Road 96 – recenzja gry. Komu sił nie starcza, ten ginie w połowie drogi

Road 96 – recenzja gry. Komu sił nie starcza, ten ginie w połowie drogi

Patryk Dzięglewicz | 27.08.2021, 23:00

Ucieczka za granicę z kraju totalitarnego nigdy łatwa nie jest. Nie dość że wymaga pieniędzy nadludzkiego hartu ducha i wytrzymałości to jeszcze potrzeba mieć sporo szczęścia, by nie dać się złapać. Ta recenzja opowiada o kilku młodych śmiałkach, którzy drogą Road 96 zdążają ku wolności. Tytuł od francuskich twórców pozwoli Wam wirtualnie posmakować wielkiej ucieczki rzucając w trakcie tej podróży w różne, dosyć niecodzienne, sytuacje.

Wzięte właśnie na tapetę Road 96  to niezależna, proceduralnie generowana przygodówka w klimatach political-fiction od francuskiego studia DigixArt, gęsto upstrzona zręcznościowymi i logicznymi minigrami. Na PC produkcja została doceniona zarówno przez recenzentów jak i graczy, a jak ma się sprawa z wersją dla Nintendo Switch? Sprawdźmy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tragiczne lato 1996 roku w Road 96

Road 96 – recenzja gry. Komu sił nie starcza, ten ginie w połowie drogi

Jak na opowieść political-fiction przystało najlepiej sprawdza się patent z dyktaturą i opresyjnym systemem i także Road 96 nie jest tu wyjątkiem, ale scenariusz jest wystarczająco wciągający by nie narzekać na odtwórczość. Akcja toczy się w połowie lat 90’tych ubiegłego wieku. Tym razem przenosimy się do państwa Petria będącego połączeniem Stanów Zjednoczonych z powieści Stephena Kinga (chociażby Wielki Marsz) z którąś ze znanych nam „republik bananowych”. Młodzież ma już dość rządów prezydenta Tyraka i próbuje uciekać z kraju drogą nr 96 wiodącą ku granicy. Oczywiście służby policyjne nie próżnują i wyłapują takowych, po których słuch później ginie. My rzecz jasna jesteśmy jednym z tych nastolatków, których pęd ku wolności rzucił na rajzę.  Jak się okaże największym wrogiem będą nie zawsze gliniarze ale zmęczenie i często brak gotówki, oraz różne nieprzewidywalne wydarzenia.

Największą zaletą samej fabuły jest paradoksalnie jej brak. Mamy jedynie tło, na którym własnymi poczynaniami kreujemy własną historię i za każdym razem doświadczamy odmiennych doznań. Duża w tym zasługa postaci niezależnych, wchodzących z nami w interakcje. Będą to m.in. sławna dziennikarka Sonya z prorządowej telewizji; policjantka Fanny nabierająca wątpliwości do swojej pracy, dwójka pechowych złodziejaszków; córunia jednego z ministrów na gigancie; młodociany geniusz komputerowy Alex czy tajemniczy Jarod, chcący pomścić śmierć swojej córki. Za każdą stoi bogata historia, nie do odkrycia w całości w trakcie jednokrotnego przejścia gry, więc wraz z kolejnymi podejściami do Road 96 odkrywamy coś nowego z nimi związanego. Ponadto w trakcie zabawy przewijają się dwa ciekawe motywy: pierwszy związany z zamachem terrorystycznym dekadę wcześniej, drugi natomiast dotyczy nadchodzących wyborów prezydenckich.

Rób co chcesz w Road 96 a konsekwencje same się do ciebie zgłoszą

Road 96 – recenzja gry. Komu sił nie starcza, ten ginie w połowie drogi

Jak już wspomniałem wcześniej w recenzji zabawa jest nieliniowa, co należy pochwalić. Po odpowiedziach na kilka pytań na początku gry porzuca nas ona bez większych wyjaśnień w wybranym przez siebie miejscu na tytułowej drodze 96 z różna ilością gotówki i paska energii i dalej musimy radzić sobie sami. Snujemy się więc od etapu do etapu próbując dostać się do granicy. Musimy zważać zwłaszcza na pasek energii, bowiem utrata przytomności z przemęczenia to pewne aresztowanie. Pieniądze natomiast, chociaż nie tak kluczowe, ułatwiają wiele spraw często ratując nas z opresji, jak na przykład pozwalając na zakup jedzenia, miejsca do spania czy środka transportu, co zwiększa nasz poziom energii. A podróżować w Road 96 możemy na kilka sposobów, czyli na własnych nogach, łapać stopa, autobusem, wynająć taksówkę czy nawet ukraść/wypożyczyć samochód. 

Moim zdaniem jednak najwięcej frajdy daje poznawanie wykreowanego świata „spacerkiem” bo wydłuża to czas rozgrywki, czyniąc nasze zadanie bardziej emocjonującym. Z drugiej strony im bliżej dnia wyborów, tym ciężej będzie przekroczyć granicę. Podróż transportem natomiast ma to do siebie, że autobus, czy samochód są w stanie nas zawieść niemal do celu (ale można też i etapami) bez większych przygód po drodze, albo po prostu ja miałem tyle szczęścia. Ponoć ryzykujemy wtedy kontrolą pojazdów i aresztowaniem, ale jakoś mnie się to nie przytrafiło. 

Bella Ciao na puzonie

Road 96 – recenzja gry. Komu sił nie starcza, ten ginie w połowie drogi

W tej części recenzji skupimy się na interakcjach z poznanymi po drodze ludźmi w Road 96, o których już pisałem wyżej. W większości przypadków by poruszyć akcję naprzód będziemy zmuszeni, czy tego chcemy czy nie, zaangażować się w nową znajomość, ale mimo wszystko warto. Każda ma swój światopogląd i zależnie od tego jako rolę będziemy odgrywać różne mogą być reakcje i chęć pomocy. Nawet jako uciekinier możemy poczuwać się do związku z państwem i wierzyć, że wybory potrafią coś zmienić, albo wręcz przeciwnie - nawoływać do rewolucji. Istnieje też trzecia droga pozwalająca mieć całą politykę i wszelkie ideały w głębokim poważaniu. Nasze wybory i poczynania są ważne, bo chociaż ich konsekwencje często nie są widoczne od razu, ale mają wpływ na zakończenie jakie ujrzymy. 

Jeśli zdobędziemy zaufanie naszych rozmówców to mogą obdarzyć nas zdolnościami ułatwiającymi przetrwanie, jak chociażby hackowania zamków; wpływania na ludzi, by robili to, co się im każe czy przesuwania ciężkich przedmiotów. Pomagają nam tutaj liczne minigry zarówno logiczne jak i zręcznościowe. Pogramy sobie na przykład w piłkę nożną, proste gry automatowe, zabawimy się w jasnowidza czy zostaniemy pracownikiem stacji benzynowej albo kamerzystą telewizyjnym. Najbardziej jednak zainteresowała mnie i rozbawiła próba zagrania „Bella Ciao” na puzonie. Szkoda tylko, że w razie porażki gierek nie da rady powtórzyć, ale nawet przegrana potrafi wnieść coś ciekawego w relacje z daną osoba. Co ciekawe zaliczenie trasy, a nawet aresztowanie zabawy nie kończy, bowiem dostajemy opcję wybrania innego nastolatka i zaczęcia całej przygody w innym miejscu przy zachowaniu zdobytych zdolności i poziomów relacji ze wspomnianymi już bohaterami. 

Road 96 w szatach z lat 90’tych minionego wieku

Niestety, Road 96 na Nintendo Switch posiada nieco problemów technicznych. Sama oprawa graficzna w 3D jest dość dyskusyjna i ciężko ją jednoznacznie ocenić. Fanom retro pewnie się spodoba, ale osoby przywykłe do współczesnych standardów wizualnych mogą odczuwać dyskomfort przy kontakcie z kanciastymi, słabo animowanymi postaciami oraz mało zróżnicowanym środowiskiem gry (nieważne czy celowo tak zaprojektowane czy też nie). 

Jako że zwiedzamy świat z widoku pierwszej osoby zdarza się, że jego elementy potrafią wyrastać nam tuż przed oczami. Sporadycznie zdarzają się również spadki płynności. O ile na małym ekranie większość moich utyskiwań nie rzuca się w oczy, o tyle na dużym TV obcowanie z grą będzie wymagało patrzenia przez palce na pracę grafików. Mimo wszystko nie jest aż tak źle by z powodów technicznych tą grę skreślać, a poza tym oprawie wizualnej czego jak czego, ale klimatu nie brakuje. Jedyną rzeczą, która naprawdę potrafi zirytować to długie czasy ładowania poszczególnych lokacji, często sprawiające wrażenie iż gra się po prostu „zawiesiła”. Pochwalić za to należy oprawę muzyczną, której różnorodne brzmienia podkreślają unikalną atmosferę Road 96.

Mimo wymienionych w recenzji problemów Road 96 jest produkcją wartą uwagi. To dobry tytuł dla graczy lubujących się w temacie political fiction, a przy tym interesująca przygodówka FPP, gdzie za każdym podejściem odkrywamy coś nowego. Czy rewolucja zwycięży? A może represje zgaszą wolę oporu w Petri? Jeśli nie przeszkadza wam trójwymiarowa oprawa retro to z pewnością warto samemu ruszyć w drogę ku wolności tam gdzie oczy poniosą.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Road 96

Atuty

  • Interesujące tło fabularne w klimatach political-fiction
  • Proceduralnie generowany świat
  • Charyzmatyczne postacie poboczne
  • Duża ilość minigier
  • Oprawa muzyczna

Wady

  • Jakość grafiki nie każdemu przypadnie do gustu (zwłaszcza grając w doku)
  • Spadki animacji i długie czasy ładowania lokacji
  • Interfejs gry nie zawsze sprawuje się idealnie na konsoli
  • Różnorodność odwiedzanych lokacji mogłaby być większa

Solidna przygodówka FPP w klimatach political-fiction aczkolwiek trzeba się liczyć z niedomaganiami (nawet jak na Switcha) w sferze wizualnej. Mimo wszystko warto się w nią zagłębić ponieważ każda rozgrywka przynosi nowe doświadczenia.
Graliśmy na: NS

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper