Recenzja: WipEout Omega Collection (PS4)

Recenzja: WipEout Omega Collection (PS4)

Paweł Musiolik | 05.06.2017, 18:00

WipEout to jedna z najbardziej zasłużonych dla PlayStation serii, która przez jakiś czas już leżała w trumnie i czekała na pochówek. Jednak Sony postanowiło zmienić zdanie, odświeżyć WipEouta HD/Fury oraz przenieść na konsolę stacjonarną WipEouta 2048 dając nam WipEout Omega Collection. I nawet nie wiecie jak dobry jest to ruch.

WipEout może być wymieniane w jednym rzędzie z Crashem, Gran Turismo czy Tomb Raiderem jako marka, która zdefiniowała to, czym stało się PlayStation. Produkcja Psygnosis na stałe wpisała się w obraz gier konsolowych, towarzysząc każdej kolejnej konsoli Sony. Gdy wychodziło WipEout HD, ludzie trochę kręcili nosem, że zamiast nowej gry, dostaliśmy odtworzone w HD trasy z handheldowych Pure i Pulse. Jednak po premierze krytyka ucichła, bo gra okazała się fantastyczna pod względem grywalności i warstwy technicznej. Wydany później dodatek Fury wprowadził nowe tryby wraz z trasami, wydłużając to, ile czasu można było spędzić z WipEoutem na PS3. Debiutujący na Vicie WipEout 2048 zawiódł z kolei liczbą jedynie 30 klatek na sekundę, w których działała gra. No i pod względem sprzedaży, bo mimo wysokiej jakości gier, ta okazała się fatalna i Sony postanowiło wstrzymać produkcję kolejnych gier, zamykając Sony Liverpool. I gdy sporo osób straciło nadzieję na nową odsłonę serii, Sony z pomocą studia Clever Beans daje nam nowego-starego WipEouta.

Dalsza część tekstu pod wideo

WipEout Omega Collection to zbiorcze wydanie odświeżonego WipEouta HD z dodatkiem Fury oraz WipEouta 2048 z PS Vity. Bez zmian w mechanice i bez jakichkolwiek dodatków zmieniających zawartość gry. To, co wcześniej było dostępne na PS3 i PS Vicie, dostajemy teraz na PS4 ze znacznie poprawioną grafiką, zmienioną ścieżką dźwiękową i opcją odpalenia całości w 4K z obsługą HDR, jeśli posiadamy do tego odpowiedni sprzęt. Mając tak znakomity materiał źródłowy, Clever Beans otrzymało proste zadanie – niczego nie popsuć. Wystarczyło tylko i aż tyle, bym mógł z miejsca każdemu powiedzieć, że WipEout Omega Collection to świetna gra. No i studio niczego nie popsuło. WipEout Omega Collection JEST świetną grą, po której nie czuć nawet, że korzenie sięgają poprzedniej generacji oraz handheldowego wydania.

Z technicznego punktu widzenia obie gry podniesiono do natywnego 1080p, oferując płynne i działające bez zająknięcia 60 klatek na sekundę. W przypadku WipEouta HD/Fury różnica jest mniej odczuwalna (chociaż i tak spora). Najbardziej korzysta z tego 2048, które działało w 30 klatkach na sekundę, przez co nie reagowało tak dobrze na polecenia jak by mogło. Teraz, w 60 FPS-ach, rozgrywka jest niesamowicie czuła, co ma ogromne znaczenie na najwyższym poziomie trudności i w najszybszej klasie, gdy czas naszej reakcji często liczony jest w ułamkach sekund. Skok graficzny, jaki zanotowało 2048, wreszcie pozwala cieszyć się w pełni niesamowitymi projektami tras, pierwotnie tłumionymi niezbyt imponującą mocą Vity. Brak spadków płynności, lepsza widoczność przy większych dystansach oraz sporo nowych efektów graficznych wraz z przebudowanym oświetleniem czynią z obu gier tytuły, które śmiało mogą stawać w szranki z najładniejszymi tytułami wyścigowymi tej generacji.

Jeśli chodzi o zawartość gry, to jest jej aż nadto. Dostajemy trzy kampanie do ukończenia, co powinno zająć nam od kilku do kilkunastu godzin. Czas gry zależy od tego, czy mamy doświadczenie z serią i czy będziemy chcieli wszystko zaliczać na najwyższym poziomie trudności. Kampanie są na tyle różne od siebie, że śmiało możemy zaliczyć je za jednym posiedzeniem i nie poczujemy znużenia. WipEout 2048 jest najbardziej różnorodne w kwestii dostępnych trybów i projektów tras, żonglując co chwilę stawianymi wyzwaniami. WipEout HD oferuje kampanię, która skupia się przede wszystkim na wyścigach, zaliczaniu trybu Strefy i próbach czasowych. Fury dla odmiany w pełni poświęca się nowym trybom – Eliminatorowi (zamiast wyścigu celem jest walka z innymi), Detonatorowi (przypominającym arcade’owe strzelanki) oraz Bitwie Strefowej, która jest wariacją trybu Strefa – udział bierze ośmiu zawodników, a my, zbierając doładowanie, możemy ręcznie aktywować skok do wyższej strefy.

Po zaliczeniu kampanii zostaje nam tak naprawdę tryb sieciowy oraz wszystkie tryby, trasy i pojazdy do sprawdzenia i wykręcenia jak najlepszych wyników – również na podzielonym ekranie jednej konsoli, gdyż i taką opcję WipEout oferuje. Jeśli jednak jakimś cudem jeszcze martwicie się o to, czy zawartości jest odpowiednio dużo, to może liczby Was przekonają – 26 tras z opcją przejechania ich odwróconej wersji, 46 pojazdów oraz 8 trybów gry, w których możecie rywalizować w sieciowych rankingach. Sieciowa gra działa – a przynajmniej działała, gdy udawało mi się znaleźć kogoś do gry. Przed premierą było o to niesamowicie trudno, zarówno korzystając z europejskiego filtra założonych sesji, jak i amerykańskiego. Ale o jakość kodu sieciowego raczej nie ma się co martwić. Jeśli już, to raczej bałbym się o to, kto faktycznie kupi ten tytuł, bo przed premierą na listach rankingowych widziałem tylko kilkudziesięciu graczy z całego świata…

Czy jest do czego się przyczepić? Szczerze? Nie za bardzo. Gdybym wiercił sam sobie dziurę w brzuchu, to być może na odczepnego rzuciłbym kwestią ścieżki dźwiękowej. A dokładniej – doborem utworów, gdyż po prostu nie wszystkie mi leżą. I nie, nie chce innego gatunku muzycznego w tej serii, zwyczajnie brakuje mi tutaj jakiejś klasyki i żałuję, że Sony nie pokusiło się chociażby o ponowną licencję na „Firestarter” od Prodigy (zamiast tego jest „Invaders Must Die”). Brakuje mi klasyków pokroju „Atom Bomb” zespołu Fluke, „Body in Motion” od CoLD SToRAGE czy nawet muzyki z HD/Fury. Tym bardziej, że możemy ustawić sobie HUD z WipEouta 2097, jeśli potrzebujemy nostalgicznej wycieczki do lat 90. No i jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia – w grze niby jest opcja wybierania muzyki, która ma być odtwarzana, ale... nie działa. Oby tę pierdołę poprawiono ewentualnie w łatce.

Jeśli mieliście obawy o to, czy studio Clever Beans da radę – już nie musicie się martwić. Dostaliśmy świetnego WipEouta za połowę ceny nowej gry AAA. Dynamiczne, arcade’owe wyścigi, które w czasach symulatorów i samochodówek z otwartym światem jawią się trochę jak relikt przeszłości, ale ten relikt nic nie stracił ze swojej magii i potrafi bawić jak za starych dobrych czasów. Fani serii będą zaspokojeni na długie miesiące.

Gra recenzowana była na PS4 Pro.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry WipEout Omega Collection

Atuty

  • Oprawa audiowizualna
  • Mnóstwo zawartości
  • Niska cena
  • Wciąga jak diabli
  • Opcja gry na podzielonym ekranie jednej konsoli
  • Wymagająca

Wady

  • Niedziałająca zmiana utworu w trakcie gry

Nie jest ważne, że to remaster. Ważne, że wraca WipEout. A robi to w wyjątkowo udany sposób, oferując mnóstwo zabawy w atrakcyjnej cenie. Futurystyczne wyścigi wróciły zza grobu i pokazują konkurencji jak rządzić konsolowym rynkiem.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper