
Recenzja: Killzone: Shadow Fall (PS4) - Intercept DLC
Guerrilla Games po cichu pracuje na miano jednego z lepiej wspierających swoją produkcję i jej społeczność deweloperów. Darmowe mapy? Zupełnie inaczej niż niektórzy sprzedający nam paczki po 59 złotych. Jednak o ile wspierano warstwę rywalizacji, to współpracy poskąpiono uwagi. Do teraz. W sprzedaży pojawiło się drugie DLC noszące tytuł Intercept i dodające do gry tryb sieciowej współpracy w trybie hordy. Jest dobrze? I tak, i nie.
Pomysł na papierze wydaje się idealny. Tryb hordy w różnych wariacjach zawsze cieszy się popularnością, więc pomysł uderzenia w te tony wydaje się mieć ręce i nogi. Holenderskie studio postanowiło jednak troszkę namieszać.
Oddano nam na start wyłącznie cztery klasy postaci z predefiniowanym ekwipunkiem. Oznacza to tyle, że gramy tak jak nam każą. Broń możemy zmieniać, jeśli odblokujemy ją w obrębie danej klasy. Aby tego dokonać, trzeba wykonać odpowiednią ilość wyzwań. Niestety taki wybór powoduje, że początki mogą być niezwykle trudne, zwłaszcza w klasach typowo od wsparcia. Szturmowiec czy strzelec wyborowy są w stanie sobie poradzić z większymi grupkami, nawet jeśli nasi towarzysze nie mają kompletnie pojęcia o grze zespołowej. Jednak gdy trafimy do gry, w której każdy własną rzepkę skrobie, a gramy nie daj boże klasą sanitariusza, to jest po nas. Pozbawieni praktycznie jakichkolwiek sensownych opcji ofensywnych musimy się modlić, by przetrwać.

![Monitor ACER Nitro XZ322QUV3bmiiphx 31.5" 2560x1440px 180Hz 1 ms [VRB] Curved](https://www.mediaexpert.pl/media/cache/resolve/gallery_xml/images/66/6626600/Monitor-ACER-Nitro-XZ322QUV3bmiiphx-1.jpg)


Dlatego system odradzania nie do końca przypadł mi do gustu. Jasne, wymusza na graczach odpowiednie, taktyczne podejście, ale upartego osła przyzwyczajeń nie pozbawisz. Każdorazowa śmierć kosztuje nas utratę wszystkich zebranych w trakcie gry punktów (a te, co oczywiste, wpadają za zabijanie wrogów, pomaganie kompanom i wykonywanie zadań), a odrodzenie dodatkowo kosztuje 50 kredytów helghańskiej waluty. Ta odejmowana jest ze wspólnej puli wszystkich graczy. Bo należy pamiętać, że poza pracą na własny rachunek każdy z czterech żołnierzy działa w imię jednego zadania. Najważniejsze, o czym musicie wiedzieć, to że punkty nie zapisują się do wspólnej puli samoistnie. Musimy je zdeponować w bazie, o czym w ferworze walki można zapomnieć, a wtedy - „Houston, mamy problem”.
I wszystko byłoby ciekawe i grywalne, gdyby nie prosty fakt – DLC szybko się nudzi. Tak, dobrze czytacie. Oczywiście wiem na jakich zasadach działa tryb hordy, ale tutaj nie pokuszono się o jakiekolwiek urozmaicenie. Wróć, jest jedno, malutkie. Co jakiś czas pojawić może się jedna postać z kampanii, która pełni rolę bossa. Różnica między zwykłym helhgastem a bossem? Więcej punktów życia i mocniejsze ataki. Tyle. Na szczęście zrezygnowano z podziału na klasyczne rundy i ustalone punkty respawnu przeciwników. Ci pojawić mogą się w losowych „wejściach” na mapę (tych jest kilkanaście na każdą lokację), choć grając strzelcem wyborowym nie miałem problemu z ich eliminacją, zanim się zbliżyli do bazy. Zdarzają się sytuacje, w których obrona trzech punktów na mapie może być trudna, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy gramy z nierozgarniętymi kompanami.
Kolejnym kamykiem do ogródka Guerrilla, który wrzucę, to ilość map. Zdaję sobie sprawę, że kolejne, darmowe zostaną udostępnione być może już w sierpniu, ale na ten moment są tylko cztery mapy, których uczymy się błyskawicznie. I co począć ma człowiek po rozegraniu kilku rund na każdej z nich? Znużenie przychodzi błyskawicznie, za co też odpowiada wcześniej wspomniany brak losowości wydarzeń.
Bardzo dobrze, że Guerrilla nadal wspiera swój produkt i robi to w dosyć różnorodny sposób, zapowiadając kolejne, darmowe mapy. Jednak w przypadku Intercept jest to zrobione trochę bez polotu. Za 39 złotych (w przepustce sezonowej za darmo), a od sierpnia jako osobny produkt za 79 złotych trzeba się dwa razy zastanowić. Ucieszą się wierni fani hordy, ale także w ich przypadku podejrzewam reakcję podobną do mojej. „No i po co mam w to grać po tych kilku godzinach?”. Może następnym razem.
Ocena - recenzja gry Killzone: Shadow Fall
Atuty
- Podział klas wymusza granie drużynowe
- Dobrze wyważone klasy postaci
- Er... to tryb hordy, przez chwilę bawi
Wady
- Tylko 4 mapy
- Monotonna rozgrywka, pozbawiona losowości wydarzeń
- Odblokowanie broni zależne od wyzwań
Miało być szaleństwo współpracy, a wyszło najwyżej zaangażowanie gracza na poziomie reprezentacji Hiszpanii na Mistrzostwach Świata w Brazylii. Może po kolejnej aktualizacji z mapami będzie lepiej.
Przeczytaj również






Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych