Wataha 3 sezon - wywiad z Borysem Szycem. "Na plan dojeżdżało się skuterem śnieżnym"

Wataha 3 sezon - wywiad z Borysem Szycem. "Na plan dojeżdżało się skuterem śnieżnym"

Roger Żochowski | 26.11.2019, 08:40

Trzeci sezon Watahy, jednego z najlepszych polskich seriali ostatnich lat, niedługo zadebiutuje na HBO. Spotkaliśmy się z Borysem Szycem, który wciela się w pułkownika Kuczera, by porozmawiać o pracy w Bieszczadach, serwisach streamingowych wypierających kina i tym jak wspomina wizytę w.... ukraińskiej łaźni. 

Roger Żochowski: Jak zareagowałeś na zaproszenie do serialu Wataha. Znałeś produkcję wcześniej, śledziłeś oba sezony?

Dalsza część tekstu pod wideo

Borys: Szczerze mówiąc nadrobiłem zaległości dopiero jak dostałem zaproszenie. Wiesz, jak to szewc, który bez butów chodzi. Bogumił Lipski, producent serialu, kilka miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć napomknął mi, że zrobimy coś wspólnie, ale jeszcze nie powiedział, że to będzie Wataha. Dopiero później uchylił rąbka tajemnicy, ale do końca nie zdradzał kogo będę grał. Tak więc czułem się też fajnie, czekałem jak ta tajemnica się rozwiąże, prawie jak w serialu (śmiech). Oczywiście pojawiła się mała presja, bo był to serial bardzo lubiany, a jak wkraczasz do takiej małej rodziny filmowej to jest trudniej, trzeba się jakoś wkupić w łaski, ale też moja postać była napisana jako człowiek z zewnątrz. Ktoś, kto stara się narzucić własne zasady i poukładać ten cały bałagan, który narobił Rebrow.

Roger: Po pierwszych odcinkach trzeciego sezonu, które miałem okazję obejrzeć, wygląda na to, że grasz postać, która idzie po trupach?  

Borys: Wiesz, to jest pułkownik, który zostaje przysłany z tzw. miasta. Ma sprawić, by strażnicy graniczni wykonywali tylko swoją pracę. Góra ma już dosyć tego, że straż graniczna jest na pierwszych stronach gazet, uczestniczy w jakimś dochodzeniu, jest oskarżana o przekraczanie swoich kompetencji. Generalnie jego zadaniem jest uciszyć sytuację. Z tego też względu on się wydaje trochę antypatyczny. Jest wojskowym i ma rozkaz do wykonania, choć ma też swój plan, jest w tym drugie dno, którego nie mogę na razie zdradzić. To zresztą było dla mnie bardzo ciekawe dlatego chętnie przyjąłem rolę, bo nagle z tego faceta, który zawsze miał wszystko pod kontrolą, wyjdą zupełnie inne emocje i będzie musiał ratować swój tyłek.

Wataha 3 sezon - wywiad z Borysem Szycem. "Na plan dojeżdżało się skuterem śnieżnym"

Roger: Podobało ci się w ogóle w Bieszczadach?

Borys: Wiadomo że zawsze lepiej pracuje się w plenerze. W studio jest oczywiście wygodnie i sucho, tam mieliśmy bardzo trudne warunki. Bywało, że na plan zdjęciowy dojeżdżało się skuterem śnieżnym, zabierając kolejno po jednej osobie. Ale to jest cena jaką się płaci za to, jak to potem wygląda na ekranie. Bieszczady zimą albo w trakcie roztopów od razu wprowadzają klimat na ekran, stają się częścią opowieści, kolejną osobą dramatu.

Roger: Ola Popławska opowiadała, że choroby i granie scen z 39 stopniową gorączką to w serialu Wataha nic nadzwyczajnego. Miałeś podobne przeżycia?

Borys: Na pewno niektórych rzeczy nie musiałem grać. Byłem postawiony w takich warunkach, że zmęczenie i wyczerpanie paradoksalnie pomagało, bo postacie z serialu postawione są w trudnych sytuacjach, przed trudnymi wyborami, a i aura też nie zawsze im sprzyja.

Roger: Kręciliście nie tylko w Polsce, ale i na Ukrainie. Jak ci się tam pracowało? Obsada serialu podpowiadała mi z przekąsem, żeby spytać cię o łaźnię (śmiech).

Borys: (śmiech) Moje kręcenie na Ukrainie ograniczyło się tak naprawdę do pobytu w łaźni miejskiej we Lwowie, która tak na oko powstała w latach 70. i niewiele się od tego momentu zmieniła. Nadal funkcjonuje jako łaźnia miejska i każdy może tam przyjść i się wypocić. Natomiast to jak to wszystko wygląda - nie napawa cię ochotą, mówiąc delikatnie, by zdejmować tam ubranie, albo chodzić boso. A my musieliśmy tam zagrać scenę w otoczeniu niezbyt atrakcyjnych nagich mężczyzn. Już samo siedzenie na tych kamieniach, które przeżyły dziesiątki lat potu innych facetów, było nie lada wyzwaniem (śmiech). Ale myślę, że scena oddaje ten ciężki, dziwny, niemalże śmierdzący klimat i poczujesz go z ekranu.

Wataha 3 sezon - wywiad z Borysem Szycem. "Na plan dojeżdżało się skuterem śnieżnym"

Roger: To chyba z radością wracałeś do kręcenia w Bieszczadach? (śmiech)

Borys: Tak, sceny z moją postacią kręciliśmy głównie w Bieszczadach.

Roger: Ile w ogóle spędziłeś dni na planie?

Borys: Ja akurat krążyłem, bo robiłem też inne projekty filmowe w tym czasie, ale przedział, w trakcie którego byłem zaangażowany w projekt to marzec-czerwiec.

Roger: Przechodziłeś jakieś szkolenia ze strażą graniczną?

Borys: Gram pułkownika, więc tego nie potrzebowałem, ale na miejscu był prawdziwy posterunek straży granicznej. Jego pracownicy zawsze służyli nam pomocą i myślę nawet, że są wiernymi fanami serialu. Zresztą wspomnieni strażnicy przewijają się też w serialu np. jako statyści. To wszystko jest więc z nimi konsultowane.

Roger: Patrząc na to, że serial wyświetlany jest poza Polską, Wataha po części promuje Bieszczady i cały region, nie sądzisz?

Borys: Absolutnie, zgadzam się, ale mamy też taki dylemat, czy te Bieszczady się przez to nie zmienią. Ich czarem jest to, że są dzikie, niedostępne i jeszcze nie ma tam tylu turystów. Z jednej strony jesteśmy więc z tego dumni, a z drugiej chcielibyśmy te Bieszczady zachować dla siebie.

Roger: A śledzisz w ogóle portale streamingowe w Polsce? Jesteś aktorem, który gra zarówno w serialach jak i filmach, ale niektórzy uważają, że takie serwisy jak HBO GO z czasem zabiorą widza kinom. Zresztą widać to już teraz.

Borys: Wszystko idzie do przodu. Kina muszą uatrakcyjnić swoją ofertę albo sposób podawania filmów. Stąd powstają specjalne sale VIP, z wygodniejszymi fotelami, lepszymi ekranami. Poza tym wyjście do kina jest takim doświadczeniem wspólnoty, no chyba że to będą zupełnie puste sale (śmiech). Ale chyba chodzi właśnie o to, by wspólnie przeżyć ten moment gaśnięcia światła, wspólnie odczuwać to, co widzimy na ekranie.

Roger: Może taka jest po prostu cena postępu technologicznego?

Borys: To, że technologia zamknęła się w małym czarnym pudełku, które każdy nosi ze sobą,  też pokazuje, iż nie każdy chce się bratać z innymi. Ci, którzy nie chcą tego robić mają serwisy streamingowe i dla nich to świetna opcja. Sam zresztą z nich korzystam, stało się to moim nawykiem. Jak wracam z planu to oglądam kolejny serial czy nowy odcinek. Natomiast ja osobiście uwielbiam kino i jest to zupełnie inne doświadczenie i mam wielką nadzieję, że kina nie znikną. Na pewno pójdą po części w kierunku widowiska. Filmy będą musiały mieć takie efekty specjalne, by żal było je oglądać w domu. Tyle, że ja kocham też kino artystyczne i arthouse’owe jak "Zimna wojna", które z kolei też oglądane na telewizorze traci sporo uroku. Zresztą teatr jakoś sobie z tym poradził przez tyle lat, zawsze chcesz wrócić i zobaczyć żywego aktora, więc myślę, że i kina nie będą miały problemu.

Roger: Też mam taką nadzieję. Dziękuję za wywiad i trzymam kciuki za to, byśmy spotkali się ponownie przed premierą czwartego sezonu Watahy (śmiech).

Borys: Dzięki! Ja też trzymam za to kciuki! 

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper