Recenzja gry: Grand Theft Auto V

Recenzja gry: Grand Theft Auto V

Roger Żochowski | 02.12.2014, 00:43

Czy jedna z najlepszych gier poprzedniej generacji może być jeszcze lepsza? Firma Rockstar nie raz już pokazała, że w jej produkcje można w ciemno inwestować swoje pieniądze i nie inaczej jest w przypadku Grand Theft Auto V na PS4 i Xboksa One. A że przy okazji udało się stworzyć jeden z najlepszych remasterów na rynku? Inaczej być nie mogło.

Z racji tego, że temat zawartości Grand Theft Auto V wyczerpał wcześniej dość mocno Piotrek Modzelewski w recenzji oraz wideorecencji, nie chcąc się powtarzać skupię się tylko i wyłącznie na wprowadzonych do gry zmianach. Tych jest całkiem sporo. 

Dalsza część tekstu pod wideo
 

Zobaczyć Los Santos i umrzeć

Jeśli widziałeś na konsolach nowej generacji Watch Dogs i Sleeping Dogs, to tak naprawdę nic nie widziałeś. Nowe, stare GTA w kwestii oprawy wciąga obie produkcje noskiem wyświetlając obraz w 1080p przy zachowaniu 30 klatek na sekundę. Przy większej zadymie zdarzają się wprawdzie niewielkie zwolnienia animacji, ale nie mają one wpływu na rozgrywkę. Już na wstępie zaznaczę jedno - w odwiedzanych miejscówkach można się ponownie zakochać, bowiem wyspa robi momentami pionujące wrażenie. Lepsze efekty pogodowe powodują, że trakcie burzy i szalejących wichur po prostu chce się moknąc. Zalegające po ulewie kałuże prezentują się obłędnie (mają też wpływ na prowadzenie samochodu), a ulepszona roślinność z odwzorowaniem pojedynczych listków czy kępek trawy (zapomnijcie o płaskich powierzchniach imitujących florę) zachęcają do przemierzania dzikich terenów. Polecam też wjechać autem na jakąś wysoką górę i zobaczyć jak malowniczo prezentuje się zachód słońca – chapeau bas!
Rockstar zadbało także o nowe gatunki zwierząt. W miastach można natknąć się na miauczące sierściachy czy kundle (te akurat szczekają), z kolei na bezdrożach częściej i gęściej pojawia się dzika zwierzyna. Poprawiono też znacznie wygląd futra, które teraz wydaje się bardziej puszyste. Lepiej prezentują się również modele postaci, choć trzeba przyznać, że tutaj skok jakościowy nie jest duży. Widać to zwłaszcza po animacji ruchów oraz facjatach NPCów. Szanse, że zakochacie się w napotkanej na plaży lasce są niewielkie, a i te w burdelach urodą nie grzeszą. W przymknięciu oka na pewne uproszczenia pomagają lepsze tekstury otoczenia, poprawione efekty cząsteczkowe, bogatszy model zniszczeń aut, większa ilość obiektów oraz oświetlenie. Wspomniany zachód słońca, refleksy na karoserii aut, zupełnie nowe źródła światła, latarnie, neony, policyjne koguty - przejażdżki nocą po Los Santos nabierają nowego smaku. A spróbujcie wzbić się w powietrze samolotem i przelecieć wzdłuż wybrzeża obserwując przepięknie oświetloną metropolię. Dodajmy, że poprawiono też horyzont, więc obiekty w tle dorysowują się teraz znacznie rzadziej.     
 

 
Wspominając o zmianach, Rockstar zarzekał się, że Los Santos - będące przecież wirtualnym odpowiednikiem Los Angeles - zostanie odpowiednio zaludnione. Z postulatów jasno wynikało, że na ulicach w końcu doczekamy się korków, a po chodnikach będą spacerowały tłumy ludzi. Poziomu znanego z Unity nie oczekiwałem, ale muszę przyznać, że w tej materii deweloper nieco pokpił sprawę. Jasne - da się odczuć, że zwiększono trochę ruch, jednak wiele miejscówek wciąż świeci pustkami i nie mam tu na myśli pustyni. Momentami brakuje trochę klimatu jednej z największych metropolii na świecie, ale nie można mieć przecież wszystkiego. 

Będę brał cię...

Jedną z największych zmian, o której przez wiele miesięcy donoszono w formie plotek, jest możliwość ukończenia gry w trybie FPP. Podchodziłem do tego pomysłu bardzo sceptycznie, całe szczęście deweloper nie odwalił fuszerki. Zadbano o masę szczegółów - przemierzając świat na pieszo widać jak postać odpowiednio się giba, pracuje rękami podczas skoków spadochronowych, przeładowuje broń czy celuje do oponentów niczym w rasowych shooterach. Oczywiście nie doświadczymy tu poziomu odwzorowania detali na miarę serii Call of Duty czy innego Battlefielda, ale na potrzeby GTA jest lepiej niż dobrze. Jeszcze przyjemniej robi się w pojazdach. Każda bryka ma odwzorowane zegary, wskaźnik paliwa, radio czy choćby trzymadełko na kubek. Spróbujcie przemierzyć ulice miasta na motocyklu z widokiem zza kierownicy, albo przelecieć się odrzutowcem w najbardziej malownicze tereny wyspy -  gwarantuje, że czekają Was zupełnie nowe doznania. Zapewne widzieliście też jak w pierwszoosobowej perspektywie kończy się zaproszenie do samochodu panny lekkich obyczajów. Rockstar pojechał bez trzymanki po raz kolejny dając do zrozumienia, że to gra ze znaczkiem PEGI 18, a co za tym idzie - skierowana do dorosłego gracza. I bardzo dobrze. 
 

 

 
Inna sprawa, że widok FPP nie sprawdza się w niektórych misjach pościgowych, bądź w momentach, gdy przychodzi nam sterować pojazdami z naczepą. Robi się wówczas naprawdę trudno i wolałem skorzystać w takim wypadku z klasycznej kamery zza wozu, aby widzieć, co się wokół mnie dzieje. Całe szczęście widok możemy w opcjach dowolnie konfigurować. Nic nie stoi na przeszkodzie, by przemierzać miasto na pieszo w trybie TTP, a po wejściu do auta przeskakiwać automatycznie w FPP. Po przytrzymaniu kółka możemy też obserwować akcję gry z kilku filmowych ujęć, co podczas freeroamingu sprawiało mi sporą radochę. Autorzy gry postanowili ponadto wykorzystać unikalne funkcje nowego DualShocka. Przy pomocy dotykowego panelu możemy choćby zmieniać kamerę, bronie czy stacje radiowe, a w głośniczku przewijają się rozmowy telefoniczne oraz policyjne komunikaty. Miło. 

Idzie nowe

Całe szczęście Rockstar nie ograniczył się tylko i wyłącznie do nowinek wizualno-technicznych. Fani serii mogą liczyć na zupełnie nowy content, co w przypadku remasterów nie zdarza się znowu tak często. O całej masie nowych scenek contestowych wspominać nie będę, bo największą radochę sprawi Wam ich samodzielne odkrywanie. Warto za to wspomnieć o misjach. Poza nowymi zdarzeniami losowymi mamy także specjalne subquesty niedostępne w pierwowzorze. Michael dla przykładu musi przeprowadzić śledztwo, by rozwikłać zagadkę pewnego morderstwa. Z kolei Franklin wskakuje w łódź podwodną, z pomocą której fotografuje zwierzęta. Rockstar nie byłoby też sobą, gdyby nie dorzuciło czegoś na maksa pokręconego. I tak jednym z nowym typów znajdziek są halucynogenne roślinki w liczbie kilkudziesięciu. Ich zażycie zawsze wiąże się ze zmianą w jakiegoś zwierzaka (np. kurę). Spróbujcie wówczas wzbić się w powietrze. Jaja jak berety.



 
To jednak nie wszystko. W pakiecie otrzymujemy wszystkie darmowe ciuszki, bronie i pojazdy, jakie pojawiły się w jedenastu darmowych dodatkach. Ponadto do naszej dyspozycji oddano dziewięć nowych pojazdów, w tym Moster Trucka i słynny wodolot Dodo. Są też bonusowe bronie jak choćby genialny rail gun. Osoby, które kręciły nosem na soundtrack również poczują się dopieszczone. Rockstar dorzucił lekką ręką ponad 160 nowych kawałków takich zespołów i artystów jak Lady Gaga, Moloko, czy Simply Red. O świeżutkich i jak zawsze posranych audycjach radiowych nawet nie wspominam. Zmiany dotknęły też GTA: Online, które wprawdzie boryka się z małymi problemami, ale w porównaniu z padającymi serwerami przy premierze na stare konsole, jest to mały pikuś. Są momenty, gdy zabawa trochę nudzi, a miasto wydaje się puste, jednak spróbujcie ogarnąć kumatą ekipę, a gwarantuję Wam, że sieciowa zabawa wciągnie Was bez reszty. Dodajmy, że liczbę graczy mogących szaleć po mieście w trakcie sesji zwiększono do 30 (plus dwóch obserwatorów), przebudowano też kreator postaci, który daje masę nowych możliwości. Oczywiście jeśli chcecie przenieść swoją postać z PS3 czy Xboksa 360 na nowe konsole nie ma z tym żadnego problemu, choć należy pamiętać, że można to zrobić tylko raz.  
 
Rzadko kiedy chce mi się ponownie przechodzić po raz drugi ten sam tytuł, zwłaszcza gdy jest on oparty na fabule, a jego ukończenie zajmuje kilkanaście/dziesiąt godzin. W przypadku odrestaurowanego GTA V nie miałem jednak tego problemu. Odkryłem masę ciekawych gagów, zakochałem się na nowo w zwiedzaniu tak samego miasta jak i dzikich stepów oraz czerpałem ogromną radość w nieliniowych misji, które starałem się ukończyć inaczej niż za pierwszym razem. Grand Theft Auto V to ocean możliwości, w którym można utopić się samemu, bądź z paczką dobrych kumpli. Ze świetnie wykreowanymi postaciami, masą nawiązań do popkultury i ogromem pobocznych aktywności. Graficznie nie jest to z pewnością szczyt możliwości konsol obecnej generacji, a i cena za świetnie odgrzanego kotleta mogłaby być nieco niższa, ale to w dalszym ciągu jedna z najlepszych produkcji ostatnich lat. Do tego odrestaurowana jak należy. Brać i grać. I czekać na Grand Theft Auto 6, które kiedyś tam nadejdzie. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Grand Theft Auto V.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Grand Theft Auto V

Atuty

  • Wszystkie zalety wersji na past-geny
  • Oprawa i nowe efekty
  • Tryb FPP
  • Masa dodatków, sekretów i usprawnień

Wady

  • Ruch na ulicach
  • Modele postaci

Nowe wersja Grand Theft Auto V to wciąż znakomita produkcja, jedna z najlepszych jakie stworzono w ostatnich latach, a jednocześnie tak odrestaurowana, by wkręcić nas w zabawę po raz drugi. Rockstar znów to zrobiło!

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper