Okami HD - recenzja gry

Okami HD - recenzja gry

Michał Włodarczyk | 18.12.2017, 21:00

Okami zadebiutowało właśnie na trzeciej generacji konsol z rzędu. W przypadku innych tytułów mówimy zwykle, iż wydawca wykonał kolejny skok na kasę, jednak recenzowana pozycja jak mało która zasługuje na komercyjny sukces. Przygody Amaterasu warto ogrywać regularnie, na każdym sprzęcie - tak wspaniała jest to produkcja.

W czasach świetności PlayStation 2 Capcom cyklicznie dostarczał na rynek świetne gry, spośród których ogromnym uznaniem wśród recenzentów i graczy cieszyły się produkcje spod dłuta Clover Studio. Dwie części Viewtiful Joe to pozycje kultowe, jednakże najwspanialszym dziełem, jakie pozostawiło po sobie zamknięte w 2007 roku studio, jest Okami. Odwołując się do japońskiej sztuki sumi-e, deweloperzy wykreowali fantastyczną odpowiedź na The Legend of Zelda, tworząc na schemacie kolejnych przygód Linka tytuł niezwykle grywalny, piękny i pod kilkoma względami unikatowy. Niestety, mimo dużego sukcesu artystycznego, Okami poległo w sklepach, co stało się bezpośrednią przyczyną zamknięcia zdolnego studia przez żółto-niebieskich. Niedługo potem rzeczona pozycja ukazała się na Wii, a pod koniec 2012 roku w wersji HD na PlayStation 3. Edycja przygotowana z myślą o PS4, XOne i PC bazuje na świetnym remasterze sprzed pięciu lat. Fani doskonale wiedzą, czego spodziewać się po kolejnym wznowieniu ich ukochanego tytułu, lecz co czeka tych, dla których będzie to pierwszy kontakt z wielką przygodą Amaterasu?

Dalsza część tekstu pod wideo

Zelda bez Zeldy

Historia przedstawiona w grze bazuje na klasycznej japońskiej legendzie, jednak scenarzysta Hideki Kamiya dołożył wszelkich starań, by opowieść z zainteresowaniem śledzili także gracze nie interesujący się na co dzień azjatyckim folklorem. Akcja Okami rozgrywa się w Nipponie, które sto lat wcześniej przyżywało ciężkie chwile za sprawą ataku demonicznych sił. Na samym początku poznajemy historię śnieżnobiałego wilka Shiranui oraz mistrza miecza o imieniu Nagi, którzy wspólnymi siłami zwyciężyli ośmiogłowego demona Orochi i ocalili wioskę Kamiki wraz z wybranką serca Nagiego, panną Nami. Shiranui oraz Nagi nie byli w stanie ostatecznie unicestwić Orochiego, udało im się jednak przegnać demona. Sto lat później Orochi powraca, zatruwając zielone tereny Nipponu. Wówczas duch lasu i opekunka wioski Kamiki, Sakuya, wzywa na pomoc czwartą Amaterasu, boginię słońca, która wraz z artystą Issinem musi uratować krainę opanowaną przez żądnego zemsty Orochiego. Jeśli liczycie na dramatyczną fabułę, z obowiązkowym dziś "twistem" zachowanym na sam finał, możecie się trochę rozczarować. Okami to przede wszystkim zabawa baśniową konwencją, pełna ekscentrycznych postaci, nawiązań i aluzji do japońskiej kultury i popkultury (w tym innych gier Capcomu), przepełniona humorem, szczera i bezpośrednia w swoim przekazie. Pomimo iż artystyczna dusza tego tytułu może sugerować, iż autorzy traktują swoje dzieło bardzo poważnie, w rzeczywistości jest inaczej. Mający do wypełnienia ważną misję Issun czasami bardziej zainteresowany jest ponętnym ciałem Sakuyi niż ratowaniem Nipponu, zaś relacje artysty z Ammy (jak nazywa naszą bohaterkę malec) do najłatwiejszych nie należą. Autor skryptu zrobił sobie nawet żart z producenta gry, Atsushiego Inaby (Metal Gear Rising: NieR: Automata), nazywając tak samo psa należącego do jednego z NPC-ów.

Warstwa fabularna jest zatem do szpiku kości japońska, z kolei w temacie rozgrywki przyjęło się mówić, iż Okami to jedna z najlepszych odsłon The Legend of Zelda, bez imienia księżniczki w tytule. Schemat zabawy od samego początku nasuwa skojarzenia ze słynną serią Nintendo. Pisząc w dużym uproszczeniu, w czasie ok. czterdziestogodzinnej przygody przemieszczamy się po kolejnych, fantazyjnie zaprojektowanych lokacjach, przedzieramy się przez lochy, zbierając po drodze najróżniejsze przedmioty, pokonujemy proste wyzwania platformowe, rozwiązujemy nieskomplikowane zagadki, rozmawiamy z napotkanymi postaciami, dla których wykonujemy różne czynności. Okraszone zostało to warstwą RPG, czyli rozwijaniem możliwości postaci czy prostym systemem ekonomicznym. Gra przez cały czas pozostaje przyjazna graczowi i nie stara się komplikować mu życia. Gdy na moment się zatniemy, pojawia się wskaźnik, naprowadzający nas na najbliższy cel, bez wchodzenia w menu możemy rzucić okiem na mapę lokacji w każdej chwili, bardzo przydatny jest też szczegółowy dziennik aktywności (zadania główne, poboczne, wyzwania, statystyki itp.). Ukończenie wątku głównego to zadanie na dwie doby, poza tym znajdziemy tutaj mnóstwo aktywności opcjonalnych i pomniejsze "umilacze". Minusem dla niektórych może być fakt, iż gra przez większość czasu nie stanowi większego wyzwania, wymagając jedynie opanowania podstaw mechaniki i kilku zakupów w sklepie przed walką z bossem. Obok eksploracji, walka jest najbardziej dominującym elementem rozgrywki. Gdy polegamy na umiejętnościach Amaterasu, system wygląda dość standardowo, przypominając wiele innych japońskich RPG-ów akcji, choć i w taki sposób można "posadzić" większość adwersarzy. Ciekawiej robi się, gdy Issun sięga po pędzel...

Nie ma takiej drugiej

W ten sposób doszliśmy do pierwszego z dwóch elementów, czyniących z Okami tytuł wyjątkowy. Tzw. Celestial Brush możemy użyć praktycznie w każdym momencie zabawy, za pomocą przycisku R1 (wersja PS4) zamieniając zatrzymany kadr we fragment płótna, a następnie narysować na nim dowolny kształt operując gałką analogową. Brzmi prosto w teorii i tak jest w praktyce, gdyż zabawa niebiańskim pędzlem jest wyjątkowo intuicyjna - w trakcie przygody poznajemy kolejne figury, które nałożone na obraz dają konkretny efekt. I tak namalowany na niebie symbol słońca zamieni noc w dzień, inna figura z kolei uleczy chore drzewo. Zdobywane po drodze "zaklęcia" przydają się zarówno podczas eksploracji (odbudowywanie obiektów, niszczenie przeszkód, zmiana pory dnia), jak i w czasie walki, gdy np. musimy uwiązać ramiona nacierającego potwora czy też osłabić wroga ładunkiem wybuchowym lub mocnym szlagiem. Możliwości jest naprawdę mnóstwo i idę o zakład, że nawet pod koniec zabawy korzystanie z tego narzędzia nikomu się nie znudzi. Mnie przyjemność sprawiało już samo pojawienie się filtru graficznego, towarzyszącego procesowi malowania, a następnie efekt moich działań egzekwowany przez konsolę. Na szczęście autorzy świadomie sprzężyli ten mechanizm z większością aktywności w grze, w związku z czym za pędzel Issuna chwytamy niemal na każdym kroku. Cały ten spektakl, podobnie jak w edycjach dedykowanych PS2, PS3 i Wii, śledzimy w trzydziestu klatkach na sekundę. Decyzja producenta może wydawać się nam dziwna, skoro mowa o remasterze tytułu z ery PlayStation 2, jednakże twórcy twierdzą, iż gra projektowana była tak, by działać właśnie w tym trybie. Prowadzono testy z frameratem na poziomie sześćdziesięciu klatek, niestety problemy z detekcją kolizji i animacją czyniły pozycję niegrywalną. Szkoda, choć gdybym o tym nie wspomniał, to podejrzewam, iż mało kto zwróciłby na to uwagę.

Oprawę graficzną Okami opracowano, wzorując się na starojapońskiej sztuce malarskiej sumi-e. Efekt jest niesamowity - świat gry oraz bohaterowie wykonani w technice cel-shading przypominają wprawiony w ruch obraz, od którego ciężko oderwać wzrok. Produkcja Clover Studio prezentowała się fantastycznie w 2006 roku, 2012, dziś wygląda równie wspaniale, a za dziesięć lat zapewne będę mógł napisać to samo - rzeczona gra znajduje się na krótkiej liście tytułów, które pod kątem oprawy prawdopodobnie nie zestarzeją się nigdy. Tego samego nie mogę napisać o voice-actingu, którego w grze po prostu nie ma. A szkoda, gdyż japońscy seiyuu są niezawodni i ich udział w projekcie dałby z pewnością lepszy efekt niż irytujący z czasem bełkot. Z drugiej strony taki był zamysł twórców, a zabieg ten kolejnym elementem artystycznej wizji Hidekiego Kamiyi. Na drugim biegunie znajduje się niezwykle bogata i różnorodna ścieżka dźwiękowa inspirowana klasyczną muzyką japońską, nad którą pracował kwartet kompozytorów. Wszystko to znamy już z PS2, a w lepszej wersji - z PS3. Co zatem nowego przygotowali autorzy? Przede wszystkim pojawiła się opcja przewijania tekstu w trakcie dialogów, co powinno ucieszyć wszystkich bez wyjątku. Nostalgiczni fani mogą teraz przełączyć format obrazu z 16:9 na 4:3, z kolei posiadacze stosownych odbiorników telewizyjnych będą cieszyć się z rozdzielczości 4K. Przywrócono minigry w czasie loadingów, które wycięto z wersji na Wii i PS3. Warto też wspomnieć, że wydania na PS4 i PS3 dzielą ze sobą jeden zestaw trofeów (a zatem nie wbijemy dwóch niezależnych platynowych pucharków), z gry wyleciała też obsługa PS Move, choć wątpię, by ktoś płakał z tego powodu.

Kult

Recenzowanie konwersji kilkuletnich produkcji, zwłaszcza tzw. remasterów, to niełatwy temat. W końcu jak tu ocenić znany od dłuższego czasu tytuł, który od oryginału różni się nieraz tylko tym, że działa w wyższej rozdzielczości? Chwalić przeciętną produkcję za jakość nowego wydania czy może wylać pomyje na świetną grę, którą twórcy przenieśli na kolejną konsolę po linii najmniejszego oporu? Moje stanowisko jest takie, jak w przypadku wznowień starszych filmów na nowych nośnikach, interesuje mnie więc przede wszystkim to, co taka pozycja prezentuje sobą tu i teraz. A Okami HD w 2017 roku to w dalszym ciągu jedna z najlepszych odsłon The Legend of Zelda, bez Zeldy w tytule. Wszystkim, którzy tę przygodę mają przed sobą, szczerze zazdroszczę.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Okami HD (2017)

Atuty

  • Świetna rozgrywka inspirowana Zeldą
  • Unikatowa mechanika Celestial Brush
  • Fabuła, postaci, atmosfera
  • Cudowna, stylizowana oprawa
  • Magiczna ścieżka muzyczna
  • Drobne dodatki względem edycji z PS3

Wady

  • Niski poziom wyzwania
  • Brak voice-actingu

Najlepsza wersja najlepszej wariacji w temacie The Legend of Zelda. Kultowe Okami nareszcie dostępne dla posiadaczy PS4, XOne i PC!
Graliśmy na: PS4

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper