Graliśmy Sekiro: Shadows Die Twice – From Software znowu się udało!

Graliśmy Sekiro: Shadows Die Twice – From Software znowu się udało!

Rozbo | 01.09.2018, 14:15

Możliwość zagrania w Sekiro na gamescomie to nie lada gratka, zwłaszcza że nie było takiej możliwości podczas E3. Muszę zresztą przyznać, że nastawiałem się na ten moment. I nie byłem ani odrobinę zawiedziony!

Zacznę prosto z mostu. Jeśli ktoś twierdzi, że nowa gra From Software to klon Dark Soulsów, tyle że w klimatach dalekowschodnich, to powinien dostać w papę za swoją ignorancję. Oczywiście w Sekiro nie zabraknie patentów znanych z soulslike’ów takich jak statuetki będące jednocześnie checkpointem i punktem odradzających przeciwników na mapie. Jest też charakterystyczny sposób lockowania na przeciwnikach oraz aura tajemnicy towarzysząca niemalże wszystkiemu w grze. Wiele mechanik i patentów musimy odkryć sami, w ramach postępów w grze.

Dalsza część tekstu pod wideo

Na tym podobieństwa się jednak z grubsza kończą. Mamy bowiem tym razem wyraźnie zdefiniowanego bohatera – pozbawionego ręki i swojego Pana wojownika, który od pewnego tajemniczego indywiduum dostaje drewnianą protezę i szansę na zemstę. Co więcej w Sekiro nie ma całej tej płaszczyzny związanej z niebezpośrednim i pośrednim multiplayerem. Nie doświadczymy więc ani wiadomości zostawianych przez innych graczy, kooperacji oraz bezpośrednich inwazji. Zostajemy tylko my i świat gry. A ten jest – trzeba to od razu zaznaczyć – po prostu piękny. Shadows Die Twice działa na tym samym silniku, który napędzał Bloodborne oraz Dark Souls 3. Ma swoje ograniczenia, ale ma też wiele zalet, dzięki którym spece od designu lokacji zaserwowali nam jedne z najpiękniejszych lokacji w historii gier From Software. Docenicie to zwłaszcza, jeśli lubicie klimaty feudalnej Japonii. Tonące w zachodzącym słońcu pagody, tonące w różu drzewa wiśni, strzeliste fortece shogunów – wszystko to znajdziecie w Sekiro. Świat – zgodnie z tradycją tego developera – to skomplikowany i połączony system półotwartych lokacji, przesmyków i tajnych przejść. Teraz jednam mamy jeszcze więcej możliwości eksploracji, bowiem tytułowy bohater, Sekiro właśnie, za pomocą linki z hakiem w swojej drewnianej protezie może błyskawicznie wskakiwać na większość daszków, półek i drzew. Czasem trzeba ostro kombinować, by dostać się z miejsca na miejsce, poza tym patent z linką przydaje się w trakcie walki.

Same starcia to esencja Soulsów, podkręcona jednak jeszcze bardziej niż w Bloodborne i uzbrojona w kilka bardzo ciekawych zmian. Przede wszystkim brak tu paska staminy i nasz bohater może robić dowolną ilość uników. Poza tym, oprócz standardowego ataku bronią białą i możliwości parowania bądź blokowania ciosów, Sekiro może wykorzystać jeden z kilku gadżetów połączonych ze sztuczną ręką. W demie były trzy: shurikeny, tasak (może przebijać tarcze przeciwników) oraz miotacz ognia (można zapalać swój własny miecz). Myk polega na tym, że każdy z takich ataków kosztuję określoną ilość tzw. White Spirit Emblems. To swoista amunicja do protezy, która wypada z przeciwników i czasem rozwalanych przedmiotów. Broń ze sztucznej ręki nadaje więc dodatkowej głębi walce i wymaga strategicznego myślenia, co i w jakiej okoliczności najlepiej wykorzystać (zwłaszcza że amunicja jest ograniczona). To wszystko sprawia, że walka, choć znajoma, znowu wydaje się totalnie świeża i  jeszcze bardziej dynamiczna. Tu liczą się czasem ułamki sekund, a gra hula w pełnych 60-klatkach animacji.

Inną ciekawostką jest możliwość przyklejania się do ścian i skradania oraz nowy system.... hmmm... umierania, bowiem w chwili śmierci możemy wybrać, czy chcemy zacząć od punktu kontrolnego, czy też odrodzić się dokładnie w miejscu by nas powalono. Nie do końca rozszyfrowałem, jakie wiążą się z tą drugą opcją konsekwencje, ale na pewno nie można korzystać z tego w nieskończoność.

Na zakończenie powiem tylko, że Sekiro: Shadows Die Twice po prostu porywa. Stylistyka jest niesamowita, dynamika walk też. Design przeciwników doskonały, o czym przekonałem się pod koniec dema, gdy w wielkim jarze polował na mnie gigantyczny wąż, a potem stanąłem naprzeciw postawnego mnicha i na małym mostku, pomiędzy rzeczką i drzewami tańczyłem z nim w wyjątkowym balecie śmierci... brak słów.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Sekiro: Shadows Die Twice.

cropper