Recenzja: Dungeons 2 (PS4)

Recenzja: Dungeons 2 (PS4)

Adam Grochocki | 05.06.2016, 16:23

Przyznajcie, czasem macie dość przemierzania podziemi w poszukiwaniu nowych zestawów broni i sypiącego się zewsząd lootu, próbując uratować świat czy księżniczkę w opałach… A gdyby tak ten jeden jedyny raz stanąć po drugiej stronie?

Wielkie Zło zamieszkujące podziemne lochy nie jest w najwyższej formie, ponieważ napływający niekończącymi się falami Bohaterowie ciągle niszczą, plądrują i rozkradają skrzętnie ciułane zapasy złota. Ale koniec z tym, czas dokopać siłom Przymierza i zawładnąć tym nędznym światem! Buahaha…. Czy jakoś tak…

Dalsza część tekstu pod wideo

W wcielamy się we Władcę Podziemi i musimy nie tylko wybudować ciągnące się kilometrami skarbce, ale też podbić zamieszkaną przez panoszących się ludzi powierzchnię. W tym celu otrzymaliśmy miks rozgrywki legendarnego już Dungeon Keepera z pomysłami Warcrafta. Miks zaskakująco zgrabny i strawny.

Przygotujcie się na kampanię, która rozbawi was do łez za sprawą genialnego wręcz narratora. Prolog rozgrywający się w Królewskiej Poprzestani, gdzie panuje Król Robert i nuci spoilerową rymowankę o Edziu Starku, to tylko początek popkulturowej wycieczki po światach wykreowanych przez mistrzów fantasy. Nakreślający obecną sytuację narrator nie stroni od fenomenalnych przytyków wobec rosnącego w siłę Zła, ale nie odpuszcza też graczowi. Żarty są idealnie wpisane w wydarzenia, jakie widzimy na ekranie... no, chyba że narrator przez „pomyłkę” zacytuje fragment jakiejś znanej książki i zorientuje się dopiero po jakimś czasie. Przy okazji, wielkie brawa dla osób, które przygotowały polskie napisy, bo zwroty świetnie pasują do specyfiki naszego języka.

Jak wspomniałem, sama rozgrywka dzieli się na dwa etapy. Pierwszy z nich, bazujący na Dungeon Keeperze, to zarządzanie podziemnym królestwem odradzającego się Zła. Za pomocą wielkiej łapy-kursora, zwanego pieszczotliwie Rąsią, tworzymy Gnojków, czyli najtańszą i najsłabszą siłę roboczą. Nie sterujemy nimi bezpośrednio, a jedynie wskazujemy miejsce pracy i budowy. Gnojki przekopują tony ziemi, drążąc tunele i szukając złóż złota, a następnie budują wspomniane skarbce, aby było gdzie te bogactwa składować. Jak każde szanujące się siedlisko zła musimy zadbać, by skazani na naszą łaskę i kaprysy nie padli z wycieńczenia lub nie wzniecili buntu. Należy zadbać o budowę browaru, a w nim wielkiej kadzi do warzenia złotego trunku. Nieodzownym elementem są warsztaty, które dbają o rozwój technologiczny i opracowywanie nowych technologii.

Podziemia są cyklicznie atakowane przez znienawidzonych Bohaterów, więc nie możemy pozostawać bezbronni. Oprócz prostego fortyfikowania najważniejszych punktów naszych włości, trzeba zadbać o opracowanie i rozstawienie wymyślnych pułapek. Obok spadających młotów i rozgrzanej smoły mam swojego faworyta, czyli spreparowaną skrzynię ze skarbami. Każdy Bohater połasi się na wielką, ozdobną skrzynię, więc wystarczy odpowiednio ją zaminować i przed wyruszeniem w drogę chłopaki będą musieli zebrać nową drużynę.

Żeby nie było tak słodko, muszę zganić przeniesione na konsolę sterowanie. Kursor w postaci łapy niespecjalnie sprawdza się przy graniu padem, tym bardziej że nie mamy możliwości swobodnego obrotu kamery, tylko wychylamy ją o dziewięćdziesiąt stopni. Samo zarządzanie jest dość intuicyjne, ale już przemieszczanie jednostek to prawdziwa udręka, ponieważ aby wysłać sługusa w żądane miejsce, trzeba go złapać i przenieść do celu. Tym samym przy rozbudowanych korytarzach wysłanie posiłków na powierzchnię jest skomplikowane i trwa zdecydowanie zbyt długo.

Wywołałem powierzchnię więc czas na drugą część rozgrywki. Gdy już uda się zwerbować mocnych orków, trzeba zająć się niszczeniem sił Przymierza. Na powierzchni przejmujemy sterowanie drużyną i gra przeradza się w typowego RTS-a. Walczymy, niszczymy zabudowania, polujemy na bossów i stopniowo zmieniamy piękne, kolorowe krainy w splugawione i posępne pustkowia. Jednostki zbierają doświadczenie i awansują na kolejne poziomy, ale nie są niezniszczalne i wraz ze śmiercią przepada zgromadzone doświadczenie. Po drodze znajdujemy inne lochy, gdzie podbijamy i podporządkowujemy sobie inne rasy. Bywa, że jednocześnie gramy na trzech czy czterech mapach i musimy skoordynować działania na wszystkich frontach. Niestety moduł RTS nie jest zbyt rozbudowany. Na dobrą sprawę przemy do przodu i odkrywamy kolejne fragmenty mapy. I tyle. Nie ma żadnych zagadek logicznych, wielkich oblężeń i epickich pojedynków. Zmarnowany wielki potencjał.

Grafika przywodzi na myśl styl World of Warcraft, ale jest oczywiście dużo ładniej. Krzątające się w podziemiach karykaturalne stwory wyglądają bardzo zabawnie, jeszcze lepiej prezentuje się pełna zieleni powierzchnia. Wrażenie psują mikroskopijne napisy, których nie można powiększyć. Są tak małe, że swobodne czytanie z trzech metrów na telewizorze o przekątnej 50 cali było praktycznie niemożliwe.

ma swoje przysłowiowe plusy dodatnie i plusy ujemne. Niewygodna, trudna w opanowaniu Rąsia Zła psuje odczucia z fajnie zaprojektowanego zarządzania podziemnym królestwem, a brak pomysłów psuje doświadczenie z RTS-owej rozgrywki na powierzchni. Jedynie narrator trzyma poziom od początku do samego końca. A cena? Niestety jest to aż 169 zł w PS Store, która dyskwalifikuje zakup wersji premierowej i rzutuje na ocenę. Czekajcie aż promocja obetnie ją o połowę.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dungeons 2

Atuty

  • Narrator
  • Dwa rodzaje rozgrywki
  • Humor
  • Polska wersja

Wady

  • Cena
  • Rąsia Zła
  • Uboga warstwa RTS

Coś dla fanów Dungeon Keepera, coś dla fanów Warcrafta i coś dla wielbicieli dobrego humoru. Tylko ta cena...

Adam Grochocki Strona autora
cropper