Recenzja: Flame Over (PS Vita)

Recenzja: Flame Over (PS Vita)

Jaszczomb | 11.03.2015, 16:25

Elektryka prąd nie tyka, a strażaka... ten pali się aż miło. Co nie znaczy, że w walce z żywiołem powinien się od razu poddać! Po prostu po ponad stu zgonach człowiek zaczyna się zastanawiać, czy na pewno wybrał odpowiedni zawód…

Flame Over reprezentuje gatunek roguelike, czyli coś, co możecie znać z takich gier jak Spelunky, Rogue Legacy czy The Binding of Isaac. Z tym ostatnim ma zresztą najwięcej wspólnego, gdyż sterowanie najłatwiej porównać do twin-stick shootera. Pozostaje przy tym jednak czymś innym, nietypowym. Przeciwnik jest jeden – ogień – a z żywiołem jeszcze nikt nie wygrał.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pozostając wiernym roguelike’om, mamy tu losowo generowane poziomy (piętra biurowca), śmierć prowadzi do wznowienia gry od samego początku, a samouczek mówi wyłącznie o najbardziej podstawowych czynnościach, zostawiając całą resztę reguł do nauczenia się na własnych błędach. Albo do wyczytania z ekranów loadingów, które dłużą się po każdym zgonie.

Zasady wydają się proste – mamy węża i gaśnice. Wodą radzimy sobie ze zwykłym ogniem, gaśnicą – z zajętymi urządzeniami elektrycznymi. W międzyczasie ratujemy ludzi i koty, a po ugaszeniu całego piętra, wchodzimy poziom wyżej. To podstawy i tyle musi nam wystarczyć, reszta do nauki w locie. I nie ma tu czasu na planowanie, gdyż na przejście gry mamy pięć minut i doprowadzeni do wyjścia cywile dodają tylko minutę do naszego licznika, a nie zawsze uda się ich uratować. Gdy licznik dobije zera, przychodzi Śmierć i nas zabija. Ot, kolejny dzień z życia strażaka.

Problemem jest to, że chociaż zasady nie są skomplikowane, twórcy powinni wyjaśnić nieco więcej. Za gaszenie dostajemy pieniądze – dobra, tyle że sklep znajduje się dopiero na drugim levelu, a zanim tam dojdziemy, zginiemy co najmniej kilkukrotnie i wylądujemy na ekranie kupowania umiejętności. Czy to do tego przydaje się waluta? Tak, ale najpierw trzeba je odblokować specjalnymi punktami misji, a sam proces zrozumienia tego systemu też jest dość zagmatwany.

Jak odblokować punkty misji? Jeśli uda Wam się znaleźć rozdającą misje panią Miss Ion (i nie zginie ona w trakcie akcji ratunkowej!), dostaniemy zadanie. W początkowych etapach jest to znalezienie jej torebki w określonej lokacji – kuchnia, gabinet managera, sala konferencyjna itp. I załóżmy nawet, iż udało Wam się na oko ocenić, że jesteście w dobrym miejscu. Czy torebka gdzieś sobie leży? A skąd! Trzeba macać ściany i czekać, aż wyskoczy ikonka „Search”. Potem odnosimy torebkę i mamy coś, co odblokuje umiejętność… dopiero po śmierci. Może nie brzmi to zbyt skomplikowanie, ale ani instrukcja, ani sama gra nie były mi w stanie pomóc i dochodziłem do tego po omacku, bezsensownie umierając w trakcie wielu prób.

Kiedy jednak poznamy już te zasady, gra się nad wyraz przyjemnie. Walka z ogniem zapowiadała się monotonnie, lecz ten okazał się dość wymagającym przeciwnikiem. Elementy otoczenia zajmują się z prędkością uzależnioną od ich tworzywa, większe płomienie buchają małymi kulami ognia – nie jest łatwo. Dodatkowo nasze zasoby pianki gaśniczej i wody są ograniczone, ale przynajmniej te drugie łatwo można uzupełnić przy dystrybutorze wody czy korzystając z kranu w łazience.

Do sterowania trzeba się przyzwyczaić. Lewym analogiem kontrolujemy naszego strażaka, a prawym obracamy kamerą… chyba że akurat lejemy wodę, bo wtedy prawa gałka odpowiada za kierunek polewania. Takie rozwiązanie może początkowo odrzucać, lecz wystarczy niecała godzinka, by kontrolować wszystkim bez większych problemów.

Szesnaście poziomów podzielono na cztery sekcje – zwykłe biuro, piętra szefów, laboratoria i fabrykę, każde z własnymi zagrożeniami. Widać też miedzy nimi różnice w rozkładzie pomieszczeń oraz wystroju i chociaż prezentują się ładnie, po kilku partiach widzieliśmy już praktycznie wszystko. Dziwi też „kanciastość” śladów po wężu i gaśnicy, jakie zostają na podłodze. Nie można jednak przyczepić się do ścieżki dźwiękowej, która jest przyjemna dla ucha, dynamiczna i mimo słuchania jej w kółko ( z drobnymi modyfikacjami na odmiennych sekcjach) przez wiele godzin, wciąż nie mam dość.

Flame Over jest roguelike’iem poprawnym i nietypowym, lecz nie wciąga aż tak, jak robi to Spelunky czy Isaac. Gadżetów jest za mało, losowość pomieszczeń zrobiono bez większego polotu, a SI prowadzonych do wyjścia NPC-ów lubi się zaklinować na byle przeszkodzie. Zaskakująco jednak ciągła walka z żywiołem nie przestaje bawić nawet po wielu godzinach. Nie najlepiej także poradzono sobie w kwestii przedstawienia podstaw rozgrywki, lecz tak nieszablonowe podejście do tematu na pewno nie zaatakuje Was nijakością. Godna uwagi próba zabawy gatunkiem, tyle że bez fajerwerków.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Flame Over

Atuty

  • Nietypowe podejście do gatunku
  • Ogień to wymagający przeciwnik
  • Wpadający w ucho motyw przewodni

Wady

  • Jak na roguelike’a, monotonia wkrada się zbyt szybko 
  • Nie najlepiej objaśnione zasady
  • Całkiem długie loadingi

Nietypowy roguelike, którego rozgrywka wymaga szlifów. Wypróbować warto, choćby dla samego pomysłu walki z ogniem.

Jaszczomb Strona autora
cropper