Far Cry Primal - recenzja gry

Far Cry Primal - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 22.02.2016, 23:59

Futurystyczne gadżety, plecaki odrzutowe, podwójne skoki, laserowe bronie, specjalne radary ukazujące wrogów za ścianami, wszczepy zmieniające ludzi w roboty… Macie już tego dość? To bardzo dobrze, bo Ubisoft porzuca tę całą chaotyczną przyszłość i oferuje czasy bardzo odległe. Zamiast gnatów, weźcie w dłonie łuki, zamiast skuterów, wsiadajcie na niedźwiedzie, zamiast apteczek, zjedzcie mięso zabitego mamuta i… Uratujcie krainę Oros przed wielkim niebezpieczeństwem. 

W październiku ubiegłego roku byliśmy świadkami najnudniejszej prezentacji nowej gry w historii. Ubisoft opublikował nową witrynę, na której przez równo 24 godziny była odsłaniania grafika. W zasadzie wszyscy już po kilku pierwszych minutach wiedzieli, że trafimy do czasów prehistorycznych, ale deweloperzy nie zważając na komentarze kontynuowali plan. Na szczęście po tej męczarni zostaliśmy przywitani czymś naprawdę świeżym. Far Cry Primal pokazuje, że w tej naszej przeładowanej indyczkami branży jest jeszcze miejsce na coś nowego-innego-przyjemnego. Chociaż Francuzi ponownie korzystają z utartych szlaków, to jednocześnie każdą ścieżkę potrafią upiększyć nowymi rozwiązaniami, które sprawiają, że w ten tytuł gra się bardzo przyjemnie… Jednak nie zamierzam już teraz zdradzać Wam wszystkich smaczków. Wsiadajcie na mamuta i trzymajcie się sierści, bo czasami może bujać!

Dalsza część tekstu pod wideo

"Ty blisko śmierć w jaskinia z tygrys"

Wydarzenia w produkcji zostały umiejscowione 10 tysięcy lat przed naszą erą, gdzieś w Środkowej Europie, a głównym bohaterem historii jest myśliwy Takkar. Facet nie ma za dużo szczęścia w swoim marnym życiu, bo nie dość, że na każdym kroku może zostać zjedzony przez najróżniejszą dziką zwierzynę, to w dodatku poznajemy go w bardzo niefortunnej sytuacji. Traci wszystkich swoich przyjaciół, jest sam niczym palec i rozpoczyna poszukiwanie swojego ludu. Łindźa zostali zdziesiątkowani przez inne plemiona, więc już na samym początku opowieści stajemy przed zadaniem odbudowania naszej wioski, znalezienia sprzymierzeńców i wymierzenia sprawiedliwości pewnym kanibalom. Udan – lud z którym walczymy – jest prowadzony przez szaleńca, co jest bardzo typowym motywem dla serii Francuzów. Nawet sam fakt, że nie spotykamy go za często jest bardzo wymowny, ale w sumie powinniśmy się tego spodziewać…

Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że historia jest tylko pretekstem do biegania po kolejnych rejonach mapy, zbierania innych surowców, znajdowania nowych towarzyszy broni i rozbudowywania wioski. Muszę jednak zaznaczyć, że misje fabularne są bardzo różnorodne i ciekawie, bo raz wdrapujemy się na gniazda orłów, innym razem ratujemy z opresji garstkę wojowników, później polujemy na niedźwiedzie, by po chwili spalić małą wioskę, a jeszcze w międzyczasie wskoczyć na mamuta i staranować obóz przeciwników. Twórcy postarali się przygotowując ciekawy zestaw zadań, które nie tylko sprawdzają nasze umiejętności, ale pozwalają dobrze się bawić. Szkoda jedynie misji szamana, w których poznajemy zwierzynę dosłownie od środka… Te questy znacząco odbiegają od pozostałych i dobrze, że jest ich tylko kilka. Zdaję sobie również sprawę, że niektórym może przeszkadzać spora swoboda w wykonywaniu zadań, które w głównej mierze opierają się o rozwoju osady… Ja specjalnie w tym miejscu nie narzekam, bo potrafiłem wkręcić się w całą otoczkę produkcji.

Bez wątpienia u mnie zadziałał efekt misji pobocznych, które wykonywałem ze sporą radochą. Ubisoft w tym temacie nie zawiódł - mapa jest dosłownie przesiąknięta znacznikami, które zachęcają nas do aktywności. Często polujemy na zwierzynę, atakujemy wioski innych plemion, wyruszamy na wyprawy w poszukiwaniu zaginionych, bronimy naszych współplemieńców, poszukujemy rysunków naskalnych, eskortujemy rannych, pomagamy mamutom, czy też na każdym kroku otrzymujemy sygnały o problemach naszych przyjaciół, których musimy wesprzeć. W zasadzie te wszystkie elementy już widzieliśmy w innych grach, ba nawet niektórym się przejadły, ale musicie mi wierzyć, że Far Cry Primal wyróżnia się na tle całej szerokiej konkurencji jednym – niepowtarzalnym klimatem.

"Krwawy Pazur niszczyć wioska Łindźa. Lubić ciała Łindźa"

Takkar na początku swojej historii poszukuje legendarnej krainy Oros. Na szczęście jego podróż nie trwa długo, bo po kilku pierwszych minutach możecie rozkoszować oczy tą krainą… A jest na co patrzeć, bo lokacja chociaż jest mniejsza od wielu miejscówek z innych tytułów, to jednak jej różnorodność potrafi zachwycić. Bujne drzewa, rzeki, górzyste miejscówki, czy też prehistoryczne osady… Dbałość o szczegóły świata poraża i jest to bez wątpienia wielki sukces deweloperów. Oczywiście nikt tutaj nie przyszedł oglądać drzewek i innych krzaczków… Najważniejszym elementem świata jest jego zwierzyniec, który rządzi twardą ręką. Tutaj często będziecie czaić się na jelonka, a po chwili Wasz przyszły-niedoszły obiad zostanie pożarty przez wielkiego niedźwiedzia… Po kilku sekundach piękna scena zostanie jeszcze ubarwiona kilkoma dzikusami, którzy również zechcieli zatopić ząbki w skaczącym mięsku… W konsekwencji obserwujemy spory chaos, do którego bez problemu możemy dołączyć. Takie sceny są nie tylko barwne, ale i pokazują siłę wykreowanej krainy.

Mało jest takich gier, w których samo bieganie po terenach sprawia przyjemność, ale właśnie z tego powodu każda wykonywana misja – nawet ta najbardziej schematyczna – jest po prostu bardzo satysfakcjonująca. Twórcy umiejscowili wydarzenia w odległych czasach i bez wątpienia był to strzał w dziesiątkę.

Początkowo gra jest dość trudna, lecz na szczęście główny bohater zostaje wybrany. Takkar otrzymuje tajemną umiejętność poskramiania zwierząt i może nie tylko polować na dzikie bestie, ale również uczy się je kontrolować. Do naszej dyspozycji autorzy oddali 17 zwierzaków, które charakteryzują się specyficznymi umiejętnościami, siłą, szybkością oraz zdolnością skradania. Dla przykładu biały wilk ostrzega nas przed zagrożeniami, a na tygrysie szablozębnym możemy jeździć. Nasi towarzysze są niezwykle pomocni podczas wykonywania zadań i po pewnym czasie zostają głównym orężem w walce z hordami przeciwników. Wyśmienicie prezentują się wszystkie akcje, w których stajemy w oddali i masakrujemy rywali z łuku, a nasz tygrys infiltruje obóz skacząc na rywali oraz podgryzając ich gardła. Oczywiście im dłużej gramy, tym otrzymujemy do dyspozycji potężniejsze koty, czy tam inne miśki, ale bardzo żałuję, że twórcy nie zdecydowali się na rozwijanie bestii. Trudno przyzwyczaić się do jakiegokolwiek zwierzątka, gdy tak naprawdę jego śmierć jest nam totalnie obojętna. Wystarczy wykorzystać jeden z przedmiotów, by go wskrzesić lub podejść i w odpowiednim momencie poczęstować go mięskiem. Sytuacja wyglądałaby zdecydowanie inaczej, gdyby burek uczył się nowych zdolności, które mógłby utracić po śmierci… Mimo to wykorzystywanie czworonogów jest niezbędne podczas rozgrywki i dobrze jest opanować te najbardziej potężne zwierzęta. Tutaj twórcy zaszaleli pozwalając graczom uczestniczyć w ekstremalnym polowaniu – na początku konieczne jest wytropienie wybranego zwierza, by następnie stworzyć pułapki, wyczekać na odpowiedni moment i zaatakować. Walka jest trudna, ale po zwycięstwie możemy przyłączyć przerośniętego kota lub wiele innych do naszego oddziału… A taki sprzymierzeniec pozwoli eliminować kolejne grupy Udan bez najmniejszego problemu. Muszę jeszcze wspomnieć o możliwości wykorzystywania orła, którego w zasadzie możemy ulepszać, ale ja przez całą grę nie znalazłem nawet odrobiny motywacji, by skorzystać z jego zdolności. Wolałem zdobyte punkty przeznaczyć w inne drzewka, a podczas walki wykorzystywać między innymi wilki.

Ciekawym doświadczeniem jest również przechadzka po ośnieżonych miejscach – w tym miejscu Takkar jest narażony na niskie temperatury, więc jeśli w odpowiednim czasie nie zadbamy o odrobinę ciepła, to możemy po prosu zamarznąć. Twórcy w bardzo luźny sposób podchodzą do tematu survivalu, ale w tym miejscu wykazali się pomysłowością. Gra skrupulatnie dba o poziom trudności i w kilku miejscach możemy poczuć, że jest zdecydowanie za łatwo, by po chwili pojawili się trudniejsi rywale, którzy wymagają większego zaangażowania w walce. Nie jest to najtrudniejsza pozycja w gatunku, ale wyzwania są w dobrze wyważone.

"Na ścieżka ciemno. Takkar zrobić maczuga, żeby nosić ogień"

Kilkukrotnie wspomniałem w tekście o walce, ale ten element zasługuje na osobny akapit. W grze oczywiście nie znajdziemy karabinów, czy też innych snajperek, ale możemy korzystać z maczug, włóczni, łuków, bomb pszczelich, czy też kamiennych noży. Każdy z oręży na początku musimy stworzyć, a następnie otrzymujemy możliwość ulepszania lub przygotowywania nowych modeli. Liczba poszczególnych zabawek niestety specjalnie nie zachwyca, ale na szczęście twórcy pomyśleli jeszcze nad możliwością stworzenia między innymi kołczanów, nosideł łowcy, czy też specjalnych pasów. Te wszystkie elementy sprawiają, że możemy nosić więcej przedmiotów, a w tej produkcji jest to niezwykle istotne. Cały Oros jest przesiąknięty zasobami, żywnością oraz skórkami, a każdy surowiec pozwala tworzyć nowe przedmioty. Czasami trzeba się ostro nabiegać za kamyczkami, by móc stworzyć upragniony element.

W grze znajdziecie 7 zasobów dla broni, 9 materiałów żywnościowych, 14 złóż dla tworzenia wioski oraz 32 skóry do zbierania… Każdy element przydaje się do czegoś innego, niektóre są rzadkie, inne występują tylko w wybranych regionach, więc w konsekwencji podczas rozgrywki ciągle biegamy, szukamy, kolekcjonujemy i gromadzimy. Deweloperzy opierają całą opowieść na zbieractwie, ponieważ za pomocą zdobytych materiałów możemy przygotowywać nowe bronie, ale również rozbudowujemy wioskę. Tutaj dla przykładu musimy zdobyć 20 północnych cedrów, 15 północnych czarnych kamieni, 10 północnych glin, 3 skóry niedźwiedzia jaskiniowego, a jednocześnie w naszej wiosce musi znajdować się przynajmniej 40 ludzi, by móc zgarnąć torbę na bomby i 3000 punktów doświadczenia. Na początku wyruszanie na specjalne wyprawy w poszukiwaniu różnych kwiatków nie jest zbyt konieczne, bo te najważniejsze tworzywa wpadają nam w ręce w trakcie wykonywania misji, ale jeśli jednak zamarzymy o wykreowaniu bardziej zmyślnych przedmiotów lub odpicowaniu wiochy, to musimy przygotować się na sporo biegania.

Takkar podczas tej całej przygody stale przygotowuje się do ostatniej misji i ostatecznego zakończenia problemów z kanibalami, więc w trakcie poznawania historii wciąż zdobywamy punkty doświadczenia. Dzięki XP osiągamy zdolności walki, polowania, poskramiania zwierząt, zbieractwa, czy też wytwarzania. Opcji jest mnóstwo, ponieważ autorzy przygotowali 86 umiejętności. Niektóre są niemal zbędne, inne bardzo pomocne i tak naprawdę wszystko zależy od samego gracza. W zależności od przyjętej taktyki możecie wybierać skille z konkretnego drzewka i w ten sposób przygotowywać myśliwego według własnych zainteresowań. Ja chętnie nauczyłem się między innymi poskramiania największych zwierzątek, zwiększyłem odporność na ataki w walce wręcz, kilkukrotnie zwiększyłem pasek życia, ujeżdżania bestii, nauczyłem się eliminować ciężkozbrojnych, postarałem się o zaznaczenie na mapie potrzebnych zasobów, zaznajomiłem się z techniką przygotowywania nowego jedzenia, a nawet zwiększyłem możliwość podnoszenia jednocześnie kilku surowców lub zwiększyłem liczbę zdobywanych skór. Bardzo podoba mi się ta różnorodność, dzięki której otrzymujemy sporą swobodę w kreowaniu bohatera. Twórcy nie ograniczają się do trzech drzewek, a przygotowali pokaźny zestaw możliwości.

"Słońcarze włożyć Łindźa do klatka. Ja niszczyć obóz słońcarze"

Wracając jeszcze na sekundę do samej otoczki świata - naprawdę na pozytywną uwagę zasługuje zgrabny sposób dbania o najdrobniejsze elementy. Bohaterowie w grze nie mogli posługiwać się językiem Szekspira, więc zatrudniono językoznawców historycznych, którzy stworzyli język-dialekt. Wszystkie nagłówki w tym tekście pochodzą z gry i właśnie w taki sposób postacie komunikują się pomiędzy sobą. Jest to ciekawostka, która dodaje tej produkcji pewnej pikanterii.

Tak jak już wspomniałem mapa Oros nie należy do największych, ale jest to spowodowane faktem, że przez część historii przemieszczamy się wyłącznie na nogach. Dopiero później wskakujemy na niedźwiadki lub przerośnięte koty, ale nawet w tym wypadku nie możemy mówić o zawrotnej prędkości i przekroczeniu całej lokacji w minutę. W podróżach zdecydowanie pomagają punkty szybkiej podróży, które na początku potrzeba odblokować, a by to zrealizować wbijamy do małej wioski, eliminujemy wszystkich strażników, a następnie zapalamy stos, by zawiadomić wszystkich o przejęciu miejsca.

Faktycznie trudno w tym świecie o nudę, bo na każdym kroku wpadamy na powiadomienia o dodatkowych misjach, czy też jesteśmy świadkami walk zwierząt. Ta miejscówka żyje i nie trudno docenić jej największych uroków. Pod względem grafiki Far Cry Primal jest produkcją bardzo dopracowaną, jednak w kilku miejscach pojawiają się pewne zgrzyty – głównie widać to w przypadku zbliżeń sierści zwierzaków. Wyśmienicie wypada polowanie na zwierzynę w nocy, gdy naszym jedynym źródłem światła jest trzymana w łapie pochodnia… Prezentuje się to wybornie, a nie możemy zapomnieć o zapadających w pamięci odgłosach zwierzyny. Pod względem udźwiękowienia należy również wyróżnić wspomniane dialogi prehistorycznych bohaterów, które ubarwiają całą opowieść. W trakcie rozgrywki nie spotkałem się z psującymi doświadczenie błędami, gra śmiga bardzo płynnie, a jedynie od czasu do czasu miałem problem z niepojawieniem się guzików akcji. Najczęściej ta niedogodność irytuje w przypadku zwierzęcia, które chcemy dosiąść… Czasami trzeba się 2-3 razy odwrócić, by gra zajarzyła, że chcemy zasiąść za sterami wierzchowca.

[ciekawostka]

"W Oros wielkie zwierze. Takkar mierzy się z duchy zwierze"

Pisząc te słowa mam tylko nadzieją, że gracze tym razem zaufają Francuzom. Gra w kilku miejscach korzysta ze schematów poprzedników, ale jednocześnie oferuje tak wiele innowacji i doskonałe umiejscowienie wydarzeń, że trudno tutaj mówić o półprodukcie. Dla mnie Primal to pełnoprawna opowieść, która zachwyca klimatem i szczegółami.

W historii pojawia się kilka zgrzytów, żałuję niewykorzystanego potencjału rozwoju zwierząt, ale w ostateczności produkcja jest sporym powiewem świeżości. Ten tytuł poznaje się z przyjemnością i jeśli przypasują Wam buty myśliwego, to przez wiele godzin będziecie ganiać za najróżniejszą zwierzyną.

Brakowało mi w ostatnich miesiącach takiej alternatywy. Produkcja została rozplanowana od początku do końca i w trakcie rozgrywki z przyjemnością odkrywa się zależności pomiędzy bohaterem-światem-zadaniami-zbieractwem-zwierzyną. Może i w tej produkcji brakuje różowego garniturku, ale dla mnie jest równie dobrze! 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Far Cry Primal.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Far Cry Primal

Atuty

  • Polowanie na wielką zwierzynę
  • Walki z pomocą przerośniętych kotów
  • Spore możliwości rozwoju bohatera
  • Oros potrafi zachwycić
  • Ciekawe fabularne misje
  • Umiejscowienie wydarzeń
  • Dużo do zbierania, więcej do tworzenia

Wady

  • Brak rozwijania zwierząt
  • Kilka zgrzytów w historii
  • Niektórzy mogą narzekać na znane elementy

Far Cry Primal jest sporym zaskoczeniem. Nie tyko ze względu na umiejscowienie wydarzeń, ale przed wszystkim dzięki bardzo dobrej realizacji. Polowanie na mamuty to wymagający kawałek chleba…
Graliśmy na: PS4

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper