Recenzja gry: The Walking Dead - Season Two

Recenzja gry: The Walking Dead - Season Two

Roger Żochowski | 07.11.2014, 07:20

The Walking Dead to już swoisty fenomen. Komiksy tłumaczone są na kolejne języki, serial cieszy się niesłabnącą popularnością, a w przygotowaniu są już kolejne gry. My tymczasem przyglądamy się drugiemu sezonowi przygód Clementine, który nie tak dawno trafił na konsole ósmej generacji. 

Podobnie jak pierwszy sezon, także i drugi składa się z pięciu odcinków, które zazwyczaj kończą się w jakimś ważnym dla przebiegu fabuły momencie zostawiając nas z miną małpy w fabryce betonowych bananów. Na samym początku drugiego sezonu możemy też zobaczyć retrospekcje z poprzedniej części gry. Tutaj niestety Telltale się nie popisało i nie pozwoliło nam przenieść stanu gry ze starych konsol na nowe. Innymi słowy - jeśli ograliście pierwszy sezon na konsolach poprzedniej generacji i chcieliście zachować swoje wybory moralne w drugim grając na PS4 bądź Xboksie One - nie będzie Wam to dane. Pozostaje więc ponowny zakup pierwszego sezonu na nowych platformach, bądź po prostu zezwolenie grze na "wylosowanie" wydarzeń, jakie miały miejsce podczas pierwszej przygody Clementine. Inna sprawa, że podjęte w pierwszych epizodach decyzje mają dość marginalny wpływ na rozwój scenariusza.  
Dalsza część tekstu pod wideo
 

"Przecież jestem tylko małą dziewczynką" 





Osadzenie w głównej roli drugiego sezonu małej dziewczynki ma swoje plusy i minusy. Do tych pierwszych z pewnością należy zaliczyć to, że kierując bezbronną na pierwszy rzut oka Clem, cały czas staramy się ją chronić. Nie tylko przed atakującymi zewsząd zombiakami, ale przede wszystkim ludźmi, których napotkamy na swojej drodze. W świecie Walking Dead nigdy nie możemy być przecież pewni kim tak naprawdę są nowo napotkane postacie i jakie mają grzeszki na sumieniu. Dziewczyna do silnych nie należy, więc tym większy nacisk kładziemy na odpowiednie prowadzenie rozmów. Nie raz złapałem się też na tym, iż chciałem wykorzystać to, że rozmówcy widzieli w mojej postaci bezbronną istotę.
 
Deweloperowi udało się też całkiem nieźle ukazać przemianę Clementine. Z kompletnie rozbitego dziecka szukającego swoich rodziców w pierwszym sezonie, w coraz bardziej wyrachowaną i świadomą otaczającego ją zła dziewczynkę w drugiej serii. Jeśli jesteście na bieżąco z serialem telewizyjnym wiecie, że w piątym sezonie poziom brutalności znów złamał kolejne tabu. Tutaj jest podobnie - bardzo sugestywnych scen, w których krew, flaki i kawałki mózgów przewijają się na pierwszym planie jest naprawdę sporo. Część z nich naprawdę mocno zapada w pamięć, zwłaszcza, że towarzyszą im twisty fabularne, które ponownie potrafią nieźle namieszać w baniakach. 
 
Niestety tak jak wspomniałem są i minusy skupienia narracji na Clem. Postacie, które przewijają się przez ekran zbyt często zlecają jej niedorzeczne zadania. Jest kilka momentów, które burzą wiarygodność bohaterów. Zwalanie winy na małą dziewczynkę jest tu stanowczo nadużywane i nielogiczne. Prawdziwym rodzynkiem są jednak momenty, gdy dorośli nie potrafią znaleźć zapasów czy potrzebnej odzieży, a Clem robi to na ich oczach podnosząc coś dwa metry dalej… 
 

Gubernator potrzebny od zaraz




 
Założenia gry praktycznie się nie zmieniły, choć trzeba przyznać, że interfejs jest bardziej intuicyjny. W drugim sezonie czystej rozgrywki jest jeszcze mniej niż w pierwszym, a całość w dużej mierze skupia się na prowadzeniu dialogów, scenkach przerywnikowych i efektownych sekwencjach QTE. Próbując przeżyć w opanowanym przez zombiaki świecie przyjdzie nam ponownie eksplorować na własnych nogach kilka lokacji - warto jednak zauważyć, że w pierwszym sezonie miejscówki były bardziej urozmaicone. Z drugiej strony jesienno-zimowa aura jest miłym urozmaiceniem, nawet jeśli momentami wydaje się monotonna. Największą frajdę sprawiają rzecz jasna moralne dylematy. Tym razem kulminacyjny, piąty epizod, pozwala nam tak pokierować losami Clem, aby zobaczyć jedną z pięciu końcówek. Zresztą finał całej historii po raz kolejny jest znakomicie wyreżyserowany i zapewniam Was, że na długo wryje się Wam w pamięć.  
 
Wielbicieli badassów z charakterem ucieszy też fakt, że w drugim sezonie trafiamy na niezłego skurczybyka, z którym spotkania zawsze podnoszą ciśnienie. Jednocześnie nie będę ukrywał, że pierwszy sezon mimo wszystko podobał mi się bardziej. Może dlatego cieszyłem mordę jak głupi, gdy przyszło mi spotkać się z kilkoma starymi znajomymi. Co by nie mówić postacie w dalszym ciągu stanowią bardzo mocny punkt produkcji Telltale. Nawet jeśli część z nowej ekipy to swoiste kalki serialowych bohaterów.   
 

Nowa generacja? Tak jakby




Zaniepokoił mnie trochę fakt, że Telltale praktycznie w żadnym z materiałów promujących serie na nowych konsolach, nie chwaliło się dokonanymi poprawkami. Po ukończeniu drugiego sezonu specjalnie mnie to już nie dziwi, bo zmian jest jak na lekarstwo. Jeśli oczekiwaliście graficznych wodotrysków będziecie mocno zawiedzeni. Tekstury są oczywiście ostrzejsze i w wyższej rozdzielczości, a cel-shadingowe sylwetki postaci zyskały na urodzie, ale deweloper specjalnie się nie wysilił. Przy zbliżeniach można dostrzec paskudne piksele, rozmazane obiekty i nachodzące na siebie elementy. To zdecydowanie nie jest next-genowa produkcja, którą możesz pochwalić się na rodzinnym spędzie. Cieszy fakt, że popracowano nad frameratem i teraz nie ma mowy o tym, by po załadowaniu się nowej lokacji coś się przycinało. Przyspieszono nieco czasy loadingów i naprawiono kilka niedoróbek. Mam tu chociażby na myśli zmiany ujęcia kamer poprzedzone czarnym ekranem - w dalszym ciągu podczas takich operacji obraz potrafi się na chwilę zawiesić, ale nie jest to tak uciążliwe jak na poprzedniej generacji konsol.
 
Oprócz tego możemy cieszyć się lepszą synchronizacją ruchu warg z wypowiadanymi kwestiami (co jest ważne, bo aktorzy tacy jak Micheal Madsen genialnie odegrali swoje role), oraz usunięciem kilku drażniących bugów. Niestety nie wszystkich - czasami napisy do dialogów polecą za szybko, zdarzyły mi się też zwiechy, gdy po ukończeniu gry chciałem zagrać ponownie w wybrany chapter. Kompletnym lenistwem dewelopera jest brak wykorzystania możliwości jakie dają nowe kontrolery, zwłaszcza DualShock 4. Oczyma wyobraźni widziałem przynajmniej kilka zastosowań dla panelu dotykowego, o wykorzystaniu głośniczka w przypadku spotkać ze szwendaczami nawet nie wspominam.
 
Jeśli serię The Walking Dead zaliczyliście na poprzedniej generacji konsol, naprawdę nie widzę powodu, abyście wracali do nie niej na nowej. Nie dość, że nie znajdziecie tu ekskluzywnej zawartości, to jeszcze cena - jak na dość niedbale odgrzanego kotleta - nie zachwyca. Cała reszta może śmiało wkraczać do wirtualnego świata Żywych Trupów. To mimo niewielu usprawnień najładniejsza edycja gry, a do tego zachwycająca fabułą i wciągająca po same uszy. Parafrazując główne założenia gry - wybór należy do Was. 
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Walking Dead - Season Two

Atuty

  • Mocna historia ze świetnymi twistami
  • Kilka zakończeń
  • Postacie oraz nieźle wykreowany badass
  • Świetnie wyreżyserowane dialogi

Wady

  • Brak możliwości przeniesienia stanu gry z past-genów
  • Mało zmian na nowych konsolach
  • Kilka nielogicznych momentów

Jak jeździ autobus z zombiakami ? Według rozkładu! Tym sucharem zachęcam Was na wycieczkę z Clementine. Chyba, że przygodę zaliczyliście już na poprzedniej generacji.

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper