Pinokio (2019) – recenzja filmu [Kino Świat]. Do pieca z nim!

Pinokio (2019) – recenzja filmu [Kino Świat]. Do pieca z nim!

Jędrzej Dudkiewicz | 30.09.2020, 21:00

Sezon ogórkowy w kinach, także polskich, trwa w najlepsze, ale że są otwarte, to dystrybutorzy decydują się robić premiery nowych filmów. I to często takich, które bez problemu można by obejrzeć w domu, a nie na wielkim ekranie. Co więcej, serwisy streamingowe mają tę zaletę, że w każdej chwili można wyłączyć daną produkcję. Miałem ogromną ochotę zrobić to w przypadku nowej, włoskiej wersji Pinokio (2019) w reżyserii Matteo Garrone.

Historia jest chyba powszechnie znana, ale z czysto kronikarskiego obowiązku – stolarz Geppetto klepie biedę, ale jest dobrym i poczciwym człowiekiem. Pewnego dnia dostaje niezwykły pieniek drewna, który postanawia zamienić na kukiełkę. Jak się okaże, był on zaczarowany, bowiem w ten sposób Geppetto zyskuje drewnianego syna. Obaj szybko się jednak rozdzielają, a Pinokio, bo tak się nazywa kukiełka, przeżywa niesamowite przygody.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pinokio (2019) – recenzja filmu [Kino Świat]. Do pieca z nim!

Pinokio (2019) – recenzja filmu [Kino Świat]. Nie wiadomo dla kogo

Prawie nigdy tego nie robię, ale przed przystąpieniem do pisania tej recenzji coś mnie tknęło i postanowiłem zerknąć do serwisu Rotten Tomatoes, jaki procent pozytywnych recenzji ma tam wśród krytyków film Garrone. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że podobał się on niemal wszystkim. Sam bowiem wyszedłem z kina mocno – hmm, aż trudno znaleźć właściwe słowo – zdziwiony? Zniesmaczony? Po pierwsze, trudno powiedzieć, dla kogo przeznaczona jest ta wersja przygód Pinokio. Z jednej strony jest tu mnóstwo infantylizmu, humorystycznych prób, których głównym składnikiem jest slapstick, a także sporo scen i zabiegów wyraźnie przeznaczonych dla młodszej części widowni. Jednocześnie jednak Pinokio zawiera fragmenty, których w życiu bym dziecku nie pokazał, prędzej nastolatkowi. I nawet nie chodzi o to, że jest tu coś bardzo strasznego, krwawego czy brutalnego – są momenty, które po prostu są dziwne, niepokojące i takie, które najlepiej byłoby określić angielskim słowem „creepy” (żadne z tłumaczeń nie pasuje w 100%). Wygląda to trochę tak, jakby twórcy nie mogli zdecydować się, na którą konwencję postawić, więc zrobili specyficzny miks, który nijak się nie ze sobą nie klei. Przy czym nawet trochę żałuję, że nie jest to produkcja dla dorosłych, wydaje mi się, że Pinokio jak najbardziej ma potencjał do tego, by zrobić z tego horrorową wariację – w pewnym momencie miałem zresztą podejrzenie, że film Garrone okaże się być opowieścią o chorobie psychicznej Geppetto, który był tak samotny, że aż zaczął gadać z kawałkiem drewna.

Pinokio (2019) – recenzja filmu [Kino Świat]. Wątpliwe przesłania i irytujący Pinokio

Po drugie (kontynuując, co mi się nie podobało i czemu dziwią mnie pozytywne opinie zagranicznych recenzentów), nowa wersja Pinokio ma, moim zdaniem, sporo bardzo wątpliwych przesłań – tym bardziej miałbym opory, by pokazywać ten film dzieciom. Jest tu chociażby scena, która wyraźnie sugeruje, że kłamanie jest jak najbardziej w porządku. A cały wydźwięk produkcji w reżyserii Garrone jest taki, że bezwzględnie należy słuchać starszych i rodziców oraz zawsze zachowywać się rozsądnie. Żeby było ciekawiej, gdy Pinokio tego nie robi, w zasadzie nie ponosi większych konsekwencji. Jasne, bo dobrze jest pokazać najmłodszym, że niezależnie od tego, jak wielkie głupoty będzie się robić, zawsze znajdzie się jakaś dobra wróżka, która uratuje z każdych tarapatów. C’mon! Pod koniec niby jest coś o wartości ciężkiej pracy i wyciąganiu wniosków z błędów, które się popełniło, ale mimo to wymowa całości pozostawia sporo do życzenia.

Są jeszcze inne kwestie, które były dla mnie sporym problemem podczas seansu. Przede wszystkim sam Pinokio. Nijak nie mogłem go polubić, bo to rozwydrzony, przekonany o własnej wyjątkowości bachor, traktujący innych często w bardzo niesympatyczny sposób. Od pewnego momentu autentycznie miałem nadzieję, że zaraz ktoś go złapie i wrzuci do pieca. Nie pomaga też irytujący dubbing. Jakby tego było mało, Pinokio trwa dwie godziny i dłuży się niesamowicie. Zwłaszcza, że jest wiele momentów, które bez żadnej straty można by albo wyciąć w całości, albo solidnie skrócić. Wymęczył mnie ten film niesamowicie, przyznać muszę. W sumie nie wykluczam, że rację ma mój znajomy, którego spotkałem na pokazie prasowym – produkcja ta może być odpowiednia, kiedy usiądzie się razem z dorosłymi kumplami, w odpowiednim stanie. Innymi słowy potrzebne są solidne piguły, żeby czerpać przyjemność z seansu.

PS Film wejdzie do polskich kin 9 października.

Atuty

  • Powiedzmy, że jest kilka w miarę zabawnych momentów;
  • Pod koniec pojawiają się sensowne przesłania…

Wady

  • …Ale jest też sporo przesłań kontrowersyjnych i dziwnych;
  • Film nie może zdecydować się na konwencję, w efekcie czego wiele rzeczy się tu nie klei;
  • Irytujący Pinokio;
  • Dubbing;
  • Nudny, męczący i za długi

Nowa, włoska wersja Pinokio (2019) to według mnie porażka na całej linii, do tego film, którego raczej nie powinno się pokazywać dzieciom.

2,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper