Perry Mason (2020) – recenzja serialu [HBO]. „Jesteś lepszym detektywem niż prawnikiem”

Perry Mason (2020) – recenzja serialu [HBO]. „Jesteś lepszym detektywem niż prawnikiem”

Iza Łęcka | 21.08.2020, 21:01

Niektórym z Was tego pana nie trzeba przedstawiać. HBO wzięło pod lupę niezwykle popularną serię książek i stworzyło własną wersję „Perry'ego Masona”. Było to moje pierwsze spotkanie z tym charakternym jegomościem na ekranie, a nie na kartach powieści, i muszę szczerze przyznać, że chętnie bym je powtórzyła.

Perry Mason niemal na stałe wpisał się w amerykańską beletrystykę detektywistyczną oraz filmy i seriale kryminalne, stając się adwokatem od spraw trudnych, beznadziejnych i z góry skazanych na porażkę. Postać wykreowana przez pisarza Erle'a Stanleya Gardnera doczekała się ponad 80 książek ze swoimi przygodami, w międzyczasie stając się bohaterem godnym szklanego ekranu. Chociaż słysząc o charakternym adwokacie na myśl przede wszystkim nasuwają się produkcje, w których jeszcze do niedawna (bo do 1993 roku) główną rolę grał Raymond Burr, HBO postanawia odświeżyć tę postać, co udaje się niemal wybornie. Na tej wydreptanej już ścieżce twórcy na czele z reżyserem Timothym Van Pattenem nieco zbaczają z wytyczonej drogi, przedstawiając niejako genezę i początki znanego adwokata. O widowiskowym szarżowaniu na sali sądowej nie może być tu jeszcze mowy. Tym razem charakterystyczny kapelusz przywdziewa Matthew Rhys, co okazuje się strzałem w 10, ale...

Dalsza część tekstu pod wideo

Perry Mason (2020) – recenzja serialu [HBO]. „Jesteś lepszym detektywem niż prawnikiem”

Perry Mason (2020) - recenzja serialu [HBO]. „Najgorszym wrogiem mordercy jest sekcja zwłok”

Los Angeles, rok 1931. Choć Stany Zjednoczone mierzą się z jednym z największych kryzysów, Miasto Aniołów tętni życiem. W jego odmętach znajduje się Perry Mason – detektyw od spraw wszelakich, który nie boi się zajrzeć niemal do każdego okna czy uchylonych drzwi (dosłownie!), by tylko rozwiązać wstydliwą czy szokującą sprawę. Naznaczony tragicznymi wspomnieniami z frontu I wojny światowej, oddelegowany do cywila, po nieudanym związku i próbujący związać koniec z końcem, ten właściciel wiekowej farmy znajdującej się tuż przy lotnisku ima się każdego zlecenia. Po ujawnieniu sprośnych sekretów jednego z popularnych aktorów, z polecenia swojego mentora, adwokata E.B. Jonathana , Mason rozpoczyna rozpracowywać sprawę zaginięcia i brutalnego morderstwa małego chłopca, Charliego Dodsona, w której piętrzą się niejasności. Gdy na jaw wychodzi powiązanie rodziców ofiary z wyznawcami kościoła będącego pod duchowym przewodnictwem kaznodziejki Alice, zainteresowanie mediów wzrasta. Oto detektyw rozpoczyna jedną z najtrudniejszych spraw...

Pomimo intrygującej sprawy, pochylmy się jednak nad głównym bohaterem, który w trakcie recenzowanych 8 odcinków serialu, przechodzi niemałą przemianę. Obsadzenie roli tajemniczego, popularnego protagonisty było wymagającym zadaniem. Choć pierwotnie rola miała przypaść Robertowi Downey Jr., to Matthew Rhys bierze się w szranki ze złożoną postacią, która niekoniecznie przypomina Masona znanego z książek. Powiedziałabym nawet, że to tylko zalążek tego, co mogliśmy przeczytać na kartach powieści Gardnera. Tytułowy Perry Mason to człowiek zniszczony nie tylko przez przeszłość,ale i przez codzienność. Jego niepoważana profesja, problemy osobiste, powracające w formie flashbacków wspomnienia z frontu sprawiają, że nie potrafi on sobie poradzić. Wyświechtany, niezadbany, na bakier z higieną i nie stroniący od alkoholu detektyw posiada jednak bardzo ważną cechę – za wszelką cenę dąży do poznania prawdy. W robocie jest zdolny do wielu poświęceń, byleby odkryć prawdę. Ot, bardzo dobry detektyw. Pisząc tę recenzję nie mogę jednak zapomnieć, że w tym utrzymanym w klimacie neonoir serialu zbyt wiele do powiedzenia nie ma sprawiedliwość czy prawda. Tutaj niemal wszyscy kłamią, mają za uszami drobne przewinienia, czy głęboko w szafach chowają stare trupy. Policjanci to grupa skorumpowana, przedstawiciele kościoła łasi są tylko na pieniądze, które zresztą rządzą owym światem, a rasizm jest na tyle mocno zakorzeniony w mentalności ludzkiej, że pomimo zachodzących zmian, ma się całkiem dobrze.

Perry Mason (2020) – recenzja serialu [HBO]. „Jesteś lepszym detektywem niż prawnikiem”

Perry Mason (2020) - recenzja serialu [HBO]. „Ludzie zazwyczaj przychodzą z kłopotami”

Scenarzyści postanowili przenieść klimat Ameryki lat 30. na ekrany, co nie było zadaniem łatwym. Przyzwyczailiśmy się jednak do tego, że jeżeli serial wychodzi spod szyldu HBO, to o jakość możemy być spokojni – i w tym przypadku owa sztuka udała się znakomicie. Oto otrzymujemy recenzowanego „Perry'ego Masona” z całym anturażem epoki, jej charakterystycznymi cechami oraz problemami. Waszej uwadze nie umknie problem rasizmu i powoli dochodzących do głosu mniejszości rasowych, przewijający się wpływ ukształtowanej formacji kościelnej, która oprócz zapewniania spokoju ducha, mocno kładzie swe łapska na plikach banknotów i korzysta z hojności wiernych, czy też atmosfera panująca na ulicach, której przyczyną jest Wielki Kryzys. Tak, oprócz głównego bohatera, na którym przede wszystkim skupia się fabuła, podobnie jak to ma się w „Penny Dreadful: Miasto Aniołów”, nie brakuje wątków czerpiących z historii, które zwrócą Waszą uwagę. Wszystko to zostało ubrane w piękne, do bólu autentyczne szaty, bowiem scenarzyści, scenografowie i kostiumolodzy „Perry'ego Masona” wykonali kawał dobrej roboty. Dbałość o wszelkie szczegóły, stroje, pojazdy czy wygląd miejsc można uznać za atut. Klimat lat 30. i prohibicji pełną gębą.

Ramię w ramię z Matthew Rhysem kroczy reszta obsady, która radzi sobie bardzo dobrze ze swoimi postaciami. Oczywiście, podobnie jak to jest w przypadku głównego bohatera, część z nich znacząco różni się od książkowych pierwowzorów. Do gustu jednak przypadła mi Della Street (Juliet Rylance), która szczególnie mocno staje w opiece klientki kancelarii adwokackiej „E.B. Jonathan i wspólnicy”. Jej nieustępliwość, twardy charakter i spora wiedza sprawiają, że Delli nie odbiera się tylko jako sekretarki, ale jako równorzędną partnerkę w rozwiązaniu sprawy. Do tej ekipy dodajmy jeszcze Pete'a Stricklanda (Shea Whigham), który Masona wprowadzał w profesję detektywa i obiecującą postać Paula Drake'a (Chris Chalk), a otrzymujemy całkiem solidny zespół.

Perry Mason (2020) – recenzja serialu [HBO]. „Jesteś lepszym detektywem niż prawnikiem”
Mówiąc jednak o recenzowanym serialu „Perry Mason” nie mogę wspomnieć o kilku potknięciach. Pomimo znakomicie stworzonej intrygi, sprawy, która nie należy do najłatwiejszych i nastręcza sporo trudności głównemu bohaterowi, fabuła często potrafi tracić swoje tempo. Scenarzyści oczywiście stosują szereg smaczków, które ubarwiają cały sezon, jak chociażby przybliżenie codzienności czarnej społeczności Los Angeles, skrawków prywatnego życia Masona (jego wspomnienia z frontu niemal przypominają sceny z „Kompanii Braci”, a realizacja to najwyższa półka) czy kuluarowych aspektów funkcjonowania Promiennego Zgromadzenia Boga, ale z czasem ilość wątków się nieco zaciera, a fabuła potrafi nieprzyzwoicie zwolnić. Zdarzało się, że pomimo zainteresowania serialem, trudno było mi przetrwać niektóre momenty odcinka. A szkoda, bo wystarczyło pozbyć się jednego/dwóch odcinków, a otrzymalibyśmy kwintesencję historii, choć rozumiem też potrzebę ukazania całego tła fabularnego.

Perry Mason (2020) - recenzja serialu [HBO]. „Możesz przyjąć nową sprawę?”

Mam nadzieję, że stworzona miniseria nie zostanie porzucona przez HBO. Pomimo kilku wpadek, recenzowany „Perry Mason” to niezwykle solidny, klimatyczny, ale przede wszystkim okraszony ciekawą historią i dobrą grą aktorską serial, który mógłby już na stałe wpisać się w ramówkę stacji. Materiału źródłowego mamy aż na pęczki, bardzo dobrze poradzono sobie z zapamiętanym przez wielu widzów klasykiem sprzed ponad 20 lat, więc czemu nie? Obecnie twórcy coś przebąkują, nie udzielając konkretów, a nie ulega wątpliwości, że decydujący głos należy do HBO. Ja jednak będę czekała z niecierpliwością na oficjalne ogłoszenia, bo 8 odcinków rozbudziło mój głód na nowego Masona.

Atuty

  • Klimat lat 30.,
  • dbałość o stroje, charakteryzację, scenografię, która wpisuje się idealnie w epokę,
  • znakomita rola Matthew Rhysa,
  • reszta obsady,
  • zawiła sprawa.

Wady

  • Fabuła momentami okropnie zwalnia,
  • zbyt dużo podjętych wątków, które z czasem nieco się rozmywają.

Najnowszy serial „Perry Mason” to produkcja pod wieloma względami bardzo dobra, ze znakomitymi kreacjami aktorskimi, dopracowana z dbałością o wszelkie detale. Tempo realizacji może jednak ostudzić Wasze zapędy – choć warto uzbroić się w cierpliwość.

8,0
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper