Recenzja gry: Far Cry 4

Recenzja gry: Far Cry 4

JaMaJ | 29.11.2014, 16:00

Odwiedź raj i spełnij swoje zobowiązanie. Nie ratuj świata, wystarczy, że wspomożesz tubylców. Zwiedzaj, morduj, poluj, eksploruj, zdobywaj, odkrywaj, zdobądź szczyt. Witamy w Kyracie.

Ajay Ghale odwiedza położony u podnóża Himalajów Kyrat, wypełniając ostatnią wolę zmarłej matki. Życzyła ona sobie, aby jej prochy wróciły do miejsca pochodzenia, życzenia nie należy więc nie spełnić. Na miejscu "ugoszczeni" zostajemy przez rządzącego twardą, niezłomną i dyktatorską ręką króla Pagana Mina. Szybko zaznajamiamy się też z tutejszym ruchem oporu - Złotym Szlakiem - walczącym o przywrócenie Kyratowi jego rdzennych dóbr - wolności, religii, pokoju. Poznajemy historię naszą, jak i naszej rodziny. Dowiadujemy się kim była nasza matka, nasz ojciec, czemu zdecydowała się uciec z Kyratu z nami w łonie oraz co tak naprawdę łączy nas ze Złotym Szlakiem i historią Kyratu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nie powiem - motywację do pozostania w Kyracie i walczenia ramię w ramię z rebeliantami bohater posiada, przez co łatwiej nam wtopić się w świat przedstawiony i przyjmować prawa nim rządzące. Nie usprawiedliwia to co prawda dziesiątek trupów poległych z naszych rąk co kilkadziesiąt metrów, ale przynajmniej gra nie sili się na sztuczne ukazywanie, wzorem Far Cry 3, przemiany głównego bohatera z wakacjującego nastolatka w bezwzględnego mordercę. Nie znamy przeszłości Ajaya, ale najwyraźniej jest obyty z bronią, przemoc nie robi na nim wrażenia i to musi nam wystarczyć jeśli zdecydujemy się kroczyć w jego butach.

Pagan Min z kolei jest bezwzględnym cynikiem, który w pełni rozumie rolę jaka przypadła mu w Kyracie. Wie, że nikt nie może mu podskoczyć, jest świadomy swojej władzy, wiedzie więc życie niczym Ukochany Wódz Korei Północnej. Przez nikogo nie niepokojony, z armią poruczników będących na każde jego skinienie, którzy, podobnie jak on, najpierw pociągają za spust, a dopiero potem zadają pytania. Podczas gdy pamiętny Vaas z Far Cry 3 usilnie starał się udowodnić swoją normalność, tak Pagan nie musi tego robić - jest po prostu spaczonym sadystą u szczytu siły i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Szkoda jedynie wielka, że po dobrym wstępie w realia świata Pagan Min znika, by pojawić się ponownie dopiero w mniej więcej połowie gry. Z tego względu cierpi na tym storytelling, a z nim my. Głównym ogniwem pchającym akcję do przodu są zadania wykonywane dla Złotego Szlaku tudzież powiązanych z nim ludzi i rzadko zazębiają się one z poczynaniami samego antagonisty. O ile łotry nie zapadają trwale w pamięci, tak włodarze Złotego Szlaku - Amita i Sabal są dobrze zarysowani i stojące przed nami wybory - z kim trzymamy - nie zawsze są białe i czarne, a czasami nie jest nam dany wybór inny niż mniejsze zło. Także niektóre z postaci pobocznych - duet Yogi i Reggie czy Longinus wprowadzają do gry coś więcej niż tylko gadające głowy zlecające kolejne misje. Zapewniają humor i koloryt wsród znacznej ilości zdartych klisz, którymi zostało obdarowane gro postaci występujących w grze.

Struktura świata, dla osób mających styczność z trzecim Far Cry'em, może wyzwalać uczucie deja vu, jednakże Kyrat jest na tyle odrębnym miejscem, że może i czujemy się jak ryba - ale już w innej wodzie. Ogrom świata to jedno. Ale jego indywidualność to drugie. Miejsca kultu, górskie potoki wijące się między skałami, starożytne świątynie, podgórskie pastwiska, polodowcowe jeziora, gęste lasy, górskie szczyty - Kyrat jest wspaniale zróżnicowanym, zagęszczonym terenem, skrywającym wiele tajemnic, piękna i zabawy. Zabawy, której jakość zależy od nas samych i sposobu, w jaki do niej podejdziemy. Strażnice, dzwonnice, fortece, odbijanie zakładników - wykonywane "na jana" albo "cichaczem" są dodatkowo urozmaicone przez wiele opcji oddanych nam w ręce. Szczucie dzikimi zwierzętami, nalot żyrokopterem, obrzucenie mołotowami, zaminowanie wjazdu dla posiłków, popisowy wjazd na słoniu pozwalają na grę taką, jaka nam się marzy. Bez zbędnych pretensjonalności czy wymuszaniu na graczu konkretnego podejścia. I już pomijam bardzo szeroki asortyment broni, przy wyborze której często czujemy się jak swoje drugie połówki w sklepie obuwniczym - multum do wyboru, wszystko się przyda, wszystko fajne i nie wiadomo na co się zdecydować. Do gry wchodzi również element przypadkowości - kiedy po długich minutach przygotowywania cichego ataku na jeden z outpostów zostałem napadnięty znienacka przez tygrysa bengalskiego, którego to musiałem powalić strzelbą, zaalarmowałem strażników i cały misterny plan poszedł w... Tutaj niczego nie można być pewnym w 100%.

Far Cry 4 reklamowany był hasłem mówiącym, że każda minuta to odrębna historia i trudno się z tym nie zgodzić. Nie przypominam sobie miejsca, które zaznaczyłem na mapie i udałem się bezpośrednio do niego - po drodze zawsze czekają nas niespodzianki. Czy to jedno z dziesiątek zadań pobocznych, z których każde jedno jest ciekawe. Czy to obecność zwierzyny, na którego skórę polujemy. Czy to nieoznaczona na mapie jaskinia prosząca się o odwiedzenie. Czy to przejeżdżający konwój wiozący dobra dla Pagan Mina. Czy to rebelianci wdający się w potyczkę z żołnierzami, którym wypadałoby pomóc celem podniesienia poziomu karmy, który to z kolei zapewnia między innymi zniżki w sklepie. Czy też najzwyklejsza, wyżej położona półka skalna, na której możemy użyć nowego gadżetu - grapling hooka (czy też jak nazywa go spolszczona wersja - kotwiczka), by dostać się w niedostępne inaczej miejsca. O ile akcje odrywające nas od namierzonych celów miały miejsce w Far Cry 3, tak teraz są one częstsze (ale nie nachalne - ma się po prostu wrażenie, że świat żyje) i bardziej naturalne, misje bardziej zróżnicowane, a teren bardziej sprzyjający eksploracji i naszpikowany niespodziankami, przez co gra się po prostu ciekawiej. Jako, że na "czwórkę" czekaliśmy dwa lata, nie jest to tym samym wydawany corocznie tasiemiec, nie można więc uznać, że temat i sposób rozgrywki się przejadł - gra się jeszcze lepiej, świetnie się tworzy swoje opowieści, nie ma mowy o nudzie. A jeszcze milej jest to wszystko robić wspólnie. Teraz do gry możemy zaprosić drugiego gracza. Wówczas misje fabularne zostają wyłączone, ale pozostajemy w tym samym świecie (co-op typu "drop in drop out") i wspólnie można odbijać Kyrat z rąk Mina! Progres zapisuje się w standardowy sposób, więc w ten sposób można urozmaicać sobie oczyszczanie mapy z "mgły wojny". Tryb dołączania/zapraszania miewa swoje fochy i bywają dni, w których nie ma możliwości dołączenia do kogokolwiek - zostajemy "wykopani" zaraz po przystąpieniu do wspólnej gry. We dwoje jednak, jak to zazwyczaj bywa, zabawa jest przednia i nawet najzwyklejsza przejażdżka czy polowanie smakuje inaczej ze znajomym przy boku.

Gra tego kalibru nie ustrzegła się błędów. Czy ma to związek z popularnym ostatnio niechlujstwem developera, nie wnikam. Przyjaźni nam partyzanci potrafią seriami z kałachów strzelać w latające wysoko orły tylko dlatego, że gra ma je "zakodowane" jako drapieżniki i należy nas przed nimi bronić. Ktoś inny potrafi lewitować wysoko nad ziemią, a drugi magik zapadać się stopniowo pod ziemię. NPC ma stalowe mięśnie nóg, tudzież korzysta z niewidzialnego krzesła pracując "na siedząco" przy stole. Zdarzają się takie kwiatki i sokole oko się ich doszuka, jednak nie wpływają one częstotliwością występowania na ogólny odbiór gry. Polska, kinowa lokalizacja wypadła dobrze, ale doszukałem się pomniejszych wpadek. Drobne literówki (np. "krama" zamiast "karma") czy też niepoprawnie umiejscowione opisy, na przykład wsiadając do każdego pojazdu czytamy "wciśnij [ ], aby zeskoczyć z lotni". Poprzez drobne niedociągnięcia gra odrobinę traci na klimacie, ale ten i tak budowany jest głównie na pięknie Kyratu i jego eksploracji, mnogości aktywności i niezliczonych ciekawostek, z których zdecydowanie wybijają się tematy podawane za pomocą wszędobylskich notatek czy listów. To właśnie tekst czytany wprowadza dodatkowe bogactwo do kreowanego naszą grą świata. Kto wie czy znaleziony opis pielgrzymki, szczegółowo opisujący miejsca i kolejność, w jakich należy je odwiedzić, nie wynagrodzi nas po jej ukończeniu? Wszelakie odnajdowane czytadła pozwalają spojrzeć w naszą przeszłość, zapewniają dozę humoru (Pagan Min osobiście gratuluje obywatelowi otworzenia nowego biznesu, oferuje swoją pomoc, wyraża dumę, a do listu dołącza spis formularzy do wypełnienia - długą listę podatków, które należy odprowadzić, m.in. ten od otrzymania listu od króla), zapewniają niepewność i grozę - podczas poszukiwania mask Yalunga, znajdowane w ich okolicy listy potrafią wprowadzić autentyczny niepokój - i to samym ich czytaniem. Odczuwanie takich emocji świadczy o zaangażowaniu w świat ukazany w grze i o ile sama fabuła nie jest najwyższych lotów, tak gra zdecydowanie nadrabia historiami, które sami sobie tworzymy - przez nasz styl gry.

Z recenzenckiego obowiązku odpaliłem tutejszy tryb multi - Bitwę o Kyrat. Nie byłem nastawiony na nic wartego uwagi i muszę przyznać, że miło się rozczarowałem. Do gry wieloosobowej udostępniono zaledwie trzy tryby rozgrywki, ale w pełni korzystają one z osiągnięć trybu dla pojedynczego gracza. Wcielamy się w jedną z dwóch, frakcji, z których każda posiada swoje indywidualne atrybuty i zdolności. Przyzywanie zwierząt, korzystanie z mikstur tworzonych ze zbieranych roślin, dosiadanie słoni to domena rdzennych mieszkańców Kyratu. Wojsko Pagana z kolei korzysta z przeważającej siły ognia, pojazdów i kamizelek kuloodpornych. Gra się ciekawie, intensywnie, frakcje są wyważone, a pod trybami o nazwach Strażnica, Propaganda, Maska Demona kryją się odpowiednio powszechnie znane deathmatch, search and destroy i capture the flag. Moim faworytem jest odzyskiwanie maski, co przy maksymalnej grze 5 v 5 wprowadza pożądany szał bitewny. Potyczki są satysfakcjonujące i nigdy nie wiadomo czego się spodziewać - nadlatywanie wingsuitem, szturmowanie słoniem, snajpienie łukiem, koszenie karabinem zamontowanym na jeepie - tutaj wszystkie akcje z trybu dla pojedynczego gracza są dostępne. O ile multiplayer nie jest szczególnie rozbudowany czy oryginalny, tak na pewno nie jest dodany na siłę. Jest przemyślany, zbalansowany i zapewnia dodatkowe godziny urozmaiceń. A i to nie wszystko. Pod hasłem "Przeglądarka Map" kryje się bowiem natłok map robionych przez innych graczy. Nie są to mapy stworzone do multiplayera, a stanowią niejako wyzwania zawierające się w jednym z czterech tematów: Polowanie, Szturm, Strażnica, Ewakuacja. Nazwy trybów mówią same za siebie i wystarczy odpalić najwyżej oceniane mapy, aby zobaczyć jak zdolna jest społeczność Far Cry 4. W Szturmie na przykład odpieramy zmasowany atak przeciwnika i to od twórcy zależy ilość atakujących, lokacja (można budować całkowicie od nowa za pomocą edytora map), uzbrojenie, a nawet zasady. Można ustawić brak obrażeń przy upadkach, ukryć minimapę, zabijać jednym pociskiem czy zmodyfikować dziesiątki innych atrybutów. O ile prym wiodą "poważne" tematy - jak na przykład desant na plaży w Normandii czy ucieczka z więzienia, tak można się miło bawić na mapach stworzonych przez kawalarzy. Jedno z "polowań" polegało na strzeleniu do butli z gazem, która znajdowała się pomiędzy pięćdziesięcioma nosorożcami, których zagroda zrobiona była z... niezliczonych butli z gazem. Jeden strzał powodował trwającą parę chwil eksplozję i latające dookoła truchła zwierząt. Są oczywiście i polowania stworzone tak, jak być powinny. Dostajemy łuk, 5 strzał i zadanie upolowania tygrysa na ogromnym terenie spowitym mgłą. Jak polowania komuś w smak albo odbijanie Strażnic, albo obrona przed przeciwnikami - "Przeglądarka Map" zapewnia teoretycznie nieskończony dostęp do Twojej ulubionej, farcry'owej aktywności.

Po Far Cry 4 spodziewałem się "trójki" usadowionej w nowej lokacji. Dostałem jednak grę, w której jest więcej, piękniej, potężniej. Może i odtwórcza, ale fakt jest niezaprzeczalny - w dalszym ciągu gra się wyśmienicie, różnorodność i tworzone "w biegu" akcje zachwycają, arsenał zaspokoi największych fanów mordowania, fauna nie pozwala ograniczyć czujności, co-op daje radę, a fani rozgrywek multiplayerowych odnajdą się w Bitwie o Kyrat. Bardzo dobra gra.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Far Cry 4

Atuty

  • Piękny, wspaniały, urozmaicony, tajemniczy Kyrat
  • Dowolność rozgrywki
  • Mnóstwo rozrywek i zadań pobocznych
  • Mini-gry tworzone przez społeczność

Wady

  • Odtwórczość
  • Drewniana mimika

Sprawa jest prosta. Podszedł Wam Far Cry 3? Walcie śmiało! Nie przypadł Wam do gustu? "Czwórka" tego raczej nie zmieni. Pomimo iż odtwórcza w założeniu, w dalszym ciągu zachwyca.

cropper