Doktor Dolittle – recenzja filmu. Przyjaciel zwierząt

Doktor Dolittle – recenzja filmu. Przyjaciel zwierząt

Jędrzej Dudkiewicz | 19.01.2020, 21:00

Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że Hollywood w zasadzie ma coraz mniej jakichkolwiek oryginalnych pomysłów i tak co jakiś czas jestem zaskoczony tym, jaki tytuł zdecydowano się tam odświeżyć. Za chwilę w kinach będzie nowa część Bad Boys, a na wielkim ekranie już teraz można oglądać nową wersję przygód Doktora Dolittle’a.

Doktor Dolittle kiedyś był bardzo szczęśliwym człowiekiem. Niestety jego ukochana żona zginęła w trakcie morskiej wyprawy, co spowodowało, że całkowicie odciął się od świata. Któregoś dnia dociera jednak do niego informacja, że królowa Anglii jest w stanie krytycznym. Razem z nowopoznanym Stubbinsem – oraz gromadą zwierząt – wyrusza na wyprawę na mistyczną wyspę, gdzie można znaleźć owoc leczący każdą chorobę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Doktor Dolittle – recenzja filmu. Przyjaciel zwierząt

Doktor Dolittle – całkiem mądrze, ale nudno i przewidywalnie

Nie ma co ukrywać: nowa wersja Doktora Dolittle’a będzie w stanie usatysfakcjonować wyłącznie najmłodszą część widowni. Film jest bowiem mocno infantylny, całkowicie przewidywalny i najzwyczajniej w świecie nudny. Niby ciągle coś się dzieje, ale zainscenizowane jest to w taki sposób, że zapomina się o tym już w trakcie seansu. Jakby produkcja ta sprawiała jakąś frajdę, pewnie dałoby się to wybaczyć. Zamiast tego jednak bardzo często można spoglądać na zegarek (pomimo, że film jest krótki). Tym, co go chociaż trochę ratuje, zwłaszcza w kontekście dzieciaków, jest to, że ma całkiem mądre i sensowne przesłania. Najbardziej oczywistym jest to, że zwierzęta to nasi przyjaciele, należy o nie dbać, bo mogą dać człowiekowi o wiele więcej niż tylko mięso czy skóry. Zaskakująco dużo jest tu też pochwał dla terapii. Dolittle jest wszak w wyraźnej traumie po stracie ukochanej osoby, sam zresztą stara się pokazać swoim podopiecznym inne podejście do życia i rzeczywistości i wydobyć z nich to, co najlepsze. Film jasno więc mówi, że z problemami trzeba się mierzyć, a najlepiej zrobić to razem z kimś (zarówno człowiekiem, jak i zwierzakiem), w końcu pomaganie innym może też sprawić, że pomoże się samemu sobie. Fajnie, że twórcy zamieścili tego typu przesłania w swoim filmie, szkoda tylko, że nie potrafili opakować tego w znacznie lepiej zrealizowaną przygodę.

Doktor Dolittle – średnie występy aktorskie

W cieszeniu się filmem nie pomagają też za bardzo aktorzy. Do roli Doktora Dolittle’a został zaangażowany Robert Downey Jr. i on jeden – przynajmniej z ludzkiej obsady – jakoś się broni, bo to po prostu bardzo charyzmatyczny koleś. Momentami odnosiłem jednak wrażenie, że strasznie się męczy grając tę postać, nie ma za bardzo na nią pomysłu i tylko marzy, by się to skończyło. Bardzo słabo wypada Harry Collett jako Stubbins, który zostaje nowym asystentem Dolittle’a. Chłopak nie ma w sobie nic ciekawego i jest totalnie nijaki. Nic porządnego do grania nie dostali też Michael Sheen, Jim Broadbent i Antonio Banderas. Cała trójka wygląda, jakby uznali, że po prostu muszą się kilka razy pokazać na ekranie, wygłosić kilka kwestii, a potem mogą odebrać czek i mieć z głowy. Całkiem nieźle wypadają za to aktorzy podkładający głos pod zwierzęta: jest wśród nich m.in. Emma Thomspon, Rami Malek, Tom Holland i Kumail Nanjiani. Jak film prezentuje się z polskim dubbingiem nie wiem, bo oglądałem w oryginalnej wersji językowej.

To właśnie zwierzęta sprawiają, że chociaż kilka razy można się w trakcie filmu zaśmiać. Niestety to pojedyncze przypadki, bo humor zwykle bywa nietrafiony, a czasami po prostu niesmaczny. Po stronie minusów można jeszcze zapisać to, że film stoi na średnim poziomie, jeśli chodzi o stronę wizualną, zwłaszcza efekty specjalne pozostawiają sporo do życzenia. Tak więc Doktor Dolittle jest propozycją raczej wyłącznie dla rodziców z dziećmi. Ci pierwsi jednak będą się mocno nudzić w trakcie seansu.

Atuty

  • Kilka mądrych przesłań;
  • Aktorzy pokładający głos pod zwierzęta stają na wysokości zadania

Wady

  • Nudna, pozbawiona emocji i przewidywalna fabuła;
  • Sporo nieudanych żartów (rzadko, bo rzadko, ale zdarzają się też niezłe);
  • Większość ludzkiej obsady;
  • Słaba strona wizualna

Nowa wersja Doktora Dolittle’a spodoba się chyba tylko najmłodszym widzom.

4,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper