Recenzja: Assassin's Creed Unity  - Dead Kings (PS4)

Recenzja: Assassin's Creed Unity - Dead Kings (PS4)

Jaszczomb | 17.01.2015, 12:35

Mówią, że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Co innego w sytuacji, w której „koń” jest formą odszkodowania za wypuszczenie zabugowanej gry. Z tego powodu właśnie w zęby zajrzeć trzeba, szczególnie gdy z pyska podejrzanie śmierdzi mimo licznych wizyt u weterynarza.

To mój pierwszy powrót do gry od czasu napisania recenzji Assassin’s Creed Unity. Kolejne łatki powodowały kolejne błędy, aplikacje i usługi (Initiates) nie działały – postanowiłem dać francuskiemu asasynowi trochę czasu. Minęły dwa miesiące po premierze i wcale nie jest lepiej – powiadomienia nadal zasłaniają ważne informacje, NPC-e doczytują się na naszych oczach (chociaż jakby rzadziej), animacja rwie, a do tego parę razy nawet bohater przestał reagować na moje komendy. I tak robaczywa gra dostała zupełnie nowy dodatek fabularny!

Dalsza część tekstu pod wideo

Zdruzgotany Arno Dorian, próbując wyjechać się jak najdalej od Paryża, udaje się do miasteczka Saint-Denis, miejsca pochówku francuskich królów. Tam czekać ma na niego transport zorganizowany przez jedną z najbarwniejszych postaci AC Unity - markiza De Sade… jeśli tylko pomoże mu odzyskać pewien manuskrypt z katakumb. Czy legendy o nawiedzających to miejsce duchach niegdyś panujących okażą się prawdziwe?

Całe DLC jest znacznie mroczniejsze od oryginału, co ma odzwierciedlać stan emocjonalny protagonisty. Wyblakłe kolory, sporej wielkości podziemne korytarze, cutscenki, w których Arno co chwilę przypomina, że ma wszystkiego dość. Jeśli wcześniej chodziliście w kolorowym odzieniu, szybko zmienicie kolor kaptura na coś wpadającego w czerń. W kwestii historii zaś jest dość ciekawie – nawiązuje do całości serii, Arno utracił ten młodzieńczy błysk w oku i nie obyło się bez powrotu kilku znanych twarzy, lecz cała reszta postaci pobocznych jest do bólu czarno-biała. Sama fabuła także pozostawia pewien niesmak – zamiast wyjaśnić graczowi sytuację, twórcy zbytnio spieszyli się, by zmieścić całą opowieść w kilku scenkach, przez co łatwo się pogubić.

W miarę duże miasteczko składa się z trzech dzielnic (i oddzielnego systemu podziemi), na których upchnięto nowe znajdźki, misje poboczne, zagadki detektywistyczne (równie proste co w podstawce) i nowy rodzaj misji – Posterunki. Musimy tam przedostać się na wrogi teren i pozbyć się trzech dowódców dowolną metodą. Pojawia się także broń gilotynowa, czyli moździerz/wyrzutnia granatów, która sprawdza się też jako ciężki topór. Mieliście nadzieję na możliwość rozczłonkowania wrogów? Ja miałem…

Przeszukiwanie katakumb byłoby proste, gdyby nie dziesiątki szukających skarbów rabusiów. Ci trzymają się w grupach i mają swojego przywódcę, po zabiciu którego reszta ekipy ucieka w popłochu. Możemy więc zdejmować całe grupki strzałem z gilotyniary albo zwyczajnie zabić herszta i lecieć dalej przed siebie. Nic na siłę, świetne rozwiązanie. Mniej do gustu przypadły mi zagadki logiczne z wykorzystaniem latarni. Żenująco proste, opierające się na zasadzie „masz cztery koksowniki, podpal je według takiej oto kolejności”.

Sześć misji fabularnych i reszta pierdółek dla łowców trofeów starcza na kilka godzin, chyba że podejdziecie do pewnego buga jak do wyzwania. Otóż w jednej z misji rozdzielamy się z naszym towarzyszem, by szybciej wyjść z podziemi, po czym, już na powierzchni, należy go odnaleźć. Gra nie pokazała mi żadnego znacznika, więc obleciałem cały pobliski teren z włączonym wzrokiem orła, nasłuchiwałem rozmów obywateli, przypominałem sobie w myślach wcześniejsze dialogi – nic. Wczytanie checkpointa – wciąż nic. Nie pomogło nawet rozpoczęcie całej misji od nowa. Po przeszukaniu Sieci i sprawdzeniu, gdzie powinien stać poszukiwany NPC, poszedłem tam i odpaliła się scenka przerywnikowa. I pomyśleć, że podejrzewałem twórców o coś głębszego niż bezmyślny bieg do celu.

Całość zamykają dwie misje co-opowe dla dwojga – zwykła i napad, z czego żadnej nie zagramy w trybie sieciowej gry publicznej. Kooperacja wyłącznie prywatnie, ze znajomym. Dlaczego nie dano możliwości znalezienia drugiego gracza przez Sieć? Dlaczego olano zagadki logiczne? Dlaczego wciąż nie naprawiono masy błędów? Fakt, iż udostępniono to DLC za darmo, nie zagłuszy tych pytań!

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Assassin's Creed: Unity Dead Kings

Atuty

  • Uniwersalna broń gilotynowa
  • Grupki rabusiów można łatwo ominąć
  • Mroczny klimat
  • Całkiem spora lokacja

Wady

  • Żenująco proste zagadki z wykorzystaniem latarni
  • Niejasna fabuła
  • Czarno-białe nowe postaci poboczne
  • Nowe błędy

Sprawdzić można, bo za darmo, jednak nie spodziewajcie się, że od czasu ostatniej gry cokolwiek naprawiono. Dead Kings do tylko „niezłe” DLC, denerwujące niedoróbkami podstawki.

Jaszczomb Strona autora
cropper