Temat Tygodnia - czy Red Dead Redemption 2 powystrzelało konkurencję?

Temat Tygodnia - czy Red Dead Redemption 2 powystrzelało konkurencję?

Rozbo | 27.10.2018, 13:00

Chciałbym napisać o czymś innym w ramach cyklu. Naprawdę chciałbym... ale jak tu nie pisać o Red Dead Redemption 2, skoro cały świat (prawie) padł przed grą na kolana? Ale własnie - problem polega na tym, że i przed RDR2 i potencjalnie po nim czeka nas jeszcze wiele gier, które równie dobrze mogą zdmuchnąć kapelusz z głowy Arthura Morgana.

Sprawdziłem. Na łamach Tematu Tygodnia o Red Dead Redemption pisałem już 4 razy. Z uwagi na to szaleństwo, które miało miejsce przy okazji premiery gry, nie można za bardzo nawet pisać o czymś innym. Zerknąłem na recenzje: "gra generacji", "nowa definicja sandboksów", "przełom" to tylko kilka niewyszukanych przymiotników. Patrzę na Facebooka i przekonuje się, że nie zamieszczenie na walla foci (ew. sefie) z pudełkiem gry to automatycznie wykluczenie z grona znajomych. Obłęd! Zresztą i tak pewnie nie przeczytacie tego tekstu, bo właśnie spędzacie w skórze Arthura Morgana całe dnie i noce...

Dalsza część tekstu pod wideo

Więcej na ten temat w:

Red Dead Redemption 2 z ogromnym światem. Tereny z Red Dead Redemption na pełnej mapie

Red Dead Redemption 2 wykorzystane do zaproszenia wiernych na mszę

Red Dead Redemption 2. Recenzje zwiastują najlepszą grę generacji? Zobaczcie gameplay i porównanie grafiki

Red Dead Redemption 2. Akcje Take-Two szybują w górę!

Jeśli jednak wciąż tu jesteście, znaczy to a.) nie macie jeszcze gry, b.) robicie przerwę od kilkugodzinnej sesji z grą, c.) szukając porad na internecie, wstukaliście "Red Dead Redemption 2" i trafiliście przypadkiem tutaj, albo, UWAGA, d.) o matko, nie jesteście zainteresowani grą Rockstar!!!! Niezależnie jednak od odpowiedzi mogę Was tylko zapewnić, że poprawna jest d ;-) Tak jakby...

Do czego dążę? Otóż do tego, że wcale nie musimy być więźniem hype'u, hurraoptymizmu, by jednocześnie docenić RDR2, ale pamiętać o produkcjach, które na długo przed nią zachwyciły nasze serca i nadal mogą stać się naszą grą generacji. Sam wprawdzie na łamach Tematu Tygodnia sugerowałem, że przygody Morgana mają przecież wszelkie predyspozycje do tego miana, ale jednocześnie - jak zawsze - nie lubię dawać prawdy ostatecznej i zawsze poddać coś pod refleksję. Dlatego dość nietypowo spojrzymy dziś na minione tytuły i poszukamy pierwiastków geniuszu, których mimo wszystko brakuje Red Dead Redemption 2.

Przygoda

Mówi się - zresztą słusznie - że świat RDR 2 ze względu na niebywałą dbałość o detale stał się jednym z najbardziej przekonujących otwartych światów w historii gier, który pozwala na immersję nieporównywalną z niczym innym. Zestawmy to z grywalnością, wielką przygodą oraz nie mniej zachwycającym, choć zgoła odmiennym w swojej strukturze światem. Na długo przed dziełem Rockstar The Legend of Zelda: Breath of the Wild pokazało, że akt poznawczy, ten w którym uczymy się otoczenia, jego sekretów i zależności, może być wyniesiony do rangi elementu definiującego grę. W najnowszej Zeldzie konie nie mają jąder, Link nie zapuszcza zarostu i wiele rzeczy jest umownych (wszak to baśniowa kraina), ale mimo wszystko otwarty świat zachwyca nie mniejszym przywiązaniem do szczegółów oraz bardzo logicznym sposobem działania. Jednocześnie gra na Nintendo Switch ma coś, czego dziełu Rockstar brakuje - lekkość gatunkową. To ważne, bowiem o ile gra może być wymagająca, czasem wręcz bezwzględnie, może poruszać ważne tematy, to wciąż jest tylko i aż grą, pełną niesamowitych przygód. W RDR 2 wszystko jest jak w zegarku. Tu też nie brakuje dystansu do gracza (wspaniałe easter eggi, włącznie z szukaniem śladów UFO), jednak świat umierającego Dzikiego Zachodu jest trudniejszy do przetrawienia, niż bajkowe Hyrule nawołujące nas do odbycia wielkiej podróży.

Dojrzałość

Kunszt Rockstara widać doskonale w ich świadomym, wewnętrznym dialogu z własnymi dziełami, budowaniu na spuściźnie nie tylko fabularnej poprzedniego RDR-a, ale i gameplayowej, rozciągającej się na wszystkie gry z serii. To gra bardzo dojrzała gatunkowo, traktująca gracza jako równie dojrzałego, wymagającego odbiorcę. To wszystko można wszak powiedzieć również o najnowszym God of War, tyle tylko, że w grze Sony Santa Monica rozbrzmiewa to jeszcze wyraźniej i wywiera na graczu jeszcze większe wrażenie. Wszystko dzięki korzeniom serii. O ile Rockstar wraz z RDR 2 buduje kolejną kondygnację na wielkim gmachu swoich osiągnięć, tak twórcy GoW burzą go i na gruzach odważnie stawiają nowy budynek. Przygody Kratosa i Atreusa to dzieło, które jak żadne inne pokazuje, jak zmieniła się nasza branża, jak wydoroślała wraz z jej odbiorcami. Jak z bohatera będącego jedynie maszynką siejącą śmierć w typowym dla branży arcybrutalnym spektaklu, można w inteligentny sposób stworzyć istotę rozumną i świadomą swojej przeszłości. Jak krwawe mordobicie przekuć na epopeję rozpisaną na dwa pokolenia - ojca i syna. Jak zwykła zabawa mitami przeobraża się w ich niemal literacką reinterpretację. To coś, co sprawia, że God of War uderza do nas z jeszcze większą siłą niż być może zrobi to RDR 2.

Opowieść

Nie można też zapomnieć o fenomenalnej opowieści snutej w grze Rockstar oraz jej niebywałym rozbudowaniu. Fantastyczne zdarzenia i błyskotliwe dialogi wciąż jednak mogą blednąć przy grze CD Projekt RED. Wiedźmin III: Dziki Gon zredefiniował pojęcie gier RPG z otwartym światem, udowodnił, że każda, nawet błaha opowieść w tej grze może zostać opowiedziana inteligentnie i może zawierać przesłanie. W RDR 2 nie ma jasnego podziału na dobro i zło, ale nawet tam może nie udać się odzwierciedlić tego w taki sposób, jak w trzecim Wiedźminie. Choć Arthur Morgan jest doskonałą postacią, to wciąż z tyłu głowy siedzi nam Geralt z Rivii, łowca potworów, który na co dzień zmaga się ze złem we wszelkich formach - w tym być może tym najgorszym - pochodzącym wprost od ludzi. Jeśli RDR 2 jest grą o końcu pewnych czasów, o ludziach uciekających przed postępem i nieprzystosowanych do zmieniających się czasów, tak Wiedźmin 3 jest o poszukiwaniu przeszłości, ale i szukaniu swojej przyszłości (w postaci Ciri). W obu grach narracja trzyma najwyższy możliwy poziom, ale to dzięki przygodom Geralta przekonaliśmy się ostatecznie, że może się ona kryć dosłownie w każdym zakamarku gry, zamiast być upchniętą jedynie w wątku głównym.

Wyzwanie

Nauczenie się wszystkich systemów gry w RDR 2 zajmuje ładnych kilka godzin. To żmudne i niekoniecznie wdzięczne zadanie. Gameplay w grze Rockstar jest znakomity, jednak jego rozbudowanie czasem staje na drodze do dobrej zabawy. W Bloodborne na naszej drodze stają przede wszystkim przeciwnicy, bowiem gameplay to efekt doskonale wypolerowanej formuły autorstwa From Software. Wizyta w Yharnam to szalenie angażujące przeżycie - tak estetyczne, jak i gameplay'owe. To miejsce które nie wybacza, które poprzez swoje abominacje atakujące gracza oraz rozgrywającą się w tle i podawaną w zdawkowy, niebezpośredni sposób fabułę, buduje klimat grozy. Ale takiej, która wciąga gracza z siłą huraganu. O ile w RDR 2 możemy zajmować się skórowaniem zwierząt, czyszczeniem broni czy goleniem brody, tak w Bloodborne skupiamy się na przełamywaniu własnych słabości i brnięciu coraz głębiej w niesamowity koszmar. To dwie tak różne gry, że wprawdzie trudno nawet próbować je porównywać, jednak nie da się ukryć, że Bloodborne nie traci z oczu nawet na chwilę najważniejszej dla gier wideo rzeczy - że musi grać się dobrze, że gracz musi czuć, że jeśli ma walczyć, to ze światem gry i jego mieszkańcami, a nie ze sterowaniem.

To oczywiście tylko kilka wymienionych produkcji, które wciąż zasługują moim zdaniem na miano gry generacji. Liczby na Metacritic przemawiają za Red Dead Redemption 2, ale przecież wszyscy wiemy, że liczby to nie wszystko i czasem serce podpowiada nam co innego. No właśnie - a co Wam podpowiada serce? Co jest dla Was grą generacji? Dajcie znać w komentarzach, nawet jeśli jeszcze nie graliście w RDR2.

cropper