Recenzja: Ar nosurge: Ode to an Unborn Star (PS3)

Recenzja: Ar nosurge: Ode to an Unborn Star (PS3)

Patryk Dzięglewicz | 02.10.2014, 16:22

Prędzej czy później, nawet najbardziej uznana seria gier (no może poza 'fajnalami') kończy swój byt, z czym fani nie mogą się pogodzić i najczęściej całymi latami śnią o jej wznowieniu bądź stworzeniu na jej kanwie czegoś nowego. Niestety bardzo często są to próżne nadzieje, lecz czasem marzenia się spełniają, a przynajmniej ostatnio - moje. Raduj się o ludu wielbiący trylogię Ar Tonelico, bowiem w zrozumiałym języku dostaliśmy do rąk duchowego następcę - Ar Nosurge.

Zbyt mało tu miejsca, więc unikam większych porównań do wcześniejszego cyklu, znawcy tematu wyłapią podobieństwa, a dla reszty czytelników to i tak bez znaczenia. Wprowadzenie do gry funduje nam widok planety Ra Ciela pochłanianej przez jej własne słońce oraz gigantyczny statek kosmiczny (Soreil), na którym ludzkość wyruszyła na poszukiwanie nowego domu. Niestety okazało się, iż wpakowano się z deszczu pod rynnę - pojawiły się wróżkopodobne istoty zwane Sharl, które z jakiegoś powodu porywają ludzi. Dla bezpieczeństwa Cesarzowa nieprzeniknioną Barierą odizolowała stołeczne miasto - Felion. Wywołało to konflikt między zwolennikami i przeciwnikami takiego rozwiązania. Frakcja niezadowolonych uciekła poza Barierę, przekształcając się w Kościół Genomarai, który znalazł jakoś modus vivendi z Sharl. Rojaliści natomiast powołali elitarny oddział wojskowy – PLASMA. Oba obozy od wieków karmią swoich zwolenników własnymi pomysłami na przyszłą utopię. W wir konfliktu wciągnięci zostają: 20-letni były wojskowy Delta wraz ze swoją towarzyszką Casty oraz sam gracz jako robot (Earthes), którego zbudowała tajemnicza Ion. Pierwsi wspierają rząd w walce o przetrwanie, drudzy uciekając z mentalnego świata-więzienia, chcąc dotrzeć do obszarów zamieszkanych przez ludzi.

Dalsza część tekstu pod wideo

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/13/76/12/1376125365.jpg

Opowieść śledzimy oczami dwóch wspomnianych par, pomiędzy którymi przełączamy się dowolnie, gdy uznamy to za konieczne. A jest co śledzić, bowiem scenariusz został niesamowicie rozbudowany, a losy bohaterów mocno przykuwają do ekranu. Wydarzenia przewijają się lawinowo, co rusz serwując uczestnikom dramatu momenty kryzysowe, ciągle poddając testom ich genialne, szczegółowo wykreowane osobowości. Nastrojowa fabuła porusza sprawy natury religijno-egzystencjonalnej, pojęcie dobra i zła zaciera się, pojedyncze jednostki poszukują swojego miejsca w hermetycznej społeczności, a nasza czwórka musi odkryć naturę tego sztucznego, skazanego na powolną śmierć świata. Niestety ten udany miks sci-fi, techno-punka oraz cyber-gotyku posiada skazy. Dowcip polega na tym, że by to wszystko ogarnąć, przydaje się znajomość poprzedniczki (Ciel no Surge), która nie opuściła granic Japonii. Mimo retrospekcji czuć, że wiele rzeczy nam umyka. Wielbiciele trylogii Ar Tonelico jeszcze sobie z tym poradzą, ale osoby nowe w temacie mogą nie być w stanie czerpać pełni przyjemności z zabawy. Innym problemem jest nadmiar fanservice’u, w wielu miejscach wciśniętego na siłę o kiepskim przekładzie tekstu na język angielski oraz sporadycznych literówkach nie wspominając. Na szczęście, gdy tylko pochłania nas przygoda, od razu zapominamy o wspomnianych mankamentach, zwłaszcza że sam gracz jest częścią wykreowanego uniwersum.

Wizualnie widać, iż grę stworzono w oparciu o silnik graficzny znany chociażby z Atelier Escha&Logy. W skrócie rzecz ujmując - ładnie wymodelowane, trójwymiarowe postacie hasają sobie po nieco mniej szczegółowym otoczeniu. Mamy standard, do jakiego przyzwyczaiły nas ostatnio wydawane jRPG-i. Wszelkie niedoróbki przykrywa profesjonalnie wykonany cel-shading, a kunszt twórców w tym temacie widać podczas oglądania przerywników fabularnych. Trzeba pochwalić sporą różnorodność scenerii, trafiają się nawet tereny zielone, mimo że przebywamy na statku kosmicznym. Przewijają się również wysokiej jakości tła 2D - w Genometrics oraz jako plansze miast. Klimatu grze nadaje umiejętne manipulowanie światłem i cieniowaniem. Zaimplementowano nieco filmików anime, w tym wysokiej klasy oszałamiające feerią barw intro. Jedna rzecz została po staremu - kiepska optymalizacja. Animacja potrafi chrupnąć, a ludzkie postacie ładują się z lekkim opóźnieniem (jak w Tales of Xillia). Tradycja pielęgnowana przez Gust już od dekady. Muzyka, podobnie jak przed laty, to istny majstersztyk. Powstały nowe Hymny (sztuczny język Hymmnos) śpiewane w kluczowym momentach i wciąż trzymą wysoki poziom. Reszta udźwiękowienia także brzmi świetnie, zarówno podczas eksploracji jak i walki. Wiele melodii to remasterowane kawałki z innych, dawniejszych tytułów, na przykład z Atelier Iris. Budują odpowiedni klimat oraz zachęcają do działania. Dubbing do wyboru - angielski bądź japoński. Jak zwykle kwestia gustu, aczkolwiek odniosłem wrażenie, iż jego część została wykastrowana w stosunku do wersji z KKW.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/16/12/85/1612855147.jpg

Jak można zauważyć, gra kładzie nacisk na poznawanie historii, a reszta, wraz z gameplayem i walkami, została jej przyporządkowana. Nie oznacza to jendak, że te elementy potraktowano po macoszemu. Przeważnie jednak przemierzamy kolejne sektory statku w systemie lokacji połączonych, tocząc walki z napotkanymi przeciwnikami i zbierając przy okazji tu i ówdzie porozrzucane śmieci. W miastach natomiast miejscówki wybieramy z dostępnej listy. Wrogów nie widać, ale mamy wskaźnik pokazujący ich liczbę w regionie oraz prawdopodobieństwo ataku. Typowe starcie składa się z wielu mikropojedynków. Podczas niego przeciwnicy ze zmienną liczebnością nacierają na nas falami od lewej do prawej strony ekranu, gdzie stoi dwójka wojaków. Zadaniem męskiej postaci, jest obrona dziewczyny-pieśniarki, dopóki jej magiczna Pieśń (Song Magic) nie nabierze odpowiedniej mocy. Wszystko to w trybie naprzemiennych tur z elementami akcji. Podczas swojej kolejki, Delta/Earthes mogą korzystać z przypisanych do przycisków pada ataków/umiejętności i łączyć je w dłuższe ciągi, podobnie jak w seriach Tales czy Neptunia, generując odpowiednie bonusy. Walka zostaje przerwana, gdy: „ręcznie” wybijemy wszystkie fale wrogów, odpalimy Pieśń bądź skończy nam się limit tur. Raz też możemy wezwać wsparcie od jednego z przyjaciół. Za jednym zamachem gracz jest w stanie uwolnić cały obszar od zagrożenia, co ułatwia eksplorację. Często jednak pozostają niedobitki, z którymi rozprawiamy się przy kolejnej okazji. Jako nagrodę, oprócz łupu, dostajemy oczywiście punkty doświadczenia, aczkolwiek rozwój bohaterów zachodzi samoczynnie.

Z dawnego Ar Tonelico obecna odsłona zachowała to, co najciekawsze, czyli Kosmosfery nazywane tutaj Genometrics. Upraszczając, są to wnętrza umysłów naszych partnerek bądź innych, ważnych dla fabuły dziewczyn, a uzyskujemy do nich dostęp dzięki specjalnej technologii Dive. Ogólnie rzecz biorąc jest to gra w grze, w stylu visual-novel (ciąg krótkich historyjek), pozwalająca dogłębniej zapoznać się z uczuciami poznanych przyjaciółek, przez co jeszcze bardziej się do nich przywiązujemy. Przynosi to jednak bardziej wymierne profity w postaci nowych Pieśni oraz kryształów wzmacniających. Takowe, podczas kąpieli, umieszczamy w odpowiednich strefach nagich ciał Pieśniarek. Dziwnie kojarzyło mi się to ze wszczepami z Deus Exa. Kolejne strefy uaktywniają się dzięki przeprowadzanym rozmowom na liczne tematy. Przeniesiono też ważny dla rozgrywki system syntezy przedmiotów, lekko przypominający ten ze Star Ocean IV - w sklepach pustki i dopiero dzieła naszych rąk mogą je zapełnić. Wprawdzie z 90% wyprodukowanego badziewia nie skorzystamy, ale śmieszne scenki rodzajowe wynagrodzą nam stracony czas. Z drugiej strony nowy ekwipaż można uzyskać tylko dzięki syntezie.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/16/63/86/1663863218.jpg

Ar Nosurge to przede wszystkim fenomenalna, długa i wielowątkowa opowieść, a pozostałe elementy gry mają tylko uatrakcyjniać jej poznawanie. Wprawdzie znajdziemy garść błędów, a sam tytuł w pełni docenią raczej fani serii Ar Tonelico, lecz nie powinno to odstraszyć prawdziwego entuzjasty japońskich gier RPG. Spróbujcie, a na pewno się nie zawiedziecie. Mam nadzieję, że poczciwe PS3 zaskoczy mnie jeszcze czymś podobnym.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Ar Nosurge: Ode to an Unborn Star

Atuty

  • Urzekająca opowieść plus wspaniałe kreacje bohaterów dramatu
  • Bohaterem jest sam gracz (i jego avatar)
  • Nowe Hymny jak i całe udźwiękowienie
  • Genometrics oraz system rozmów
  • Długi czas zabawy

Wady

  • Brak Ciel no Surge jednak lekko odczuwalny
  • Słaba optymalizacja silnika graficznego i sporadyczne błędy techniczne
  • Czasami za dużo niepotrzebnego fanservice’u
  • Kiepski przekład na język angielski
  • Okrojony dubbing w stosunku do wersji japońskiej

Bardzo udana produkcja na kanwie cyklu Ar Tonelico. Tak dokładna, że zachowano nawet tamtejsze błędy. W każdym razie fani z pewnością będą zadowoleni. Tylko dlaczego nie dostaliśmy w zestawie Ciel no Surge?

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper