden sposób nie motywuje do eksploracji środowiska. Przez większość czasu błądzimy po kwadratowych pomieszczeniach o bliźniaczym wystroju, a niekiedy zrobimy użytek z narzędzi lub wykonamy prostą zagadkę, która polega zazwyczaj na znalezieniu odpowiedniego przedmiotu, aby otworzyć drzwi. Jest słabo, nudno i z masą irytujących błędów. Niejednokrotnie postać zatrzymywała mi się w miejscu, zahaczając o niewielkie elementy otoczenia. Innym razem mój bohater wszedł w stojącą na korytarzu skrzynię, przechodząc przez jej tekstury. Chowając się w przewodach wentylacyjnych, dźwięk stawianych kroków wydawał się nie być zsynchronizowany z ruchami postaci. Frustrujące są również pomniejsze decyzje projektantów. Gra nie obsługuje d-pada, więc wszystkie komendy w menu i ekwipunku musimy wybierać ruchami analoga, co działa z zauważalnym opóźnieniem. Interakcja z przedmiotami jest przypisana pod ten sam przycisk co użycie latarki, co również jest niewygodne.

Syndrome PS4 #2

Graficznie jest biednie i to bardzo. Proste tekstury o niskiej rozdzielczości oraz zauważalny recykling materiałów dają się mocno we znaki. Ogólny poziom wykonania wizualnego to coś, czego powstydziłaby się nawet poprzednia generacja. Do tego wersja na PS4 praktycznie pozbawiona jest dynamicznych cieni. Nie mam pojęcia, czy jest to błąd, który zostanie lada moment załatany, ale produkcja wygląda przez to znacznie gorzej niż wersja na PC. Pomieszczenia są do tego nienaturalnie jasne, co w połączeniu ze statycznym oświetleniem odbija się negatywnie na klimacie grozy, który szybko się ulatnia. Do tego napotykane przez nas zwłoki przypominają w większym stopniu niezbyt urodziwe i plastikowe manekiny aniżeli zmarłych ludzi. W tym wypadku prostota i słaba warstwa techniczna nie jest nawet w niewielkim stopniu maskowana przez mrok lokacji. Jeśli chodzi o muzykę i dźwięki to jest nieco lepiej, ale znów nie wybijają się one ponad przeciętność. Poza tym słabo napisane dialogi są czytane bez większych emocji, a nasz bohater jęczy i dyszy nawet przy zwyczajnym otwieraniu szafki. Jest źle, a miejscami gorzej niż źle.

Syndrome PS4 #3

Syndrome wspiera PlayStation VR. Wirtualna rzeczywistość nie pozwoli nam jednak poznać trybu fabularnego. Zamiast tego mamy osobny wariant rozgrywki. Chodzi o zwykłe przetrwanie, gdzie musimy wytrwać jak najwięcej dni. Implementacja VR to jednak mało śmieszny żart. Nasz bohater ma rączki niemowlaka, a przy wymachiwaniu narzędziem broń przechodzi przez głowę bohatera. Powoduje to dyskomfort i wygląda komicznie. Po godzinie czułem się, jakbym faktycznie był uderzany tym młotem w łeb – może taki był cel autorów, nie wiem. W trybie VR sama grafika nie ulega zauważalnemu pogorszeniu. Zamiast tego ograniczone zostaje pole widzenia, które sięga dosłownie na wyciągnięcie ręki. Przeciwnicy z kolei wzbudzają śmiech politowania. Pierwszy kontakt polega na spotkaniu bliźniaczych zombie, które koślawo idą w nasza stronę. Zapętlona animacja ich ruchu wygląda tragicznie. Ich ciała w żaden sposób nie reagują na postrzał, więc atakowaniu towarzyszy tylko efekt tryskającej strużki rozmazanej krwi – i tak aż do ubicia stwora. Walka o życie zamienia się w żenujący kabaret. Do tego twórcy nie pozwalają spersonalizować sterowania i chodzenia. Otrzymujemy jedynie wybór odnośnie sposobu obracania. Postać biega nienaturalnie szybko i jej chód naprawdę powoduje mętlik w głowie. Całość sprawia wrażenie nieprzemyślanego i na siłę wrzuconego trybu, aby tylko zrobić użytek z VR.

Syndrome VR

Syndrome straszy, ale jedynie jakością wykonania całej gry. Twórcy zepsuli wiele elementów, a te działające wykonano ledwie na poziomie ocierającym się o nijaką przeciętność. Historia w żaden sposób nie angażuje. Jest nieciekawa i nie potrafi niczym zaskoczyć. Obecna generacja konsol jest pełna świetnych horrorów, a część z nich zadebiutowała nawet w tym roku. Syndrome nie potrafi w żaden sposób zbliżyć się do konkurencji i zostaje za nią daleko w tyle. Słabiznę trudno wytłumaczyć nawet faktem, że mamy do czynienia z grą niezależnego i niewielkiego studia. Naprawdę szkoda tracić na ten tytuł czas, choć ukończenie go zajmie Wam około pięciu godzin. Jeśli jednak jesteście absolutnymi fanami klimatów mrocznego sci-fi, to ostatecznie możecie sięgnąć po Syndrome. Będzie to doznanie, które docenią głównie masochiści. Pamiętajcie też, że w kosmosie nikt nie usłyszy Waszego krzyku, a ta gra powoduje, że ma się autentyczną ochotę wrzeszczeć. Szkoda tylko, że nie z powodu czyhającego w mroku zagrożenia.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Syndrome

Atuty

  • Miejscami atmosfera
  • Elementy survivalu

Wady

  • Błędy
  • Toporna walka
  • Fabuła
  • Grafika
  • Tryb VR to żart

Wtórny fabularnie i nijako wykonany horror, który nie potrafi dotrzymać kroku licznej konkurencji z wyższej półki.

Laughter Strona autora
cropper