The Rain (2018), sezon 3 – recenzja serialu Netflixa. I po deszczu

The Rain (2018), sezon 3 – recenzja serialu Netflixa. I po deszczu

Jędrzej Dudkiewicz | 09.08.2020, 20:00

Serwis Netflix od dawna daje zielone światło na to, by w kolejnych krajach tworzono lokalne seriale. Czasem udaje się to znakomicie, czego najlepszym przykładem jest dopiero co zakończony niemiecki Dark. Innym razem nie jest niestety tak kolorowo. Jako porażkę i rozczarowanie można wskazać duńskie The Rain, którego trzeci – i na szczęście ostatni – sezon właśnie ujrzał światło dzienne.

Dzięki wirusowi Rasmus zyskał dodatkowe moce, które korporacja Apollon chce wykorzystać do stworzenia nowego, lepszego człowieka – wszelkie choroby mają być dzięki temu wspomnieniem. Tymczasem siostra Rasmusa, Simone, planuje ruszyć mu na ratunek, bo ma podejrzenia, że firma ma o wiele gorsze zamiary.

Dalsza część tekstu pod wideo

The Rain (2018), sezon 3 – recenzja serialu Netflixa. I po deszczu

The Rain (2018), sezon 3 – zero pomysłu, sporo nudy

The Rain to pierwszy duński serial stworzony dla Netflixa. O ile jeszcze pierwszy sezon można by określić słowami „ujdzie, w porywach niezły”, o tyle drugi był już o wiele gorszy. W jakiś sposób twórcom udało się jednak jeszcze obniżyć poziom w trzecim i ostatnim. Od początku wyraźnie widać, że nikt tu nie miał specjalnego pomysłu, co zrobić z historią i w którą stronę ją pchnąć. Ani o czym to w ogóle ma być. O złowrogiej korporacji, która chce rządzić światem, chociaż jej przedstawiciele mają usta pełne ideałów? O tym, że lubienie wszystkich i robienie zawsze tego, co dobre wcale nie musi być sensowne, bo nie da się przewidzieć wszystkich konsekwencji, a jak wiadomo dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane? A może miała to być opowieść o burzliwej relacji brata i siostry? Trudno powiedzieć, bo nawet jeśli gdzieś pojawiają się jakieś sygnały a propos tego typu przemyśleń, to po pierwsze, trudno je wyłapać, po drugie widz raczej nie bardzo będzie miał ochotę to robić. Jest to efekt ogromnej nudy, która wylewa się z niemal każdej minuty każdego odcinka. Do tego część wątków jest zupełnie pozbawiona znaczenia i wygląda, że powstały one tylko po to, by czymś wypełnić sześć epizodów. Inne motywy nie mają cienia sensu, są pełne absurdów i nielogiczności. Nie mówiąc już o tym, że twórcy niekiedy nie trzymają się nawet wykreowanych przez siebie zasad rządzących światem przedstawionym. Jednocześnie wydaje im się, że robią epicką produkcję z wielkimi dylematami, co podkreślać ma patetyczna muzyka. Tymczasem całość bardziej przypomina nastoletnią operę mydlaną z dialogami tak drętwymi, jak chociażby „– przecież nie żyłaś. – no tak, ale już wyzdrowiałam” (wtf?). Wszelkie zwroty akcji, dramatyczne momenty są po prostu śmiechu warte.

The Rain (2018), sezon 3 – beznadziejne postacie

Nie pomagają też bardzo słabe postacie. Te, które znamy od początku nijak się nie zmieniają, niczego nie uczą, a do tego często zachowują się w sposób idiotyczny i całkowicie sprzeczny ze swoimi interesami. A i to pod warunkiem, że w ogóle mają coś do roboty na ekranie. Bo na przykład taki Jean przez większość czasu snuje się i jęczy jaki jest nieszczęśliwy i że nic nie ma sensu. Albo Patrick, który nie podejmuje żadnej samodzielnej decyzji – aktor zresztą wygląda, jakby tylko marzył, żeby sceny z jego udziałem się wreszcie skończyły. O nowych bohaterach za wiele powiedzieć nie mogę, bo są tak przezroczyści, że trudno jest ich od siebie odróżnić. O Simone, Rasmusie i Martinie mam zaś do napisania tylko tyle, że jedyną emocją, jaką budziły we mnie ich „przygody” było zastanawianie się, komu bardziej życzę szybkiej śmierci.

Ostatecznie więc The Rain, które i tak przecież nie startowało z wysokiego pułapu pod koniec znalazło się na dnie – to głupia, naiwna i przede wszystkim całkowicie niewciągająca i nieciekawa produkcja, której ostatniego sezonu główną zaletą jest to, że ma tylko sześć odcinków.

Atuty

  • Tylko sześć odcinków

Wady

  • Cała reszta, nie ma sensu się rozpisywać i wszystkiego wymieniać

Trzeci sezon duńskiego serialu Netflixa The Rain na całe szczęście jest jednocześnie ostatnim.

2,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper