Recenzja gry: Oddworld: Abe's Oddysee New N' Tasty

Recenzja gry: Oddworld: Abe's Oddysee New N' Tasty

Roger Żochowski | 28.07.2014, 16:19
Z Oddworld: Abe’s Odyssey po raz pierwszy styczność miałem na jednym z dem, które namiętnie katowałem na Szaraku. Już wówczas gra wydawała mi się dość trudna, jednak był to jeden z tych tytułów, w którym śmierć głównego bohatera motywowała do kolejnych podejść. Przez lata, przygody zielonego kosmity obrosły kultem, więc tworzenie remake'u było bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Dziś wiemy już jedno – udało się. 
Wydawać by się mogło, że słynny slogan - "kiedyś gry były lepsze" - jest już wyświechtany i ma podłoże tylko i wyłącznie sentymentalne. Otóż nie. Możliwość ponownego wcielenia się w skórę Abe'a uświadomiła mi, że w tym konkretnym przypadku bez cienia wątpliwości mogę podpisać się pod tą tezą. Dawno już bowiem żadna gra nie sprawiła mi takiej frajdy stawiając tylko i wyłącznie na gameplay. Gameplay, który ma już na karku blisko 17 lat.  
Dalsza część tekstu pod wideo
 

Wielu poniosło klęskę, nie zniosło trudu, lecz nie Abe, wybawca swego ludu

Fabuła nie różni się praktycznie niczym od pierwowzoru. Głównym bohaterem gry jest ponownie tytułowy Abe - pierdołowaty, brzydki i lubiący zasadzić siarczystego bąka  kosmita. Zielona ciamajda przynależy do rasy Mudokonów, która pracuje w produkującej żywność fabryce RuptureFarms. Pewnego razu Abe odkrywa, że właścicielom "koncernu" hajs przestał się zgadzać, a on i jego kochani bracia mają stać się kolejnym, flagowym produktem firmy oferowanym społeczności zamieszkującej świat Oddworlda. Pisząc wprost - ich mięso ma posłużyć do produkcji pysznych lodów. W takiej sytuacji nie ma się nad czym długo zastanawiać - trzeba brać nogi za pas i spróbować uratować jak największą ilość swoich niezbyt rozgarniętych ziomków. Pod względem stylistycznym gra w ogóle się nie zestarzała. To wciąż świetnie wykreowane uniwersum, mroczne, tajemnicze i na swój sposób karykaturalne.
 
 
Cieszy fakt, że deweloper nie próbował na siłę mieszać także w rozgrywce. Wprawdzie Exodus, kontynuacja przygód Abe'a, w kwestii zabawy oferował nieco więcej, to jednak deweloper na każdym kroku podkreślał, że N' Tasty będzie remakiem 1 do 1 i nie planuje żadnych drastycznych zmian. Tak jak wspominałem wyżej - Abe to bezbronna ciapa, więc nie ma mowy o bezpośrednich starciach z wrogami. Zabawa skupia się na omijaniu pułapek, skradaniu się, wykorzystywaniu elementów otoczenia, sekcjach platformowych wymagających odpowiedniego timingu, oraz... manipulacji umysłami wrogów. Abe może przejąć kontrolę nad swoimi katami np. w celu uruchomienia dźwigni, otworzenia przejścia lub oczyszczenia sobie drogi. Będąc w skórze niejakiego Sliga nic nie stoi na przeszkodzie, by użyć broni palnej i zrobić czystki na planszy. A co jeśli delikwent nie będzie już nam potrzebny? W każdej chwili możemy wysadzić go na drobne kawałeczki. Każdy z napotkanych wrogów dysponuje indywidualnymi cechami. Scraby są szybkie i potrafią przeskakiwać nad przepaściami, Paramity atakują tylko w grupie, z kolei Slogi przypominające z wyglądu wściekłe psy, nie grzeszą inteligencją pędząc bez zastanowienia w stronę naszego bohatera. Oczywiście świat Oddworlda to nie tylko wrogo nastawione istoty - na swojej drodze napotkamy choćby dwunożne Elumy, które będziemy mogli dosiąść i galopem pokonywać kolejne przepaście. A nie wspomniałem jeszcze ani słowa o możliwości wydawania prostych poleceń harującym w fabryce Mudokonom. 
 

Abe zmierzał teraz ku świątyni, myśląc o tym, jakie zagadki jeszcze przed nimi

Ratowanie naszej rasy to jeden z głównych celów gry, od którego zależy jej zakończenie. Przemierzając kolejne światy natkniemy się na całą masę sekretnych lokacji, do których przeniesiemy się używając specjalnych portali. Uratowanie wszystkich brzydali nie jest łatwe, gdyż wymaga od nas bezpiecznego przeprowadzenia do celu blisko 300 Mudokonów. To prawie trzy razy tyle co w pierwowzorze. I tutaj w oczy rzucają się pierwsze, widoczne zmiany. Zacznijmy od tego, że w menu poleceń mamy teraz komendy odpowiadające za zaczepianie całych grup Mudokonów. Nie musimy już wydawać rozkazów pojedynczym osobnikom. Możemy nakazać podążać za nami, schować się, czy skradać całej grupie, co znacznie poprawia komunikację i płynność rozgrywki. Co jakiś czas na specjalnych tablicach informacyjnych sprawdzamy ilu kumpli już uratowaliśmy, a ilu poniosło śmierć i odniosłem wrażenie, że paneli tych również jest więcej. 
 
 
Wbrew obawom starych wyjadaczy, gra wciąż jest trudna, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że checkpointów jest nieco więcej, a rzucanie przedmiotami ułatwiono dodając celownik kontrolowany za pomocą gałki. Nie zmieniło się jedno - często o powodzeniu danej akcji decydują milimetry i sekundy. Żeby jednak nie zniechęcić osób wychowanych na samograjach, w grze pojawiła się opcja pozwalająca ukończyć N' Tasty bez zażywania Nerwosolu. Teraz w każdym momencie gry możemy wykonać szybki Save uderzając w touchpad DualShocka, co pozwala zapisać stan gry po każdym skoku czy ominiętej przeszkodzie. Profanacja? Niekoniecznie - w końcu jest to opcjonalna funkcja i nie musimy z niej korzystać. Ułatwieniem jest również sposób ukazania akcji, ale to akurat uważam za plus. W pierwowzorze każdy etap planszy był statycznym screenem, a przechodząc pomiędzy kolejnymi lokacjami zmuszeni byliśmy oglądać czarny ekran. Tutaj kamera dynamicznie podąża za Abem, potrafi zmienić kąt, aby lepiej ukazać dany fragment planszy, nie brakuje też efektownych zoomów. Jeśli miałbym na coś ponarzekać, to na czułość sterowania gałką. Niestety w tym przypadku nieco dokładniejsze było operowanie klasycznym krzyżakiem. We znaki dają się też bugi - kilka razy musiałem restartować grę od punktu kontrolnego, a raz przeklinając pod nosem zmuszony do rozpoczęcia całego rozdziału od nowa. Liczę na to, że nadchodzące patche poprawią ten stan, choć i tak należy się deweloperowi karny jeżyk za wypuszczenie niedopracowanego produktu. 
 

Świat nieznany, ale teraz odkryty, niesamowicie znajomy, lecz nie do końca zdobyty

New N' Tasty wygląda momentami obłędnie. Fakt - trójwymiarowa grafika nabrała soczystych kolorów, ale nie oznacza to, że nagle przygoda przestała być mroczna. Każda kraina jest na swój sposób unikalna, a klimatyczne krajobrazy przypominają z jakim kunsztem wykonano pierwowzór. To remake w pełnym tego słowa znaczeniu - żadna tam reedycja HD. Dodano kilka naprawdę niezłych efektów świetlnych, na niektórych poziomach pojawiły się nowe elementy (choćby bilbord z reklamą gry Velocity), a zremasterowane scenki filmowe hulające na silniku gry układają historię w jedną spójną całość. Również nagrane na nowo głosy postaci wypadły znakomicie, pomijając może tylko szyderczy śmiech Sligów, który nie jest już tak... szyderczy. Nieźle wypadła polska wersja językowa - przetłumaczono nie tylko napisy, ale i wkomponowane w tło elementy. Ekipa odpowiedzialna za lokalizację nie ustrzegła się jednak kilku błędów językowych. Widać też, że polskie litery pokroju ń, ś czy ć, sprawiły spore problemy i w niektórych miejscach brzydko odróżniają się od reszty.   
 
 
Ukończenie gry zajmuje kilka ładnych godzin, choć to tak naprawdę od gracza zależy, ile będzie chciał wycisnąć z przygód Abe’a. Można bowiem pędzić na złamanie karku przez kolejne etapy, a można też wsadzać paszczę w każdy kąt i spróbować uratować wszystkich braci. Warto wspomnieć, że po przejściu gry dano nam możliwość obejrzenia wszystkich wstawek filmowych, sprawdzenia statystyk oraz masterowania poszczególnych chapterów. Mnie osobiście cieszy ogromnie powrót Abe'a - być może młodsi stażem gracze przekonają się jak wspaniałe były kiedyś gry. Bo za nowym, wizualnym kokonem, kryje się wciąż ten sam stary, dobry Abe, który śmieje się pod nosem, gdy z wroga zostaje mokra plama, a podając hasło korzysta ochoczo ze zwieraczy.  
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Oddworld: New N' Tasty!

Atuty

  • Świetna oprawa
  • Satysfakcjonujący i wymagający gameplay
  • Ratowanie Mudokonów
  • Wspaniałe uniwersum

Wady

  • Sterowanie analogiem czasami zawodzi
  • Spora ilość bugów

Idealny przykład tego, jak powinien wyglądać remake. Świetna pozycja zarówno dla fanów pierwowzoru, jak i tych, którzy zielonego kosmity nie mieli okazji jeszcze poznać.

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper