1917 – recenzja filmu. Na zachodzie bez zmian

1917 – recenzja filmu. Na zachodzie bez zmian

Jędrzej Dudkiewicz | 20.01.2020, 21:00

Styczeń to w kinach zwykle dość specyficzny miesiąc. Przynajmniej w Polsce, bo bardzo często właśnie wtedy swoje premiery ma duża część filmów nominowanych do Oscarów. Widzowie mogli się już zapoznać z Judy oraz Gorącym tematem, a niedługo pojawią się kolejne produkcje. Jedną z nich jest film wojenny w reżyserii Sama Mendesa – 1917.

Jest rok 1917, trwa I wojna światowa (chociaż oczywiście nikt tak jej wtedy nie nazywał). Dwóch żołnierzy, Schofield i Blake dostają misję specjalną – muszą przedostać się do dowódcy oddziału, który zamierza zająć opuszczone przez Niemców pozycje. Problem w tym, że jest to pułapka. Jeśli Schofield i Blake nie zdążą na czas, zginie 1600 żołnierzy, w tym brat tego drugiego.

Dalsza część tekstu pod wideo

1917 – recenzja filmu. Na zachodzie bez zmian

1917 – poruszająca historia

I wojna światowa to bardzo trudny do przybliżenia w kinie konflikt. W przeciwieństwie do tego, co wydarzyło się kilkadziesiąt lat później, nie było tu jasnego czarnego charakteru, cała zawierucha była o wiele bardziej skomplikowana. I po prostu bezsensowna. Ten brak celu i pytanie, po co to wszystko twórcom udało się naprawdę dobrze przedstawić. Mówię oczywiście o kontekście całej wojny, bo cel bohaterów jest bardzo jasny i wzniosły, a przy okazji eliminuje on kolejny problem z pokazywaniem tego konfliktu na wielkim ekranie, którym jest statyczność. W filmie musi być ruch, a o ten trudno, gdy walki na froncie trwają w nieskończoność i zdobycie kilometra terenu uważane jest za wielki sukces. Schofield i Blake mają okazję poruszać się po terenach niczyich, oglądać pozostałości walk. Mendes wykorzystuje to wszystko, by opowiedzieć poruszającą historię. Z jednej strony o tym, jak straszną rzeczą jest wojna, z jakim wiąże się koszmarem, brudem i upodleniem. Z drugiej o tym, że nawet w jej trakcie jest miejsce na człowieczeństwo, empatię, zwykłe zachowywanie się porządnie. 1917 pokazuje zatem zarówno to, co w nas najgorsze, jak i to, co najlepsze. Scenariusz 1917 można pochwalić za wiele rzeczy: chociażby dobre zestawienie dwóch postaci, które mają inne doświadczenia i inaczej podchodzą do całej sprawy, drogę, którą przechodzi Schofield od początku do końca filmu. Można by się w sumie przyczepić, że niekiedy bohaterowie zachowują się dość głupio, ale to akurat można wytłumaczyć chęcią lepszego zasygnalizowania przesłania. Jest tu też kilka mniejszych pytań bez odpowiedzi o kilka wydarzeń, ale na to też przymyka się oko. Trochę tylko szkoda, że Mendesowi nie udało się zbudować większego napięcia. Raz, że Schofielda i Blake’a goni czas (mają go bardzo mało), więc muszą się spieszyć, dwa, że tereny, po których się poruszają wcale nie muszą być całkowicie opuszczone… Tym niemniej im bliżej końca, tym emocji więcej.

1917 – świetne aktorstwo, świetne technikalia

Dość zaskakujące może być, to że dwie główne role zdecydowano się powierzyć tak mało znanym aktorom, jak George MacKay i Dean-Charles Chapman. Tym większy podziw budzi to, że z niełatwym zadaniem poradzili oni sobie znakomicie. Zwłaszcza ten pierwszy jako Schofield – także ze względu na wspomnianą zmianę, która zachodzi w tym bohaterze – jest znakomity. Drugi plan w 1917 to z kolei chyba jakiś przegląd brytyjskich aktorów, bowiem dosłownie 5-minutowe epizody zaliczają tu: Colin Firth, Benedict Cumberbatch, Andrew Scott, Mark Strong i Richard Madden.

Film jest też perfekcyjnie nakręcony od strony technicznej. I tak, scenografia, rekwizyty i wszystkie te elementy – łącznie z efektami specjalnymi – stoją na wysokim poziomie. Najwięcej jednak należy powiedzieć o fenomenalnych zdjęciach autorstwa Rogera Deakinsa, który jest prawdziwym mistrzem wśród operatorów kamery i aż dziw bierze, że ma na koncie tylko jednego Oscara (chociaż niewykluczone, że za kilka tygodni się to zmieni). 1917 jest zrealizowane w zasadzie jednym ujęciem, które cały czas śledzi bohaterów, dając niesamowite wrażenie ciągłego towarzyszenia im, bycia jednym z nich. Oczywiście tu i ówdzie widać, jeśli się lepiej przyjrzeć, niezbędne cięcia (choćby po to, by dać odsapnąć aktorom), tym niemniej jednak iluzja ta sprawdza się znakomicie, na czele z niesamowitą, poruszającą i wciskającą w fotel sceną kulminacyjną – naprawdę warto zobaczyć to w kinie.

1917 to zatem film, którego nie można przegapić. Sama jego realizacja robi wielkie wrażenie, a do tego oferuje ciekawą, wciągającą i dobrze poprowadzoną historię. To po prostu naprawdę bardzo dobry film wojenny.

Źródło: własne

Atuty

  • Bardzo dobry scenariusz;
  • Dobra reżyseria;
  • Świetne aktorstwo;
  • Wybitne zdjęcia i inne kwestie techniczne

Wady

  • Trochę za mało napięcia;
  • Kilka małych nielogiczności plus bohaterowie zachowują się czasem bez sensu (aczkolwiek akurat to da się obronić)

1917 to zdecydowanie jeden z lepszych filmów wojennych, jakie zostały nakręcone w ciągu ostatnich lat.

8,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper